Dr Grzesiowski: warto stosować maseczki w pomieszczeniach, zmniejszają emisję koronawirusa
Dr Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń" zauważa, że z powodu niejednolitej komunikacji ludzie zaczęli powątpiewać, czy noszenie masek ma sens. - Potrzebna jest skuteczna strategia informacyjna promująca profilaktykę - podkreśla.
2020-07-28, 19:29
Dr Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń", przypomina, że według prestiżowego periodyku "Lancet" zastosowanie maseczki, dystansowania i mycia rąk łącznie daje zmniejszenie ryzyka zakażenia o 80 proc., czyli tylko do 20 proc.
- Niemniej jednak warto stosować maseczki w pomieszczeniach, bo zmniejszają emisję wirusa. Na ulicy nie ma to zwykle sensu, bo wirus nie przenosi się z wiatrem - wyjaśnia specjalista.
Powiązany Artykuł
"Boimy się koincydencji grypy, paragryp i COVID-19". Minister zdrowia o drugiej fali zakażeń
Jako przykład dr Grzesiowski podaje przypadek z USA, gdzie dwóch fryzjerów przez tydzień strzygło klientów, nie wiedząc o swoim zakażeniu. Zarówno oni, jak i 140 strzyżonych nosili maseczki, dzięki czemu nikt z klientów nie uległ infekcji. - Zatem osoba zakażona, będąca w maseczce, może nie zakażać nawet przy bliskim kontakcie - wskazuje.
Rodzaje ochrony przed koronawirusem
Według dr Grzesiowskiego przyłbice, chusty czy szaliki albo nie filtrują wcale, albo są w stanie odfiltrować kilka procent wirusa.
REKLAMA
Jak dodaje "nieco lepsze są maseczki bawełniane z kilkoma warstwami tkaniny lub z wkładanym, wymiennym filtrem, jednorazowe maseczki chirurgiczne, a najlepsze - maski typu FP2 i FP3 - dające ochronę rzędu odpowiednio 95 proc. i 99 proc".
- Rzecznik GIS: nie ma przeciwwskazań do otwarcia szkół
- Powrót uczniów do klas. MEN i GIS opracowują wytyczne sanitarne dla szkół
Jego zdaniem, bardzo dobrymi rozwiązaniami są szwajcarska maseczka z filtrem elektretowym (pole elektryczne przyciąga wirusy) czy szczelnie dopasowana amerykańska silikonowa maseczka z wymiennymi krążkami filtracyjnymi.
- Maseczki chirurgiczne opracowano, aby ochronić operowanego pacjenta przed wydychanym przez chirurga powietrzem, dlatego nie są zbyt skuteczne jako ochrona noszącej je osoby. Takiej maski mogę używać w gabinecie, gdy pacjent siedzi w odległości dwóch metrów. Przy zabiegu takim jak bronchoskopia potrzebna jest maseczka FP3. Osoby szczególnie narażone na powikłania COVID-19 - starsze, z nadciśnieniem, nowotworami czy cukrzycą - także powinny nosić najskuteczniejsze maseczki FP2 czy FP3 - opisuje ekspert.
REKLAMA
Błędy w komunikacji
Jak przypomina, w krajach azjatyckich, choćby z racji dużego zagęszczenia ludności, często zdarzały się epidemie, toteż władze prowadziły przepisy nakazujące noszenie maseczek. Z dobrym skutkiem.
Według dr. Grzesiowskiego, "w Polsce najpierw maseczki obśmiewano, potem wprowadzono je w niewłaściwy sposób (na ulicy) i zrównano z szalikiem czy przyłbicą".
Powiązany Artykuł
Andruszkiewicz: resort cyfryzacji zdał egzamin podczas pandemii
- Komunikacja była na tyle niejednolita, że ludzie zaczęli powątpiewać, czy to ma sens. A teraz, w lipcu, budzimy się, uważając maseczki niemal za dar od Boga - kontynuuje ekspert.
"Potrzebna strategia informacyjna"
Zwraca uwagę, że wiele osób nawet nie zetknęło się z chorym na COVID-19, więc ponowne ich przekonanie do noszenia maseczek będzie dużo trudniejsze.
REKLAMA
- Trzeba zachęcić media do promowania maseczek i dystansu. Potrzebna jest skuteczna strategia informacyjna promująca profilaktykę, a nie tylko komentowanie liczby zakażonych i zgonów. Potrzebujemy wielomiesięcznej, może wieloletniej kampanii, a nie kroniki wypadków - podsumowuje specjalista.
kad
REKLAMA