50 lat od "czarnego czwartku" w Gdyni. Historyk: apogeum brutalności komunistycznej władzy
Historyk profesor Mirosław Golon tłumaczy, że masakra robotników w Gdyni w grudniu 1970 roku, była zemstą komunistycznych władz za protesty na Wybrzeżu. Dziś mija 50 lat od "czarnego czwartku" w Gdyni.
2020-12-17, 02:54
Do robotników, którzy posłuchali apelu ówczesnego wicepremiera Stanisława Kociołka namawiającego do powrotu do pracy, i którzy przyjechali kolejką na dworzec, milicja i wojsko otworzyły ogień. Zginęło wtedy 18 osób. Była to najbardziej krwawa akcja oddziałów milicyjnych podczas tłumienia robotniczych protestów na Wybrzeżu, które trwały od 14 do 22 grudnia.
Posłuchaj
Powiązany Artykuł
Nie można zapomnieć o Grudniu '70. Historyk o wydarzeniach na Wybrzeżu
"17 grudnia to apogeum brutalności władzy"
Dyrektor gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej profesor Mirosław Golon wyjaśnia, że atak na bezbronnych robotników był swoistym odwetem za zamieszki do jakich dochodziło od 14 grudnia. - Władza cierpi bo jej główne ośrodki w Gdańsku czy Elblągu zostały zaatakowane, podpalone, w części zniszczone. 17 grudnia możemy mówić o brutalnej zemście - tak to możemy odebrać - dochodzi do masakry ludzi jadących do pracy - mówi IAR.
Posłuchaj
Mirosław Golon wyjaśnia, że atak na robotników w Gdyni miał również na celu zastraszenie społeczeństwa. - Chodziło o to, by "rzucić blady strach na społeczeństwo, chcieli pokazać: możemy strzelać do każdego, możemy poranić, rozstrzelać każdego. 17 grudnia to apogeum brutalności władzy, która niewątpliwie jako jeden z celów miała ukaranie, ale też zastraszenie i zniechęcenie społeczeństwa, żeby już nikt się więcej nie odważył protestować - zaznacza.
REKLAMA
Masakra, której się nie spodziewano
Dyrektor Biura Badań Historycznych IPN, profesor Marek Wierzbicki wyjaśnia, że brutalny atak na robotników w Gdyni miał bardzo poważne konsekwencje społeczne.
- To była masakra, która spotkała ludzi nie spodziewających się tego losu. Oni naprawdę uwierzyli władzy, że mogą wracać do normalnego, spokojnego życia. Utrata zaufania na skutek tej masakry powodowała, że potem mimo obietnic Gierka i pierwszych lat, w których zaspokajał potrzeby bytowe obywateli, część Polaków już nie wierzyła władzy komunistycznej - ocenia w rozmowie z Polskim Radiem.
Posłuchaj
Dlatego - dodaje historyk - w roku 1980 nie ufano w jakiekolwiek obietnice bez pokrycia, tylko domagano się gwarancji prawnych, instytucjonalnych, strukturalnych.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Grudzień 1970. Reportaż "Ballada o Zbyszku Godlewskim". Posłuchaj!
Proces ws. "czarnego czwartku"
Proces w sprawie masakry stoczniowców gdyńskich toczył się przez kilkanaście lat, jednak nikt z odpowiedzialnych w wymiarze politycznym czy z tych, którzy wydawali rozkaz strzelania nie poniósł odpowiedzialności. W kwietniu 2013 roku sąd wydał wyrok, w którym uznał za "bezprawną i przestępczą" decyzję władz PRL o użyciu broni przeciw robotnikom na Wybrzeżu, jednak Stanisław Kociołek został uniewinniony z zarzutu kierowniczego sprawstwa zabójstwa.
17 grudnia 1970 roku do tragedii doszło także w Szczecinie gdzie w walkach ulicznych zginęło 16 osób, a ponad sto zostało rannych. W sumie w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu, podczas protestów przeciwko podwyżce cen żywności i fatalnym warunkom pracy, śmierć poniosło co najmniej 45 osób, a ponad tysiąc sto zostało rannych.
ms
REKLAMA