COVID-19 w Polsce. Dr Sutkowski: możemy spodziewać się mniejszej liczby zgonów i zakażeń

- Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, to możemy spodziewać się nieco zniżkowej tendencji liczby zgonów i zakażeń koronawirusem, ale będzie to długi proces, który można zobrazować jako długą i łagodnie opadającą linię - uważa prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.

2021-01-21, 14:44

COVID-19 w Polsce. Dr Sutkowski: możemy spodziewać się mniejszej liczby zgonów i zakażeń
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: SARATSTOCK / Shutterstock.com

- Od kilku tygodni przy nieco zmniejszającej się liczbie potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem, niestety zgony utrzymują się - poza weekendami - na poziomie 300-400 przypadków dziennie - powiedział dr Sutkowski.

- Moim zdaniem jest to wynikiem kilku rzeczy. Po pierwsze w dalszym ciągu występuje duża ilość koronawirusa w przyrodzie, czyli w nas samych, co nie zawsze ma odzwierciedlenie w wykonywanych testach. Druga rzecz to odmiany koronawirusa, który jak wskazują pierwsze prace brytyjskie i amerykańskie, szybciej trochę w nas wchodzi, czyli jest bardziej zakaźny, a jeśli nawet jest mniej śmiertelny, to działa szerzej i zabija więcej osób - ocenił.

Powiązany Artykuł

ooo.jpg
Coraz więcej Polaków chce się zaszczepić przeciw COVID-19

"Wiele zależy od nas wszystkich"

Ekspert podkreślił, że system ochrony zdrowia jest niezwykle przeciążony i bardzo pokaleczony praktycznie od roku, ale też zdeformowany i to jest zupełnie zrozumiałe, bo inaczej być nie mogło. System jest bardzo przeciążony, bo cały czas utrzymuje się bardzo wysoka liczba osób covidowych, co niezwykle opóźnia kolejkę innych pacjentów. Podał przykład anestezjologa, któremu znacznie łatwej jest działać, jeżeli ma pod opieką 10 pacjentów niż w sytuacji, gdy na oddziale intensywnej opieki medycznej jest 14 chorych. W takiej sytuacji występuje niemożność wykonania wszystkich czynności u wszystkich potrzebujących w danym momencie.

- Chciałbym zwrócić uwagę też na kolejną sprawę, która zaczęła się w grudniu i trochę się ciągnie. To niezgłaszanie się pacjentów do lekarzy rodzinnych na czas. Pacjenci zgłaszają się bardzo późno, pod koniec drugiego tygodnia z zaawansowanymi objawami. To wynika z niechęci pacjentów do izolacji, kwarantanny w związku z sytuacjami rodzinnymi, bo są ferie czy święta. W ten sposób zwiększa się liczba hospitalizacji, gdyż często pacjenta nie można już prowadzić w warunkach domowych, bo jest to już pacjent trudny w leczeniu - mówił specjalista.

Czytaj także:

Dr Sutkowski przyznał, że trudno pokusić się o prognozę, jak rozwinie się sytuacja, a jeszcze jest coś takiego jak genius epidemicus i czasem zupełnie wszystkich wirus zaskakuje.

Ekspert zwrócił też uwagę, że wiele zależy od nas wszystkich, od naszych interakcji społecznych, przestrzegania przepisów czy zasady DDM, a na statystykę wpływać będzie też nowa, brytyjska odmiana wirusa B117, która już dotarła do Polski. Jego zdaniem na wzrost liczby zakażeń może nieco wpłynąć powrót części uczniów do szkół, ale groźniejsze jest, że dzieci spotykają się w weekendy i na to powinni zwrócić uwagę rodzice. Zaznaczył, że z drugiej strony jednak ciągle obowiązują restrykcje, co ogranicza rozprzestrzenianie się wirusa. 

pkr

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej