Ruszył proces ws. organizacji koncertu WOŚP. Oskarżona nie przyznaje się do winy
Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się w piątek proces ws. organizacji w 2019 r. koncertu finałowego WOŚP w Gdańsku, podczas którego zaatakowano prezydenta miasta Pawła Adamowicza. Dołożyłam wszelkich starań, żeby uczestnicy imprezy nie byli narażeni na cokolwiek złego - oświadczyła współoskarżona b. prezes Regionalnego Centrum Wolontariatu Agnieszka B.
2021-02-26, 15:10
Agnieszka B. nie przyznała się do winy. Złożyła wyjaśnienia, ale zgodziła się tylko odpowiadać na pytania swojego obrońcy.
Powiązany Artykuł
Przez dwie godziny składała wyjaśnienia i nie przyznała się do winy. Ruszył proces Magdaleny Adamowicz
- Ze swojej strony starałam się dopilnować wszystkiego, począwszy od złożenia do służb planu zabezpieczenia imprezy. Nie byliśmy wzywani do uzupełnienia tego dokumentu, nie było żadnych poprawek. Nie miałam żadnych wątpliwości co do profesjonalizmu agencji ochrony, która zajmowała się też ochroną trwającego obok koncertu WOŚP jarmarku bożonarodzeniowego – mówiła oskarżona.
- Europoseł PO Magdalena Adamowicz oskarżona o składanie fałszywych zeznań podatkowych
- Sprawa Magdaleny Adamowicz. Tygodnik "Sieci" ujawni kulisy śledztwa
Jej zdaniem, w kulminacyjnym momencie na koncercie finałowym WOŚP w Gdańsku było ok. 3 tysięcy osób. - Co było jednak zgodne z planem zabezpieczenia, bo plan ten był przygotowany na 4 tysiące uczestników, do czego agencja ochrony nie wnosiła żadnych uwag. To jej pracownicy wpuszczali ludzi na imprezę - stwierdziła Agnieszka B.
Podkreśliła, że w dniu imprezy w niedzielę była w pracy od rana i do chwili tragicznego wydarzenia na scenie nie miała ze strony agencji ochrony oraz policji żadnych sygnałów, że dzieje się coś niepokojącego.
REKLAMA
Dodatkowe patrole
Wyjaśniła, że w ramach przygotowań do imprezy odbyło się też spotkanie na miejscu koncertu. - Obeszliśmy teren, wielokrotnie pytałam, czy jest coś jeszcze niejasnego i nastąpiło zatwierdzenie zaakceptowanego przez wszystkie służby planu imprezy – dodała.
- Na dzień przed finałem udałam się na teren koncertu, aby sprawdzić jak wszystko jest przygotowane. Zauważyłam, że źle ustawiono płoty, trochę się nawet spierałam z obsługą, aby to poprawiono i utworzono przed samą sceną rodzaj buforu - mówiła Agnieszka B.
Podkreśliła, że aby zapewnić bezpieczeństwo na imprezie, poprosiła m.in. o dodatkowe patrole Straży Miejskiej. Zwróciła się także do Międzynarodowych Targów Gdańskich, organizujących jarmark bożonarodzeniowy, aby w dniu koncertu na straganach nie sprzedawano alkoholu oraz o to, aby dostawy towarów autami na stoiska wykonać do soboty.
Pozostali występujący w procesie oskarżeni także nie przyznali się do winy. Przed rozprawą komentarza mediom udzielił m.in. obrońca oskarżonego Gracjana Z., właściciela firmy ochroniarskiej "Tajfun".
- Jeżeli chodzi o liczbę uczestników tej imprezy, to faktycznie jest rozbieżność między dokumentacją, która się znajduje w Komendzie Wojewódzkiej Policji i która była oficjalnie zgłoszona do organów, które zajmowały się wydawaniem decyzji, a tym co otrzymała firma ochroniarska. Rozbieżność polega na tym, że w dokumentach oficjalnie została złożona liczba uczestników rotacyjnie na tej imprezie w wysokości 4 tysięcy uczestników, natomiast firma ochroniarska otrzymała 1500 - mówił adwokat Łukasz Isenko.
"Ewidentna rozbieżność"
Dodał, że w tego rodzaju usługach "bezpieczeństwo uczestników imprezy zależy od liczby agentów ochrony". - Jeśli liczba uczestników jest większa, to naturalną koleją rzeczy jest to, że liczba agentów powinna być większa - nadmienił.
- Jeśli agencja ochrony uzyskuje inny dokument niż ten, który jest przedstawiony oficjalną drogą, to jest ewidentna rozbieżność. Myślę, że w toku postępowania sąd ustali, kto tego błędu się dopuścił i z jakiej przyczyny. Nawet gdyby było tam 47 komandosów z najlepszym doświadczeniem zawodowym to i tak przy tej liczbie uczestników byłyby pewne błędy i niedociągnięcia w zakresie ochrony. Ponieważ przy liczbie ok. 10 tysięcy osób, które tam się znalazły w krytycznym momencie, to ta liczba ochroniarzy nie była wystarczająca do zapewnienia ochrony na tej imprezie - oświadczył obrońca oskarżonego.
Powiązany Artykuł
MSWiA: szereg nieprawidłowości w agencji zabezpieczającej finał WOŚP
Adwokat przyznał też, że doszło do uchybień przy naborze ochroniarzy. - Niektórym z nich brakowało kilku miesięcy do pełnoletności, ale naszym zdaniem, nie powoduje to jednak bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia uczestników - zaznaczył.
- Jeżeli byśmy wiedzieli, jak ta impreza będzie przebiegała i ile osób przede wszystkim będzie w niej uczestniczyło, to nigdy mój klient nie podjąłby się ochrony tego typu widowiska za takie stawki. To zlecenie było absurdalne, jeśli chodzi o jego przedmiot i zakres pomiędzy tym, co było na zleceniu, a co było w stanie faktycznym - podkreślił Isenko.
Kolejna rozprawa w marcu
Następna rozprawa odbędzie się 22 marca. W procesie ma zeznawać ponad 100 świadków. Na ławie oskarżonych zasiada siedem osób. Grozi im do pięciu lat więzienia.
Akt oskarżenia objął dwie osoby z Regionalnego Centrum Wolontariatu z siedzibą w Gdańsku, które reprezentowały organizatora w sprawach zabezpieczenia imprezy, i które - zgodnie z opinią biegłego - nie dopełniły swoich obowiązków w zakresie właściwego zapewnienia bezpieczeństwa osobom będącym na imprezie. Zarzucono im narażenie uczestników imprezy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podobny zarzut postawiono dwóm osobom zarządzającym Agencją Ochrony Tajfun, tj. właścicielowi Agencji Ochrony oraz dyrektorowi ds. ochrony i BHP.
Urzędnikowi Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku, który wydał decyzję zezwalającą na organizację imprezy, pomimo uchybień w złożonym wniosku, oraz dwóm funkcjonariuszom policji, którzy wydali w tym zakresie pozytywną opinię – zarzucono niedopełnienie obowiązków służbowych i narażenie uczestników imprezy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
dn
REKLAMA