Nowa sprężyna państwa. Felieton Miłosza Manasterskiego

Komisja Europejska próbowała chronić zagraniczne sieci handlowe w Polsce przed nowym podatkiem od przychodów. Wyrok TSUE – rozwiewa wątpliwości – podatek dla największych detalistów w Polsce i na Węgrzech nie narusza prawa europejskiego.

2021-03-17, 10:20

Nowa sprężyna państwa. Felieton Miłosza Manasterskiego
Zdjęcie ilustracyjne . Foto: Robert Bartosewicz / Polskie Radio

Tyle opinii o podatkach, ilu ekonomistów i księgowych. Nikt ich nie lubi, ale każdy zdaje sobie sprawę, że są potrzebne by mogły funkcjonować nasze wspólnoty – państwo, samorząd, a nawet organizacje pozarządowe, które korzystają z jednego procenta z PIT. „Podatki są sprężyną państwa” – twierdził Cyceron ponad dwa tysiące lat temu. Wspólnym oczekiwaniem jest by podatki były sprawiedliwe – choć zarazem każdy z osobna chciałby płacić jak najmniejsze. Choć zdarzają się i w tym przypadku uczciwa ocena sytuacji. Warren Buffet zasłynął swoim żądaniem podniesienia podatków dla najbogatszych: „Podczas gdy większość Amerykanów z trudem wiąże koniec z końcem, my, superbogaci, korzystamy z wielkich ulg podatkowych. (…) Płacę niższe podatki niż moja sprzątaczka” – przyznał miliarder. To jednak rzadki głos. Częściej słyszymy pomruk niezadowolenia, kiedy ktoś mówi o większym obciążeniu podatkowym najbogatszych. Doświadczyliśmy tego nie tak dawno, kiedy na wstępną propozycję wprowadzenia podatku od reklam dla największych koncernów, rozpętały one histerię pod hasłem „Media bez wyboru”. To typowa strategia, którą przyjmują najwięksi gracze – w obronie własnych, jak najniższych podatków, manipulują opinią publiczną.

Powiązany Artykuł

1200_Budka_PAP.png
Szpitale tymczasowe, opozycja stała. Felieton Miłosza Manasterskiego

Podatkiem, który wywołuje spore emocje jest wprowadzony właśnie podatek od sprzedaży detalicznej. Nowy podatek nie dotknie małych sklepów, które mają przychody poniżej 17 milionów złotych. A dla większości podmiotów to kwota niebotyczna. U kogo jednak klienci zostawią w kasie ponad 17 milionów, od kwoty powyżej tego progu zapłaci daninę w wysokości 0,8 proc. Aż do chwili, kiedy osiągną one łączną kwotę 170 milionów złotych. Wtedy od przychodów powyżej tej kwoty sprzedawca zapłaci 1,4 proc nowego podatku.

Nowe podatki wydają się nieuniknione – potężne wydatki na służbę zdrowia i pomoc przedsiębiorcom w koronakryzysie wymagają od rządu działań w kierunku zbilansowania budżetu. Rząd PO-PSL w obliczu o wiele mniejszych wyzwań zapuścił dren w kieszeń obywatela-konsumenta podnosząc podatek VAT, którego wielkość dla firm była obojętna i zabierając środki z OFE. Rząd Prawa i Sprawiedliwości obywateli i małych przedsiębiorców stara się chronić i myśli o tych, którzy mają się czym podzielić. A często dzielić się nie chcą. Dotyczy to m.in. zagranicznych sieci handlowych, które dosłownie skolonizowały Polskę po 1989 r. To może zarówno dziwić, jak i smucić, że ekspansji zagranicznych sieci handlowych w latach 90-tych nikt nie próbował hamować. A przecież trudno powiedzieć, by wniosły do Polski jakiś unikalny know-how. Nawet jeśli peerelowskie supersamy i domy towarowe nie grzeszyły najlepszą obsługą czy obfitością towaru, to przecież sprzedaż sieciowa i wielkopowierzniowa nie była dla Polaków wiedzą tajemną. Wystarczyło odrobić kilka lekcji z marketingu i reklamy. Tymczasem nie tylko pozwoliliśmy na ekspansję zagranicznych detalistów dużo wcześniej, niż staliśmy się częścią wspólnego rynku UE, ale pozwoliliśmy też na upadek tysięcy małych sklepów, które nie wytrzymały konkurencji gigantów.

Powiązany Artykuł

zamach 1200 shutter.jpg
Bezpieczna i tolerancyjna Polska. Felieton Miłosza Manasterskiego

Trudno to będzie naprawić. Pomimo wielu prób podejmowanych przez rodzimych przedsiębiorców handel detaliczny w Polsce pozostaje głównie w obcych rękach. W ręce te potrafią bardzo skutecznie ograniczać podatek CIT i transferują zyski za granicę. Jeśli dodamy do tego, że istotna część sprzedawanych w nich towarów została wyprodukowana również poza Polską, mamy obraz sytuacji bardzo niebezpiecznej – drenowania polskiej gospodarki. Patologii było więcej: to także narzucanie polskim dostawcom cen na poziomie bardzo niskiej opłacalności, bardzo długie terminy płatności za zakupione towary, złe traktowanie pracowników, mylące klientów komunikaty o promocjach... Z częścią tych problemów poradził sobie już UOKiK, który niejedną sieć ukarał z nawiązką. Państwowa Inspekcja Pracy wymusiła także zmianę standardów w większości sklepów. Sytuację zawodową pracowników handlu uregulował wreszcie zakaz sprzedaży w niedzielę. Bywało wcześniej, że pracownicy otrzymywali „oferty” pracy po 12-14 godzin w piątki, soboty i niedziele.

Nowy podatek nie jest ekstremalnie wysoki (0,08 proc. i w drugim progu 1,4 proc.). Jest jednak trudny do uniknięcia, bo obliczany nie od wyliczonego przez firmę zysku, ale od tego, co klienci zostawiają przy kasie. W obronie zagranicznych sieci wystąpiła więc Komisja Europejska, która zaskarżyła polskie i węgierskie rozwiązanie do europejskiego trybunału. 16 marca 2021 TSUE wydało jednak wyrok korzystny dla polskiego rządu, orzekając, że podatek od sprzedaży detalicznej nie narusza prawa UE w dziedzinie pomocy państwa. Orzeczenie dotyczy także podobnego podatku wprowadzonego na Węgrzech.

Serwis Money.pl oszacował, że portugalski Jeronimo Martins będzie płacić około 50 mln zł miesięcznie podatku handlowego za sieć Biedronka i kolejne kilka milionów złotych za sieć drogerii Hebe. Według tego samego serwisu niemiecki Lidl włoży do budżetu państwa około 20 mln zł każdego miesiąca. Pochodzący także z Niemiec Rossmann zapłaci 12 mln zł miesięcznie. I raczej nie ma obaw by te przedsiębiorstwa zamierzały wycofać się z Polski. Handel w naszym kraju nadal będzie się im bardzo opłacać.

Miłosz Manasterski

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej