Prawa człowieka według Senatu. Felieton Miłosza Manasterskiego

Rzecznik Praw Obywatelskich to nie żaden atlas dźwigający na swoich barkach polską demokrację, tylko szef potężnego urzędu, który cztery lata temu zatrudniał blisko 300 osób. Jeśli Lidia Staroń mogła pomóc tysiącom Polaków mając do dyspozycji dwoje pracowników biura i kilku wolontariuszy, to po co wydajemy ponad 50 milionów na urząd, który nie wiadomo czym się zajmuje?

2021-06-22, 12:30

Prawa człowieka według Senatu. Felieton Miłosza Manasterskiego
Lidia Staroń. Foto: twitter/PolskiSenat

Senat mógł odrzucić kandydaturę senator Lidii Staroń na RPO, bo pozwala mu na to konstytucja RP. Jednak senatorowie pozwolili sobie na zbyt dużo wobec swojej koleżanki, byłej członkini PO, osoby o wielkich zasługach. Kto obserwował przesłuchania senator Lidii Staroń w izbie wyższej poprzedzające głosowanie nad jej kandydaturą na Rzecznika Praw Obywatelskich, ten był świadkiem niezwykle żenującego spektaklu. Jeśli ktoś chciałby skutecznie obrzydzić parlamentaryzm swoim obywatelom, ten mógłby zaprezentować nagrania z polskiego Senatu z tego dnia.

Powiązany Artykuł

shutterstock free biuro rzecznik praw obywatelskich rpo 1200.jpg
Marta Kubiak o wyborze RPO: Platforma Obywatelska stawia interesy partyjne ponad dobro obywateli

Można było mieć wrażenie, że oto przedstawiciele narodu zostali nagrodzeni mandatem senatora nie z powodu przymiotów, ale uosobienia jego najgorszych wad: arogancji, pychy, egoizmu i narcyzmu. Senatorowie opozycyjnej większości po prostu mścili się na Lidii Staroń, że to ona, a nie ich kandydat, zdobyła większe poparcie w Sejmie. Starali się wykazać jej niekompetencje, brak znajomości niuansów prawa, upokorzyć ją i zdenerwować. A wszystko to wokół rozmowy o "prawach człowieka", "prawach kobiet" i "demokracji". Dzięki obrzydliwemu zachowaniu senatorów mogliśmy jednak lepiej zrozumieć, co te słowa oznaczają.

"Prawa kobiet" według Senatu nie oznaczają zatem szacunku wobec płci pięknej, której przedstawicielkę można próbować poniżyć i ośmieszyć. "Prawa kobiet" według Senatu nie służą również usuwaniu przeszkód w mianowaniu kobiet na wysokie państwowe stanowiska. Senackie feministki i feminiści wyrażali dezaprobatę wobec myśli, by to kobieta po raz trzeci została RPO w Polsce (sześciokrotnie stanowisko to obejmowali mężczyźni). Jedynym istotnym dla senackiej większości "prawem kobiet" jest "prawo do aborcji" o który ma walczyć RPO. Tyle, że wielu skomentowałoby to "prawo" jako "przywilej mężczyzn, którzy nie muszą brać odpowiedzialności za swoje działania".

Jakie inne "prawa obywatelskie" interesowały senatorów? Lidia Staroń mówiła o walce z lichwą, o wywłaszczaniu lokatorów przez spółdzielnie, wreszcie o niesprawiedliwości sądowej - ale te sprawy nie interesowały senatorów. Wręcz przeciwnie - wystąpienie kandydatki wielokrotnie przerywano, wtrącano się i sugerowano skrócenie. Od setek spraw obywateli, w które osobiście rozwiązała senator Lidia Staroń ważniejsza była dla senatora Pocieja sprawa nieobecności parlamentarzystki na części posiedzeń senackiej komisji ds. praw człowieka... O jakie "prawa człowieka" senatorowie walczą, ilu potrzebującym pomogli na tejże komisji? Senator Staroń była dosłownie "egzaminowana" ze swojej postawy wobec sędziów i prokuratorów, dwóch grup zawodowych w Polsce, które cieszą się licznymi przywilejami i dobrymi zarobkami. I do tego w praktyce zwykle mogą liczyć na nietykalność, co jest przewlekłą i poważną chorobą naszego państwa. To o ich prawa upominali się senatorowie, nie przejmując się ludźmi wyrzucanymi z domów czy ograbionymi przez komorników, którym pomagała senator Staroń.

REKLAMA

Czytaj również:

Powiązany Artykuł

Marek Ast Forum-1200.jpg
"Czekaliśmy na uzasadnienie TK". Marek Ast o ustawie ws. pełniącego obowiązki RPO

Kandydatkę na Rzecznika Praw Obywatelskich testowano też ze znajomości prawa po prostu, każąc jej odpowiadać na pytania dotyczące fikcyjnych zdarzeń. Na pytanie takie żaden prawnik nie udzieliłby odpowiedzi nie mogąc zapoznać się z szerokim kontekstem. Pytaniom towarzyszyły liczne komentarze pytających, podkreślających rzekomy brak kompetencji kandydatki. Zanegowano dorobek osobisty, wrażliwość i mądrość parlamentarzystki, która dla praw zwykłych ludzi zrobiła dużo więcej niż cała senacka opozycja razem wzięta.

Ale senatorowie osiągnęli efekt odwrotny. To nie Lidia Staroń źle wypadała, tylko urząd Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO to nie jeden człowiek, który dźwiga na swoich barkach całą polską demokrację, ale potężna instytucja. Według danych za 2017 przeciętne zatrudnienie w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich w przeliczeniu na pełne etaty wyniosło 289 osób, a średnie miesięczne wynagrodzenie brutto 7114 zł. Podczas rządów PiS budżet RPO od 2017 r. wzrósł o 37 proc. z 37.182. 000 zł w 2017 r., do 51.187.000 zł. Nie wiemy jaki jest poziom zatrudnienia, ale z całą pewnością środki te pozwoliły RPO na utrzymanie zatrudnienia na poziomie z 2017 r. lub wyższym.

Co robią ci wszyscy prawnicy? Dlaczego w Polsce jest tyle niesprawiedliwości a obywatele przychodzą do biura senator Lidii Staroń po pomoc? Dlaczego nie znajdują wsparcia w RPO? Jak to się dzieje, że senator, która nie jest prawnikiem, z pomocą dwóch pracowników swojego biura i kilku wolontariuszy mogła pomóc do tej pory tysiącom Polaków? Może powinniśmy zabrać kilka milionów z budżetu RPO i przekazać je na specjalny fundusz? Z tego funduszu można by opłacić prawników, których senator Lidia Staroń oddelegowałaby do prowadzenia spraw, z którymi przychodzą do niej zwykli ludzie. Bo chociaż Senat nie pozwolił jej objąć urzędu, Lidia Staroń w praktyce jest prawdziwym Rzecznikiem Praw Obywatelskich.

REKLAMA

Senat zaś chce Rzecznika Przywilejów Elity, Senat chce Rzecznika Broniącego Układów. Senat zablokuje każdego kolejnego kandydata, który nie zostanie namaszczony przez opozycję do walki z rządem. Misji, której celem w ogóle nie są prawa obywateli, co najwyżej promowanie przy okazji lewicowych idei. Wybór RPO jest dzisiaj niemożliwy bez wprowadzenia ustawy, która pozwoli na wyznaczenie osoby pełniącej obowiązki szefa urzędu przez Sejm albo Prezydenta RP. Jest to konieczne, bo 15 lipca br. dr Adam Bodnar zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego musi zwolnić stanowisko. I czasu też jest już niewiele, bo przecież Senat akurat w tej sprawie nie będzie się wcale spieszył.

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej