Warszawa bez przejazdu. Felieton Miłosza Manasterskiego

Pod zaborami Sokrates Starynkiewicz, rosyjski generał i prezydent Warszawy w latach 1875–1892 poszerzał i utwardzał warszawskie ulice, by miasto piękniało i było dobrze skomunikowane. W wolnej Polsce Rafał Trzaskowski, polski polityk, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej, sto pięćdziesiąt lat później zwęża warszawskie ulice, by uczynić miasto nieprzejezdnym. Co poszło nie tak? - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2021-09-09, 00:43

Warszawa bez przejazdu. Felieton Miłosza Manasterskiego
Zdjęcie ilustracyjne . Foto: shutterstock.com/Isaaack

Zdolność do przewidywania konsekwencji własnych działań jest kluczową umiejętnością osób dorosłych. Od polityków wymagamy, by sięgała ona dalej niż poza jedną kadencję. W przypadkach wyjątkowo ważnych kwestii spodziewamy się, że ich decyzje będą poparte poważnymi analizami, prognozami, badaniami, a nawet konsultacjami społecznymi. Często jednak wystarczy odrobina wyobraźni, która podpowiada, jakie mogą być negatywne następstwa naszych działań. Tymczasem w przypadku działań stołecznego ratusza, mamy do czynienia ze skrajnym jej brakiem.

Stołeczny radny Filip Frąckowiak (PiS) podjął na Radzie Warszawy sprawę szaleńczego działania władz miasta, polegającego na zwężaniu kluczowych arterii Śródmieścia. Zwężane są (lub będą) takie drogi jak Marszałkowska, Al. Jerozolimskie czy al. Jana Pawła II. Arterie, które mają dzisiaj kilka pasm ruchu, stołeczny ratusz chce zamienić w ścieżki rowerowe i deptaki. Przejścia podziemne zamieniane będą w naziemne. Pod hasłem walki ze smogiem podejmowane są kosztowne remonty, które sprawiają, że miasto staje się coraz bardziej dysfunkcjonalne.

Powiązany Artykuł

korki 1200 free (1).jpg
Korki paraliżują stolicę. Apele o przywrócenie standardowego rozkładu jazdy tramwajów

Tymczasem ograniczenie możliwości przejazdu przez centrum Warszawy, gdzie zlokalizowane są liczne urzędy, biura firm, instytucje kultury, hotele, restauracje i sklepy nie ma żadnego rozsądnego uzasadnienia. Zwłaszcza że miasto odbiera możliwość przejazdu przez centrum, nie oferując niczego w zamian. Nie zwiększyła się liczba linii metra przechodzących przez centrum miasta, choć w kampanii wyborczej Rafał Trzaskowski obiecał nam aż trzy nowe linie. Póki co druga linia metra jest w wieloletniej w budowie, zaś trzecia planowana jest przez obecne władze miasta na obszarze… Pragi Południe. Nie powstały także żadne nowe parkingi podziemne albo piętrowe na obrzeżach Śródmieścia, z których byłaby wygodna możliwości przesiadki na metro, tramwaj czy szybką kolej miejską. Miasto nie wytyczyło w Śródmieściu żadnej nowej linii bezkolizyjnego tramwaju. Jest nawet gorzej. Szybka Kolej Miejska straciła na funkcjonalności za sprawą potrzebnej, ale kłopotliwej przebudowy warszawskiego węzła kolejowego. Zaś pozostała komunikacja miejska jeździ w znacznej części według przerzedzonego, wakacyjnego rozkładu jazdy.

Co robi w tej sytuacji miasto? Ułatwia mieszkańcom poruszanie się po stolicy? Nie! Walczy z kierowcami za pomocą takich narzędzi, jak powiększanie Strefy Niestrzeżonego Płatnego Parkowania o kolejne dzielnice oraz powiększanie opłat za parkowanie w tej rozrastającej się strefie do coraz to bardziej kosmicznych stawek. I blokuje możliwość przejazdu przez szerokie, wielkomiejskie arterie, próbując przerobić Marszałkowską i Jerozolimskie na wiejskie dróżki. Właściwie taniej byłoby zerwać z nich asfalt. Wtedy rzeczywiście stałyby się one drogami rowerowymi (i traktorowymi).

REKLAMA

Większości warszawiaków łatwiej byłoby zaakceptować wyburzenia mające na celu poszerzenia warszawskich ulic albo dla budowy naziemnego metra czy szybkiego tramwaju. Zwężanie tych niewielu alej w Śródmieściu, które mają więcej niż dwa pasy, jest czymś, czego zrozumieć nie można. Już dzisiaj przejechanie z jednego końca stolicy na drugi zabiera w korkach nawet dwie godziny. A koszmar komunikacyjny dopiero przed nami, kiedy ziści się wizja Rafała Trzaskowskiego Warszawy bez przejazdu.

Na Twitterze Filipa Frąckowiaka, stołecznego radnego Prawa i Sprawiedliwości czytamy: „Na Radzie Warszawy tłumaczę, że kierowcy używają samochodów do pracy. Gdyby mogli jeździć rowerami, robiliby to. Mimo to ograniczono miejsca parkingowe, zwężono/zamknięto ulice, wstawiono zwalniającą ruch sygnalizację świetlną. Wkrótce pan Trzaskowski powie, że jest smog w Warszawie” – pisze Filip Frąckowiak.

Założenie, że zwężanie ulic i spowalnianie ruchu przyniosą Śródmieściu czyste powietrze, jest żartem. Po pierwsze warszawskich kierowców nie trzeba zniechęcać do wjeżdżania do tej dzielnicy. Nikt w Warszawie dla zabawy nie wjeżdża do centralnych dzielnic, raczej woli nadłożyć kilkanaście kilometrów niż utknąć w korkach. Korki te, tworzą zaś ci, którzy naprawdę muszą wjechać do Śródmieścia – kurierzy, samochody dostawcze, taksówki, obsługa techniczna tysięcy firm i urzędów, karetki pogotowia, służby. Jedzenia do restauracji, telewizorów do sklepu, pacjentów do szpitala nikt w Polsce nie przewiezie rowerem ani hulajnogą. Ruch samochodowy w Śródmieściu nie może być ograniczony, chyba że mają się z niego wyprowadzić wszystkie ministerstwa, sklepy, media, usługi, gastronomia i placówki medyczne. Czy o to chodzi, by przedsiębiorcy i korporacje przenieśli się do innych polskich miast, gdzie władze starają się przynajmniej nie szkodzić?

Ale nawet jeśli zamienimy reprezentacyjną dzielnicę stolicy europejskiego państwa w instytucjonalną, kulturalną i biznesową pustynię, nadal po Alejach Jerozolimskich będzie ktoś jeździł. W Śródmieściu (o czym władze Warszawy zdaje się zapomniały) mieszka według oficjalnych danych 113 tys. osób. W rzeczywistości mieszkańców jest co najmniej kilkanaście tysięcy więcej. To liczba odpowiadająca ludności dużego miasta takiego jak Opole, Kalisz, Płock czy Włocławek, choć skupiona na nieporównywalnie mniejszej powierzchni zaledwie 15 kilometrów kwadratowych. I ci ludzie także mają samochody, które chcą gdzieś zaparkować i z których mają prawo skorzystać. Tylko w 2020 r. w Śródmieściu zarejestrowano 21 466 pojazdów. Teraz wszystko wskazuje na to, że zgodnie z wytycznymi prezydenta stolicy ich właściciele nie będą w stanie nawet wyjechać spod domu. Czy wystąpią z pozwami o zwrot kosztów za zakupione pojazdy do Miasta Stołecznego Warszawa?

REKLAMA

Powiązany Artykuł

korek droga stock 1200.jpg
Korek - nieodłączny towarzysz urlopów

Walka ze smogiem warszawskiego ratusza w tym przypadku oznacza jego zwiększenie. I to nie tylko w samym Śródmieściu. Jeśli ta dzielnica staje się nieprzejezdna, stają natychmiast Żolibórz, Mokotów, Wola i Ochota, a chwilę później Praga. Rację ma radny Filip Frąckowiak, że już za chwilę będzie słychać z ratusza krzyk, że stolica dusi się w smogu. Łatwo przewidzieć, że Rafał Trzaskowski odpowiedzialnością za smog w Warszawie obarczy rząd Prawa i Sprawiedliwości, a nie własne nieodpowiedzialne decyzje. Oczywiście jest w tym trochę racji, gdyby rząd zdecydował przenieść stolicę do innego miasta, przypuszczalnie korki i smog w Warszawie znacznie by się zmniejszyły. Ale czy o to chodzi Rafałowi Trzaskowskiemu, żeby ze stolicy państwa uczynić stolicę powiatu? Nowa szerokość Alej Jerozolimskich wskazuje na takie, a nie inne horyzonty…

To, że sam prezydent Warszawy utknie w korkach w swojej limuzynie, a jego koledzy z Platformy Obywatelskiej nie dojadą na czas na posiedzenie Sejmu, nie jest dla nas żadną pociechą. Choć być może kiedy Donald Tusk przez zwężenia Trzaskowskiego nie dotrze na czas do studia TVN, w kolejnych wyborach każe mu kandydować na wójta… w Wilkowyjach.

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej