"Były tragedią, ale i krokiem ku wolności". Premier o "polskich grudniach" w okresie PRL
"Jeżeli »listopad miał być dla Polaków niebezpieczną porą« - jak w usta księcia Konstantego wkładał słowa Wyspiański, tak polskie grudnie z 1970 i 1981 r., stały się niebezpieczne dla władzy systemu totalitarnego. Były polską tragedią, ale i krokiem ku wolności" - napisał premier Mateusz Morawiecki.
2021-12-17, 11:46
"Nazwano ich prowokatorami, bo upomnieli się o godność człowieka pracy. Strzelano i zabijano ich, bo mieli odwagę przeciwstawić się złu, jakie niosły rządy komunistyczne w Polsce. Nie dawano im spokoju nawet po śmierci, chowano po nocy, skazywani na bezimienne groby, by żywi nie uczynili z nich miejsc pamięci" - napisał premier w mediach społeczeńciowych.
"Tragedia - ale i krok ku wolności"
Przypomniał, że "czwartek 17 grudnia 1970 roku dla mieszkańców Gdyni i Szczecina przyjął barwę czerwoną od krwi zabitych i rannych, by później zmienić barwę na czarną, jako znak żałoby".
"Jeżeli »listopad miał być dla Polaków niebezpieczną porą« - jak w usta księcia Konstantego wkładał słowa Stanisław Wyspiański, tak polskie grudnie, te z 1970 i 1981 roku, stały się niebezpieczne dla władzy systemu totalitarnego" - podkreślił.
"Były polską tragedią - ale i krokiem ku wolności. Pochylam głowy nad ofiarami tego systemu. I oddaję cześć Ich Pamięci" - napisał Morawiecki. Pod wpisem opublikował zdjęcie przedstawiające ciało Zbyszka Godlewskiego niesione przez demonstrantów w grudniu 70.
REKLAMA
Dramatyczne wydarzenia na Wybrzeżu
W grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga doszło do krwawej konfrontacji między protestującymi robotnikami a oddziałami milicji i wojska, których do tłumienia protestów użyły władze PRL. Protesty robotników na Wybrzeżu rozpoczęły się 14 grudnia 1970 r. w odpowiedzi na podwyżkę cen, wprowadzoną przez władze PRL.
W niedzielę 13 grudnia 1970 r. - półtora tygodnia przed świętami Bożego Narodzenia - władze partyjne i państwowe PRL ogłosiły podwyżkę cen żywności. W poniedziałek 14 grudnia pracownicy Stoczni Gdańskiej odmówili podjęcia pracy. We wtorek w Stoczni ogłoszono strajk powszechny, robotnicy wyszli na ulicę, doszło do podpalenia Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, w Trójmieście ogłoszono godzinę milicyjną.
W środę strajk rozszerzył się na kolejne zakłady produkcyjne Wybrzeża. Wieczorem wicepremier Stanisław Kociołek w wystąpieniu radiowo-telewizyjnym nawoływał do powrotu do pracy.
"Czarny czwartek"
Najbardziej tragicznym dniem protestów był tzw. czarny czwartek 17 grudnia 1970 r., gdy rano wojsko otworzyło ogień do idących do pracy na apel Kociołka pracowników Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej - byli zabici i ranni. Stoczniowcy uformowali pochód i niosąc na drzwiach ciało jednego z zastrzelonych - 18-letniego Zbigniewa Godlewskiego przykrytego zakrwawioną biało-czerwoną flagą, udali się w stronę budynku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej przy ulicy Świętojańskiej, gdzie ponownie zostali ostrzelani.
Tego dnia w Gdyni zastrzelono 18 osób, a w Szczecinie - 13 (łącznie w tym mieście zginęło 16 osób, kilkaset osób odniosło poważne obrażenia, wielu także bestialsko pobito.
W trakcie zajść na Wybrzeżu zginęło - według oficjalnych danych - 45 osób, w tym 18 w Gdyni, 1165 zostało rannych. Milicja zatrzymała ponad 3 tys. osób, większość poddano represjom i torturom. Straty po stronie wojska i milicji ocenione zostały na kilku zabitych i kilkudziesięciu rannych, zniszczeniu uległo kilkanaście pojazdów, w tym czołgi. Podpalono 19 gmachów, kilkadziesiąt samochodów, zniszczono 220 sklepów.
22 grudnia ustąpił ze stanowiska I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, na jego miejsce wybrano Edwarda Gierka. 15 lutego 1971 r. w wyniku strajku łódzkich włókniarek, przywrócono ceny sprzed 13 grudnia.
REKLAMA
kp
REKLAMA