Bohater trzeciego planu. Felieton Miłosza Manasterskiego

W mediach społecznościowych krążą zdjęcia i filmy z osobami, które znalazły się w kadrze, próbując odciągnąć uwagę od postaci pierwszoplanowych. Takim bohaterem trzeciego planu jest Tomasz Grodzki, który koniecznie chciał zaistnieć podczas wizyty prezydenta USA w Polsce - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2022-03-29, 00:01

Bohater trzeciego planu. Felieton Miłosza Manasterskiego
Profesor Tomasz Grodzki to największe ego polskiej polityki - pisze Miłosz Manasterski. Foto: senat.gov.pl

Profesor Tomasz Grodzki to największe ego polskiej polityki. Choć pokora nie należy do cech, których oczekujemy od polityków w nadmiarze, to jednak im wyższe miejsce w hierarchii, tym bardziej oczekujemy, że swoje misje politycy będą traktowali bardziej jako służbę niż autopromocję. Jednak pokora nigdy nie dotknęła prof. Tomasza Grodzkiego, który robi wszystko, żeby być zauważonym przez media i wyborców. W związku z tym odgrywa na naszej scenie rolę bohatera trzeciego planu, który uparcie próbuje zdobyć uwagę wszystkich wokół siebie. Wychodzi to karykaturalnie, a marszałek Senatu podąża ścieżką od wpadki do skandalu i z powrotem.

Kancelaria Senatu, poważna instytucja dysponująca ponad 100 milionami budżetu rocznie, została zaprzęgnięta do autopromocji marszałka Senatu. Ten odgrywa nawet nie tyle wicekróla czy wiceprezydenta, ile wręcz jakiegoś prawowitego dziedzica tronu, który został odsunięty od władzy w wyniku zamachu stanu, ale już wkrótce z pewnością odzyska koronę. Stąd kancelaria Senatu organizuje życie izby wyższej jakby była jakimś alternatywnym ośrodkiem władzy, w którym marszałek Grodzki przyjmuje poddanych i ambasadorów innych krajów, zaprasza na spotkania do swojego gabinetu m.in. ambasadora Federacji Rosyjskiej czy najbardziej antypolskich polityków unijnych. Na stronie Kancelarii Senatu znajdziemy nawet informację z 15 marca 2022 r. zatytułowaną "Marszałek Senatu RP spotkał się z Prezydentem RP". Informacja brzmi co najmniej tak, jakby spotkały się dwie głowy niezależnych państw, a nie kierownik drugiej izby parlamentu został wezwany na dywanik do Pałacu Prezydenckiego. Z notatki kancelarii nie dowiemy się o zaproszeniu wystosowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę, za to otrzymujemy informację dotyczącą spraw, o których marszałek Senatu mówił prezydentowi, niejako go pouczając.

Tusk wiedział, dlaczego chce zlikwidować Senat

Tymczasem dorobek polityczny Tomasza Grodzkiego jest żaden, ten medyczny jest poniekąd kwestionowany przez jego byłych pacjentów, a rola Senatu sprowadzonego przez opozycję do roli hamulca i zamrażarki, praktycznie żadna. W obecnym układzie politycznym, wobec praktycznego braku inicjatywy ustawodawczej ze strony Senatu, nasza izba wyższa jest swego rodzaju ciałem doradczym Sejmu, które spowalnia procedowania prawa o maksymalnie 30 dni. Nic więc dziwnego, że już przed laty Donald Tusk w programie PO zawarł likwidację Senatu w ramach programu oszczędnego państwa. Może w wizji proroczej zobaczył na jego czele Tomasza Grodzkiego. Kto wie…

Dla opozycji jednak największym problemem nie jest narcyzm Trzeciej Osoby w Państwie (w skrócie TOP) tylko owo przepychanie się z trzeciego planu na plan pierwszy. Jakkolwiek pozuje Donald Tusk, zawsze z tyłu w kadrze pojawia się uśmiechnięta głowa Tomasza Grodzkiego. Kiedy Tusk mówi o panującej rzekomo korupcji i tłustych kotach, w tle wyskakuje marszałek Grodzki, który już ponad rok broni się przed zdjęciem immunitetu w sprawie podejrzenia o przyjmowanie korzyści majątkowych od pacjentów. Kiedy Tusk obiecuje liberalizację aborcji, Tomasz Grodzki przybywa na audiencję do papieża Franciszka i deklaruje troskę o dzietność. Kiedy Tusk organizuje okrutnie poważną nasiadówkę z byłymi premierami, ministrami i prezydentami na temat zagrożenia wybuchem wojny na Ukrainie, Tomasz Grodzki leci sobie w uroczym towarzystwie pani dyrektor swojego gabinetu na Florydę.

REKLAMA

Ostatni wyskok marszałka Grodzkiego to już naprawdę poważny format, bo też poważne rzeczy się dzieją. Kiedy oczy całego świata skupione były na wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych w Warszawie, nasze bohater trzeciego planu postanowił ukraść Joe Bidenowi show i pojawić się na marginesie ogólnoświatowych newsów. Aby to osiągnąć, postanowił nagrać orędzie po ukraińsku (przebił wszystkich!) i wywołać potężne kontrowersje. Mniejsza bowiem o to, jak marszałek Senatu mówi po ukraińsku, tylko co mówi. A mówi, że Polska finansuje zbrodniczą działalność Federacji Rosyjskiej, podając nieprawdziwe przykłady.

Grodzki dla "Komsomolskiej Prawdy"

Grodzki wskazał na rosyjskie TIR-y, ale nie dodał, że ich przejazdu przez polskie granice bronią na arenie unijnej same Niemcy. Grodzki zaatakował rząd za to, że kupuje rosyjski gaz, choć rząd PiS nie przedłużył zawartego w czasach PO-PSL kontaktu z Gazpromem, dywersyfikuje dostawy, a Polska jest gotowa jako pierwsza w Europie zrezygnować w ogóle z rosyjskiego gazu, namawiając do tego wszystkie inne kraje. Oskarżył o zakup rosyjskiego węgla, chociaż minister aktywów państwowych zabronił kupowania go spółkom skarbu państwa od rosyjskich dostawców. Nie wspomniał, że PKN Orlen rezygnuje w ogóle z dostaw ropy z kierunku rosyjskiego, choć jeszcze niedawno jego polityczny szef Donald Tusk nie widział kłopotu w sprzedaży Rosjanom Lotosu.

Zrobił to świadom, że Polska jest traktowana przez Ukrainę jako najlepszy przyjaciel i najbardziej zaufany partner. Zrobił to kilka dni po komentowanej na całym świecie niebywałej podróży do oblężonego Kijowa premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Zrobił to, żeby wbić szpilę rządowi, ale przede wszystkim osłabić zaufanie ukraińskich partnerów do polskich liderów. Strasznie go musi boleć, że polski i ukraiński rząd mają tak intensywne kontakty, a prezydent Wołodymyr Zełenski czasem nawet kilka razy dziennie rozmawia telefonicznie z prezydentem Andrzejem Dudą. A czy chociaż raz zadzwonił do Tomasza Grodzkiego?

Małość w pragnieniu wielkości jest groźna w czasach pokoju, śmiertelnie niebezpieczna w czasie wojny. Nie ma wątpliwości, że wystąpienie Grodzkiego będzie wykorzystywane przez kremlowską propagandę, ponieważ poziom jej dezinformacji jest adekwatny do jej przekazów. Chętnie skorzystają z niej również wszyscy ci, którzy próbują zahamować nakładanie na Rosję kolejnych sankcji. Bohater trzeciego planu zaistniał w mediach i będzie miał jeszcze wiele możliwości, by dać ekskluzywny wywiad Russia Today, "Komsomolskiej Prawdzie" oraz Sputnikowi. Ambitny marszałek Senatu zapewne będzie się z tych propozycji cieszył. Każdy ma taką sławę, na jaką zasłużył. Dla niektórych to oznacza jednak niesławę.

REKLAMA

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej