"Żołnierze traktowani są przez dowództwo jak mięso armatnie". Gen. Polko o problemach rosyjskiej armii

2022-06-07, 07:31

"Żołnierze traktowani są przez dowództwo jak mięso armatnie". Gen. Polko o problemach rosyjskiej armii
Gen. Roman Polko: żołnierze traktowani są przez dowództwo jak mięso armatnie. Foto: PAP/Abaca

- Problemem wojska rosyjskiego jest kastowy podział między oficerami a szeregowymi - stwierdził były szef JW GROM gen. Roman Polko. Wyjaśnił, że "Ci drudzy nie utożsamiają się ani z misją, ani z jej celem". - Z kolei Ukraińcy mają świadomość realizowanych działań, ale też i całej misji - dodał. 

Straty armii rosyjskiej od 24 lutego, czyli od rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę, szacowane są na około 30 tys. żołnierzy i miliony dolarów w sprzęcie. Komentujące te dane, gen. Roman Polko przypomniał, że armia rosyjska opiera się na żołnierzach poborowych, którzy "traktowani są przez dowództwo jak mięso armatnie".

W jego ocenie problemem jest feudalny system dowodzenia. - Mam na myśli kastowy podział między oficerami a szeregowymi. Ci drudzy nie utożsamiają się ani z misją, ani z jej celem. Chcą tylko przeżyć i zrabować, jak najwięcej się da. W związku z tym armia rosyjska ma niskie morale, brak woli działania i zwycięstwa - tłumaczył gen. Roman Polko.

Fenomen armii ukraińskiej 

Jego zdaniem fenomen znacząco mniejszej, jednak stawiającej skuteczny opór najeźdźcy, armii ukraińskiej polega na przekonaniu żołnierzy do słuszności wykonywanych zadań.

- Ukraińcy mają świadomość realizowanych działań, ale też całej misji. Żołnierze wiedzą, co robić. Kiedy zmienia się sytuacja na froncie, przejmują inicjatywę - mówił. - Rosjanom tego brakuje. Mimo to kontynuują, bo "ludi u nas mnogo" [ludzi mamy dużo - red.] - dodał.

Pytany o możliwość wprowadzenia w Rosji powszechnej mobilizacji, stwierdził, że do społeczeństwa rosyjskiego zaczynają docierać informacje z frontu. - Nikt nie chce brać udziału w wojnie, w której wysyła się żołnierzy na śmierć. W wielu rosyjskich miastach jednostki wojskowe obrzucane były koktajlami Mołotowa. Ludzie się boją mobilizacji. Władimir Putin też się przed tym wzbrania, bo wie, że mogłoby to doprowadzić do przewrotu. Dlatego sięgnął już po wszystkie możliwe zasoby osobowe. Zatrudnił nawet bandytów Kadyrowa, grupę Wagnera i najemników z Syrii - wyjaśnił generał.

Armia Aleksandra Łukaszenki

Na terytorium Białorusi, przy granicy z Ukrainą, wciąż stacjonuje część rosyjskich pododdziałów, mających na uzbrojeniu kompleksy rakietowe Iskander-M, wyrzutnie Pancyr-S1, systemy obrony powietrznej S-400 i samoloty bojowe. Mimo to Aleksandr Łukaszenko wciąż nie podjął decyzji o przystąpieniu Białorusi do wojny. - Wzorem wielu dyktatorów dołączy do tych, którzy zwyciężają. Na początku jego entuzjazm w stosunku do Władimira Putina był spory. Teraz, kiedy druga pod względem wielkości armia świata nie radzi sobie z "malutką" Ukrainą, zaczął się zastanawiać - mówił gen. Roman Polko.

Zwrócił uwagę na to, że Aleksander Łukaszenka już kilkakrotnie krytykował armię rosyjską, próbując się odżegnywać od rozpętanego przez Moskwę konfliktu. - Widzi, że nastał zmierzch ekipy kremlowskiej, a sam chciałby przetrwać przy jakimś protektorze. Na pewno jednak nie takim, który jest skazany na porażkę. A Władimir Putin, niezależnie od tego, co się wydarzy w Ukrainie, jest już przegrany, bo żadne cywilizowane państwo nie będzie chciało współpracować z takim przywódcą -  skomentował generał.

Ofensywa w kierunku Naddniestrza

Jego zdaniem do rosyjskiej ofensywy w kierunku Naddniestrza najprawdopodobniej nie dojdzie. - To było myślenie życzeniowe Władimira Putina. Szkoda, że się tego nie podjął, bo wówczas siły w Donbasie byłyby uszczuplone i łatwiej byłoby się bronić - mówił.

Generał tłumaczył, że prowadzenie ofensywy na dwóch różnych kierunkach wymagałoby rozłożenia sił. W jego ocenie rozproszenie wojska doprowadziłoby do porażki Rosji już w pierwszym etapie wojny. - Oprócz tego obwód odeski jest przygotowany przez Ukraińców do obrony - ufortyfikowany i trudny pod względem terenowym. Dlatego Rosjanie skupili się na Donbasie - dodał.

"Nie wystarczy zająć ziemię, trzeba ją jeszcze utrzymać"

Szef obwodu ługańskiego Siergiej Hajdaj poinformował, że wojska rosyjskie zajęły już ponad 70 proc. regionu. Rosjanie od tygodni bombardują Siewierodonieck, w którym toczą się zacięte walki. Jednak zdaniem generała sam Siewierodonieck może bronić się długo, bo zdobycie miasta wymaga ogromnej, pięcio-siedmiokrotnej przewagi.

- Nie wystarczy zająć ziemię, trzeba ją jeszcze utrzymać. Myślę, że strategia Ukrainy zakłada wpuszczenie agresora w głąb terytorium, po to, by w kolejnym kroku skrzydłowymi uderzeniami odwetowymi niszczyć systemy zaopatrzenia. Pod Kijowem, po wydłużeniu linii zaopatrywania, następował atak na kontyngenty logistyczne, które są piętą achillesową wojsk rosyjskich. Dzięki temu Rosjanie nie mieli czym walczyć, bo np. nie mieli paliwa do czołgów - wyjaśnił.

Gen. Roman Polko odniósł się również do poddania się zakładów Azowstal, które przez ponad dwa miesiące były bastionem obrońców Mariupola. - Dla mnie ci żołnierze są bohaterami. Z pewnością nie popełnili błędu, decydując się na ewakuację - stwierdził. Kiedy wyczerpały się wszystkie możliwości, "stanęli przed wyborem: albo bohatersko zginąć, albo się poddać". - Całe szczęście decyzję podjął prezydent Wołodymyr Zełenski, wydając rozkaz, bo sami prawdopodobnie wybraliby śmierć. Myślę, że naród ukraiński woli mieć żywych bohaterów niż martwych - tłumaczył Roman Polko.

Ocenił, że istnieje szansa na odzyskanie ich z niewoli, ale trudno przewidzieć, jak długo to potrwa. - Miejmy nadzieję, że dojdzie do jakiegoś przełomu w samej Rosji i w końcu będą mogli wrócić do swoich najbliższych - dodał.

Czytaj także:

Zobacz również: Mariusz Błaszczak w "Sygnałach dnia".

nj

Polecane

Wróć do strony głównej