Kreml walczy z Orlenem wykorzystując polskich kierowców. Felieton Miłosza Manasterskiego

2022-06-09, 19:02

Kreml walczy z Orlenem wykorzystując polskich kierowców. Felieton Miłosza Manasterskiego
Manasterski: Kreml walczy z Orlenem wykorzystując polskich kierowców. Foto: WOJCIECH STROZYK/EAST NEWS

Zapowiadane w całym kraju protesty, polegające na blokowaniu stacji paliw Orlen, to kolejna odsłona walki Federacji Rosyjskiej o kontrolę nad polskim rynkiem energetycznym. Kolejna bitwa z Orlenem to także zemsta ludzi Putina za zdecydowane działania polskiego rządu w walce o szósty pakiet unijnych sankcji wobec Rosji, wymierzonych właśnie w dochody z ropy - pisze w swoim najnowszym felietonie Miłosz Manasterski.

Odbudowana przez Polskę suwerenność energetyczna jest poważnym problemem dla władców Kremla, którzy już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku stworzyli doktrynę korzystania z surowców jako broni. Doktrynę tę testowano na Polsce na początku lat 80-tych, kiedy mocne przykręcenie kurka z ropą zmobilizowało władze PRL niezbyt chętne wcześniej do pacyfikowania coraz silniejszej "Solidarności". Obserwując sytuację zza oceanu prezydent Ronald Reagan nie miał wątpliwości. Uznał, że skierowane na zachód rosyjskie rury z ropą i gazem są tak samo niebezpieczne jak lufy armat i karabinów. Amerykańskiego prezydenta nie posłuchali wtedy Francuzi i Niemcy, przez co Moskwa miała szanse przez kolejne dekady uzależniać od swoich surowców Europę, budować wydajny system korupcyjny i czerpać profity z nieuczciwego handlu, budując arsenały swojej armii.

Pierwsze (2005-2007) i drugie (od 2015 r.) rządy Prawa i Sprawiedliwości to ogromny wysiłek włożony w przeciwdziałanie uzależnieniu od rosyjskich dostaw i budowy silnego podmiotu, zdolnego do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Europie Środkowej i Wschodniej.  Jak bardzo to nie po myśli było to Federacji Rosyjskiej dowodzi choćby fakt, że po zakupie przez Orlen rafinerii w Możejkach, litewski zakład ten został natychmiast odcięty od dostaw rosyjskiego surowca. Rosnieft nie życzy sobie w obszarze dawnego ZSRS i Układu Warszawskiego żadnej konkurencji. Stąd próby przejęcia węgierskiego MOL czy polskiego LOTOSU, który rząd Donalda Tuska zupełnie serio planował sprzedać w całości podmiotom powiązanym z Kremlem.

Na szczęście dzisiaj LOTOS staje się częścią PKN Orlen wraz z Polskim Górnictwem Nafty i Gazu. Determinacja rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka pokonała niezbyt sprzyjającą fuzji Komisję Europejską. Wśród nowych udziałowców Rafinerii Gdańskiej pojawił się główny biznesowy przeciwnik Rosnieftu - Saudi Aramco, który gwarantuje nam dostawy ropy z Bliskiego Wschodu. Te sukcesy nie znaczą jednak, że rozgrywka została zakończona, a Rosjanie z Polski już zrezygnowali.

W kwietniu bieżącego roku Gazprom przerwał dostawy gazu dla PGNiG łamiąc obowiązującą umowę. Zgromadzone zapasy gazu, pracujący pełną parą gazoport w Świnujściu i ukończony na czas Gazociąg Polska-Litwa (GIPL) zapewniły nam względny spokój. Ale do całkowitej pewności potrzebujemy jeszcze ukończenia podmorskiego gazociągu Baltic Pipe. Budowa jakiś czas temu była na kilka tygodni wstrzymana, ze względu na naruszenie na terenie Danii siedlisk… myszy… Sprawa już wtedy pachniała rublami, na szczęście opóźnienie dało się nadrobić. I oby nic nie stanęło na przeszkodzie terminowemu ukończeniu inwestycji.

Rosji nie wolno lekceważyć, choć nie należy też jej przeceniać. W działalności destrukcyjnej państwo Putina nie ma sobie równych. Trzeba dmuchać na zimne i traktować z całą powagą sytuacje takie jak atak nożownika na pracownika ochrony rafinerii w Płocku, czy problemy z samolotem delegacji Orlenu w Kazachstanie z prezesem Obajtkiem na pokładzie.

Czytaj także:

Niebezpiecznie wyglądają także próby zatrzymania fuzji Orlenu z Lotosem prowadzone przez znanych z prorosyjskich sympatii polityków PO z Donaldem Tuskiem na czele. Bardzo wyraźniej widać także inspirację Kremla w planowanych protestach kierowców polegających na blokowaniu stacji paliw płockiego koncernu.

W demokracji protestować każdy może i to z najbardziej błahego powodu. Wysokie ceny paliw są niewątpliwie powodem do niezadowolenia, ale jego wyrazy powinny zostać jednak skierowane w stronę Federacji Rosyjskiej. To jej działania na rynkach energetycznych i barbarzyński atak na Ukrainę przynoszą nam wysokie ceny ropy i gazu.

Chybiony jest cel protestu, ale i niegodna jest także metoda. Protest polegający na blokowaniu dostępu do stacji paliw nie mieści się w kategoriach akceptowalnego społeczne postępowania. Nie mieści się w polskim obyczaju ani kulturze politycznej. Świadczy o "zagranicznej", a dokładniej "wschodniej" myśli za nim stojącej.

Po 24 lutego 2022 roku na stacjach benzynowych rosyjskiej sieci Amic pojawiły się osoby zniechęcające do tankowania na nich. Zniechęcające, a nie uniemożliwiające wjazd na nie. Proukraińscy aktywiści stali wiele dni z transparentami pod sklepami Auchan i Leroy Merlin, by przekonać potencjalnych klientów do rezygnacji zakupów w tych sieciach pomimo wojny rozwijających swój biznes w Rosji. Nikt jednak nie zatrzymywał nikogo siłą. Wielu z nas świadomie bojkotuje marki, które działają na rosyjskim rynku wzbogacając podatkami rosyjską armię. Jednak mielibyśmy pretensje, gdyby ktoś wyrwał nam z koszyka nasze zakupy. Wolność protestowania nie oznacza ograniczania wolności innych, czyli po prostu sięgania po przemoc.

Choć wszyscy życzylibyśmy sobie, żeby litr benzyny oscylował z powrotem wokół pięciu złotych, to trzeba pamiętać, że PKN Orlen dzięki swojej pozycji rynkowej cały stabilizuje ceny paliwa na naszą korzyść. Jest to działanie całkowicie wymierne: paliwa w Polsce są jednymi z najtańszych w Europie, a wśród klientów polskich stacji jest wielu mieszkańców niemieckiego pogranicza, którym opłaca się zatankować za Odrą. PKN Orlen, jako koncern mający bardzo silną pozycję na polskim rynku zmusza konkurencję do utrzymania cen na niższym możliwym poziomie, nie wkraczając w zakazaną prawem europejskim działalność dumpingową.

Po 24 lutego br. niektóre niezależne stacje natychmiast podciągnęły ceny w okolice 10 złotych za litr. Utrzymanie kursu przez Orlen zahamowało ten trend, na którym chętnie skorzystałoby wielu. Wojna i inflacja tworzą okazję do niegodziwych zarobków. Gdyby nasze największe firmy paliwowe znajdowały się w rosyjskich rękach, nie miałby kto nas ochronić przed chciwością zagranicznych koncernów.

Walcząc z chorobą nie należy atakować z lekarza, tylko jej przyczynę. Dlatego wszyscy niezadowoleni z wysokich cen na stacjach paliw powinni wybrać się pod inny adres: ambasadę lub konsulat Federacji Rosyjskiej. To tam jest źródło naszych największych problemów, wysokich cen, inflacji i zbrodni na Ukrainie.

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej