Nowy wątek w sprawie tajemniczego nurkowania w Zatoce Gdańskiej. "Hiszpanie nie szukali bursztynu"
- Hiszpanie, którzy nurkowali w Zatoce Gdańskiej, prawdopodobnie szukali ładunku wyrzuconego ze statku - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Tomasz Ołdziejewski. Bursztynnik dementuje historię, że obecność Hiszpanów "to było poławianie bursztynu". W tej sprawie jest jeszcze inny ważny fakt - nurkowanie hiszpańskich gości odbywało się w rejonie planowanej budowy pływającego gazoportu. Sprawdzamy, czy zdarzenie mogłoby zostać potraktowane jako tzw. szkodnictwo gospodarcze.
2023-01-18, 12:00
Co wiemy?
W nocy z soboty na niedzielę ratownicy rozpoczęli poszukiwania tonącej jednostki wzdłuż Wyspy Sobieszewskiej aż do rejonu Westerplatte - to ok. 10-kilometrowy fragment wybrzeża na Zatoce Gdańskiej. Początkowo służby miały sygnał o tonącej barce. Później okazało się, że chodzi o czterometrową motorówkę. Poszukiwania jednostki trwały godzinę. Motorówka znajdowała się ok. 2,7 mil morskich (ok. 5 km) na północ od Górek Zachodnich, na jej pokładzie było trzech obywateli Hiszpanii, którzy od co najmniej sześciu godzin nurkowali w rejonie ich odnalezienia.
- Od godziny 1.53 trwała akcja ratownicza. Otrzymaliśmy sygnał ze straży pożarnej o jednostce, która ma kłopoty na północ od Górek Zachodnich – przekazał rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR Rafał Goeck w niedzielę. - W nocnej akcji uczestniczyli funkcjonariusze policji, straży pożarnej, ratownicy medyczni, ratownicy z BSR Świbno. Na morzu były trudne warunki: stan morza wynosił 4, siła wiatru - 7-8 w skali Beauforta, temperatura powietrza wynosiła plus 6 stopni, a wody - plus 3.
Czerwona, niezarejestrowana, czterometrowa motorówka uległa awarii około 3 mil morskich na północ od Górek Zachodnich, w rejonie Ujścia Martwej Wisły. Załoga jednostki - trzech nurków z Hiszpanii - od sześciu godzin walczyła z przywróceniem sterowności jednostce. Służby odebrały zgłoszenie na numer alarmowy. Obywatele Hiszpanii również próbowali skontaktować się z ratownikami.
Policja: dokumentacja trafiła do Kapitanatu Portu Gdańsk
- Policjanci wstępnie ustalili, że łódź nie była wyposażona w podstawowe elementy gwarantujące bezpieczeństwo, m.in. w oświetlenie nawigacyjne, środki łączności oraz środki ratunkowe. Ponadto funkcjonariusze ustalili, że załoga łodzi nie miała uprawnień do prowadzenia tej jednostki ani nie uzyskała zgody na nurkowanie. Policjanci w związku z tym zdarzeniem sporządzili dokumentację, która została już przekazana do Kapitanatu Portu Gdańsk - wyjaśniała w niedzielę podkomisarz Karina Kamińska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
REKLAMA
Obywatele Hiszpanii byli lekko wychłodzeni, ale nie wymagali hospitalizacji.
Z nieoficjalnych informacji podawanych przez lokalne media wynika, że Hiszpanie mieli utrzymywać, że nurkowanie odbywa się w celu poszukiwania bursztynu. Ponadto opuścili już Polskę, a ich numery telefonów nie odpowiadają.
- Trudno mi się odnieść do tych informacji. Mogę zapewnić, że trzej mężczyźni zostali wylegitymowani, są nam znani z imienia i nazwiska - mówi dla portalu PolskieRadio24.pl kom. Karina Kamińska.
"To nie był połów bursztynu"
Z tezą przedstawioną rzekomo przez Hiszpanów mówiącą o poławianiu bursztynu rozprawia się bursztyniarz i bursztynnik, Tomasz Ołdziejewski. Był pierwszym w Polsce poławiaczem bursztynu, który wykorzystał światło UV.
REKLAMA
- Hiszpanie, którzy nurkowali na Zatoce Gdańskiej, prawdopodobnie szukali ładunku wyrzuconego ze statku. Nurkowanie nocą w takich warunkach po bursztyn kompletnie nie ma sensu. To nie był połów bursztynu. Nawet używając lamp UV, a także lasera emitującego światło UV, jest to technicznie niemożliwe. Pod wodą następuje jego mocne rozproszenie. Lampa działa na długość ok. 80 cm, laser nieco więcej, ale spektrum tego światła jest nieco inne. Użycie lasera wymaga rozwiązania takiego problemu jak odpowiednia moc zasilania. Nie zauważyłem, by na tej jednostce był taki sprzęt - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Tomasz Ołdziejewski.
Podkreślmy, że oświetlenie UV sprawia, że bursztyn po zmroku odbija światło białe, dzięki czemu łatwo jest odróżnić go od pozostałego materiału wyrzuconego przez morze.
Zdaniem Ołdziejewskiego, by znaleźć bursztyn metodą nurkowania, trzeba mieć sporo szczęścia. Woda z dużym falowaniem podnosi rumowisko i na dnie niewiele widać. Ponadto bursztyn jest cięższy od wody i zalega na dnie często pod kilkucentymetrową warstwą rumowiska.
- Dużo łatwiej poławia się bursztyn z brzegu, z plaży - dodaje.
REKLAMA
- SBU zatrzymało dwóch mężczyzn, którzy informowali Rosjan o rozmieszczeniu wyrzutni Himars
- Rosyjscy szpiedzy w Niemczech. "FAZ": ryzyko inwigilacji znacząco wzrosło
- "Planował współpracę z rosyjskim wywiadem". Szpieg w rękach funkcjonariuszy ABW
Wątek przemytniczy
Jak zauważa Ołdziejewski, działania Hiszpanów to owszem, były poszukiwania, ale nie bursztynu, tylko innego cennego przedmiotu.
- Na łodzi znajdował się skuter ułatwiający nurkom przemieszczanie się pod wodą. Umożliwiał tym samym szybką eksplorację dna. Taki pędnik podnosi rumowisko z dna, co też przeczy tezie o poławianiu bursztynu, a raczej skłania ku tezie, że trwały tam poszukiwania innego cennego towaru - mówi.
REKLAMA
Niedaleko miejsca, w którym znaleziono nurków, przebiega tor wodny dla statków morskich zmierzających choćby do portu DCT w Gdańsku.
Sprzęt wynajęty w Gdyni
Ku tezie Tomasza Ołdziejewskiego w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl skłania się też trójmiejski nurek z 14-letnim doświadczeniem, autor tekstów w portalu divers24.pl Marcin Pawełczyk.
- W mojej ocenie było to poszukiwanie towaru zrzuconego ze statku. Należy zadać sobie teraz pytanie: czy towar był legalny, czy też nielegalny. W mojej ocenie nie byli to profesjonaliści. Wcześniej wynajęli sprzęt w jednym z gdyńskich centrów do nurkowania - mówi Pawełczyk.
Kluczem do odpowiedzi może być skuter. W taki sprzęt są wyposażone niemal zawsze drogie łodzie i jachty. Ich cena zaczyna się od około 15 tys. dolarów. Możliwe, że pochodził z kradzieży.
REKLAMA
Obszar pod budowę pływającego gazoportu
W historii o Hiszpanach jest jeszcze jedna wątpliwa kwestia - nurkowanie odbywa się w rejonie planowanej budowy pływającego gazoportu. O tym, że tam planowana jest inwestycja o strategicznym znaczeniu dla polskiego państwa, mówią chociażby ogólnodostępne mapy przygotowane przez Urząd Morski w Gdyni.
Po wybuchu wojny na Ukrainie media obiegła informacja nt. hiszpańskiego obywatela Pabla G., zatrzymanego przez ABW pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Sąd Okręgowy w Przemyślu na wniosek śledczych przedłużył mu w sierpniu tymczasowy areszt. Powodem były obawy przed matactwem, ukryciem się lub ucieczką. Mężczyźnie grozi surowa kara.
Wszystko to sprawia, że w takich sytuacjach trzeba dmuchać na zimne.
Wróćmy jednak do gazoportu w Gdańsku. Ma to być inwestycja realizowana przez firmę Gaz-System, która znana jest z budowy Baltic Pipe. Inwestycja zakłada umiejscowienie w rejonie Gdańska pływającej jednostki FSRU (ang. Floating Storage Regasification Unit), zdolnej do wyładunku LNG, procesowego składowania i regazyfikacji LNG.
REKLAMA
Terminal FSRU może być przystosowany do prowadzenia regazyfikacji na poziomie odpowiadającym około 6,1 mld metrów sześciennych paliwa gazowego rocznie. Ponadto na tym etapie zakładana jest jeszcze możliwość zwiększenia mocy regazyfikacyjnych w zależności od rozwoju rynku oraz wzrostu zapotrzebowania na gaz ziemny w kraju i w regionie.
Hydrograf: przed inwestycją dno będzie dokładnie zbadane
Gdyby Hiszpanie chcieli cokolwiek pozostawić na dnie Zatoki Gdańskiej w rejonie Górek Zachodnich, a co by miało związek z planowaną inwestycją w polski system gazowy, na pewno zostałoby zauważone prędzej czy później.
- Przed przystąpieniem do inwestycji dno Zatoki Gdańskiej w rejonie Górek Zachodnich zostanie sprawdzone nie tylko akustycznie, ale też magnetometrycznie w celu wykrycia obiektów metalowych o właściwościach ferromagnetycznych, a wykrywaczem metali - dla innych niż żelazo lub stal, które występują w niewybuchach. Statek wyposażony w zdalnie sterowany pojazd podwodny ROV z odpowiednio dużą cewką sprawdzi powierzchnię dna, ale też to, co znajduje się pod nim. To rutynowe i dokładne działanie. W tym miejscu przecież był prowadzony ostrzał artyleryjski. Dno Zatoki Gdańskiej usiane jest elementami broni - mówi portalowi PolskieRadio24.pl komandor porucznik w rezerwie Benedykt Hac, który organizuje m.in. poszukiwania okrętu podwodnego ORP "Orzeł" na Morzu Północnym.
Hac podkreśla, że wykrywacz metali zamontowany na ROV jest w stanie wychwycić stalowy element wielkości długopisu, a magnetometry - holowane obiekty stalowe/żelazne ważące mniej niż 0,5 kg.
REKLAMA
PAP/PolskieRadio24.pl/Maciej Naskręt
REKLAMA