W niektórych polskich miastach dziki... mają się dobrze. "Gdybym wtedy była w ciąży, nie dałabym rady uciec"

Warszawa, Gdańsk, Gdynia. Co je ostatnio łączy? Mają poważne problemy z watahami dzików. Zwierzęta terroryzują mieszkańców. Są wszędzie: na plażach, na osiedlach, na deptakach, w śmietnikach. Co gorsza, atakują mieszkańców. Ofiarą dzików padają też psy. Urzędnicy twierdzą, że redukują populację, ale żaden z magistratów z nich nie zrobił inwentaryzacji dzikich zwierząt. W rzeczywistości działają na tzw. czuja.

2023-06-05, 20:31

W niektórych polskich miastach dziki... mają się dobrze. "Gdybym wtedy była w ciąży, nie dałabym rady uciec"
Dziki terroryzują miasta Trzaskowskiego, Dulkiewicz i Szczurka. "Gdybym jeszcze była w ciąży, nie dałabym rady uciec". Foto: PAP/Marcin Gadomski/Marcin Obara/Piotr Matusewicz

Fora internetowe i profile na portalach społecznościowych pełne są wpisów i filmików dotyczących dzików grasujących po osiedlach znajdujących się na obrzeżach stolicy.

"Znowu gonił nas dzik! Ok. godz. 22 przy skrzyżowaniu Morelowej i Modlińskiej z krzaków wyłonił się dzik. Był metr od naszego psa. Dzik się wycofał. Oddalaliśmy się (spokojnie), ale dzik ruszył i zaczął nas gonić" - pisze jedna z mieszkanek Tarchomina.

Inna z uczestniczek forum przyznaje, że boi się wychodzić z domu. "Jestem w 9. miesiącu ciąży, nie mam szans z dzikiem, również osoba niepełnosprawna pewnie sobie nie poradzi" - ocenia. Dziki wałęsają się wszędzie, nie ograniczają się do terenów zielonych. Jeden z filmików zamieszczonych w internecie pokazuje watahę dzików na przejściu dla pieszych nieopodal Galerii Północnej.

Gdańsk i Gdynia również ma problemy

Na dziki narzekają także mieszkańcy Gdańska. Pan Tomasz przekonuje, że zwierzęta te nocują... pod jego blokiem.

REKLAMA

- Mieszkam na gdańskiej Zaspie. Cała wataha dzików przychodzi nocować pod mój balkon. Nie dość, że strach wyjść na zewnątrz po zmroku, bo nie wiadomo, co takiemu dzikowi przyjdzie do głowy, to na dodatek nie można okna otworzyć, ponieważ dzikom towarzyszy nieprzyjemny zapach.

Zdarza się, że dziki atakują psy i ich właścicieli.

- Wyszłam wieczorem z dwoma psami na spacer. Jednego miałam na smyczy, drugi biegał luzem. To był mały piesek, chihuahua, już dość wiekowy. Od strony śmietnika osiedlowego nagle wybiegły na nas dwa dziki. Zaczęłam uciekać i wołać pieska, ale nie zdążyłam wziąć go na ręce, gdy tymczasem kolejne dziki do nas podbiegły. Udało mi się uciec, słyszałam tylko, jak pies piszczał, ale nie widziałam nawet, co się stało. Od razu zadzwoniłam do rodziny, żeby wezwać pomoc. Wróciłam tam kilka minut później, ale nie było już śladu: ani dzików, ani psa. Dopiero po chwili znalazłam szczątki psa, został po prostu rozszarpany. Nawet nie wiem dokładnie, ile dzików mnie zaatakowało, bo starałam się ratować chociaż jednego psa i siebie. Miesiąc temu urodziłam dziecko. Gdybym jeszcze była w ciąży, to nawet nie dałabym rady uciec - opowiada gdańszczanka cytowana przez Radio Gdańsk.

W Gdyni wataha dzików już na stałe zajmuje miejsce na plaży bądź promenadzie w kierunku Orłowa.

REKLAMA

Prośby do władz miasta o interwencje nie ustają

Wróćmy jednak do stolicy. Mieszkańcy Białołęki wielokrotnie zwracali się do władz miasta z prośbą o odłowienie lub odstrzał dzików. Jednak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie podjął decyzji w tej sprawie. "Decyzja nie zapadła, a problem zbyt dużej populacji dzików w mieście jest szeroko analizowany przez władze miasta, wspólnie z mieszkańcami i organizacjami pozarządowymi" - napisała w odpowiedzi na pytanie rzecznik ratusza Monika Beuth.

Zapewniła, że "miasto bierze pod uwagę wszystkie opinie, również takie, które kategorycznie przeciwstawiają się odstrzałowi dzików". Przywołała również zapewnienie prezydenta Trzaskowskiego, że "względy bezpieczeństwa mieszkańców są najważniejsze". "Zatem, jeśli będzie to konieczne, taką decyzję - choć z ciężkim sercem - prezydent będzie zmuszony podjąć" - czytamy.

Samorządy strzelają do dzików, ale nie znają populacji?

Należy pamiętać, że to właśnie obowiązkiem gmin jest zajmowanie się zwierzętami wolnożyjącymi. Mówi o tym ustawa Prawo łowieckie (odłów lub odstrzał redukcyjny) w przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę - decyzję wydaje starosta. To Rafał Trzaskowski, Aleksandra Dulkiewicz czy Wojciech Szczurek decyduje o odstrzale. Przy tym powinni przeprowadzić inwentaryzację, by na przykład nie okazało się, że zostało zastrzelonych zbyt dużo zwierząt, czyli by nie doszło do naruszeń warunków przyrodniczych.

REKLAMA

Beuth poinformowała, że "wykonany do 31 marca 2023 r. odstrzał 250 osobników dzików wyczerpał pulę, którą miasto wyznaczyło". "Przed podjęciem następnych działań musimy ustalić poziom populacji dla zapewnienia akceptowalnej liczebności na terenie miasta, bez wpływu na różnorodność biologiczną. Ograniczy to występowanie incydentów z udziałem dzików, zwiększy bezpieczeństwo mieszkańców i równocześnie pozwoli na utrzymanie populacji dzików w miejskich lasach" - wskazała rzecznik ratusza.

W warszawskim magistracie dowiadujemy się, że populacja dzików bytująca w mieście jest... bardzo liczna, co wynika z dużej dostępności pożywienia poza terenami leśnymi. Do tego dochodzą korzystne warunki klimatyczne i brak zagrożeń środowiskowych. Trudno jednak ustalić, jak duża populacja dzików żyje w stolicy.

Nieznana jest populacja w Gdańsku

- Nie prowadzimy inwentaryzacji zwierząt, ponieważ miasto nie realizuje gospodarki łowieckiej, nie jest kołem łowieckim ani dzierżawcą lub zarządcą obwodu łowieckiego - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Paulina Chełmińska z gdańskiego magistratu.

W granicach administracyjnych Gdańska mieści się część obszarów 9 obwodów łowieckich, dzierżawionych przez Koła Łowieckie (8 obwodów) i jeden zarządzany przez Nadleśnictwo Gdańsk (Ośrodek Hodowli Zwierzyny - obwód łowiecki nr 69). Koła łowieckie, w ramach opracowania rocznych planów łowieckich, przeprowadzają coroczną inwentaryzację zwierząt. Jednak nie liczą populacji na osiedlach.

REKLAMA

- Dzikie zwierzęta żyjące w granicach administracyjnych miasta migrują w głąb zabudowań głównie z obszarów polnych i leśnych znajdujących się na obrzeżach miasta, a wchodzących w skład obwodów łowieckich. Utrudnia to właściwe oszacowanie ilości zwierzyny łownej na terenie miast - dodaje Chełmińska.

Odstrzał zwierząt w Gdańsku za zgodą Dulkiewicz

W ramach odstrzału redukcyjnego, który prowadzony jest na mocy decyzji administracyjnej Prezydenta Miasta Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, na terenach miejskich, z wyłączeniem terenów wchodzących w skład obwodów łowieckich, zredukowano populację o:

  • 2018 r. - 122 dziki,
  • 2019 r. - 94 dziki,
  • 2020 r. - 126 dzików,
  • 2021 r. - 245 dzików,
  • 2022 r. - 129 dzików,
  • 2023 r. - (do 29.05) 156 dzików.

Gdańsk ma problem z Sopotem. Jacek Karnowski dla odmiany w ogóle nie zleca odstrzałów i w ogóle nie liczy dzików na terenie swojego miasta. To może potęgować ich obecność w Gdańsku.

- Odstrzałem zajmuje się Nadleśnictwo Gdańsk. Dzikie zwierzęta są własnością Skarbu Państwa, ich inwentaryzacją zajmują się Lasy Państwowe - mówi Chełmińska.

REKLAMA

W Gdyni strzelają, co z populacją?

Wojciech Szczurek zleca odstrzał, ale populacja dzikich zwierząt też nie jest znana w tym mieście.

W latach 2018-2023 na terenie miasta Gdyni wykonano odstrzał redukcyjny 771 dzików (dane na 31.05.2023 r.):

  • 2018 - 3 dziki,
  • 2019 - 68 dzików
  • 2020 - 206 dzików,
  • 2021 - 247 dzików,
  • 2022 - 186 dzików,
  • 2023 - 61 dzików.

- Inwentaryzację zwierzyny przeprowadza nadleśnictwo we współdziałaniu z PZŁ i kołami łowieckimi, miasto nie realizuje takiego zadania - wyjaśnia Agata Grzegorczyk z gdyńskiego magistratu.

Leśnicy: zwierzęta już mieszkają w mieście

Jest wiele powodów, dla których zwierzęta pojawiają się w mieście, a problem jest bardzo złożony. Po pierwsze jest to zmiana środowiska naturalnego. Wycinanie lasów, urbanizacja i rozwój infrastruktury mogą przekształcać naturalne siedliska dzikich zwierząt. Gdy zostaną po prostu zniszczone lub zmienione, zwierzęta muszą poszukiwać nowych miejsc zamieszkania. Wtedy właśnie często udają się w okolice miast.

REKLAMA

Kolejną sprawą jest kwestia klimatu. W miastach, szczególnie tych uprzemysłowionych, temperatura często jest nieco wyższa niż w lesie czy na łące. To może przyciągać zwierzęta, które preferują cieplejsze warunki. Często ogrzewaj się one w sąsiedztwie rur ciepłowniczych bądź przy zakładach.

Trzecią ważną kwestią jest łatwiejszy dostęp do pożywienia. W miastach często występują odpady, które stanowią dla dzikich zwierząt doskonałe źródło pożywienia. Któż nie widział powywracanych koszy na śmieci nad ranem?

Szczególnie w okresach trudniejszych warunków pogodowych, gdy zwierzęta mają trudności ze zdobyciem pokarmu, mogą być skłonne szukać go w pobliżu siedzib ludzkich.

Samorządy nie panują nad dzikami w mieście?

REKLAMA

- Dzikie zwierzęta aż tak licznie nie schodzą do miast z okolicznych lasów. Część z nich zamieszkała między ludźmi. Żyją pod balkonami, w rejonie śmietników czy w pobliżu ogródków działkowych. Wygodniej im tutaj przeżyć zimę niż w lesie. To sprawia, że w mieście pojawia się ich potomstwo - mówi leśnik Michał Plonus, rzecznik nadleśnictwa Gdańsk.

Czytaj też:

PAP/PolskieRadio24.pl/Maciej Naskręt

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej