Raport "Gazety Polskiej": lista ruskich spraw Tuska. Jak wyglądała polityka "resetu"?

2023-06-12, 12:30

Raport "Gazety Polskiej": lista ruskich spraw Tuska. Jak wyglądała polityka "resetu"?
Donald Tusk i Radoslaw Sikorski. Foto: Forum/Grazyna Myslinska

Oto najważniejsze przykłady spraw oraz afer, które można wiązać z polsko-rosyjską polityką "resetu" lat 2007-2015, skutkującą poddaniem Rzeczypospolitej Polskiej przemożnym rosyjskim wpływom. Przy każdym z punktów podajemy nazwiska polityków, którzy powinni wytłumaczyć się przed opinią publiczną z danej kwestii. Raport stworzony został przez "Gazetę Polską".

27 stycznia 2010 roku PGNiG zawarło porozumienie z Gazpromem, które przedłużyło kontrakt na dostawę do Polski rosyjskiego gazu ziemnego aż do 2037 roku. Tylko interwencji Komisji Europejskiej zawdzięczamy, że okres ten skrócono.

W październiku 2010 roku wicepremier Waldemar Pawlak i wiceszef rządu Władimira Putina Igor Sieczin podpisali porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu rosyjskiego do Polski i dostarczania go do 2022 roku - po najwyższych cenach w Europie. Umowa zawierała jednocześnie zapis dotyczący tranzytu gazu przez Polskę do 2019 roku (z możliwością wydłużenia aż do 2045 roku) za cenę niższą niż ta, którą Federacja Rosyjska płaciła Białorusi czy Ukrainie.

Wstrzymanie dywersyfikacji energetycznej

W marcu 2008 roku doszło w Ministerstwie Gospodarki do rozwiązania Departamentu Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii. Pół roku po agresji Rosji na Gruzję, 10 marca 2009 roku, Donald Tusk przekazał Ministerstwu Gospodarki instrukcję negocjacyjną na rozmowy z rosyjskim rządem w sprawie dostaw gazu do Polski.

"Polecono, by podstawą rozmów były także propozycje strony rosyjskiej, co miało kluczowe znaczenie, i realizując jeden z postulatów Rosjan, wydłużono termin dostaw dodatkowych ilości gazu z 2014 r. do 2022 r. Choć wcześniej obowiązywały ustalenia, że Polska powinna zawrzeć umowę jedynie do 2014 r. ze względu na budowany terminal LNG w Świnoujściu, premier Tusk podkreślił, że w interesie strony polskiej jest przedłużenie terminu kontraktu jamalskiego do 2037 r." - czytamy w analizie negocjacji umowy gazowej, stanowiącej załącznik do końcowego raportu smoleńskiego.

Działania Tuska zapewniały Rosji korzyść nie tylko w postaci długoterminowego związania Polski z Rosją, lecz także jako uderzenie w potencjał budowanego terminalu LNG w Świnoujściu. 

Wstrzymanie Baltic Pipe

Gabinet kierowany przez lidera Platformy Obywatelskiej wstrzymał też w czerwcu 2009 roku realizację projektu Baltic Pipe. Prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego ostrzegało wówczas: "wstrzymanie budowy rurociągu Baltic Pipe utrudni lub uniemożliwi dywersyfikację dostaw gazu do Polski w oparciu o surowiec ze złóż położonych na Norweskim Szelfie Kontynentalnym".

Z notatki informacyjnej na temat konsultacji wiceministra spraw zagranicznych RP Andrzeja Kremera w Moskwie w dniach 25–27 stycznia 2010 roku wynika, że rząd Tuska badał możliwości współpracy z Rosją przy projekcie Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej w obwodzie kaliningradzkim, a także współpracy w sferze energetycznej z Putinem "w związku ze znalezieniem przez stronę polską niemieckiego partnera zainteresowanego przesyłem rosyjskiej ropy naftowej do portu Wilhelmshaven".

Czytaj więcej:

5 sierpnia 2010 roku Radosław Sikorski stworzył notatkę, ujawnioną niedawno w programie "Jedziemy" przez Michała Rachonia. Ówczesny szef MSZ deklarował w niej: "podkreśliłem wstępne zainteresowanie strony polskiej projektem Bałtyckiej Elektrowni Atomowej. Zadeklarowałem rozważenie przez stronę polską podpisania długoterminowego porozumienia z Rosją o zakupie prądu z tej elektrowni oraz o tranzycie energii elektrycznej do odbiorców europejskich. Zaproponowałem, by temat został omówiony na najbliższym posiedzeniu Komisji Międzyrządowej ds. Gospodarczych Polski i Rosji".

W październiku 2010 roku o udział Polski w budowie elektrowni jądrowej w obwodzie królewieckim i import stamtąd energii elektrycznej został zapytany ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak. Odpowiedział następująco: "minister Radosław Sikorski mówił w czasie niedawnej wizyty w Kaliningradzie także o wykorzystaniu elektrowni atomowej. Prace analityczne są prowadzone. PGE współpracuje z rosyjskim Inter RAO, a operatorzy systemów energetycznych też rozmawiają".

Prąd od Ałganowa

W czasie gdy Sikorski prowadził rozmowy w Królewcu o energetycznym związaniu Polski z Rosją, a szczegóły dogadywała z PGE spółka Inter RAO, doradcą prezesa zarządu tej ostatniej był Władimir Ałganow. Ten były pułkownik KGB i Służby Wywiadu Zagranicznego przebywał w Warszawie jako pierwszy sekretarz ambasady ZSRR już w latach 80. Działalności szpiegowskiej nie zaprzestał po 1990 roku, kiedy to stał się bohaterem kilku głośnych skandali, m.in. afery Olina i afery Orlenu. Prezesem zarządu Inter RAO - a więc osobą, której doradzał Ałganow - był wówczas i nadal jest Borys Kowalczuk, dziś objęty amerykańskimi i japońskimi sankcjami. To syn Jurija Kowalczuka, uważanego za jednego z największych przyjaciół oraz "kasjera" Władimira Putina.

W 2013 roku projekt Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej został wstrzymany na czas nieokreślony, z nieznanych do dziś powodów. Nie oznacza to jednak, że Rosjanie stracili nagle koncepcję na świeżo powołaną IRL Polska. Otóż w styczniu 2014 roku Urząd Regulacji Energetyki niespodziewanie przyznał jej koncesję na obrót energią elektryczną w Polsce.

Zablokowanie tarczy antyrakietowej USA

Sprawą kluczową dla bezpieczeństwa Polski i Europy przed 2007 rokiem była budowa tarczy antyrakietowej. Amerykańska instalacja miała chronić państwa NATO, w tym Polskę, przed rakietowym uderzeniem.

Już na początku 2008 roku Radosław Sikorski wyrażał w "Wyborczej" swój sceptycyzm wobec tarczy antyrakietowej: "to nie jest polski projekt, tylko amerykański. Pogorszenie relacji polsko-rosyjskich z powodu tarczy byłoby dla nas sporym kosztem w sytuacji, kiedy próbujemy im przywrócić normalność. Nie może być tak, że zostaniemy z tymi kosztami sami".

Pomysł tarczy antyrakietowej został utrącony głównie w wyniku "wysiłków" Donalda Tuska. - Dotarliśmy do dokumentów, że czeski premier Mirek Topolanek, będąc w Stanach Zjednoczonych, rozmawia o polskich umowach dotyczących tarczy, a mniej więcej w tym samym czasie premier Tusk w Waszyngtonie unicestwia starania Czechów, torpedując cały wspólny projekt. Mówiąc wprost: działa przeciwko Czechom i przeciw USA, dogadawszy się wcześniej z Rosjanami - ujawnił w rozmowie z "Nowym Państwem" Michał Rachoń.

Rosja w NATO

Szef MSZ w rządzie Donalda Tuska, Radosław Sikorski, kilkakrotnie, już po napaści Rosji na Gruzję, promował pomysł zaproszenia Rosji do NATO. - Rosja jest potrzebna do rozwiązywania problemów europejskich i globalnych. Dlatego gdyby spełniła warunki, mogłaby być w NATO - powiedział wczoraj Radosław Sikorski - relacjonowała w marcu 2009 roku "Gazeta Wyborcza" w tekście pt. "Radosław Sikorski: Rosja w NATO? Czemu nie".

W 2010 roku Sikorski pisał w dodatku do "Sueddeutsche Zeitung", że w procesie rozszerzenia NATO nie należy z góry wykluczać Rosji. - Jej członkostwo mogłoby przynieść stabilność i bezpieczeństwo regionom, gdzie dotychczas nie było ani jednego, ani drugiego - deklarował szef polskiej dyplomacji.

Prorosyjska "polityka wschodnia"

Jedną z pierwszych decyzji rządu Tuska było wycofanie polskiego weta dotyczącego rozmów Rosji w sprawie przyłączenia się jej do OECD. Następne lata to szereg sprzyjających Rosji inicjatyw, takich jak mały ruch graniczny z obwodem królewieckim (od 2012 roku) czy Trójkąt Kaliningradzki (Polska–Rosja–Niemcy). Ta ostatnia koncepcja chwalona była wówczas przez Leszka Sykulskiego, znanego dziś z prokremlowskich i antyamerykańskich wystąpień.

Za rządów Sikorskiego w MSZ szefem departamentu wschodniego, a potem dyrektorem politycznym całego resortu, był Jarosław Bratkiewicz, który na początku lat 80. - po ukończeniu z wyróżnieniem MGIMO (czyli Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) - pracował w wydziale zagranicznym Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej. To on był jednym z architektów "resetu" i zbliżenia polsko-rosyjskiego.

"Rosja nie stanowi zagrożenia"

W wewnętrznym opracowaniu z marca 2008 roku Bratkiewicz pisał, że Rosja nie stanowi zagrożenia (zwłaszcza militarnego) dla Polski i Europy, że jej liderzy i społeczeństwo nie mają ambicji imperialnych, że "polskie zaniechania i eskapizm w polityce wobec Rosji (jak w czasach rządów PiS) uznać należy za przejaw nie »twardej dyplomacji«, lecz właśnie małostkowych polskich kompleksów, dyletantyzmu i bojaźni, swoistej »postawy kamerdynerskiej« wobec dziejów".

W tej samej notatce Bratkiewicz przedstawiał Ukrainę jako skorumpowane, upadłe państwo, konkludując: "w ciągu najbliższych 5-10 lat nasze domaganie się szybkiego członkostwa w UE i NATO dla Ukrainy - skwapliwie i poniekąd bezrefleksyjnie artykułowane przez PiS - nie pociągać będzie żadnych skutków sprawczych i ukazywać będzie jałowość naszych żądań".

Czytaj również:

Tezy te stały się podstawą nowej polityki wschodniej MSZ. Nic dziwnego, że 8 grudnia 2013 roku Radosław Sikorski twierdził, że domaganie się przez Ukraińców ustąpienia prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza to błąd polityczny.

Kiedy pod koniec lutego 2014 roku szefowie dyplomacji Polski, Niemiec i Francji proponowali protestującym na Majdanie porozumienie z proputinowskimi władzami Ukrainy, z rąk służb Janukowycza zginęło już ponad 100 osób. Tymczasem forsowany przez Sikorskiego kompromis zakładał pozostanie kata Ukraińców u władzy przynajmniej do rozpisania przedterminowych wyborów. I właśnie z tym punktem nie mogli pogodzić się młodsi i starsi ludzie bohatersko protestujący w centrum Kijowa. Wówczas padły słynne słowa Sikorskiego do przedstawicieli Euromajdanu: "Albo poprzecie porozumienie, albo będziecie mieli stan wojenny, armię. I wszyscy będziecie martwi".

"Program 2020"

Podczas gdy 19 grudnia 2013 roku na Majdanie Ukraińcy protestowali przeciwko wiązaniu ich kraju z Rosją, Radosław Sikorski przyjmował w Warszawie szefa rosyjskiej dyplomacji. Obaj ministrowie podpisali wówczas deklarację "Program 2020 w relacjach polsko-rosyjskich", mówiącą o "pogłębieniu wzajemnie korzystnej współpracy".

Porozumienie zakładało, że w 2020 roku stosunki Polski z putinowską Rosją będą kwitnąć. Najważniejsze punkty owej deklaracji to:

  • "zainteresowanie rozwojem pozytywnej atmosfery w stosunkach dwustronnych w celu zbliżenia społeczeństw obu krajów";
  • "dążenie do dalszego rozszerzenia strategicznego partnerstwa między Unią Europejską a Federacją Rosyjską";
  • "rozwój współpracy w ramach ONZ" i "rozwój współpracy w ramach Rady NATO–Rosja";
  • "regularne konsultacje na temat różnych aspektów bezpieczeństwa, w razie potrzeby z udziałem przedstawicieli właściwych resortów";
  • "wspólna produkcja w oparciu o nowoczesne technologie";
  • "zacieśnienie kooperacji między polskimi i rosyjskimi podmiotami gospodarczymi";
  • "zielone korytarze" (specjalnie oznakowane pasy do łatwiejszego przekraczania granicy) na przejściach granicznych z Polską.

Zarzuty polityków PiS wobec dokumentu ówczesny premier Donald Tusk nazwał "pełnym kompleksów bełkotem", wyjaśniając, że "każda decyzja, która poprawia relacje z Rosją, która zwiększa szanse wymiany handlowej, kulturalnej, jest dobrą decyzją". Wniosek, by Radosław Sikorski poinformował opinię publiczną oraz parlamentarzystów o szczegółach deklaracji "Program 2020", przepadł w Sejmie. Przeciw jawności prokremlowskiej polityki wschodniej PO głosował niemal cały klub tej partii.

Rosyjski konsul informatyzuje Polskę

8 września 2008 roku spółka Unizeto - której prezesem do 2015 roku był Andrzej Bendig-Wielowieyski, absolwent sowieckiej uczelni i honorowy konsul Rosji w Polsce - podpisała umowę ze Służbą Wywiadu Wojskowego na dostawę urządzeń teleinformatycznych, umożliwiających przetwarzanie informacji o klauzuli ściśle tajne. Kilkanaście dni później Unizeto Technologies zawarła kontrakt z Departamentem Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON na dostawę 247 sztuk komputerów. Firma kierowana przez konsula honorowego Rosji dostarczała także i instalowała sprzęt informatyczny, a nawet wykonywała remonty w Urzędzie do Spraw Cudzoziemców. Ów organ administracji rządowej odpowiedzialny jest za ewidencję obcokrajowców w Polsce oraz udzielanie im zgody na wjazd i pobyt w RP.

We wrześniu 2014 roku spółka Unizeto wygrała gigantyczny przetarg na obsługę systemów informatycznych KRUS. Spółka rosyjskiego konsula honorowego informatyzowała także za rządów Platformy ZUS i Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. Wdrażała też system obiegu dokumentów w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa. Certyfikaty zabezpieczeń Unizeto były również używane przez Państwową Komisję Wyborczą.

Russkij Mir – i nie tylko

Za rządów PO aktywizowała się w Polsce fundacja Russkij Mir, jedna z najpotężniejszych agend propagandy Kremla. Fundacją zarządza Wiaczesław Nikonow - aparatczyk komunistyczny, w latach 1991-1992 zastępca szefa KGB, wnuk Wiaczesława Mołotowa. Polską edukację penetrowały też dwie inne agendy Kremla: Rossotrudniczestwo i Fundacja Gorczakowa. Początek i apogeum ich działalności to rządy PO, choć po zmianie władzy centralnej - dzięki wsparciu niektórych samorządów i uczelni wyższych - organizacje te jeszcze jakiś czas w Polsce funkcjonowały.

Jedną z pierwszych inicjatyw fundacji Russkiego Mira było sfinansowanie wycieczki dyrektorów polskich szkół do Moskwy w październiku 2010 roku. W styczniu 2011 roku Russkij Mir był sponsorem wyjazdu do Moskwy około 100 polskich wykładowców uniwersyteckich, zajmujących się nauką języka rosyjskiego. Zostali oni delegowani z Warszawy, Lublina i Słupska, gdzie fundacja Nikonowa otworzyła tzw. Centra Języka i Kultury Rosyjskiej. Co działo się w tych centrach?

Na przykład w rządzonym wówczas przez Roberta Biedronia Słupsku dzieci ze szkół podstawowych - zaproszone do takiego ośrodka - "wykorzystując elementy papieroplastyki, stworzyły przestrzenne aranżacje w kolorach flagi rosyjskiej". Wcześniej "w ramach projektu finansowanego ze środków Fundacji Russkij Mir (...) kompozycją finalną były plakaty na tle barw flagi rosyjskiej". W marcu 2017 roku grupa słupskich przedszkolaków świętowała w Centrum 80. urodziny bohaterki Związku Sowieckiego Walentiny Tierieszkowej, pierwszej kobiety w kosmosie i członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii ZSRS.

Wpływ Russkiego Mira na środowisko akademickie nie poszedł na marne. Wystarczy wspomnieć choćby takie postacie jak Anna Raźny, do niedawna dyrektor współpracującego z Russkim Mirem Instytutu Rosji i Europy Wschodniej UJ. W maju 2014 roku - już po rosyjskiej inwazji na Ukrainę - podpisała ona list skierowany do prezydenta Rosji Władimira Putina z prośbą, aby bronił Słowian i chrześcijan przed "unioeuropejskim zepsuciem". Raźny apelowała też o wyzwolenie się Polski i świata spod "militarnej globalizacji pod przywództwem USA".

Rosyjski UW i stypendia od Gazpromu

4 marca 2011 roku ówczesna rektor UW Katarzyna Chałasińska-Macukow wydała zarządzenie "w sprawie powołania Komisji Konkursowej programu stypendialnego dla doktorantów Uniwersytetu Warszawskiego finansowanego ze środków Gazprom Export i EuRoPol Gaz".

Wcześniej - w maju 2010 roku - w Auli Starej Biblioteki UW prezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew wygłosił wykład o "Roli Gazpromu w kształtowaniu bezpieczeństwa energetycznego w Europie i na świecie".

Na lata 2009–2015 przypada też nawiązanie ścisłych kontaktów (wymiany studenckie, współpraca naukowa) największego polskiego uniwersytetu z uczelniami rosyjskimi (MGIMO, Petersburski Uniwersytet Państwowy, Rosyjski Państwowy Uniwersytet Humanistyczny).

Obrona "godności" Rosjan

9 maja 2010 roku odbyła się akcja pod hasłem "Zapalmy świeczki na grobach żołnierzy radzieckich". Reklamowała ją "Gazeta Wyborcza", zachęcali i uczestniczyli w niej politycy PO.

W listopadzie 2010 roku Tomasz Nałęcz z kancelarii prezydenta Komorowskiego uczestniczył w odsłonięciu pomnika nagrobnego żołnierzy bolszewickich w Ossowie. Pierwotnie miało to nastąpić... 15 sierpnia 2010 roku, a więc w rocznicę Bitwy Warszawskiej, co słusznie mieszkańcy uznali za prowokację. Bronisław Komorowski był orędownikiem takiego właśnie upamiętnienia sowieckich najeźdźców.

Zadbano także o "godność" następcy bolszewików, czyli byłego agenta KGB Władimira Putina. Gdy w 2009 roku Michał Rachoń i Jakub Świderski zorganizowali podczas wizyty premiera Putina w Polsce happening, podczas którego dziennikarz przebrał się za penisa z napisem "Put–in", to nie tylko postawiono im zarzuty, lecz także przekazano ich dane Federacji Rosyjskiej. Odbyło się to w ramach wniosku o pomoc prawną, skierowanego do Moskwy, który miał ustalić, czy w przepisach polskich i rosyjskich panuje tzw. zasada wzajemności w kwestii znieważenia przedstawicielstwa obcego państwa. Szefem Ministerstwa Sprawiedliwości był wtedy Krzysztof Kwiatkowski - dziś senator krytykujący ustawę o powołaniu komisji ds. rosyjskich wpływów.

Czytaj więcej:

Gazeta Polska/niezależna/nt

Polecane

Wróć do strony głównej