"Znalazła się w złym miejscu i zaufała niewłaściwym ludziom". Ojciec zamordowanej Anastazji wspomina córkę

Anastazja Rubińska zaginęła w poniedziałek 12 czerwca. Ojciec dziewczyny wspomina, że tego dnia miała się spotkać ze swoim chłopakiem, ale do tego spotkania nie doszło. Jej ciało odnaleziono pięć dni później na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli.

2023-06-19, 20:12

"Znalazła się w złym miejscu i zaufała niewłaściwym ludziom". Ojciec zamordowanej Anastazji wspomina córkę
Anastazja Rubińska została zamordowana w Grecji. Foto: Twitter/Facebook

- Moja córka była wspaniałą dziewczyną, ale znalazła się w złym miejscu i zaufała niewłaściwym ludziom - ocenił ojciec brutalnie zamordowanej 27-letniej Anastazji Andrzej Rubiński. Dodał, że greccy śledczy od mamy Anastazji pobrali próbki DNA w celu porównania i ostatecznej identyfikacji.

Anastazja Rubińska zaginęła we poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. W niedzielę greckie media poinformowały, że znaleziono ciało 27-letniej Polki. Zwłoki zostały znalezione około godz. 19 czasu lokalnego, około kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu, aresztowanego wcześniej przez policję i 500 metrów od miejsca, w którym w sobotę znaleziono telefon komórkowy Polki.

Ostatnia lokalizacja - zupełne pustkowie

Ojciec zamordowanej 27-latki powiedział, że Anastazja była wspaniałą i ufną dziewczyną, ale znalazła się w złym miejscu i zaufała niewłaściwym ludziom. - Córka była na zwolnieniu lekarskim, bo miała poparzona dłoń. W dniu zaginięcia, o godz. 22.30 miała się spotkać ze swoim chłopakiem w barze Alexander, kilkaset metrów od jego pracy. Zadzwoniła do niego, że będzie za kilka minut, ale nie przyjechała - opowiadał Rubiński.

Dodał, że Anastazja zdążyła jeszcze wysłać zrzut ekranu z lokalizacją, ale oznaczone miejsce było pustkowiem. Ojciec 27-latki podkreślił, że chłopak chciał od razu zgłosić zaginięcie na policji, ale powiedziano mu, że ma to zrobić następnego dnia. Wtedy - jak dodał ojciec zamordowanej - pojechał na komendę policji, ale intensywne działania miały według niego zostać podjęte dopiero dzień później. - Wtedy zaczęli przeglądać nagrania z monitoringu, odkryli numery motoru, którym miała być wieziona i dotarli do sprawcy - mówił Rubiński.

REKLAMA

Żyli jak małżeństwo

Anastazja i jej chłopak byli parą od 10 lat. Na Kos, gdzie pracowali w pięciogwiazdkowym hotelu, pojechali na początku maja. Wcześniej razem pracowali m.in. w Holandii, Francji i Portugalii. Za pracą mieli jeździć już ok. osiem lat. - Żyli jak małżeństwo, jeździli po świecie od ośmiu lat. Cztery lata z przerwami spędzili w Holandii. Na Kos pojechali, bo praca w Holandii się zepsuła, zarobki były małe. Chcieli też zwiedzać, coś zobaczyć - opowiadał Rubiński.

Pytany o chłopaka Anastazji odpowiedział, że zna go bardzo dobrze i ma do niego pełne zaufanie. - On bardzo to przeżywa - mówił.

Andrzej Rubiński odniósł się również do włączenia się w sprawę polskiej prokuratury. - Jestem zadowolony, że polska prokuratura zajęła się tą sprawą. Kwestia wyjaśnienia i ukarania sprawców to jedno, druga sprawa to transport ciała do Polski. To byłby olbrzymi koszt - powiedział.

Partner nie jest podejrzany

W poniedziałek greckie media poinformowały, że w toku dochodzenia w sprawie śmierci 27-letniej Polki Anastazji Rubińskiej do złożenia wyjaśnień został pilnie wezwany przez policję polski partner ofiary. Chodzi o treść wiadomości SMS pomiędzy nim a ofiarą, które po analizie odnalezionego w sobotę telefonu komórkowego Polki wzbudziły pytania ze strony policji.

REKLAMA

Jak podkreślają media, partner zmarłej Polki nie jest objęty śledztwem jako podejrzany, ale policja chce uzyskać informacje dotyczące relacji między nimi.

Głównym podejrzanym pozostaje pochodzący z Bangladeszu 32-letni mężczyzna, który został zatrzymany przez policję. Był ostatnią osobą, którą 27-latka spotkała przed zaginięciem tydzień temu. Według mediów sam sobie przeczy w zeznaniach.

W poniedziałek po południu media greckie opublikowały zdjęcie mężczyzny, podejrzanego o zamordowanie Polki.

W niedzielę media w Grecji poinformowały o znalezieniu ciała 27-letniej Polki, która zaginęła w poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. - Owinięte w prześcieradło nagie ciało dziewczyny było umieszczone w foliowym worku i przykryte gałęziami - informowały greckie media. Z nieoficjalnych ustaleń TVP wynika, że 27-latka padła ofiarą zbiorowego gwałtu.

REKLAMA

Czytaj także:

PAP/łs

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej