Polski interes przegrywa w polskich sądach i wśród polityków opozycji. Felieton Miłosza Manasterskiego

Drugi akt politycznego dramatu wokół kopalni Turów obnażył słabość państwa polskiego, jakim jest jego sądownictwo. W pierwszym akcie byliśmy oburzeni nieludzkim trybunałem w Luksemburgu. Dzisiaj już wiemy, że równie nieludzki trybunał mamy w Warszawie.

2023-06-24, 09:32

Polski interes przegrywa w polskich sądach i wśród polityków opozycji. Felieton Miłosza Manasterskiego
Drugi akt politycznego dramatu wokół kopalni Turów obnażył słabość państwa polskiego, jakim jest jego sądownictwo - uważa Manasterski. Foto: Shutterstock/canon_photographer

Z biznesowego punktu widzenia sprawa jest prosta: konkurencyjny, zagraniczny podmiot będący producentem energii chce sprzedawać ją na polski rynek. Żeby to jednak nastąpiło na w Polsce energii musi zabraknąć. Ponieważ polski rząd, pomimo odcięcia od rosyjskich surowców zapewnia cały czas funkcjonowanie energetyki i obniża ceny energii, pomysł polega na zmuszeniu nas do wyłączenia jednej z większych polskich elektrowni. Jednej z tych, które wykorzystują własne złoża węgla brunatnego.

Z pomocą wrogiemu biznesowi przychodzą jak zwykle tzw. ekolodzy, których uwagę łatwo skierować na konkurencyjną działalność. Jakakolwiek działalność gospodarcza przynosi zmiany środowisku. Nawet jeśli przemysł stara się je ograniczyć do minimum, zawsze można znaleźć siedlisko popielic albo jakiegoś pająka. Każdy powód jest dobry, by zmobilizować organizacje ekologiczne zmotywowane przez hojne darowizny.

Może być nam przykro, że tak postępują wobec nas sąsiedzi. Możemy ubolewać, że ramy Unii Europejskiej nie tylko nie są przeszkodą dla tak nieetycznego postępowania, ale wręcz tworzą niewyobrażalne wcześniej precedensy, jak zabezpieczenie w sprawie Turowa wydane przez TSUE. Wielu Polaków nie ma już żadnych złudzeń, Unia Europejska jest polem brutalnej walki ekonomicznej, a w roli napastników występują Niemcy. Tym bardziej wydaje się oczywiste, że to, co jest jasne dla "zwykłego zjadacza chleba" jeszcze wyraźniej dostrzega sędzia czy polityk.

A jednak zarówno w polskim sądzie jak i wśród polityków opozycji polski interes narodowy przegrywa. "WSA w sprawie Turowa po raz kolejny pokazał, że pojęcie interesu społecznego jest mu obce. Od popełniania błędów, gorsze jest tkwienie w błędzie. Nie składamy broni" – napisał premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do sprawy na Twitterze.

REKLAMA

Działanie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie wpisuje się do czarnej księgi najtragiczniejszych orzeczeń wydawanych w imieniu Polski. Wydanych w imieniu Polski, ale wydanych przeciwko niej. To ta sama księga, w której zapisane są wyroki śmierci na żołnierzy Armii Krajowej, w tym słynnego rotmistrza Witolda Pileckiego. Księga wstydu, zdrady i hańby. Księga, która dawno powinna zostać raz na zawsze zamknięta.

Trudno jednak pomstować na sądy, nie dostrzegając większego problemu. Komu zawdzięczamy tak zły stan moralny wielu sędziów? Kto utrudnia wszelkie próby ich reform i sanacji? Problem naprawy sądownictwa nie jest przecież sporem w obrębie środowiska prawników, lecz kwestią europejską, na której zawisły nawet środki z pocovidowegounijnego funduszu odbudowy. To efekt działania polityków opozycji, którzy powinni we wspólnym interesie społecznym (wszak i oni przed sądami muszą stawać) zrobić wszystko, by instytucje te były sprawiedliwsze, szybsze i propaństwowe. Tymczasem dokonane przez nich upolitycznienie reformy sądownictwa na arenie międzynarodowej służy tylko temu, żeby w polskich sądach wygrywała dalej polska krzywda.

Zarówno decyzja luksemburskiego TSUE jak i polskiego WSA nie oburzają polityków PO. Nikt z nich nawet nie próbuje wykorzystywać swoich brukselskich koneksji, żeby choć raz zrobić coś dobrego dla innych. Sprawa Turowa jest więc kolejnym testem, którego nie zdają przedstawiciele największej partii opozycyjnej. Testem skrajnym, ale jednocześnie kluczowym dla wyborczych decyzji Polaków.

Nie może dziwić, że z perspektywy walczących o miejsca pracy związków zawodowych Donald Tusk i jego partia zasługują na najostrzejszą krytykę. Piotr Duda, szef NSZZ "Solidarność" nie przebiera w słowach: "Tusk to jest zwykły bandyta polityczny. On nie przyjechał do Polski po to, żeby ją wzmacniać, wzmacniać polską gospodarkę, tylko po prostu dostał zadanie, że ma doprowadzić do likwidacji kopalni Turów, bo mają funkcjonować niemieckie kopalnie" - mówił PAP Piotr Duda.

REKLAMA

Tłem do tej ostrej, ale usprawiedliwionej wypowiedzi było wystąpienie Donalda Tuska w Jeleniej Górze (którą zresztą pomylił z Legnicą). Tam górnicy, którzy przyszli zademonstrować swoje niezadowolenie z działalności Tuska, nie tylko nie zostali przyjęci ze zrozumieniem, ale zostali zaatakowani przez lidera PO i jego zwolenników. Kiedyś Waldemar Pawlak cynicznie pytał czy rosyjski gaz gorzej się pali w kuchence. Teraz być możeDonald Tusk uważa, że nasze żarówki tak samo jasno będą świecić na niemieckim prądzie. Niestety z niemieckim prądem wyjdziemy tak samo jak na rosyjskim gazie, będziemy płacić za niego dużo więcej niż Niemcy.

Dla Wojciecha Dąbrowskiego, prezesa Polskiej Grupy Energetycznej sprawa jest oczywista: – Atak na Turów, atak na nasze bezpieczeństwo energetyczne, żebyśmy nie produkowali energii, żebyśmy nie mogli zabezpieczać energetycznie Polski, byśmy nie mogli wspierać rentowności naszej gospodarki – powiedział Wojciech Dąbrowski prezes Polskiej Grupy Energetycznej komentując decyzję WSA.

Donald Tusk stoi dzisiaj na czele największej partii opozycyjnej i zapowiada, że jeśli zwycięży całkowicie zmieni kurs, jakie państwu nadało Prawo i Sprawiedliwość. Tusk, już raz, jako premier sterował sprawami Polski w taki sposób, że doczekał się od Niemców nagrody w postaci suto opłacanej, prestiżowej funkcji w Radzie Europejskiej. Lider PO tym razem jednak sukcesu nie powinien osiągnąć. Jak stwierdził niegdyś Michel de Montaigne, "człowiek, który dla swojego interesu poświęca swój honor, traci i swój honor, i swój interes".

Czytaj też:

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej