"Moje nowe serce bije tak szybko i równo". Lenka czekała 4 lata na przeszczep

2023-07-17, 15:34

"Moje nowe serce bije tak szybko i równo". Lenka czekała 4 lata na przeszczep
Lenka żyje od kilku miesięcy z przeszczepionym sercem. Foto: PR

- Kiedy poczułam, jak bije moje nowe serduszko, to było najdziwniejsze uczucie w moim życiu. Biło tak szybko, równo. Zupełnie inaczej, niż poprzednie - opowiada Lenka, która od kilku miesięcy żyje z przeszczepionym organem. Dziewczynka cztery lata czekała na ten moment. - Już naprawdę było bardzo źle. Łapałam się na tym, że każdego dnia rano sprawdzałam, czy moja córeczka jeszcze oddycha - wspomina mama 10-latki w reportażu Pawła Kurka pt. "Kamień z serca".

Lenkę i jej mamę poznałem w 2019 roku, wtedy zrealizowałem pierwszy reportaż o walce rodziny Krakowiaków o życie dziecka. 10-latka chorowała na nieuleczalną, rzadką chorobę serca, kardiomiopatię restrykcyjną. Jedyną szansą był przeszczep. Kolejne lata Lenka dzieliła między dom a szpital. Każdy dźwięk telefonu budził nadzieję, że być może dzwoni koordynator ze szpitala z informacją, że udało się znaleźć serce. Tak jednak się nie działo.

Przeszczepy organów u dzieci są niestety rzadkie. Dawcami, w większości przypadków, mogą być tylko inne dzieci, ponieważ serce, wątroba czy nerka muszą być odpowiednio małe. A dzieci, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, nie umierają często. Jeśli tak się dzieje, to zazwyczaj dochodzi do wypadku, czy odchodzą z powodu choroby. Ale nawet wtedy, gdy potencjalnie można by było pobrać organy, ta szansa nie jest wykorzystywana.

- Czasem rodzice nie godzą się na to, by cząstka ich synka czy córeczki była zabrana. Niestety często jest tak, że po prostu nikt ich o to nie pyta - mówi Weronika, mama Lenki. A zadanie tego pytania przez lekarza czy koordynatora, nawet w tak trudnym momencie jak śmierć dziecka, jest kluczowe. - Wtedy rodzice mają szansę zmierzyć się z tym, podjąć decyzję - stwierdza.

Z małą bohaterką mojego reportażu spotkałem się ponownie w 2022 roku. Wtedy było już naprawdę źle. Dziewczynka przeszła udar, bardzo mocno podupadła na zdrowiu. W klepsydrze zostało niewiele ziaren piasku. - W listopadzie i grudniu Lena już była bardzo słaba psychicznie i fizycznie. Nawet nie miała siły przejść z kuchni do pokoju, trzeba było ją nosić - opowiada. Dodaje, że łapała się na tym, że każdego dnia rano sprawdzała, czy jej córeczka jeszcze oddycha.

To był dosłownie ostatni moment. 

ZOBACZ REPORTAŻ pt. "KAMIEŃ Z SERCA":

Telefon życia

I wtedy, 22 grudnia - w najgorszym dla rodziny miesiącu, bo w przeszłości pod koniec roku w rodzinie dochodziło do przykrych zdarzeń, mówili nawet o fatum - zadzwonił telefon.

- Jak zobaczyłam o godzinie 1.50 w nocy, że dzwoni koordynator ze szpitala, wybiegłam z domu, bo w sypialni mamy słaby zasięg. Usłyszałam w słuchawce, że jest serce i trzeba jak najszybciej przyjechać do Warszawy - wspomina Weronika. - W domu rozpaliły się światła, wiedziałam, że coś się dzieje, bardzo się bałam - kontynuuje opowieść Lenka.

Z tych nerwów, strachu zawołała mamę. - Czekam, czekam. To była dla mnie wieczność. W końcu mama wchodzi, widzę, że ma łzy w oczach. Patrzę się na nią, też mam łzy w oczach i pytam: "Mamo, jest serce? Będę miała przeszczep?" - mówi z przejęciem.

Co się działo, gdy dotarły do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie była operowana? Jak dziś wygląda życie Lenki? Jak ważne jest przełamywanie tabu, jakim są przeszczepy organów u dzieci?

Zapraszam do obejrzenia reportażu pt. "Kamień z serca".

Paweł Kurek

Polecane

Wróć do strony głównej