Sprawa Olewnika. 20 lat temu rodzina przekazała okup. "Nawet na jeden dzień nie możemy zapomnieć, co zrobili Krzysiowi"

2023-07-24, 18:30

Sprawa Olewnika. 20 lat temu rodzina przekazała okup. "Nawet na jeden dzień nie możemy zapomnieć, co zrobili Krzysiowi"
xx. Foto: PAP/Przemek Wierzchowski, PAP/Piotr Wittman

- Pamiętam ten dzień. To było dokładnie 20 lat temu. Całej naszej rodzinie ciężko jest o tym wszystkim myśleć, nie możemy zapomnieć nawet na jeden dzień o tym, co zrobili naszemu Krzysiowi - mówi w rozmowie z portalem i.pl Włodzimierz Olewnik, ojciec tragicznie zmarłego Krzysztofa Olewnika.

Historia porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika to niewątpliwie jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych w Polsce. Choć minęło już 20 lat, sprawa w dalszym ciągu nie znalazła wyjaśnienia. Ustalenie prawdy o zaginięciu Krzysztofa Olewnika miał na celu jeden, zakończony już proces, a w latach 2009-2011 działała nawet sejmowa komisja śledcza. Sprawa nie znajduje jednak rozwiązania, bo wciąż pojawiają się w niej nowe wątki.

"Pamiętam ten dzień"

Krzysztof Olewnik, syn Włodzimierza Olewnika - biznesmena z branży mięsnej, został porwany w nocy z 26 na 27 października 2001 roku ze swojego domu. Tej nocy uprowadzony przebywał w swojej posiadłości w Świerczynku. W willi położonej na przedmieściach Drobina, niedaleko Płocka, 25-latek bawił się wówczas na zorganizowanej przez siebie imprezie. Gośćmi porwanego na tej prywatce byli płoccy policjanci oraz znajomy Jacek K.

Dwa dni później porywacze zażądali od rodziny porwanego okupu. Dotarł on do porywaczy dopiero po dwóch latach - 24 lipca 2003 roku. Torbę z pieniędzmi przekazano porywaczom. Rodzina zrzuciła ją przez dziurę, specjalnie przygotowaną przez sprawców, w ekranie dźwiękochłonnym przy Trasie AK. Torba z pieniędzmi spadła w ręce porywaczy czekających pod estakadą na ulicy Gwiaździstej.

- Pamiętam ten dzień. To było dokładnie 20 lat temu. 24 lipca 2003 roku moja córka przekazała porywaczom pieniądze. Było to 300 tys. euro. Zrzuciła je z drogi. Ale to nic nie dało. Syn i tak do nas nie wrócił - wspomina w rozmowie z portalem i.pl Włodzimierz Olewnik, ojciec Krzysztofa.

Choć pieniądze zostały przekazane, uprowadzony nie został uwolniony. Zamiast tego, 5 września 2003 roku, czyli miesiąc po odebraniu pieniędzy, Sławomir Kościuk i Robert Pazik zamordowali Krzysztofa Olewnika. Jego ciało zostało zakopane w lesie w pobliżu miejscowości Różan w woj. mazowieckim. Według ustaleń śledztwa Krzysztof Olewnik został brutalnie uduszony. Mordercy założyli na głowę porwanego kilka toreb foliowych i przytrzymywał jego głowę tak, aby się udusił, zatykając mu nozdrza. Zanim doszło do zabójstwa, Krzysztof Olewnik przetrzymywany był w nieludzkich warunkach. Przez dwa lata był torturowany, bity i faszerowany lekami psychotropowymi.

Pierwsi skazani i nagłe samobójstwa 

W pierwszym procesie na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób. Sąd skazał wówczas dwóch zabójców Krzysztofa Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywocia. W stosunku do siedmiu pozostałych oskarżonych sąd zasądził kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności. Jeden z oskarżonych sąd uniewinnił.

Trzech sprawców porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika popełniło samobójstwa w zakładach karnych w Olsztynie i w Płocku: szef grupy Wojciech Franiewski jeszcze przed procesem - w 2007 roku, a po ogłoszeniu wyroku - Kościuk w 2008 roku i Pazik w 2009 roku. Wcześniej Franiewski, odsiadujący wyrok w celi w Olsztynie, skarżył się w liście na złe samopoczucie i informował, że jest podtruwany. Równie podejrzanie wygląda sprawa samobójstw pozostałych dwóch skazanych. Wszystko wskazuje na to, że odsiadującym wyroki mógł ktoś pomóc w samobójstwie. Jak wynika z ustaleń policji, we krwi Kościuka znaleziono ślady substancji toksycznych. Dodatkowo miał on kilka złamanych żeber i otarcia na przedramionach.

W obawie przed próbą samobójstwa lub pomocy osób trzecich w jej popełnieniu kolejnego, trzeciego, skazanego postanowiono objąć specjalnym nadzorem. Jak czytamy w artykule, na początku stycznia 2009 roku postanowiono zmienić miejsce pobytu Roberta Pazika. Do tej pory odbywał on wyrok w zakładzie karnym w Sztumie. Kilka dni po Nowym Roku został przewieziony do zakładu karnego w Płocku, gdzie przed sądem w Sierpcu miał być przesłuchany jako oskarżony w procesie o rozboje i wymuszenia. "Według jego bliskich miał wtedy stwierdzić, że to przewiezienie będzie dla niego wyrokiem śmierci. 10 dni później został znaleziony martwy w celi" - czytamy w artykule portalu i.pl.

Jacek K. znajomy z prywatki 

Z informacji przekazanych przez Włodzimierza Olewnika dowiadujemy się, że sprawa w dalszym ciągu jest w toku. - Sąd niedawno rozpoczął nowy proces, w którym oskarżony o zlecenie porwania i zabójstwa jest Jacek K. - powiedział on portalowi i.pl.

Jak się okazuje, w akcie oskarżenia śledczy napisali, że to on kierował całą grupą. - Czy uważam, że jest to prawda? Myślę, że tak. Praktycznie od samego początku twierdziłem, że to on mógł za tym wszystkim stać. Myślę, że są na to mocne dowody - mówi portalowi i.pl Włodzimierz Olewnik.

I.pl informuje, że proces w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, w którym akt oskarżenia wobec pięciu osób, w tym Jacka K., bliskiego znajomego i wspólnika porwanego, sporządził oddział Prokuratury Krajowej w Krakowie, toczy się przed płockim Sądem Okręgowym od marca 2022 roku. Prokurator oskarża dawnego znajomego Krzysztofa Olewnika - Jacka K. - o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym oraz udział we wzięciu przy użyciu przemocy Krzysztofa Olewnika jako zakładnika i przetrzymywanie go do zapłaty okupu w wysokości 300 tys. euro.

Jak czytamy w materiale i.pl, prokurator przypomniał też "okres i sposób przetrzymywania uprowadzonego, poprzez m.in. przykucie łańcuchem do ścian oraz umieszczenie pokrzywdzonego w zbiorniku na ciecz" - podkreślała prokuratura.

Według informacji i.pl, podczas pierwszej rozprawy, w marcu 2022 roku, Jacek K. nie przyznał się do zarzucanych czynów, a zarzuty określił jako absurdalne.

Według portalu podobne zarzuty, jak w przypadku Jacka K., w tym udziału w grupie zbrojnej, która porwała Krzysztofa Olewnika, krakowski oddział Prokuratury Krajowej przedstawił też Eugeniuszowi D. ps. Gienek. Dodatkowo aktem oskarżenia objęto również Grzegorza K. Byłemu samorządowcowi z Sieroca zarzucono m.in. wykorzystywanie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, stanu emocjonalnego i położenia Włodzimierza Olewnika. Jak informuje i.pl, czynności te miały polegać na przykład na przekazywaniu ojcu uprowadzonego nieprawdziwych informacji oraz wyłudzeniu 160 tys. zł. Podobne zarzuty usłyszało jeszcze dwóch innych oskarżonych.

Ireneusz P. nieobecny, nieusprawiedliwiony 

Ostatnio o trwającym procesie zrobiło się ponownie głośno, gdyż wezwany w czerwcu br. w charakterze świadka Ireneusz P., skazany w 2008 roku w pierwszym procesie w sprawie o uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika, oświadczył, iż nie stawi się na przesłuchanie, przy czym zrezygnował z programu ochrony świadków. Był on wtedy jednym z 11 oskarżonych, wśród których znaleźli się Robert Pazik i Sławomir Kościuik, którzy po ogłoszeniu wyroku zostali znalezieni powieszeni w celach zakładu karnego.

Prowadząca sprawę sędzia Justyna Wawrzyńczak zaznaczyła, że Ireneusz P. został prawidłowo zawiadomiony o terminach przesłuchań, w związku z czym jego nieobecność należy uznać za nieusprawiedliwioną.

Po wysłuchaniu wniosków stron postępowania, dotyczących niestawienia się na przesłuchanie Ireneusza P., sędzia Wawrzyńczak oznajmiła, że na obecnym etapie sprawy nie wyda postanowienia o nałożeniu na niego kary porządkowej i nie zarządzi jego zatrzymania i doprowadzenia do sądu, ponieważ w pierwszej kolejności należy ustalić aktualne miejsce pobytu świadka.

Następnie sędzia Wawrzyńczak ogłosiła, iż płocki Sąd Okręgowy zwróci się do zakładu karnego w Barczewie, który Ireneusz P. opuścił na początku listopada 2021 r., o jego dane adresowe, będące w posiadaniu tej jednostki penitencjarnej, a także o zarejestrowane tam dane z jego dokumentów tożsamości, po czym wystąpi do odpowiedniej jednostki policji o weryfikację uzyskanych w ten sposób informacji.

Jak zapowiedziała sędzia Wawrzyńczak, sąd zwróci się też do Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego o sprawdzenie, czy Ireneusz P. ma paszport, a do policji o ustalenie, czy mógł przekroczyć granice Polski, a jeżeli tak, to kiedy, w jakim miejscu i w jakim kierunku. Ponadto sąd wystąpi do Narodowego Funduszu Zdrowia o ustalenie, czy Ireneusz P. korzystał z opieki medycznej, w tym także za granicą, legitymując się Europejską Kartą Ubezpieczenia Zdrowotnego.

Detektyw zeznaje 

W maju tego roku w procesie, jako świadek, zeznawał Krzysztof Rutkowski. Jego biuro detektywistyczne, zgodnie z wolą rodziny, przez pewien czas prowadziło dochodzenie, które miało doprowadzić do odnalezienia Krzysztofa Olewnika.

Detektyw, zgodnie z informacjami, które otrzymywał wtedy od swoich pracowników, zeznał, że pamięta, iż Jacek K. był wymieniany jako osoba przebywająca często w towarzystwie Krzysztofa Olewnika. Dodał, że "jako osoba mieszkająca w pobliżu zaczęto o nim mówić, że może mieć związek z uprowadzeniem".

- Jednoznacznie nie mogę dziś potwierdzić, nie mając na to żadnych dowodów, że Jacek K. był bezpośrednio związany z tym porwaniem - zaznaczył Rutkowski. Powiedział również, że było to wyjątkowe porwanie ze względu na przetrzymywanie zakładnika przez tak długi okres. Jak stwierdził, w podobnych przypadkach "przeciętny czas uwolnienia zakładnika to miesiąc". Detektyw zwrócił też uwagę, że w sprawie Krzysztofa Olewnika było wiele wersji zdarzeń.

- Policja i my braliśmy również pod uwagę samo uprowadzenie - przyznał, przy czym w dalszej części zeznań zastrzegł, że w sprawie tej "nie było jednoznacznego wskazania, co się tak naprawdę stało". Jedną z wersji, jak mówił, było faktyczne porwanie, w którym jednak "wszystko wymknęło się spod kontroli", co ostatecznie skłoniło porywaczy do zabicia Krzysztofa Olewnika.

W tej chwili nie ma ustalonej daty kolejnej rozprawy, więc trudno mówić o ponownym wyroku w sprawie śmierci Krzysztofa Olewnika.

- Końca nie widać. Sprawa się ciągnie 20 lat i ciągle coś nowego wychodzi na jaw, cały czas coś się wokół niej dzieje. Całej naszej rodzinie jest bardzo ciężko żyć z tym, że temat wciąż jest odświeżany. Ciężko nam o tym wszystkim myśleć, nie możemy zapomnieć nawet na jeden dzień o tym, co zrobili naszemu Krzysiowi - kończy rozmowę z i.pl Włodzimierz Olewnik.

Czytaj również: 

i.pl/PAP/IAR/mm


Polecane

Wróć do strony głównej