Królowie patologicznej prywatyzacji. Przypominamy, jak PO wyprzedawała polskie srebra rodowe

2023-08-11, 12:25

Królowie patologicznej prywatyzacji. Przypominamy, jak PO wyprzedawała polskie srebra rodowe
Donald Tusk prywatyzował liczne polskie spółki. Foto: PAP/Paweł Supernak, Schutterstock

- Prywatyzacja wszystkiego bez względu na konsekwencje - tak można scharakteryzować w skrócie filozofię prowadzenia polityki gospodarczej przez Donalda Tuska. Efekty tych zabiegów w wielu dziedzinach nasz kraj odczuwa do dziś. Na szczęście wiele z fatalnych decyzji udało się odwrócić, innym zapobiec. 

Filozofia wyprzedaży majątku narodowego w prywatne ręce towarzyszy obozowi Donalda Tuska od jego początków w polityce. Już bowiem za czasów obecności w Kongresie Liberalno-Demokratycznym wspierał on gorąco tzw. plan Balcerowicza. To wówczas praktycznie za bezcen wyprzedawano dobrze prosperujące zakłady, doprowadzając je w większości do ruiny, a społeczeństwo wpędzając w bezrobocie.

Rozkwit możliwości samodzielnego prywatyzowania nadszedł dla Donalda Tuska po przejęciu władzy w 2007 roku. O tym, jak szybki był to proces, mogą świadczyć liczby z tamtego okresu. Gdy Platforma Obywatelska w koalicji z PSL-em przejmowała stery w kraju, państwo miało udziały w 1343 przedsiębiorstwach. Gdy osiem lat później oddawała władzę, państwowych firm było zaledwie 393. Oznacza to, że przez dwie kadencje rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego wyprzedał aż 950 spółek. 

Prywatyzacja polskich sreber rodowych

"Masowa prywatyzacja - już przeprowadzona i planowana przez rząd PO - wpycha Polskę do grupy krajów neokolonialnych. Polacy mają pracować na usługach zagranicznego kapitału i za chwilę nie będą gospodarzami w swoim własnym państwie" - pisała w 2011 roku "Rzeczpospolita".

Jednym z bardziej pamiętnych przykładów z tego czasu jest sprawa Polskich Kolei Linowych, których prywatyzacja z perspektywy czasu wydaje się zupełnie nieuzasadnionym krokiem. Do sprzedaży PKL doszło w 2013 roku, a akcje rozdzielono pomiędzy kilka podmiotów skupionych wokół funduszu inwestycyjnego. Konieczność odwrócenia tego procesu Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało już, startując w wyborach w 2015 roku. 

Ostatecznie udało się zreprywatyzować PKL w 2018 roku. Jak przypominano, spółka ta należy podobnie jak wiele innych do polskich sreber rodowych, stąd takie usilne zabiegi rządu Zjednoczonej Prawicy do odzyskania kontroli nad tym jednym z najstarszych operatorów kolei i wyciągów górskich. 

Odzyskać Polskie Nagrania

Podobnie było w przypadku spółki Polskie Nagrania, posiadającej prawa do utworów największych gwiazd polskiej estrady, takich jak Marek Grechuta, Czesław Niemen czy Skaldowie. W sumie prawie 40 tys. utworów sprzedano za rządów Tuska za raptem ok. 8 milionów złotych prywatnej firmie.

Podobnie jak w przypadku PLK w odwrócenie skutków tego kroku zaangażował się dopiero rząd Zjednoczonej Prawicy. 

Ponad 1200 umów

O szczegółach tego, jak wyglądał proceder prywatyzacji za czasów PO-PSL, w jednym z wywiadów opowiadał ostatnio Andrzej Śliwka, wiceminister aktywów państwowych. Jak wspominał, w samym ministerstwie finansów zostało podpisanych ponad 1200 umów sprzedaży akcji i udziałów, których pierwotnym właścicielem był skarb państwa, łącznie opiewających w sumie na kwotę ok. 60 miliardów złotych.

- Odbywało się to m.in. poprzez prywatyzację na giełdzie. Tak działo się w latach 2009-2010, czyli w czasie kryzysu gospodarczego. Każdy inwestor zacierał ręce, gdyż za dosyć przystępną cenę można było kupić akcje w takich podmiotach jak KGHM, PKO BP, ale także w spółkach energetycznych, takich jak ENEA, PGE czy Tauron - wyjaśniał minister Śliwka.

Prywatyzacja jedyną alternatywą

Osobną kwestią są wielkie plany prywatyzacyjne Donalda Tuska, które ogłaszał, a które zostały szczęśliwie powstrzymane. Chodzi m.in. o zapowiadaną przez ówczesnego szefa rządu prywatyzację LOT-u. Największy polski przewoźnik miał być sprzedany, ponieważ jak argumentowano, "ma nieustanne kłopoty finansowe".

- Prywatyzacja jest jedyną realną alternatywą dla ciągłych kłopotów PLL LOT - mówił wtedy Tusk. Jego rząd przygotował nawet projekt zmian w ustawie, które powinny umożliwić prywatyzację tej spółki. Premier określał wówczas LOT słowami "studnia bez dna", a w jego opinii sprzedaż przewoźnika była niemalże przesądzona. 

Ustawę umożliwiającą zbycie wszystkich akcji posiadanych przez Skarb Państwa w spółce PLL LOT na rzecz inwestora strategicznego podpisał nawet ówczesny prezydent Bronisław Komorowski.

O dziwo po przejęciu władzy przez PiS LOT bardzo szybko odzyskał rentowność i stał się podmiotem konkurencyjnym na całym europejskim rynku.

Sprzedaż dobrze prosperujących spółek

Co ciekawe premier Tusk nie zamierzał wyprzedawać jedynie kiepsko w jego opinii rokujących podmiotów. Planował bowiem wyprzedaż akcji firm, które w ogóle nie potrzebowały żadnego ratunku i były w świetnej sytuacji finansowej, takich jak np. BGŻ, PZU, PKO BP, Jastrzębska Spółka Węglowa czy PGE.

Najgłośniejszą sprawą była tu kwestia sprzedaży koncernu paliwowego Lotos. Według ustaleń licznych dziennikarzy spółka mogła wówczas trafić w ręce Rosjan. Zresztą takiego scenariusza nie wykluczał nawet sam Donald Tusk, który mówił: "Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategoryczne »nie« dla inwestorów z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji.

Na liście potencjalnych nabywców większościowego pakietu Lotosu było, oprócz firm węgierskiej i holenderskiej, także rosyjsko-brytyjskie joint-venture Tiumeńskiej Kompanii Naftowej z British Petroleum. Według nieoficjalnych ustaleń negocjacje prowadzone wówczas przez ministra skarbu Aleksandra Grada nie przyniosły sukcesu, dlatego też w listopadzie 2011 roku pożegnał się on ze stanowiskiem. Wiele wskazuje więc na to, że pozostanie strategicznego koncernu w polskich rękach w tym wypadku zawdzięczamy nieudolności obozu Donalda Tuska.

Wielka wyprzedaż energetyki

O tym, że inne spółki energetyczne również miały być sprywatyzowane, wiemy m.in. z planów gabinetu Tuska z 2009 roku, o których pisał "Dziennik Gazeta Prawna".

Dziennikarze czasopisma ustalili m.in., że rząd PO kierowany przez Donalda Tuska chciał w półtora roku spieniężyć kilkaset spółek skarbu państwa. Na liście do sprzedaży miały znaleźć się m.in. Tauron, Enea, PGE, Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin i Ciech. Resort skarbu kierowany wówczas przez Aleksandra Grada chciał także sprzedać akcje KGHM Polska Miedź czy kopalni LW Bogdanka.

Politycy będącego wówczas w opozycji PiS zdecydowanie sprzeciwiali się takim planom, zwracając uwagę, że rząd w ten sposób "łata dziury w budżecie", jednocześnie pozbywając się wpływu na strategiczne sektory.

Odwracanie szkodliwej filozofii

Odwracanie filozofii "prywatyzowania wszystkiego za wszelką cenę" trwa przez rząd Zjednoczonej Prawicy od pierwszej kadencji. Ludziom Jarosława Kaczyńskiego udało się odzyskać część sprzedanego majątku, jak choćby w przypadku wspomnianych PKL. Udało się zastopować wiele z planów gigantycznej reprywatyzacji, dotyczących m.in. PLL LOT czy kopalni. 

Zamiast rozdrabniać Lotos i oddawać go w ręce mniejszych podmiotów, udało się z sukcesem połączyć go z innym naszym potentatem paliwowym - Orlenem - dzięki czemu stworzono multienergetyczny koncern, zdolny rywalizować jak równy z równym z gigantami naftowymi z całego świata. 

Jednocześnie cały czas realizowane są projekty, które bez wsparcia spółek skarbu państwa nie miałyby większych szans na powstanie. Należą do nich choćby zrealizowany już kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną, trwająca wciąż budowa portu w Świnoujściu czy Centralnego Portu Komunikacyjnego. 

Czytaj także:

Zobacz także: Jaki: PO sprzedała tysiąc państwowych spółek, uzyskując kwotę mniejszą, niż za naszych rządów zarobił sam Orlen

PR24/tvp.info/tvp.pl/wpolsce.pl/łs

Polecane

Wróć do strony głównej