Platforma ujawniła listy wyborcze do parlamentu. Politolog: postacie znane, a niekoniecznie wartościowe

2023-08-17, 15:53

Platforma ujawniła listy wyborcze do parlamentu. Politolog: postacie znane, a niekoniecznie wartościowe
Platforma ujawniła listy wyborcze do parlamentu. Politolog: tu nie chodzi o wartość dodaną. Foto: PAP/Radek Pietruszka

- Tworzymy coraz bardziej listy oparte, przynajmniej w tym wypadku, na postaciach znanych, rozpoznawalnych, a niekoniecznie wartościowych - mówi dla portalu PolskieRadio24.pl prof. Piotr Niwiński z Uniwersytetu Gdańskiego. Politolog ocenia w ten sposób klucz, według którego układane są listy wyborcze Koalicji Obywatelskiej. Pojawiło się na nich wiele kontrowersyjnych nazwisk.

Tomasz Grodzki

Na liście wyborczej KO do Senatu znalazł się ponownie Tomasz Grodzki. To obecny marszałek Senatu i bohater afery korupcyjnej w województwie zachodniopomorskim.

Kilkudziesięciu byłych pacjentów ujawniło informacje dotyczące Fundacji Pomocy Transplantologii działającej przy Szpitalu Szczecin-Zdunowo kierowanym przez Tomasza Grodzkiego. Informacje te potwierdziły ustalenia śledczych, że w fundacji, której założycielem był obecny marszałek Senatu, działała zorganizowana grupa przestępcza, zaś sama fundacja służyła do prania brudnych pieniędzy. Według ustaleń śledczych Grodzki miał pełną wiedzę na temat sposobu działalności fundacji.

Od trzech lat Prokuratura Regionalna w Szczecinie prowadzi śledztwo dotyczące korupcji w szpitalu w Szczecinie-Zdunowie. Efektem dochodzenia są zarzuty sformułowane wobec marszałka Senatu. Śledczy jednak nie są w stanie mu ich postawić z powodu immunitetu.

Sebastian Kościelniak

Na listach do Sejmu pojawi się też Sebastian Kościelniak. W 2017 r. Kościelniak spowodował wypadek z kolumną rządową, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło.

Do wypadku doszło ponad sześć lat temu, 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Poszkodowani zostali wówczas Beata Szydło oraz funkcjonariusz BOR. Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku, a na początku tego roku Sąd Okręgowy w Krakowie utrzymał wyrok dla Sebastiana Kościelniaka w procesie odwoławczym - informuje portal niezalezna.pl.

Stanisław Gawłowski

Na reelekcję do Senatu ma także szansę Stanisław Gawłowski, który znalazł się na listach PO. Władzom PO nie przeszkadzało, że przebywał on w areszcie. Powodem osadzenia tam Stanisława Gawłowskiego było śledztwo w tzw. aferze melioracyjnej, rozpoczęte jeszcze w 2014 r. Gawłowski trafił do celi w połowie kwietnia 2018 r. Przebywał w areszcie do połowy lipca 2018 r. Wyszedł na wolność po wpłaceniu pół miliona złotych kaucji.

Jest oskarżony o siedem przestępstw, w tym korupcyjne. Według prokuratury przyjął jako łapówki co najmniej 733 tys. zł w gotówce, a także dwa zegarki o łącznej wartości prawie 26 tys. zł i nieruchomość w Chorwacji.

Ponadto zarzuty dotyczą nakłaniania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej, plagiatu pracy doktorskiej, prania brudnych pieniędzy. Akt oskarżenia ma 1100 stron. Obejmuje 32 osoby i 94 zarzuty.

"Jestem niewinny, prokuratura o tym wie i ma na to dowody, ale woli robić z tego sprawę polityczną" - mówił Stanisław Gawłowski.

Michał Kołodziejczak

Dotychczasowy lider Agrounii dostanie pierwsze miejsce na liście Koalicji Obywatelskiej w Koninie. W 2021 r. Agrounia złożyła wniosek o rejestrację partii politycznej. Kilka dni temu jeszcze zbierała pod listą ws. utworzenia komitetu wyborczego. Co ważne, Kołodziejczaka nagrano, gdy mówił, że współpraca z Rosją była dobra.

Zachwytu nad liderem Agrounii nie kryła w ostatnich dniach rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji Maria Zacharowa. Skomentowała jego wymianę zdań z wiceministrem rolnictwa Januszem Kowalskim.

"Pomyślcie, rolnik tłumaczy w prostych słowach przedstawicielowi polskiego reżimu, że Warszawa bierze udział w niszczeniu ich siły roboczej" - stwierdziła. Zaznaczyła, że "podziwia szczerość" osoby, która rozmawiała z Kowalskim. "Wyraził to, co jest istotą obecnego okresu historycznego: albo zwyciężą intryganci, którzy są gotowi rzucić cywilizacyjne zdobycze historii wyłącznie dla własnej korzyści, albo będziemy bronić prawa do godnego życia, którego podstawą jest praca, miłość, prawda" - dodała.

Zacharowa pochwaliła też Michała Kołodziejczaka za wdarcie się do polskiego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które spowodowało odwołanie spotkania ministra Roberta Telusa z jego ukraińskim odpowiednikiem.

"Zdradziliście Polską Wieś. Teraz na listach macie sympatyka Putina. Komu służycie?" - napisał premier Mateusz Morawiecki na Twitterze w reakcji na ogłoszenie informacji o starcie Kołodziejczaka z list Koalicji Obywatelskiej.

Bogusław Wołoszański

Kolejną osobą na listach KO, co do której jest wiele wątpliwości, jest Bogusław Wołoszański.

Przypomnijmy, że dr Piotr Gontarczyk na łamach "Rzeczpospolitej" ujawnił materiały z Instytutu Pamięci Narodowej, z których wynika, że Wywiad Służby Bezpieczeństwa zainteresował się Wołoszańskim. W 1985 roku został on kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie. W październiku 1985 r. autor "Sensacji XX wieku" pierwszy raz spotkał się z esbekiem w restauracji Budapeszt na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Od początku nie ukrywał, że gotów jest podjąć współpracę ze służbami specjalnymi.

Według dokumentów SB, które znajdują się w posiadaniu IPN, Bogusław Wołoszański sam wybrał sobie pseudonim "Ben". Co więcej, własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy. Następnie został zarejestrowany w ewidencji jako kontakt operacyjny.

Na własne potrzeby Służba Bezpieczeństwa nadała mu drugi pseudonim "Rewo" - czytamy w "Rzeczpospolitej". Jednak działalność "Rewo" w Londynie nie była pasmem sukcesów. Szybko okazało się, że agent nie potrafi zdobyć zaufania ani Brytyjczyków, ani również środowisk polonijnych.

Sam Bogusław Wołoszański przyznał, że współpracę z wywiadem traktował jako okazję do poznania tajników pracy służb specjalnych.

"Była to przygoda, trzyletnia przygoda, i w tych kategoriach to traktuję. Dała mi wspaniałą wiedzę, a jednocześnie głęboką, pełną świadomość, że naprawdę nikogo nie skrzywdziłem, na nikogo nie doniosłem" - mówił Bogusław Wołoszański w radiu RMF FM po publikacji w "Rzeczpospolitej".

Politolog: tu nie chodzi o wartość dodaną

O opinię nt. doboru nazwisk do list wyborczych KO zapytaliśmy politologa prof. Piotra Niwińskiego z Uniwersytetu Gdańskiego.

- To mi się kojarzy nieco z dzisiejszym społeczeństwem, którego postrzeganie świata oparte jest na piktografii, gdzie pewien obrazek jest pewną wartością. W mojej ocenie jest to bardziej lista celebrytów niż lista polityków. Tutaj chodzi o nazwiska, bądź znaną twarz, by przyciągnąć ewentualne głosy. Mniej chodzi o wartość dodaną, czyli o wartość danego człowieka jako polityka - mówi politolog.

- Tworzymy coraz bardziej listy oparte, przynajmniej w tym wypadku, na postaciach znanych, rozpoznawalnych, a niekoniecznie wartościowych - dodaje.

Posłuchaj. Rozmowa z posłem PiS Markiem Astem

Czytaj też:

Niezalezna.pl/i.pl/PAP/mn

Polecane

Wróć do strony głównej