Schronisko na Paluchu. Wolontariusze podzieleni ws. konfliktu z dyrekcją, "sytuacja szkodzi zwierzętom"
Środowisko wolontariuszy ze stołecznego Schroniska na Paluchu jest podzielone w sprawie konfliktu z nową dyrekcją - ustaliło Polskie Radio. Część wolontariuszy twierdzi, że decyzje dyrektor Agnieszki Maciak szkodzą schronisku i zwierzętom, a ona odpowiada, że grupa chciałaby zarządzać placówką i decydować o jej kształcie.
2024-05-30, 07:25
Spór w schronisku zaognił się po niedzielnym proteście grupy wolontariuszy. Część z nich miała jechać autobusem z psami na Podzamcze, by w Warszawskim Dniu Zwierząt promować adopcję. Niektórzy jeszcze w schronisku założyli żółte koszulki protestacyjne z hasłami i wraz ze zwierzętami chcieli wyruszyć na akcję. To osoby, które uważają, że dyrektor Agnieszka Maciak, powołana na stanowisko w listopadzie, działa na szkodę schroniska i zwierząt.
Wolontariuszka Agata Malarska-Madura relacjonowała, że władze jednostki zamknęły bramy i uniemożliwiły protestującym wyjazd z psami.
Zarzuty do dyrekcji schroniska
Malarska-Madura przypomniała, że do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego trafił list ze skargą na decyzję dyrekcji, pod którym podpisało się ok. trzystu wolontariuszy. Zarzuty wobec dyrektor są następujące:
- Pogorszenie standardów promocji zwierząt;
- Zawieszenie szkoleń dla wolontariuszy. Protestująca wolontariuszka Dorota Pawlicka przekazała, że prowadziła je grupa behawiorystów i wolontariuszy z lekarzem weterynarii na czele.
Dyrektor Agnieszka Maciak, odnosząc się do tego zarzutu, powiedziała, że w tym roku schronisko miało budżet 130 tysięcy złotych na usługi behawioralne, a osoby, które je wykonywały oczekiwały środków przekraczających te kwotę. Z tego względu jednostka ubiega się o współpracę z innym podmiotem - szkołą trenerów i behawiorystów psów. Ponadto chce rozszerzyć opiekę behawioralną na wszystkie psy w schronisku, poza szkoleniami dla wolontariuszy i pracowników.
REKLAMA
Na razie jednak nie udało się rozwiązać tego problemu. - Wykonawca pod wpływem nacisków ze strony wolontariuszy, o czym nam wprost powiedział, wycofał się ze współpracy, uznał, że to jest za duże ryzyko biznesowe, wizerunkowe, no i nie będzie z nami współpracować - opisała dyrektor, dodając, że rozpoczęły się rozmowy z kolejnym podwykonawcą.
- Pomoc behawioralna dla osób adoptujących psy z Palucha - jak mówi Dorota Pawlicka - jest dostępna tylko w dni robocze, a prośby o pomoc do schroniskowego behawiorysty zgłasza się drogą elektroniczną;
Dyrektor odpowiada, że każda osoba z adoptowanym psem taką pomoc otrzymuje, a zgłoszenia przez maila są konieczne, by zbadać zjawisko i to jak dużo jest takich sygnałów, by zaplanować ewentualnie zmiany. Ponadto - jak powiedziała Agnieszka Maciak - konsultacje od poniedziałku do piątku wprowadzono na prośbę samych behawiorystów, którzy ocenili, że w weekendy w schronisku pojawia się bardzo dużo osób - wolontariuszy, adoptujących czy odwiedzających.
Posłuchaj
- Usuwanie i zawieszania wolontariuszy z pominięciem komisji regulaminowej. To zespół wprowadzony przez regulamin wypracowany w 2022 r. z udziałem poprzednich władzy, strony społecznej i miasta, który ma rozpatrywać skargi.
- Komisja regulaminowa składa się z wolontariuszy i to oni na podstawie materiałów oraz zeznań świadków podejmują decyzję w sprawie każdego przypadku. Komisja sama nie nakłada kary, komisja sama rekomenduje to dyrektorowi schroniska - zaznaczyła Pawlicka, dodając, że według regulaminu dyrektor nie może nałożyć kary wyższej niż ta zarekomendowana przez komisję.
REKLAMA
- Wyrzucanie i zawieszanie wolontariuszy z pominięciem procedury;
Agnieszka Maciak wyjaśniła, że od czasu objęcia przez niej stanowiska dyrektora schroniska - czyli od 13 listopada ubiegłego roku - rozwiązano umowę tylko z jednym wolontariuszem z grupy 900 osób. Powodem było rażące złamanie samej umowy oraz regulaminu wolontariatu.
- Część wolontariuszy sprzeciwia się ograniczeniu liczby akcji Adoptuj Warszawiaka, podczas których odwiedzają z psami przestrzenie publiczne miasta. Ich zdaniem wpłynie to negatywnie na promocję adopcji zwierząt ze schroniska.
Agnieszka Maciak stwierdziła, że liczy się przede wszystkim jakość a nie ilość. Wyjaśniła, że od lat wydarzenie funkcjonuje w niezmienionej formie, dlatego władze schroniska chcą je odświeżyć, tak by przełożyło się na to większą liczbę świadomych adopcji. - Trzy dobrze, sensownie przygotowane eventy w roku będą większym sukcesem i przełożą się na lepszą jakość niż dziewięć przypadkowych - przekonywała.
"Atmosfera przenosiła się na zwierzęta"
Świadkiem niedzielnych wydarzeń była też wolontariuszka Aneta, która - jak zaznacza - stara się nie angażować w spory w schronisku, bo chce skupić się na zwierzętach. Opisując zdarzenie, podkreśliła, że rozumie protestujących i sama ma zastrzeżenia dotyczące funkcjonowania schroniska, ale - jak powiedziała - atmosfera napięcia przenosiła się na zwierzęta.
REKLAMA
Posłuchaj
"Szum wokół schroniska szkodzi zwierzętom"
Dwie kolejne wolontariuszki w rozmowie z Polskim Radiem poprosiły o anonimowość. Swoje decyzje tłumaczyły obawami o hejt i szkalowaniem po udzieleniu wywiadów. Mówiły, że stosunki są napięte, a szum wokół schroniska szkodzi zwierzętom i może odstraszać osoby, które chcą je adoptować.
Jedna z wolontariuszek skrytykowała niedzielną akcję protestacyjną w schronisku. - W głowie nam się nie mieści, że osoby strajkujące były w stanie zawłaszczyć Warszawski Dzień Zwierząt na swoje potrzeby, na rzecz zaspokojenia swojego ego. Powinny pojechać tam dla zwierząt, aby je promować - oceniła.
Dodała, że umowa zobowiązuje wolontariuszy do "działania na rzecz schroniska, a nie przeciw schronisku". Jej zdaniem wolontariusze mogli zorganizować protest w innymi dniu i "nie wykorzystywać" do strajku zwierząt.
REKLAMA
Posłuchaj
W opinii wolontariuszki, protestujący "we wszystkim, co się dzieje, widzą problem i wyśmiewają się w internecie". Stwierdziła, że niektóre dyskusje na grupach koncentrują się na - jej zdaniem - absurdalnych tematach, m.in. krytykowaniu dyrektor za kałuże po ulewie, kolor koszulek wolontariuszy czy przemalowanie autobusu dla psów.
Zaznaczyła, że bez względu na to, kto by kierował Paluchem, grupa strajkujących najpewniej byłaby niezadowolona z działań władz, i że mieli oni pretensje również do wcześniejszych dyrektorów.
"W konflikcie gubiony jest sens wolontariatu"
Druga wolontariuszka, która również nie chciała ujawniać danych, powiedziała, że nie zgadza się z zarzutami formułowanymi przez protestujących i uważa, że są przesadzone oraz formułowane w emocjonalny sposób na potrzeby mediów i zachęcania kolejnych osób do buntu. Jej zdaniem dyrektor nie robi nic, co zagrażałoby zwierzętom. Podkreśliła, że nie odbiera zasług na rzecz schroniska protestującym wolontariuszom i "wie, że na pewno bardzo kochają swoich podopiecznych", ale w całym konflikcie - w jej opinii - gubiony jest sens wolontariatu.
REKLAMA
Posłuchaj
Wolontariuszka skomentowała, że "zamiast posłuchać jednej i drugiej strony w tym całym sporze, to wolontariusze, którzy protestują, każde działanie pani dyrektor odbierają jako personalny atak". - Nagle pojawił się wymysł, że przyszła osoba z zewnątrz i chce zniszczyć to, co zbudowali przez wiele lat. Tak jakby nowa osoba weszła im do kurnika i chciała rozsadzać po kątach, a oni się na to nie godzą - powiedziała.
Nadmieniła, że część wolontariuszy nie ma pełnego obrazu konfliktu, nie wszyscy mają bowiem dostęp do mediów społecznościowych - znają punkt widzenia tylko z perspektywy protestujących.
"Po raz pierwszy dyrektor stanęła za pracownikami"
Lekarz weterynarii Marta Labszt do tej pory pracowała z trzema dyrektorami w Schronisku na Paluchu. - Przy każdym dyrektorze był w zasadzie ten sam problem - bardzo duże żądania z zewnątrz i bardzo duży opór w momencie, kiedy zarządzający schroniskiem nie bardzo chcieli tym żądaniom ulegać - powiedziała.
REKLAMA
Uważa, że do tej pory głos pracowników nie był słyszalny. Zwróciła uwagę na fakt, że ich jest kilkadziesiąt, a wolontariuszy - setki.
- Nasze głosy zostają przytłumione. Odbiór społeczny zapewne jest taki, że to pracownik jest tym złym, że wolontariusz to osoba z założenia dobra, o szczerym serduszku, która tylko bardzo chce pomóc, jest na pewno tą stroną, która mówi prawdę - mówiła z przekąsem, dodając, że po raz pierwszy ma do czynienia z dyrektor, która stanęła za pracownikami.
"Kapusie" i "ubeckie metody". Wpisy w sieci
Polskie Radio dotarło do niektórych wpisów w internecie, oceniających jeden z materiałów w mediach, wyemitowany po niedzielnym proteście. W dyskusji na zamkniętej grupie wolontariuszy w mediach społecznościowych pojawiły się komentarze krytykujące m.in. wypowiedzi pracowniczki i dyrektor, które - według opinii niektórych - wykorzystują zwierzęta do "swoich niecnych celów".
"To są typowe ubeckie metody zdeprecjonowania naszej pracy i przypisania sobie sukcesów" - czytamy w jednym ze wpisów. "Trzeba zbierać haki na dyrekcję i tę opiekunkę (zdjęcia, nagrania)" - napisał komentujący. W dyskusjach pojawiają się też wątki "kapusiów" i "popleczników dyrektor".
REKLAMA
"Wolontariusze nie zawsze odnoszą się do nas z szacunkiem"
Pracownicy warszawskiego schroniska mówią o napiętej i stresującej sytuacji na Paluchu. Agnieszka Batkiewicz, która z wykształcenia jest technikiem weterynarii, pracuje na Paluchu jako opiekunka zwierząt od 15 lat. Zaznaczyła, że konflikt wokół schroniska odbija się na pracownikach.
Stwierdziła też, że niektórzy wolontariusze nie zawsze odnoszą się do niej z szacunkiem. Jako przykład podała zajście, które - według jej relacji - miało miejsce podczas protestu grupy wolontariuszy. Mówiła, że jedna z osób krzyczała do pracowników, iż będą zwolnieni, podobne słowa miała kierować do ochroniarza.
- Są to osoby, które w żaden sposób nie są tutaj funkcyjnie związane ze zwalnianiem pracowników, ale robią to notorycznie, w ten sposób strasząc nas, grożąc - stwierdziła.
REKLAMA
Posłuchaj
Ewa Siedlecka, która jest opiekunką zwierząt i wolontariuszką, podkreśliła, że większość wolontariuszy jest bardzo pomocna i wspiera ich w opiece nad psami. Natomiast pewne jednostki z tej grupy - jej zdaniem - mają zbyt dużą władzę, a dyrekcja chce to ukrócić i dlatego doszło do buntu.
Wskazała, że to pracownicy muszą się mierzyć w pierwszej kolejności z cierpieniem zwierząt. - Dlatego nie ma mojej zgody na to, żebyśmy byli traktowani jak sprzątacze odchodów. Właśnie tak jesteśmy traktowani w tym momencie przez tę grupę wolontariuszy. Większość to naprawdę cudowni ludzie, którzy przyjechali tutaj dla psów. Nie wiem, dlaczego dali się zmanipulować tej garstce - powiedziała.
Posłuchaj
REKLAMA
Według dyrekcji w Schronisku na Paluchu jest 900 wolontariuszy, zaś liderzy grup wolontariackich, twierdzą, że tylko jedna trzecia z nich działa aktywnie na rzecz jednostki.
- Konflikt w schronisku na Paluchu. Są wyniki kontroli miasta
- Ogromna skala bezdomności zwierząt. Trwa walka o zmiany w prawie
- "Małpiecko". Czy Rzymianie traktowali małpki jak członków rodziny? Zaskakujące odkrycie Polaków w Egipcie
IAR/Agnieszka Jasik/łl
REKLAMA