Ustawa o artystach zawodowych. Piotr Gliński: dofinansowania nie będą dotyczyć celebrytów
Ustawa o statusie artysty zawodowego "poprawi byt ludzi kultury, zwłaszcza w zakresie dostępu do ubezpieczeń społecznych" - twierdzi minister kultury i dziedzictwa narodowego, wicepremier Piotr Gliński. O projekcie mówił w wywiadzie dla dziennika "Nowiny".
2022-06-03, 06:00
Wicepremier Piotr Gliński przypomniał, że ustawa wprowadzi dopłaty do ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych dla czynnych zawodowo artystów, których dochody są mniejsze niż minimum socjalne. - To jest ustawa systemowa, która naprawdę zmieni rzeczywistość ludzi kultury w Polsce - podkreślił.
Ustawa o artystach zawodowych z poparciem Zjednoczonej Prawicy
Szef resortu kultury wskazał, że projekt ma poparcie Zjednoczonej Prawicy i środowiska artystycznego. Wyraził też nadzieję, że ustawę poprą także inne środowiska polityczne, bo - jak stwierdził - jest ona potrzebna w Polsce.
- Opiera się na przekonaniu, że kultura, to wartość podstawowa dla funkcjonowania narodów, wspólnot i społeczeństw. A państwo jest zobowiązane, by o kulturę i o tych, którzy ją tworzą, dbać - dodał.
Gliński: to nie jest prawo dla celebrytów
Minister Gliński poinformował, że w ramach prac nad ustawą przeprowadzono badania w środowisku artystycznym, które wskazały, że w Polsce jest 60 tysięcy regularnie pracujących artystów. Zdecydowana większość - jak mówił - nie jest w stanie utrzymać się ze swojej pracy. - Normą w tej grupie są nieregularne dochody, brak stałego wynagrodzenia czy ubezpieczenia zdrowotnego, o emerytalnym nie wspominając - wskazał.
REKLAMA
Zaznaczył, że dofinansowanie nie jest przeznaczone dla celebrytów, ale dla skrzypków, rzeźbiarzy, tancerzy i poetów.
Zapytany o możliwy termin uchwalenia ustawy szef resortu kultury powiedział, że projekt jest wpisany do wykazu rządowego, a jego konsultacje są na końcowym etapie. Powiedział, że jego resort chce uchwalić ustawę do końca tego roku. Dodał, że dofinansowanie do ubezpieczeń zapisane w ustawie nie będzie wielkie i będzie ono finansowane z tak zwanej opłaty reprograficznej.
jmo
REKLAMA