Wybuchy gazociągów Nord Stream. Komandor AMW: należałoby wykluczyć prywatną grupę terrorystyczną
- W związku ze skalą zamachu oraz miejscem, w którym go dokonano, należałoby wykluczyć prywatną grupę terrorystyczną, "aktorów niepaństwowych". Niepaństwowe grupy terrorystyczne potrzebują rozgłosu, a to w większym stopniu byłoby zapewnione atakiem w granicach państwa - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl komandor Dariusz Bugajski, profesor Akademii Marynarki Wojennej.
2022-09-30, 09:05
Portal PolskieRadio24.pl: W ostatnich dniach doszło do działań sabotażowych na obszarze Morza Bałtyckiego - uszkodzone zostały gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Znamienne jest, że do wybuchów doszło na wodach międzynarodowych.
Komandor Dariusz Bugajski, profesor Akademii Marynarki Wojennej: W świetle informacji, które posiadamy, wiemy, że doszło do aktu sabotażu, że użyto ładunków wybuchowych w celu zniszczenia lub uszkodzenia gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Znaczące jest, że doszło do tego na wodach międzynarodowych. Postarano się, aby nie stało się to na wodach terytorialnych Danii, ponieważ wtedy byłyby podstawy prawne do znacznie szerszych działań zarówno na gruncie prawa państwa nadbrzeżnego, czyli Dani, jak i prawa międzynarodowego. W obecnej sytuacji pojawiają się tu też kwestie zagrożenia środowiska. Działania służące zabezpieczeniu własnych praw mogą podjąć także państwa, których interesy bezpośrednio związane są z tą infrastrukturą i w których znajdują się siedziby firm związanych z gazociągami - mam tu na myśli Rosję, Niemcy i Szwajcarię.
Po wybuchach Duńczycy wysłali swoje specjalistyczne jednostki, żeby zapewnić bezpieczeństwo żeglugi oraz ocenić stan zanieczyszczenia środowiska i inne ryzyko związane z tym sabotażem. Miejsca uszkodzenia obu gazociągów są oddalone od siebie o 75 km. Nord Stream 2 został zniszczony na południe od Bornholmu, 85 km od wybrzeża polskiego. Nord Stream 1 został natomiast uszkodzony na wschód od Bornholmu, gdzie znajdują się na dnie morskim pozostałości niemieckiej amunicji chemicznej z czasów II wojny światowej, zatopione po wojnie przez Sowietów. Weryfikacji wymaga, czy nie doszło do przemieszczenia i uwolnienia do środowiska tych chemikaliów.
Również Niemcy wysłali swój okręt, a Szwedzi - jednostki straży granicznej. Duńczycy ponadto postawili pławy umożliwiające monitorowanie akwenu wokół uszkodzeń. Wydano również ostrzeżenie, by statki morskie nie zbliżały się do tego rejonu, ponieważ woda wypełniona gazem ma mniejszą wyporność, co zagraża pływalności statków nawodnych. Ostrzeżenie dotyczy nawet przelotów statków powietrznych poniżej 1000 metrów nad tymi miejscami.
Komu mogło zależeć na uszkodzeniu tych gazociągów?
Według ekspertów najprawdopodobniej dokonała tego Rosja, ale nie ma na to jednoznacznych dowodów. Pojawia się też pytanie, czy w te działania zaangażowane było państwo, czy np. jakaś prywatna grupa terrorystyczna lub organizacja.
REKLAMA
W związku ze skalą zamachu oraz miejscem, w którym go dokonano, należałoby wykluczyć prywatną grupę terrorystyczną, "aktorów niepaństwowych". Niepaństwowe grupy terrorystyczne potrzebują rozgłosu, a to w większym stopniu byłoby zapewnione atakiem w granicach państwa, w granicach morza terytorialnego Danii. Dlatego też grupa terrorystyczna swoim "sukcesem" by się niezwłocznie pochwaliła. W tym zaś przypadku zamach został dokonany w pobliżu granicy, ale na wodach międzynarodowych. Ktoś chciał uniknąć ryzyka związanego z atakiem zbrojnym na terytorium jednego z państw NATO. Jednak mamy jeszcze za mało informacji, by jednoznacznie stwierdzić, kto za tym stoi.
Czy dokonanie takiego ataku jest trudne, biorąc pod uwagę miejsce, cel ataku, głębokość i warunki panujące na morzu?
W miejscu, gdzie doszło do wybuchów, gazociągi znajdują się na głębokości ok. 70 m, zatem technicznie nie jest trudne, aby podłożyć ładunki. Należy też zwrócić uwagę, że żegluga w tym rejonie jest bardzo intensywna. Wystarczyło, że jakiś statek przepływał, jego załoga umieściła ładunki wybuchowe, czy to z zapalnikiem zdalnym, czy czasowym, i je we właściwym czasie zdetonowano. Z drugiej strony ochrona takiego gazociągu jest bardzo trudna. Ma on długość 1200 km. Takiego obiektu nie da się ogrodzić i pilnować na każdym odcinku. Jest niemal niemożliwe, aby zapewnić właściwą ochronę takiej infrastruktury.
Jaki mógł być cel uszkodzenia tych gazociągów? To też nie jest oczywiste.
W przypadku Rosji można zakładać, że takie działanie sabotażowe byłyby przeciwko jej własnym interesom. Dopóki ten gazociąg mógłby być uruchomiony, to mogli oni mieć nadzieję na podjęcie dalszej współpracy w zakresie przesyłu gazu do Niemiec. W takiej sytuacji pozbywają się tego narzędzia. Logiczne podejście wskazywałoby, że to nie oni, ale w przypadku Rosji trudno to ocenić. Wojna na Ukrainie jest przykładem, że racjonalne myślenie w kontekście działań Rosji bywa mało przydatne do oceny sytuacji. Nie widać, aby mieli oni w tym interes, chociaż nie można powiedzieć kategorycznie, że nie oni to zrobili.
Ale z całą pewnością możemy powiedzieć, że data działań sabotażowych nie była przypadkowa. Do wybuchów doszło na kilka godzin przed i w dniu otwarcia gazociągu Baltic Pipe.
Jak należy odczytywać ten sygnał?
Zapewne to nie jest przypadkowa zbieżność. To było zaplanowane. Z całą pewnością powinno to być potraktowane jako ostrzeżenie dla Baltic Pipe. Uszkodzenie Baltic Pipe byłoby poważnym problemem szczególnie w obliczu kryzysu dostaw gazu na rynku. Wchodzimy w okres zimowy, grzewczy. Te sprawy są ważnym elementem naszego bezpieczeństwa energetycznego.
REKLAMA
W obliczu takiego zagrożenia jak możemy uchronić polsko-duński gazociąg przed atakiem? Czy jest to możliwe?
Na morzu to jest bardzo trudne. Gazociąg Baltic Pipe ma długość 900 km. Przebiega w części na lądzie, w części na morzu o statusie wód terytorialnych i wyłącznej strefy ekonomicznej Polski oraz Danii, na obszarze, gdzie żegluga jest bardzo intensywna i trudno w każdym przypadku sprawdzić, co załoga danego statku, który przepływa nad takim obiektem, robi. Czy nie są prowadzone jakieś niebezpieczne działania. Są oczywiście takie możliwości, ale wymaga to ogromnych nakładów, zaangażowania dużych sił. Ale też nie powinniśmy żałować wysiłku, by zapewnić bezpieczeństwo Baltic Pipe.
Jakie zatem powinniśmy podjąć działania ochronne?
To leży w gestii marynarki wojennej i wszystkich służb państwowych. Całe państwo musi się zaangażować. Służby wywiadowcze, kontrwywiadowcze. Problem polega na tym, że działania Polski nie wystarczą. Ten gazociąg przechodzi również na wodach i terytorium lądowym Danii, co wymaga zaangażowania na podobnym poziomie służb i instytucji państwowych duńskich. A Duńczycy, mimo wszystko, są w lepszej sytuacji niż my pod względem bezpieczeństwa energetycznego i mogą nie być tak bardzo zainteresowani zaangażowaniem w ochronę tej infrastruktury.
Czy w ochronę obszarów, gdzie znajdują się gazociągi, powinno zaangażować się NATO? Czy powinniśmy poprosić o wsparcie w ochronie Baltic Pipe?
Nie powinniśmy zaniechać żadnych środków i jeżeli jest to możliwe, to również siły morskie państw NATO powinny się w to zaangażować. Marynarki Sojuszu i Straż Graniczna mają właściwe przygotowanie i wyposażenie techniczne do monitorowania bezpieczeństwa gazociągu. Nawet rutynowe działania szkoleniowe nie wykluczają ochrony gazociągu Baltic Pipe.
A jak wyglądają działania z zakresu prawa międzynarodowego w sytuacji, gdy dochodzi do ataku na tego typu infrastrukturę? Jeśli go dokonano, wiadomo - hipotetycznie - kto za nim stoi. Czy daje to podstawy do działań odwetowych?
REKLAMA
Definicja agresji zbrojnej, która upoważnia do użycia siły w obronie własnej, jest otwarta i może być dość elastycznie interpretowana. Na podjęcie działań jest większa szansa, gdy do aktu terrorystycznego dochodzi na terytorium danego państwa. Jeśli dzieje się to na wodach międzynarodowych, to raczej mniej możliwe jest, aby atak na infrastrukturę potraktować jako pretekst do zbrojnego zaangażowania sił państw regionu. Myślę, że w tym przypadku to jest raczej wykluczone. Jak już mówiłem wcześniej, w tym przypadku dołożono starań, żeby to nie było w granicach Danii, tylko na wodach międzynarodowych.
A gdyby tu chodziło o Baltic Pipe?
To zależy, czy doszłoby do tego na wodach międzynarodowych czy w granicach państwa polskiego. Jeśli w granicach państwa polskiego, to środki, których możemy użyć, byłyby znacznie większe. Byłyby to środki militarne, dyplomatyczne i polityczne. Moglibyśmy też mówić w pewnych okolicznościach o uruchomieniu art. 5 traktatu Sojuszu Północnoatlantyckiego, natomiast na wodach międzynarodowych to wygląda trochę inaczej.
Na koniec naszej rozmowy zapytam o to, czy USA mogły dokonać ataku na infrastrukturę gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. Były minister spraw zagranicznych w rządzie PO-PSL Radosław Sikorski zasugerował we wpisie na Twitterze, że Amerykanie mogli to zrobić. Czy to jest możliwe? Proszę też powiedzieć, jak pan ocenia ten wpis. Wiemy, że Rosja natychmiast wykorzystała go do swoich celów propagandowych.
Na tym etapie żadnego scenariusza nie można wykluczyć, ale wypowiedź sama w sobie była niefortunna. To nie jest zwykły twitterowicz, tylko były minister spraw zagranicznych i obrony narodowej, a słowa, które wypowiada, mogą mieć ogromne znaczenie. Te słowa nie powinny paść, ponieważ zostały wykorzystane przez propagandę rosyjską, co było do przewidzenia. Ale oczywiście nie oznacza to, że kogokolwiek możemy wykluczyć z kręgu podejrzanych o popełnienie tego aktu sabotażu.
Rozmawiał Paweł Kurek.
REKLAMA
(kor)
REKLAMA