Zeznania wspólnika Falenty. "Istniał niejako fundusz łapówkowy"
Były to pieniądze rosyjskie, był taki niejako "fundusz łapówkowy", który pochodził z transakcji wcześniejszych z Rosjanami - twierdził wspólnik Marka Falenty Marcin W. podczas przesłuchania w lipcu 2018 r., gdy dopytywano go o jego wcześniejsze twierdzenia na temat pieniędzy, które miał odbierać "syn byłego premiera".
2022-10-20, 00:00
Po godz. 18 na stronie PK zaczęto zamieszczać protokoły, łącznie ujawniono ich sześć - z 23 września 2014 r. gdy Marcin W. był przesłuchiwany przez bydgoskie CBŚ jako podejrzany, z 24 sierpnia 2015 r. w Prokuraturze Okręgowej w Toruniu, gdy przesłuchiwano go jako podejrzanego, 20 listopada 2017 r. w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach jako świadka, 16 lipca 2018 r. w Wydziale Zamiejscowym Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK w Łodzi jako świadka, 16 września 2019 r. w CBA w Łodzi jako świadka i 11 czerwca 2021 r. w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku jako podejrzanego.
W protokole przesłuchania W. przez prokuratora Tomasza Tadlę z Prokuratury Regionalnej w Katowicach z 20 listopada 2017 r. zapisano, iż mówił on, że wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T. - to inicjały z protokołu, w którym dane są anonimizowane. Twierdził, że jego firma, "miała być buforem polskości", ponieważ chodziło o to, aby węgiel z Rosji nie trafiał do firmy C. bezpośrednio z Rosji. Jego firma - jak zeznawał - miała w 2014 r. podpisać umowę z firmą C. na dostawy tego surowca. - O tym, że transakcja została dopięta, świadczy fakt, że ja osobiście wpłacałem w biurze F. razem z nim prowizję za zgodę na tę transakcję. Ta prowizja była bardzo duża. Mam pełna świadomość, że ta prowizja to była łapówka - zeznawał W.
"Był taki niejako »fundusz łapówkowy«"
Te wątki były rozwijane w przesłuchaniu W. prowadzonym przez prok. Dawida Jackowskiego delegowanego do Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PK w Łodzi 16 lipca 2018 r. Przesłuchujący pytał W., czy ktoś mu sugerował zeznania, jakie złożył w listopadzie 2017 r. w Katowicach. - Nie sugerował mi nikt - odpowiedział W.
REKLAMA
- C. potrzebował około 1 000 000 ton węgla rocznie. Kontrakt ten miał opiewać mniej więcej na taką właśnie ilość węgla. Szacuję, że kontrakt opiewałby na kwotę 100 000 000-120 000 000 dolarów rocznie. M.F., jak też ja, byliśmy zainteresowani tym, bo to po prostu był dla nas biznes. Trzeba było jednak mieć na to zgodę rządu Rzeczypospolitej. M.F. twierdził, iż jest w stanie to załatwić, tylko potrzeba na to, z tego, co pamiętam, 600 000 euro, które miało być przekazane, jak to mówił M.F., »dla Tuska« w szerokim tego słowa znaczeniu, bo nie wiem, czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd w znaczeniu wówczas rządzących Polską, w każdym razie pieniądze te odbierał od nas M.T. - syn byłego premiera - zeznawał Marcin W.
Jak twierdził ten świadek "pieniądze te były w gotówce". - Przechowywałem je w skrytce bankowej w B. w Bydgoszczy. Były to pieniądze rosyjskie. Był taki niejako »fundusz łapówkowy«. Pochodził z transakcji wcześniejszych węgla z Rosjanami, który sprzedałem i z którego nie musiałem się rozliczyć" - zapisano w protokole.
Posłuchaj
REKLAMA
Przesłuchujący pytał, kto według ustaleń miał przyjść po te pieniądze, bo jak miało wynikać z katowickich zeznań świadka, "powstał warunek wypowiedziany przez świadka, że zgadza się na przekazanie pieniędzy w kwocie około 600 000 euro, jeśli przyjdzie po nie M.T.". - Mi chodziło o wiarygodność, bo było wiadomo, że jak przyjdzie ten cymbał, to będzie to dla nas bardziej wiarygodne - odpowiedział na pytanie Marcin W.
Marcin W. o Donaldzie Tusku: szef wszystkich szefów
Prokurator pytał także, dlaczego podczas przesłuchania w Katowicach świadek użył "w odniesieniu do Donalda Tuska określenia jego osoby jako »szef wszystkich szefów«". - Bo był premierem rządu Polski, a w tamtym czasie według mnie szefem największej mafii w Polsce, do czego nie mam żadnych wątpliwości, bo sam dawałem im łapówki. Mówiłem na niego tak, jak na to zasłużył - odpowiedział W.
Prokurator dopytywał, dlaczego 600 tys. euro zostało umieszczonych w torbie sieci handlowej "Biedronka". - Był to mój żarcik sytuacyjny. Na tamte czasy Biedronka była synonimem "bidy" i chodziło mi, żeby pieniądze przekazać w taki właśnie sposób - odpowiadał W.
- Z jakiego powodu określił świadek M.T. w sposób "niech żul ma to w takiej torbie, na jaką zasługuje"? - kontynuował pytania prokurator. W. odpowiadał: "Dla mnie osoby, które brały łapówki, to szmaciarzami są i stąd takie moje określenie".
ms/PAP/IAR
REKLAMA