Wybuch w Siecieborzycach. 34-latek oskarżony o podłożenie paczki z bombą. To były partner ofiary

2023-01-19, 10:31

Wybuch w Siecieborzycach. 34-latek oskarżony o podłożenie paczki z bombą. To były partner ofiary
Były partner ofiary oskarżony o podłożenie paczki z bombą pod jej domem w Siecieborzycach. Foto: lubuska.policja.gov.pl

Policja zatrzymała sprawcę odpowiadającego za podłożenie paczki z materiałem wybuchowym w domu w Siecieborzycach. 34-latek usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób oraz spowodowania obrażeń ciała 31-latki oraz dwójki dzieci. To były partner kobiety - poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze prokurator Ewa Antonowicz.

- Mamy zabezpieczone ślady, które mogą świadczyć o tym, kto podłożył tę paczkę - przekazała rzecznik, odnosząc się do wybuchu w Siecieborzycach. Dodała, że dodała, że prokuratura nie przekazuje szczegółowych informacji dotyczących dowodów i zabezpieczonych śladów w szczególności świadczących na niekorzyść podejrzanego. - Te materiały, również zgodnie z procedurą karną, nie wszystkie są ujawnione samemu podejrzanemu - powiedziała.

Wybuch w Siecieborzycach

Prokuratura poinformowała, że 34-letniego Błażeja K. zatrzymano 16 stycznia tuż po przekroczeniu granicy polsko-niemieckiej w okolicach Zgorzelca. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze wskazała, że "sprawca tego czynu podejmował szereg czynności zmierzających do zatajenia śladów, które mogłyby go powiązać z tym zdarzeniem". - Natomiast sąd podzielając opinię prokuratora o tym, że jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa przychylił się do wniosku o utrzymanie aresztu - dodała.

Ewa Antonowicz zaznaczyła, że od samego początku w sprawie podjęto współpracę międzynarodową. Zaangażowane zostały także różne służby. - Cały czas wiedzieliśmy, gdzie jest ten mężczyzna i mieliśmy pewność, że jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będzie możliwe jego ujęcie tuż po przekroczeniu granicy - mówiła.

Dodała, że istniała także obawa, że mężczyzna zbiegnie i będzie ukrywał się na terenie Niemiec. - Byliśmy na to przygotowani i ta procedura Europejskiego Nakazu Aresztowania była przygotowywana. Na szczęście nie musieliśmy z niej korzystać - powiedziała.

34-latek był znany Policji

Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze przekazała też, że były partner ofiary znęcał się wcześniej nad rodziną. "34-latek był już wcześniej znany organom ścigania" - poinformowano.

Rok temu Prokuratura Rejonowa w Żaganiu oskarżyła 34-latka o to, że w okresie od grudnia 2020 roku do sierpnia 2022 r. znęcał się psychicznie nad 31-letnią pokrzywdzoną poprzez wszczynanie awantur domowych, poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe, ograniczanie kontaktów z rodziną i znajomymi oraz uzależnienie finansowe.

"Ponadto 14 sierpnia 2021 roku spowodował u pokrzywdzonej obrażenia w postaci stłuczenia uda, co naruszało czynności narządu ciała na okres poniżej siedmiu dni (...). Podejrzany był silnie skonfliktowany z pokrzywdzoną na tle opieki nad wspólnym dzieckiem, 3-letnim synkiem, który również doznał obrażeń w wyniku eksplozji" - podano.

Mężczyźnie grozi dożywocie

Jak przekazała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze, 28 grudnia 2022 r., po analizie zabezpieczonego materiału dowodowego, śledczy postawili 34-latkowi zarzut usiłowania zabójstwa pięciu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu matki i dwójki dzieci. Za zarzucany czyn grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia.

Do tragedii doszło 26 grudnia we wsi Siecieborzyce, w pow. żagańskim. Przed domem, w którym wraz z dwójką dzieci i rodzicami mieszkała 31-letnia Urszula, ktoś zostawił pakunek, który - najprawdopodobniej został wniesiony do domu przez jednego z domowników. W momencie, kiedy 31-latka w kuchni otwierała paczkę doszło do eksplozji. W wybuchu ciężko ranna została 31-latka oraz dwójka jej dzieci.

Ranna kobieta została zabrana do szpitala w Zielonej Górze przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i od razu trafiła na salę operacyjną. Jej dzieci do tego samego szpitala przewieziono karetkami. Lekarze musieli także je operować.

Czytaj także:

ng//PAP

Polecane

Wróć do strony głównej