Donald Tusk i TVN próbują uciszyć wolne media. Trwa walka o wynik wyborczy PO
Donald Tusk doskonale zna siłę mediów. Przekonał się o tym, gdy próbował uciszyć je, wysyłając do redakcji "Wprost" nadzorowanych przez siebie funkcjonariuszy ABW. Ówczesna "afera podsłuchowa" zmiotła politycznie rząd PO. Teraz przewodniczący Platformy planuje podobny manewr, tym razem z wykorzystaniem nie służb, lecz pozwów sądowych. Co ciekawe, podobnie czyni telewizja TVN. Tak jak przed paru laty, tak i teraz, gra toczy się o jak najlepszy wynik wyborczy Platformy Obywatelskiej, a nie o prawdę.
2023-01-19, 15:55
W 2014 "Wprost" opublikował stenogramy prywatnych rozmów osób pełniących ważne funkcje publiczne, których treść została pozyskana z nielegalnych źródeł. Ich ujawnienie przyczyniło się do wybuchu tzw. afery podsłuchowej. Wejście Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do redakcji tygodnika pod pozorem troski o tajemnice państwowe nie miało nic wspólnego z bezpieczeństwem ani tym bardziej z racją stanu. Była to tylko żałosna próba zastraszenia i ograniczenia wolności słowa.
Brytyjska BBC podkreślała wtedy, że dziennikarze agencji Reutera próbowali uzyskać komentarz prokuratury i ABW, który wyjaśniłby, dlaczego cała akcja w redakcji pisma odbyła się bez nakazu sądowego. Oczywiście nigdy takich wyjaśnień nie przedstawiono.
Mało tego. Na taśmach rozmawiano o przyszłości niektórych mediów. Tygodnik "Do Rzeczy" napisał, że dotarł do niepublikowanych nagrań z tzw. afery podsłuchowej - rozmowy nieżyjącego już biznesmena Jana Kulczyka z b. rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem z kwietnia 2014 roku. Według stenogramów Graś mówił, że "Fakt" zajmuje się nieustannym atakowaniem rządu i premiera Donalda Tuska, a ówczesny naczelny tego dziennika Grzegorz Jankowski jest po stronie PiS. Biznesmen miał oferować interwencję w tej sprawie u wdowy po właścicielu niemieckiego koncernu Axel Springer, którego częścią jest "Fakt".
Wybuch afery podsłuchowej był jedną z ważniejszych przyczyn przegrania przez Platformę Obywatelską w 2015 r. wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Wcześniej jednak Donald Tusk zamienił fotel premiera na fotel przewodniczącego Rady Europejskiej.
REKLAMA
Tusk wraca i wracają próby zamykania ust dziennikarzom
Donald Tusk wrócił do polityki krajowej w kilka miesięcy po tym, jak przestał pełnić funkcję szefa Rady Europejskiej - jesienią 2021 r. Odzyskał przywództwo w PO. Składanie pozwów rozpoczyna się wiosną 2022 r. Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej", został pozwany przez byłego premiera za wypowiedziane przez niego na antenie TVP Info słowa dot. m.in. tego, że obecny szef Platformy Obywatelskiej "pozwolił zabić Władimirowi Putinowi" ówczesnego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Kolejne działania Tuska miały miejsce latem. Wszystko zbiega się w czasie z padającymi z ust szefa PO zapowiedziami siłowego usunięcia prof. Adama Glapińskiego z pełnionego stanowiska. Władze NBP zapowiadają skierowanie sprawy do prokuratury. PO niemal w reakcji na to wydarzenie zapowiedziała dwa procesy po ukazaniu się "Gazety Polskiej" z okładką, na której pokazano Donalda Tuska w pozie Adolfa Hitlera, z cieniem pod nosem, układającym się w charakterystyczny wąsik i podpisem "Gott mit uns".
To nie koniec. Już w styczniu 2023 r. media obiegła informacja o tym, że szef Platformy Obywatelskiej domaga się przeprosin od "Gazety Polskiej Codziennie" i jej redaktora naczelnego Tomasza Sakiewicza. Tym razem chodziło o okładkę z września, na której Tusk został przedstawiony z literą "Z" na czole.
Pozwy trafiają też do telewizji publicznej
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk złożył do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew przeciw TVP, dyrektorowi TAI Jarosławowi Olechowskiemu i red. Marcinowi Tulickiemu za film "Nasz człowiek w Warszawie". Dokument przedstawia fakty i archiwalne wypowiedzi Tuska z czasu, gdy jako premier odpowiadał za politykę zagraniczną - pisze tvp.info.
REKLAMA
Przewodniczący PO żąda usunięcia filmu z internetu, przeprosin i kary finansowej dla pozwanych. Reprezentująca byłego premiera kancelaria SKP Ślusarek Kubiak Pieczyk sp.k. twierdzi, że w filmie „Nasz człowiek w Warszawie” doszło do „przedstawienia alternatywnej rzeczywistości”, a to z powodu „skali manipulacji i przeinaczeń dokonanych przez Pozwanych”, którzy „posługiwali się wieloma technikami manipulacyjnymi”.
- Skierowanie sprawy do sądu to dla mnie zaskakująca decyzja. Przecież pierwsza emisja filmu nastąpiła aż dziewięć miesięcy temu. Dotychczas Donald Tusk nie skorzystał z przepisów prawa prasowego. Ponadto był wielokrotnie zapraszany przez mojego pracodawcę do programów celem odniesienia się do przygotowanego materiału - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Marcin Tulicki, dziennikarz TVP.
Wkracza TVN
Do tej kanonady pozwów Donalda Tuska dołącza także stacja telewizyjna TVN z bardzo nietypowym roszczeniem wobec konkurencyjnej telewizji. Jeszcze w grudniu 2022 r. Telewizja Polska i Samuel Pereira zostali pozwani za to, że na antenie oraz w portalu tvp.info padały następujące sformułowania: „TVN kłamie”, „TVN jest stacją Putina”, „TVN podaje informacje, które chronią Putina”, „TVN ukrywa prawdę o katastrofie smoleńskiej” oraz „publikacje TVN są zmanipulowane”.
Stacja zlokalizowana w Warszawie przy ul. Wiertniczej żąda teraz solidarnie od pozwanych 100 tys. zł, a także przeprosin i oświadczeń o ustalonej treści. Chce też usunięcia z internetu wymienianych sformułowań, a także (w formie zabezpieczenia) zaniechania przez rok używania tych i podobnych w treści wyrażeń.
REKLAMA
Widmo procesu pojawiło się też przed dziennikarzami Gazety Polskiej Codziennie i portalu niezalezna.pl. Jednak Sąd Okręgowy w Warszawie na razie oddalił wniosek TVN o zabezpieczenie roszczeń w procesie przeciwko niezależnej.pl. Stacja telewizyjna domagała się wstrzymania publikowania przez 12 miesięcy przez portal ocen: "TVN kłamie", czy "TVN manipuluje" - podaje we wtorek portal niezależna.pl.
Chodzi o proces o ochronę dóbr osobistych wytoczony niezależnej.pl przez TVN. Portal w razie przegranej będzie musiał też wpłacić 100 tys. zł na cele charytatywne. Proces jeszcze nie ruszył.
Hajdasz krytycznie o pozwach
W ocenie Centrum Monitorowania Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wystosowanie pozwu przeciwko autorom i emisji filmu dokumentalnego w telewizji publicznej jest próbą ograniczenia wolności słowa i niezależności dziennikarskiej.
"Zdumienie budzi przy tym brak skierowania do Redakcji, która wyemitowała film, prośby o sprostowanie rzekomo nieprawdziwych informacji zawartych w filmie zgodnie z obowiązującym w Polsce Prawem prasowym, brak jakiejkolwiek próby pozasądowego rozwiązania spornych kwestii i złożenie pozwu przeciwko jego autorom po ponad 7 miesiącach po jego emisji w telewizji" - można przeczytać w dokumencie podpisanym przez dyrektor CMWP SDP dr Jolantę Hajdasz.
Ponadto Hajdasz mówiła w Polskim Radiu 24, że TVN prezentuje podwójne standardy.
REKLAMA
- Z jednej strony przedstawia się jako obrońca niezależnych mediów, a z drugiej strony innym mediom odmawia niezależności - podkreślała Hajdasz.
Jeden czas
Zbieg tych wszystkich pozwów nie jest przypadkowy. Jesienią tego roku odbędą się wybory parlamentarne, które z pewnością rozpalą do czerwoności opinię publiczną. Pozwy przeciwko mediom, które nie szczędzą krytyki Donaldowi Tuskowi i telewizji TVN, mogą stać się orężem w walce o odzyskanie przez Platformę Obywatelską władzy. W rzeczywistości wygląda to tylko na próbę zastraszenia i ograniczenia wolności słowa.
REKLAMA