Cynizm Ewy Kopacz. Zbiła kapitał polityczny na Smoleńsku i rozmyła odpowiedzialność Rosji

13 lat temu o tej porze w Moskwie trwała identyfikacja ciał ofiar katastrofy w Smoleńsku. Wydarzenia stały się trampoliną do sukcesu politycznego Ewy Kopacz i jednocześnie nie oszczędziły Polsce i rodzinom trudnego doświadczenia ekshumacji. Pokazało to, jak mało profesjonalnie działały służby pod okiem Kopacz i z jaką łatwością rozmyto odpowiedzialność Rosji za bałagan przy identyfikacji ciał ofiar.

2023-04-13, 15:10

Cynizm Ewy Kopacz. Zbiła kapitał polityczny na Smoleńsku i rozmyła odpowiedzialność Rosji
Cynizm Ewy Kopacz. Zbiła kapitał polityczny na Smoleńsku i rozmyła odpowiedzialność Rosji. Foto: Leszek Szymański/PAP

Przypomnijmy, że w celu koordynacji działań związanych z identyfikacją zwłok i pomocą rodzinom ofiar katastrofy polskiego samolotu TU-154 z parą prezydencką na pokładzie do Moskwy udała się delegacja rządowa z minister zdrowia Ewą Kopacz, szefem kancelarii premiera Tomaszem Arabskim i wiceszefem MSZ Jackiem Najderem. Oprócz tego było m.in. pięciu psychologów, czterech lekarzy sądowych z Zakładu Medycyny Sądowej, siedmiu medyków sądowych i genetyków z policji, ekipa Lotniczego Pogotowia Ratunkowego wraz z lekarzami.

Ewa Kopacz w wywiadzie dla "Dużego Formatu" - dodatku do "Gazety Wyborczej" - w sierpniu 2010 r. opisywała rosyjską procedurę identyfikacji zwłok: każda rodzina była przesłuchiwana przez śledczego na podstawie rutynowej ankiety, potem okazywano jej zdjęcia ciał i na tej podstawie następowała identyfikacja zwłok.

Kopacz mówiła, że polscy lekarze sądowi byli biegłymi przy identyfikacji zwłok i do identyfikacji mieli powiększone zdjęcia ofiar katastrofy, które dostarczyła polska ambasada, i fotografie ciał oznakowanych numerami, przygotowane przez Rosjan. Lekarze razem z antropologami mierzyli, oglądali i robili pierwszą identyfikację przed okazaniem ciał rodzinom.

Kopacz o standardach przy identyfikacji ciał

"I było tak: rodzina czekała w holu, windą przewożono ciało w worku foliowym do sali okazań, układano na stole, bo na początku nie było jeszcze trumien, przykrywano je białym lub zielonym prześcieradłem i wtedy proszono rodzinę. Okazanie odbywało się (...) w obecności rosyjskiego śledczego i prokuratora oraz naszego ratownika z LPR-u i psychologa" - relacjonowała Kopacz w "Wysokich Obcasach".

REKLAMA

"Jeśli rodzina powiedziała, że na prawej ręce jej bliskiego znajdowało się znamię czy blizna, to najpierw pokazywano tę rękę. Jeśli nad wargą - mówiła - był pieprzyk, pokazywano ten fragment twarzy. (...) Po identyfikacji rodzina wracała do śledczego i potwierdzała, że zidentyfikowane ciało to ten i ten, i podpisywała protokół. Albo stwierdzała, że swego bliskiego nie znalazła" - tłumaczyła. "Były przypadki, że rodziny szukały go dzień po dniu" - mówiła Kopacz.

Warto tutaj dodać, że ciała ofiar tragedii smoleńskiej przywieziono do Polski w trumnach zaplombowanych przez Rosjan. Rodzinom zakazano ich otwierać. Zakaz został podtrzymany, mimo zgłaszanych już wtedy przez rodziny ofiar poważnych wątpliwości dotyczących rzetelności oględzin ciał w prosektorium w Moskwie. Wszystko wyglądało na sprawnie i profesjonalnie przygotowaną akcję. Problem w tym, jak się potem okazało, że tak nie było.

Ewa Kopacz pierwszą kobietą marszałkiem Sejmu

Ewa Kopacz po wydarzeniach w Moskwie 10 października 2010 r. wybrana została na wiceprzewodniczącą PO. W wyborach w 2011 uzyskała mandat posłanki VII kadencji – otrzymała wówczas 41 554 głosy. Liczba wyborców zwiększyła się względem tej z 2007 r. o 2,5 tys.

Co ważne, Ewa Kopacz została po wyborach wybrana na marszałka Sejmu. W głosowaniu wzięło udział 453 posłów, z czego 300 poparło ją, a 150 głosowało za kontrkandydaturą Marka Kuchcińskiego z Prawa i Sprawiedliwości. E. Kopacz stała się pierwszą kobietą w historii polskiego Sejmu na tym stanowisku.

REKLAMA

Ekshumacje

We wrześniu 2012 r. prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była Anna Walentynowicz. Drugą - według informacji medialnych, gdyż bliscy i prokuratura nie ujawnili personaliów - Teresa Walewska-Przyjałkowska.

Powodem ekshumacji - jak informowała prokuratura - były wątpliwości, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione, co potem się potwierdziło. Wątpliwości powstały na podstawie m.in. dokumentów przekazanych z Rosji.

W 2012 r. po informacji prokuratury o zamianie ciał Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej ks. Błaszczyk powiedział, że podczas identyfikacji w Moskwie prawidłowo wskazano ciało Anny Walentynowicz. Powiedział, że po pożegnaniu przez bliskich nikt nie miał wstępu do pomieszczenia, w którym strona rosyjska przygotowywała ciała do procedury celnej.

Ciała obu kobiet, wraz z 32 innymi, sprowadzono do Polski 15 kwietnia 2010 roku.

REKLAMA

Ewa Kopacz została premierem

Do 2014 r. przeprowadzono aż dziewięć ekshumacji, które wykazały liczne błędy. Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez polskich prokuratorów wojskowych w Smoleńsku w 2010 roku. Zażalenie złożył pełnomocnik części rodzin ofiar mec. Piotr Pszczółkowski.

Tymczasem kariera Ewy Kopacz była w rozkwicie. 3 września 2014 zarząd krajowy PO rekomendował jej kandydaturę na urząd prezesa Rady Ministrów w związku z zapowiedzianą rezygnacją Donalda Tuska, który został wybrany na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Kilkanaście dni później Kopacz została przez prezydenta Bronisława Komorowskiego desygnowana na to stanowisko.

Ekshumacje na szerszą skalę ruszają po 2016 r.

Przejęcie władzy przez rząd Prawa i Sprawiedliwości sprawiło, że w sprawie ekshumacji ofiar katastrofy zaczęło się dziać dużo więcej. Zaplanowano kolejne ekshumacje. To wzbudziło poruszenie u Ewy Kopacz.

- Dziś w tej sytuacji, w której ktokolwiek chce cokolwiek wyjaśnić, to nie ima się takich metod jak granie na cierpieniu tych ludzi - oceniła plany ekshumacji Ewa Kopacz na antenie telewizji TVN. Opisywała, że gdy była w Moskwie po katastrofie smoleńskiej, widziała, jak "cierpieli zarówno z jednej strony sceny politycznej, jak i z drugiej".

REKLAMA

W efekcie zmian władzy więcej osób postanowiło także wypowiedzieć się publicznie na temat działań władz Polski w kwietniu 2010 r. właśnie w Moskwie.

- Kiedy w połowie kwietnia wróciliśmy do Warszawy, to chyba nasz szef Robert Gałązkowski zaproponował, byśmy nie mówili publicznie o tym, co widzieliśmy w Moskwie - powiedział w "Dzienniku Gazecie Prawnej" Dimitri Książek, lekarz.

- Od 11 kwietnia, przez prawie dwa dni, cała ekipa polskich specjalistów siedziała bezczynnie na ławkach. I cały czas próbowali się włączyć w prace. Od 13 kwietnia dostali pozwolenie na to, by dopasowywać ubrania do ciał, do nazwisk, co zresztą było ich olbrzymim wkładem. Ale do sekcjowania nie mieli dostępu - mówił Książek.

"Nie podoba mi się, że teraz PO robi z Ewy Kopacz bohaterkę, bo była w Moskwie. Była, bo została wysłana przez polski rząd, którego była ministrem. [...] Sama z siebie mówiła słowa o zbadaniu każdego kawałka ciała. I zbiła na tym kapitał polityczny" - oceniał lekarz.

REKLAMA

Miażdżące wyniki i opinie nie wpływają na karierę polityczną Ewy Kopacz

Po ekshumacjach w 2018 r. ekspertyza specjalistów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu wykazała m.in.:

  • w przypadku 48 osób - błędne rozpoznanie obrażeń albo ich wzajemnie sprzeczny opis na poszczególnych etapach badania;
  • w przypadku 41 osób - brak opisu stanów po przebytych zabiegach medycznych, np. opisanie narządu, który został usunięty;
  • w przypadku 35 osób - zaniechanie niektórych czynności sekcyjnych; w przypadku sześciu osób - sprzeczny opis ciał lub poszczególnych narządów na kolejnych etapach badania;
  • w przypadku siedmiu osób - nieprawdziwe oznaczenie czasowe czynności sądowo-medycznych, z którego wynika np., że sekcje były wykonywane wcześniej niż oględziny zewnętrzne ciała.

W sumie ekspertyza zawierała rażące błędy, które dotyczyły 90 proc. ofiar. Nikt jednak w związku z tym w Rosji nie poniósł odpowiedzialności. 

W wyborach w 2019 r. Kopacz uzyskała mandat posła do Parlamentu Europejskiego z pierwszego miejsca na liście komitetu Koalicja Europejska. Udało się jej dostać do Brukseli jako reprezentantka PO w okręgu obejmującym województwo wielkopolskie. W czerwcu 2019 r. została wybrana na wiceprzewodniczącą frakcji chadeckiej w europarlamencie.

W 2021 r. ukazał się reportaż Ewy Stankiewicz "Stan zagrożenia". Przypomniano w nim słynne wspólne "uśmiechnięte" zdjęcie Tuska i Putina. Pokazano również fotografię Ewy Kopacz, która pozuje obok uśmiechniętych pracowników prosektorium odpowiedzialnych za wkładanie szczątków ofiar katastrofy do trumien. Na innym ma uśmiech.

REKLAMA

Wyniki badań nad katastrofą

Jak ustaliła Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem, przyczyną katastrofy rządowego Tu-154 M, do której doszło 10 kwietnia 2010 r., były dwie eksplozje, w lewym skrzydle i centropłacie samolotu. Miały one nastąpić w momencie, gdy załoga samolotu po próbnym podejściu nad lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj (bez lądowania) odchodziła na drugi krąg.

Natomiast Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, tzw. komisja Millera, ustaliła, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było zejście samolotu poniżej minimalnej wysokości zniżania (100 m), przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających kontakt z ziemią.

W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią i ostatni prezydent II RP na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski.

Czytaj też:

PAP/DGP/TVN/Gazeta Wyborcza/PolskieRadio24.pl/Maciej Naskręt

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej