Rząd pomoże w przebudowie stadionu Ruchu Chorzów. Premier: spełniamy obietnice, jesteśmy wiarygodni

"Rząd PiS dołoży do budowy nowego stadionu drużyny Niebieskich 50 proc. kosztu inwestycji, czyli ok. 100 mln zł" - napisał premier Mateusz Morawiecki w mediach społecznościowych. Dodał, że spotkał się w tej sprawie z władzami Chorzowa oraz z klubu Ruch Chorzów. Wcześniej przebudowę stadionu obiecywał kibicom Donald Tusk, lecz nie spełnił danego słowa.

2023-04-27, 11:30

Rząd pomoże w przebudowie stadionu Ruchu Chorzów. Premier: spełniamy obietnice, jesteśmy wiarygodni
Premier: potwierdziłem, że rząd PiS dołoży do budowy nowego stadionu Ruchu Chorzów. Foto: Andrzej Grygiel/PAP

Premier Mateusz Morawiecki napisał, że wie, iż piłka nożna jest bardzo ważną kwestią dla mieszkańców Śląska. "I nieważne, kto jakiemu klubowi kibicuje - sport ma łączyć, a nie dzielić, tak samo jak i rząd PiS chce łączyć, a nie dzielić oraz wspierać rozwój infrastruktury sportowej, by była nowoczesna i dostępna dla wszystkich" - stwierdził.

Mateusz Morawiecki przekazał, że w środę spotkał się z władzami Chorzowa i władzami Ruchu Chorzów - prezydentem miasta Andrzejem Kotalą, jego zastępcą Marcinem Michalikiem, prezesem Ruchu Chorzów Sewerynem Siemianowskim oraz przewodniczącym RN Ruchu Chorzów Marcinem Mańką, by "potwierdzić wcześniejsze obietnice, że rząd PiS dołoży do budowy nowego stadionu drużyny Niebieskich 50 proc. kosztu inwestycji, czyli ok. 100 mln zł".

Dodał, że w spotkaniu również uczestniczyła również radna Chorzowa z PiS Bernadeta Biskup.

Walczą o awans

Szef rządu napisał: "Spełniamy obietnice, jesteśmy wiarygodni i chcemy, by jak najwięcej kibiców ze Śląska miało radość z kibicowania na nowym stadionie jak najszybciej". Z kolei prezydent Chorzowa w mediach społecznościowych doprecyzował, że dotacja jeszcze w tym roku ma wynieść ok. 120 mln zł.

REKLAMA

Piłkarze "Niebieskich" w tym sezonie walczą o awans do ekstraklasy. Po 28 kolejkach są wiceliderem. Od początku rundy wiosennej swoje "domowe" mecze rozgrywają w Gliwicach z powodu konieczności demontażu masztów oświetleniowych na ich obiekcie. Umowa dotycząca dzierżawy obowiązuje do końca czerwca. Koszty pokrywa samorząd Chorzowa, który jest właścicielem stadionu Ruchu i ma 25 proc. udziałów w tym klubie.

Zgodnie ze złożonym wnioskiem licencyjnym w przypadku awansu chorzowianie będą gościli rywali na Stadionie Śląskim, który też leży w Chorzowie, ale jego właścicielem jest samorząd województwa.

Wzbudza emocje kibiców od lat

Na początku kwietnia z premierem Morawieckim i ministrem sportu Kamilem Bortniczukiem w Warszawie spotkał się inicjator powstania kilka lat temu sektora rodzinnego Ruchu Szymon Michałek. Wtedy padła po raz pierwszy deklaracja rządowego wsparcia budowy nowej areny Ruchu.

Kolejnym etapem było środowe spotkanie władz miasta i klubu z szefem rządu.

REKLAMA

W 2019 r. władze Chorzowa ogłosiły, że nowy stadion Ruchu powstanie w ciągu trzech lat. Miał kosztować 150 mln. Ostatecznie inwestycja nie została zrealizowana.

Kwestia budowy nowego stadionu, na którym mogliby podejmować rywali "Niebiescy", wzbudza emocje kibiców od lat. Co jakiś czas sympatycy klubu demonstrują na ulicach miasta swoje niezadowolenie z istniejącej sytuacji. Ostatni raz do takiej sytuacji doszło przed startem rundy wiosennej.

Deklaracja szefa PO

Obietnice ws. budowy stadionu składał również Donald Tusk. Pod koniec marca w Onecie ukazała się rozmowa z kibicem Ruchu Chorzów Sławomirem Kordelą, który jeździł za liderem opozycji podczas jego spotkań z mieszkańcami Śląska. Mężczyzna zabierał na nich kilkukrotnie głos, przypominając szefowi PO o obietnicy wybudowania nowego stadionu.

Kordela podkreślił, że Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, który wywodzi się z PO - przez 13 lat sprawowania władzy nad miastem nie spełnił tej obietnicy. - Pomyślałem, że skoro pan Donald Tusk jeździ po Śląsku, to jest dobra okazja, żeby o tym głośno powiedzieć i upomnieć się o realizację obietnicy jego kolegi z partii, który rządzi miastem. Pojechałem do Częstochowy i zabrałem głos. O dziwo Donald Tusk przyznał mi rację i powiedział, że skoro prezydent obiecał, to trzeba ten stadion wybudować - mówił kibic Onetowi.

REKLAMA

Szef PO przyjął zaproszenie fana Ruchu Chorzów do domu na mecz Czechy-Polska. Były premier odwiedził Sławomira Kordelę, ale 2 godziny przed meczem, tłumacząc, że nie może na nim zostać z powodu napiętego grafiku.

- Atmosfera była w porządku. Można powiedzieć, że pan Donald nie bronił prezydenta Chorzowa, ale przekonywał, że stadion powstanie, że o tym z nim rozmawiał. Pograł w piłkę z dzieciakami, później wrzucił sobie z tego filmiki na media społecznościowe. Spotkanie trwało może 20 minut, ale byłem zadowolony, bo padła obietnica o budowie - relacjonował fan Ruchu Chorzów.

"Poczułem się wykorzystany"

Tymczasem kolejnego dnia, podczas spotkania z mieszkańcami Sosnowca, Donald Tusk stanął po stronie prezydenta Chorzowa, który w dniu meczu Czechy-Polska opublikował na Facebooku wpis, zilustrowany wspólnym zdjęciem z liderem opozycji, gdzie zaznaczył, że w budżecie miasta nie ma pieniędzy na budowę stadionu.

- Poczułem się w jakimś stopniu wykorzystany. Przecież u mnie w domu pan Donald mówił co innego. Specjalnie pojechałem na kolejne spotkanie do Strzelec Opolskich (woj. opolskie), żeby jeszcze raz porozmawiać - opowiadał rozżalony kibic.

REKLAMA

Tym razem były premier nie chciał jednak wysłuchać kibica. - Dostałem mikrofon. Nim dokończyłem, pan Tusk odebrał mi głos. Mówił, że tu są inne problemy i że jego cierpliwość się skończyła. Później mój najmłodszy chłopaczek powiedział mu, że tej piłki, którą od niego dostał, już nie chce - kontynuował Sławomir Kordela.

Dodał, że nie przypuszczał, iż zostanie "tak potraktowany i upokorzony". I że nie chciałby, aby "klub, który ma mnóstwo kibiców i jest 14-krotnym mistrzem Polski, miał gdzie być oklaskiwany".

Czytaj także:


PAP/Onet/łl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej