Daukszewicz żegna się z TVN24. "Skazano mnie na hejt".

2023-06-16, 17:05

Daukszewicz żegna się z TVN24. "Skazano mnie na hejt".
Krzysztof Daukszewicz odchodzi z TVN.Foto: Marek Zakrzewski/PAP

Komentator programu "Szkło kontaktowe" Krzysztof Daukszewicz nie wróci już na antenę TVN24. Powodem rezygnacji z udziału w audycji jest sytuacja, w której żartował z dziecka jednego z dziennikarzy stacji. Jak mówi w wyniku tego zdarzenia on i jego rodzina padli ofiarami hejtu. 

Satyryk Krzysztof Daukszewicz poinformował, że nie wróci już do roli komentatora w „Szkle kontaktowym” TVN24. Na swoim profilu facebookowym opublikował oświadczenie, w którym wyjawia powody takiej decyzji. "Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim Kolegom za wsparcie, ale uważam że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" - czytamy.

Obecnie Daukszewicz nie pojawiał się w programie po tym w jednym z wydań „Szkła kontaktowego” spytał „jakiej płci on dzisiaj jest?”, zwracając się do dziennikarza stacji Piotra Jaconia, ojca transpłciowego dziecka, który zapowiadał program „Dzień po dniu”.

Satyryk się tłumaczy

Stacja TVN24 nie informowała, że zapadła decyzja o zwolnieniu Daukszewicza. Jednak nie musiała, bo satyryk postanowił sam to zrobić. "Tą drogą chciałem powiedzieć wszystkim, którzy czekają na mój powrót do Szkła Kontaktowego, że postanowiłem nie wrócić. Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim Kolegom za wsparcie, ale uważam że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" – napisał satyryk na Facebooku.

Daukszewicz pisał także co się stało po tym programie. "Najpierw zostałem homofobem i transfobem – choć napisałem piosenkę »Ballada o wyklętych kredkach« w obronie LGBT i »Osiemdziesiąt radiowozów«. Śpiewam je na koncertach i to właśnie osoby ze społeczności LGBT, pierwsze dzwoniły do mnie z dobrym słowem, gdy zacząłem być hejtowany" – wspomniał.

Nie przyjął pokątnych przeprosin

W swoim wpisie wyjaśniał także dlaczego jego przeprosiny nie zostały przyjęte. "(...)ja trawestowałem słowa Kaczyńskiego. To była gafa, za którą od razu przeprosiłem. Nie miałem złych intencji. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił »pokątnych« przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt tylko napisać na internecie następny manifest. I mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił" – wyjawił.

"A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata, i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć" – dodał Daukszewicz.

Zarówno sam Daukszewicz, Tomasz Sianecki, który prowadził wydanie z Daukszewiczem, jak i stacja TVN24 przeprosili za ten incydent. - Przepraszamy wszystkich naszych widzów, a w szczególności społeczność LGBT+ - podkreśliła redakcja TVN24 w oświadczeniu. 

Czytaj także:

wirtualnemedia.pl/salon24.pl/łs

Polecane

Wróć do strony głównej