Migranci z Lampedusy czekają na zwycięstwo PO w jesiennych wyborach. Felieton Miłosza Manasterskiego

Zapowiadany przez przewodniczącą von der Leyen mechanizm relokacji w sytuacji stanowczego sprzeciwu Niemiec i Francji, oznacza, że migranci z Lampedusy mają po jesiennych wyborach trafić do naszego kraju.

2023-09-18, 19:57

Migranci z Lampedusy czekają na zwycięstwo PO w jesiennych wyborach. Felieton Miłosza Manasterskiego
Europa mierzy się z kryzysem migracyjnym. Foto: PAP/EPA/CIRO FUSCO

Ursula von der Leyen przyjechała na Lampedusę razem z premier Giorgią Meloni. Podczas wspólnej konferencji prasowej z premier Włoch, przewodnicząca KE najpierw buńczucznie rzuciła: "Unia Europejska będzie decydować, kto i na jakich warunkach przyjeżdża do Wspólnoty, a nie przemytnicy ludzi". Dalszy ciąg jej wypowiedzi jednak oznaczał coś dokładnie odwrotnego niż próbę walki z nielegalną migracją i stojącymi za nią organizacjami przestępczymi. - Wzywam państwa członkowskie do stosowania dobrowolnego mechanizmu solidarności i transferowania migrantów z Włoch - powiedziała Ursula von der Leyen.

Walka z przestępczością według von der Leyen polega na tym, że pozwala im się dalej realizować transfery ludzi na Lampedusę. Gdyby metodami von der Leyen walczyć z przestępczością kryminalną, należałoby wypuścić wszystkich przestępców z więzień.

Jakiś czas temu posłanka KO Iwona Hartwich w sytuacji ataku hybrydowego na Polskę żądała: "Wpuście tych ludzi, potem się sprawdzi, kim są". Dzisiaj identycznie podchodzi do tej kwestii Ursula von der Leyen, głosząc bezwarunkową akceptację dla osób, które docierają do Unii Europejskiej, celowo pomijając istniejące procedury i przejścia graniczne.

A gdzie mają trafić migranci z Lampedusy, których relokować chce przewodnicząca KE? Od początku roku do Włoch dotarło prawie 130 tys. nielegalnych migrantów. Tymczasem granice z Włochami zamykają Francja i Austria, a przyjęcia dodatkowych migrantów odmawiają także same Niemcy.

REKLAMA

Czytaj także:

Kogo więc faktycznie wzywa Ursula von der Leyen do przyjmowania nielegalnych migrantów z południa Europy? Podpowiedzią są słowa jej partyjnego kolegi, niemieckiego europosła Michaela Gahlera, który liczy na rządy Platformy Obywatelskiej, która ma pozytywny stosunek do paktu migracyjnego.

Politycy partii rządzącej w ostatnich dniach wielokrotnie podkreślali, że Tusk równa się Lampedusa. Nie jest to metafora ani skrót myślowy. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa to właśnie Polska pod rządami PO będzie zmuszona przez von der Leyen do przyjęcia migrantów tłoczących się dzisiaj na włoskiej wyspie. Dla nas, jak stwierdził kilka dni temu poseł Artur Łącki, to nie jest żaden problem, bo jesteśmy "na tyle silnym i bogatym krajem, że powinniśmy to zrobić" (nikt w PO nie odciął się od jego słów!).

Zobacz więcej na i.pl: Lampedusa przestała radzić sobie z migrantami. Szokujące obrazy kryzysu migracyjnego

REKLAMA

Mieszkańcy Lampedusy są zmęczeni i przerażeni stałą i masową obecnością nielegalnych migrantów na ich wyspie. Nie można się temu dziwić. Entuzjazmu brakuje już nawet we Francji i Niemczech, do czego walnie przyczyniają się powtarzające się tam zamieszki. Nie mniej groźnym zjawiskiem jest postawa władz w tych krajach, które migrantów traktują jak święte krowy. Migranci nie tylko znajdują się na utrzymaniu Europejczyków, ale w dodatku nie można nic im zrobić! Migranci nie ponoszą praktycznie żadnych poważnych konsekwencji za swoje rozróby, otrzymują kary czysto symboliczne. Pomimo gigantycznych strat materialnych oraz dziesiątek rannych policjantów, europejskie sądy boją się srogo karać muzułmanów, a co dopiero ich deportować. W dodatku obowiązuje cenzura, która zabrania mediom publikowania filmów, pisania o pochodzeniu przestępców, czyli po prostu relacjonowania społeczeństwu tego, co dzieje się tuż obok nich.

Władze Francji, Niemiec czy Austrii już dawno się zorientowały, że kontynuowanie polityki "otwartych drzwi" może ich kosztować utratę władzy. Stąd słowa przewodniczącej KE oznaczają presję na kraje tzw. nowej Europy, w tym przede wszystkim Polskę. Oczekiwania wobec polskiego rządu są jasne: mamy rozładować nową falę migracyjną.

Nie potrzeba analitycznego geniuszu, żeby zauważyć, że właściwie sama Unia Europejska jest przyczyną rosnącej fali nielegalnej migracji. Po ostrym sprzeciwie Grupy Wyszehradzkiej wobec poprzedniej propozycji relokacji i fiasku całego projektu migracja do Europy zaczęła spadać. W tym roku, od momentu podjęcia na nowo debaty o relokacji, migracja lawinowo rośnie. Przestępcy i migranci nie zrezygnują z przybywania do Europy, dopóki, tak jak proponuje prezes PiS Jarosław Kaczyński, nie zostaną odwiezieni z powrotem poza jej granice. Natomiast każda zapowiedź wchłaniania migrantów przez kolejne kraje jest dla przestępców sygnałem, że trzeba kompletować klientów do kolejnej łódki.

Komisja Europejska nie ma żadnej woli, by rzeczywiście nielegalną migrację zatrzymać. Wszelkie działania w tej kwestii są tylko pozorowane. W rzeczywistości polityka migracyjna KE oznacza cały czas przyjmowanie nielegalnych migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. To część wielkiego projektu zmian społecznych w Europie mających ułatwić centralizację UE.

REKLAMA

Zobacz także na tvp.info: Nielegalni migranci zalewają Lampedusę. Reporterka TVP: W drodze są kolejne łodzie

Na celowniku von der Leyen jest teraz Polska, to tutaj przede wszystkim mają trafić migranci z obozów na Lampedusie. Trzeba mieć świadomość, że poparcie w wyborach opozycji jest głosowaniem właśnie za taką przyszłością. I nie będzie to jedynie kilka czy kilkanaście tysięcy osób. Celem tej operacji KE jest stworzenie w Polsce społeczności muzułmańskich co najmniej na miarę tych francuskich czy niemieckich. W dodatku kraje te przekierują do nas osoby stanowiące zagrożenie dla porządku publicznego. Niemcy nie radzą sobie w ogóle z deportacją migrantów, co do których sądy zdecydowały, że nie mogą przebywać na terenie RFN. O dziwo jednak potrafią zwrócić blisko cztery tysiące migrantów, którzy rzekomo dotarli do nich przez granicę z Polską.

Ten przykład "europejskiej solidarności Niemiec" pokazuje, że słowa szefowej KE w rzeczywistości są planem przekształcenia Polski pod rządami jej protegowanego Donalda Tuska w wielką Lampedusę – obóz dla migrantów, którzy okażą się niepotrzebni w krajach Zachodu. To nie tylko cel polityczny (muzułmańscy osadnicy nie głosują nigdy na partie chrześcijańsko-konserwatywne), to także element wojny gospodarczej. Dzisiaj Polska zyskuje jako kraj bezpieczny, chętnie odwiedzany przez turystów, będący esencją europejskiej kultury. Przerzucenie do nas plagi nielegalnych migrantów pomoże odzyskać "świetność" Berlinowi i Paryżowi, a przynajmniej zrówna naszą sytuację.

Czytaj także:

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej