Nowy typ demokracji czy kryzys? Ekspert: tego rodzaju kampanii Ukraina nie widziała
- W swojej kampanii wyborczej Wołodymyr Zełenski sprawił, że Ukraińcy głosowali na swoje oczekiwania, czasem zupełnie sprzeczne. W długoterminowej perspektywie to zapewne wyjdzie na jaw - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Nadija Kowal z Rady Polityki Zagranicznej "Ukraiński Pryzmat".
2019-04-22, 23:59
O tym, na czym polegała innowacja w strategii politycznej Wołodymyra Zełenskiego, jak udało mu się połączyć wyborców o różnych poglądach i o możliwości przedterminowych wyborów - w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl mówi Nadija Kowal z Rady Polityki Zagranicznej "Ukraiński Pryzmat".
***
PolskieRadio24.pl: Wybory prezydenckie niosły i niosą ze sobą wiele emocji. Ostatecznie przyniosły wygraną Wołodymyra Zełenskiego. Uzyskał on, jak wskazuje Centralna Komisja Wyborcza po przeliczeniu 95 proc. głosów, około 73,17 proc., a dotychczasowy prezydent Petro Poroszenko - 24,5 proc. Jak scharakteryzowałaby pani te wybory prezydenckie, co najbardziej panią w nich zaskoczyło, który aspekt wydaje się najważniejszy?
Nadija Kowal, Rada Polityki Zagranicznej "Ukraiński Pryzmat": Były to bardzo nietypowe wybory, niczego podobnego nie widzieliśmy na Ukrainie do tej pory ani z punktu widzenia strategii, ani wykorzystania mediów, także społecznościowych, w kampanii.
REKLAMA
Po raz pierwszy wybrano lidera posługującego się głównie hiperpopulistycznymi hasłami. Jest to specyficzny rodzaj populizmu - nie znaliśmy szczegółów programu politycznego kandydata na prezydenta, a ten starał się umyślnie w bardzo nieokreślony sposób wypowiadać się na wiele tematów. Nie przedstawił osób, które w jego zespole będą odpowiadać za poszczególne obszary polityczne i zajmować oficjalne stanowiska, ale jednocześnie skutecznie odwoływał się do różnego rodzaju frustracji poszczególnych grup wyborców.
Czy jego wieczorne wystąpienia, po ogłoszeniu wygranej, przyniosły jakieś nowe informacje? Mówił m.in. o tym, że pierwszym celem będzie uwolnienie więźniów - marynarzy pojmanych na Morzu Czarnym, ale także wspominał o kontynuacji mińskiego i normandzkiego formatu.
Wciąż nie wiadomo, czego oczekiwać od Wołodymyra Zełenskiego, bo nie jest wystarczająco precyzyjny w przedstawianiu swoich planów. Ale juz dzisiaj członkowie jego ekipy przyznali się, że nie da się szybko obniżyć cen gazu, a formaty miński i normandzki będą kontynuowane, skoro nie ma żadnej realistycznej alternatywy. Innymi słowy nie ma żadnych rozwiązań magicznych.
Bardzo ważny będzie miesiąc przed inauguracją - kiedy zapewne będą miały miejsce bardzo intensywne targi polityczne i kluczowe negocjacje. Zełenski będzie zmuszony doprecyzować szczegóły programu. Poznamy zapewne zadania członków jego zespołu. Wtedy można będzie mówić o tym, jaki kierunek będzie mieć jego prezydentura.
Obecnie dyskutuje się również nad tym, czy Zełenski będzie przygotowywał się do wyborów parlamentarnych w październiku 2019 roku, czy też będzie starał się o przedterminowe wybory, zanim jego brak kompetencji i doświadczenia stanie się już wadą, a nie zaletą, a szybkie i proste odpowiedzi na złożone pytania jednak się nie zmaterializują.
REKLAMA
Jaki pani zdaniem będzie scenariusz w odniesieniu do wyborów parlamentarnych? Będziemy mieli wcześniejsze wybory czy jednak w wyznaczonym terminie?
Wołodymyr Zełenski ma mniej więcej miesiąc na rozwiązanie parlamentu, jeśli miałoby dojść do wcześniejszych wyborów. Nie wiadomo, czy do tego dojdzie. Może albo współpracować z obecnym parlamentem, który jest wobec niego krytycznie nastawiony, ale może i postarać się skapitalizować popularność zyskaną w kampanii.
Jednak wybory do parlamentu byłyby z pewnością bardziej spolaryzowane. Ważną rolę odgrywaliby w nich inni aktorzy, w tym na przykład Julia Tymoszenko, liderka Batkiwszczyny. Oczekujemy gorącej debaty w sprawie wprowadzenia systemu stricte parlamentarnego, gdzie prezydent miały pełnić funkcje raczej reprezentacyjne.
Dlaczego na Wołodymyra Zełenskiego głosowało tak wielu wyborców? I dlaczego Petro Poroszenko przegrał aż tak bardzo, jakie są przyczyny tak dużego dystansu między kandydatami?
Myślę, że odpowiada za to innowacyjność tych wyborów, jeśli chodzi o zastosowane technologie wyborcze. Zełenski sformułował bardzo pozytywny i ogólny program, w którym sugeruje, że chce budować Ukrainę, o której każdy marzy, więc każdy z wyborców mógł zapełnić takie stwierdzenia swoimi oczekiwaniami i głosować właśnie na nie.
Wołodymyr Zełenski nawet pytał swoich wyborców o ich oczekiwania i plany, o to, co chcieliby zobaczyć w jego programie, tak by program został napisany wspólnie.
REKLAMA
Zełenski korzystał również na frustracji wyborców, tych, którzy na przykład są niezadowoleni, że reformy przebiegają za wolno, ale i tych, którzy są niezadowoleni z przeprowadzania reform w ogóle, tych, którzy są proeuropejscy, ale i tych, którzy mają raczej nastawienie prorosyjskie.
Nie jest to wszystko kompatybilne w dlugoterminowej perspektywie. Moim zdaniem wszystko wyjdzie na jaw, gdy Zełenski zostanie prezydentem. Jednak obecnie jego wyborcy różnie odczytują jego sygnały, odczytują je według swoich pragnień.
Wciąż zatem nie wiemy niczego pewnego.
W tych wyborach nie musieliśmy znać programu, zespołu, kandydata, wystarczyło lubić go, a raczej jego wizerunek, przedstawiony w filmie telewizyjnym. Do tego dochodziła frustracja różnych grup wpływu albo poszczególnych obywateli, spowodowana posunięciami jego poprzednika. Mamy zatem albo nowy typ demokracji, albo jej głęboki kryzys.
***
REKLAMA
Z Nadiją Kowal rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
REKLAMA