Dr Gac o zagrożeniu dla państw bałtyckich ze strony Rosji: kluczowa będzie rola Polski i całego NATO, trzeba wzmacniać siły obronne
- Jeśli szczegółowo prześledzimy raporty wojskowe, nie widać tam szans na samodzielne odparcie konwencjonalnej agresji rosyjskiej przez państwa bałtyckie - kluczowa będzie rola NATO i Polski. Eksperci amerykańscy szukają innych sposobów, mowa jest o walce partyzanckiej, ale wskazuje się przede wszystkim na dużą rolę Polski i całego NATO w obronie regionu – mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Miłosz Gac, ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku. Inna rzecz, czy Polska posiada już odpowiednie zdolności – podkreślił. Wskazał, że trzeba wzmacniać obecność sił USA i NATO w regionie, siły wojskowe Polski, a w kontekście Bałtyku odbudować polską marynarkę wojenną.
2020-07-22, 13:00
Powiązany Artykuł
Romuald Szeremietiew: trzeba analizować, czy z punktu widzenia Rosji potencjalny atak jest opłacalny
- Rosja za prezydenta Władimira Putina dąży do odzyskania dominacji nad państwami byłego bloku wschodniego – mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Miłosz Gac z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.
Ekspert zaznaczył, że scenariusze amerykańskie uznają, że w wyniku przeważających sił zgromadzonych na zachodniej granicy Rosji, państwa bałtyckie nie mogą odeprzeć sił Moskwy samodzielnie – takie starcie skończyłoby się porażką. Kluczowa byłaby rola Polski i całego NATO.
Jak podkreślił dr Miłosz Gac, Polska powinna w obecnej sytuacji dbać o siłę sojuszu, wzmacnianie sił USA i NATO w regionie i mocy odstraszania, tak żeby Rosja nigdy nie zdecydowała się na użycie siły.
Powiązany Artykuł
Ekspert OSW Andrzej Wilk: Rosja ćwiczy wycofanie spod ognia sił z Kaliningradu i floty, w tym przebazowanie na lotniska ros. i białoruskie
Ważne punkty w scenariuszach
Ekspert podkreślił, że w militarnych scenariuszach problematyczna jest sytuacja Białorusi. - Gdyby na Polskę szedł atak z Brześcia, to de facto kieruje się otwartą autostradą na naszą stolicę, na Warszawę. Ten aspekt umyka wielu ekspertom. A trzeba pamiętać, że te manewry na wielką skalę odbywają się właśnie na Białorusi: manewry Zapad mają miejsce także na poligonach Białorusi. A my nie mamy na tym kierunku odpowiednich zdolności – zaznaczył.
REKLAMA
Analityk dodał, że należałoby w kontekście zagrożeń rozpatrywać także kwestie regionu bałtyckiego, zwłaszcza Szwecji. - Chodzi o kluczowe położenie Szwecji, a przede wszystkim Gotlandii, która ma strategiczne położenie. Opanowanie tej wyspy, ulokowanie tam przez Rosję antydostępowych spowodowałoby sparaliżowanie tego regionu. NATO nie miałoby wówczas praktycznie dostępu do tego teatru działań – zaznaczył analityk.
Rozbudowa polskiej marynarki wojennej
- Potencjał, którym dysponuje obecnie polska marynarka wojenna, nie jest adekwatny do wyzwań i zagrożeń, które są generowane przez Rosję – podkreśla też dr Miłosz Gac. Jak mówi, kluczowym zakupem byłyby fregaty wojenne, ze względu na autonomiczność i interoperacyjność z siłami NATO, polska marynarka powinna brać także udział w operacjach międzynarodowych na innych morzach, a obecnie nie ma ku temu potencjału.
Miłosz Gac podkreśla, że udział polskiej marynarki byłby istotny, jeśli chodzi o konflikt na Morzu Bałtyckim – na przykład w przypadku, gdyby doszło do walki o Cieśniny Duńskie.
REKLAMA
Ekspert zaznaczył, że Rosja już obecnie prowadzi działania hybrydowe względem państw naszego regionu, prowadzi walkę propagandową, a jednocześnie gromadzi coraz większe zdolności wojskowe na swoich granicach, dozbraja Flotę Bałtycką, m.in. w pociski manewrujące.
Powiązany Artykuł
Ekspert OSW: w tym roku ćwiczenia Kaukaz, wszyscy patrzą na nie pod kątem scenariuszy ew. ataku na Ukrainę
Działania Rosji przybierają na sile
Nie jest tak, że działaniom hybrydowym Rosji, wojnie propagandowej, atakom m.in. na kwestie historyczne nie towarzyszą twarde działania zbrojne. - Ciągle widzimy połączenie dezinformacji, działań niemilitarnych, wykorzystania nowych technologii i synchroniczność z działaniami militarnymi jako presję na państwa bałtyckie. Zatem demonstracja siły odbywa się na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony to działania niemilitarne, z drugiej strony ćwiczenia na morzu, manewry Zapad, instalacja pocisków manewrujących i zasilenie Floty Bałtyckiej. Te dwa aspekty zawsze trzeba brać pod uwagę – mówi ekspert..
- Eskalowanie napięcia na Bałtyku ma miejsce cały czas. Rosyjskie samoloty cały czas operują w pobliżu przestrzenie powietrznej państw bałtyckich. Rosjanie tłumaczą zawsze, że to loty o charakterze szkoleniowym, jednak nie ulega wątpliwości, że często symulują one prawdziwe ataki w wykonaniu rosyjskich myśliwców – podkreślił.
Więcej w tekście wywiadu.
PolskieRadio24.pl: Jak patrzeć na rosyjskie zagrożenie w odniesieniu do regionu, w tym państw bałtyckich? Jak pan patrzy na to, specjalizując się w morskich aspektach bezpieczeństwa? Jak wygląda w tym kontekście np. polska marynarka wojenna?
Dr Miłosz Gac: Obecny potencjał marynarki wojennej nie jest adekwatny do zagrożeń i wyzwań, które aktualnie są generowane przez Federację Rosyjską. We współpracy z innymi państwami regionu warto byłoby osiągnąć efekt synergii, połączenia potencjałów państw regionu.
REKLAMA
To już się dzieje. Trwa wzmacnianie m.in. sił lądowych państw bałtyckich, tak żeby były w stanie odeprzeć choć pierwsze uderzenie.
Jeśli jednak prześledzić raporty na temat sytuacji militarnej w regionie bałtyckim, w szczególności amerykańskie, to one tak naprawdę skazują państwa bałtyckie na porażkę.
Powiązany Artykuł
Prof. Agnieszka Legucka: zmiany w konstytucji Rosji wieszczą nowe napięcia w relacjach z Polską
Obrona na wschodniej flance skupiłaby się na Polsce. Jeśli szczegółowo prześledzimy raporty amerykańskie, nie podaje się tam sposobu na odparcie agresji rosyjskiej, jeśli chodzi o państwa bałtyckie. Są sugestie o przejściu do komórek oporu, następnie przystąpieniu do działań wojskowych, głównie ze strony Polski. Ta koncepcja opiera się zatem na Polsce, warto byłoby skupić się na tym, czy Polska takie zdolności posiada.
REKLAMA
Dlatego tak ważne jest, by odstraszać Rosję, nie dać jej pomyśleć, że ewentualny atak może jej przynieść jakiekolwiek korzyści.
I oczywiście ważna jest rola NATO w tej obronie - kluczowa.
To prawda. Ale konieczne jest i wzmacnianie naszych sił zbrojnych. Konieczne sprowadzanie tutaj do regionu sił sojuszniczych. Nie można ustać w wysiłkach.
Dlaczego region Morza Bałtyckiego jest tak ważny dla Rosji? Wiemy, że Rosja próbuje zmusić inne państwa, by uznawały jej rzekomą strefę wpływów, co w świecie cywilizowanym jest niedopuszczalne, ale Rosja ewidentnie próbuje dawać sygnały, że ma takie ambicje w regionie bałtyckim. Dlaczego jeszcze Rosja tak bardzo skupia się na Bałtyku?
To klasyczny morski region polityczno-strategiczny. Dla Rosji jest istotny z racji gospodarczych. To okno na Europę, umożliwia wymianę handlową z krajami Unii Europejskiej. Pozwala też na wyjście dalej, na tzw. Ocean Światowy i połączenia z Ameryką Północną. W strategii transportowej Rosji kluczową rolę odgrywają Niemcy.
REKLAMA
Ważne są kwestie związane ze swobodą żeglugi. Rosja dąży do uczynienia z tego akwenu szlaku transportu dla swoich surowców strategicznych, ropy i gazu. Jako przykład może posłużyć przebiegający pod dnie Bałtyku Gazociąg Północny.
Przez Bałtyk przebiega sieć połączeń politycznych, militarnych, gospodarczych, co wpisuje się, podkreślmy, w szerszą strategię Federacji Rosyjskiej.
Nie ma co ukrywać - Rosja za prezydenta Władimira Putina dąży do odzyskania dominacji nad państwami byłego bloku wschodniego. Wcześniej w latach dziewięćdziesiątych po rozpadzie Związku Radzieckiego po prostu była zbyt słaba, żeby taką politykę prowadzić - Rosja wykorzystuje i prawdopodobnie wykorzystałaby nie tylko przeciwko państwom bałtyckim, ale też skandynawskim, Szwecji, Finlandii, politykę polegającą na wojnie hybrydowej, nazywanej przez Rosję wojną nowej generacji, wywodzącą się z wojen buntowniczych. Mają w tym doświadczenie, wykorzystuje w tej wojnie nowoczesne technologie.
Powiązany Artykuł
Dożywocie Putina na Kremlu? Anastazja Siergiejewa: nie ma dobrego scenariusza, najbliższe dni powiedzą nam więcej
Co jest obecnym celem Rosji? Przede wszystkim podważenie wiarygodności NATO, państw Sojuszu, pewnego rodzaju ”rozmiękczanie” państw Sojuszu.
REKLAMA
My zmierzamy do tego, żeby wzmacniać artykuł 5. NATO. Rosja zaś chce go rozmiękczać, rozwadniać, podważać. Rosja chce też doprowadzić do dezintegracji Unii Europejskiej, wykorzystując to, że państwa UE są powiązane w różny sposób gospodarczo z Federacją Rosyjską.
Należałoby w mojej ocenie uwzględnić w relacji do artykułu 5. NATO kwestie wojny hybrydowej, wojny informacyjnej, wojny nowej generacji, rozmiękczanie psychologiczne Sojuszu w tym regionie, izolowanie niektórych państw, ciosy gospodarcze o podłożu politycznym.
W przypadku konfliktu w pierwszej kolejności Rosja uciekłaby się do wojny hybrydowej?
Tak naprawdę rosyjskie działania hybrydowe już mają miejsce. Rosja ma w tej sferze przetarty szlak. Widzimy, co działo się na Ukrainie. Wykorzystywano wymiar narodowościowy, a ma to również miejsce w państwach bałtyckich. W Estonii, na Łotwie występuje duży odsetek ludności rosyjskiej, co Rosja może wykorzystać do swoich celów politycznych. I na pewno kluczową rolę odgrywa tutaj także rosyjska eksklawa, okręg kaliningradzki.
Trzeba też pamiętać o tym, że rozpędu nabiera rywalizacja USA z Chinami, w Eurazji, na Morzu Południowochińskim. Chiński projekt przesunięcia się na Zachód z pomocą nowego Jedwabnego Szlaku jest w niesmak Stanom Zjednoczonym. Donald Trump stara się powstrzymać tę ekspansję. Chodzi zaś o główne szlaki transportowe i handlowe, które obecnie kontroluje marynarka USA.
REKLAMA
Dążenie USA będzie takie, by większa odpowiedzialność za obronność spoczywała na państwach europejskich. Stąd duża rola naszej dyplomacji, polityki bezpieczeństwa, by wzmacniać obecność wojsk NATO i USA w regionie. USA strategicznie patrzą inaczej niż my: Rosja jest oczywiście elementem większej gry, ale to już nie jest okres zimnej wojny, gdy tutaj znajdowało się centrum światowej polityki, region był bardzo wysoko w skali ważności. Region był zmilitaryzowany, nasycony jednostkami wojskowymi… Obecnie uwaga świata przeniosą się w rejon Pacyfiku.
Zatem czeka nas trudna gra o utrzymanie uwagi świata na tym regionie. Musimy dbać o wzmocnienie sił NATO, USA na wschodniej flance Sojuszu.
I chodzi także o wzmocnienie artykułu 5. Jest on gwarantem bezpieczeństwa, ale można byłoby go udoskonalić Być może zapis o tym, że sojusznicy udzielą pomocy, którą uznają za konieczną można wzmocnić. Bo odpowiedź może być militarna, wysłanie wojsk, a może to być nałożenie sankcji.
Trzeba pamiętać, że Sojusz jest ciałem politycznym, decyzyjność jest po stronie politycznej, decyduje Rada Północnoatlantycka. Zupełnie inne postrzeganie sytuacji niż politycy mogą mieć wojskowi. Warto powiązać artykuł 5. z zagrożeniami hybrydowymi – powtórzę.
REKLAMA
Jest on w obecnej formie dość pojemny: ale wszystko można poprawić, udoskonalić, zwłaszcza jeśli zagrożenia rosną.
Inne jest postrzeganie sytuacji z punktu widzenia wojskowego, gier strategicznych, inaczej sytuację mogą postrzegać politycy. Należy stale wzmacniać obronność wschodniej flanki – potrzebna jest świadomość takiej potrzeby.
Jak obecnie można wzmocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki?
Ważnym elementem zwiększenia sił Stanów Zjednoczonych byłoby umieszczenie w Polsce nowego dowództwa dywizji i podporządkowania jej obecnych w Europie jednostek. Dywizja zakłada trzy razy większą liczebność wojsk niż obecnie. Taka dywizja mogłaby stacjonować w Polsce.
Na razie mamy w Poznaniu Wysunięte Dowództwo Dywizyjne Armii Stanów Zjednoczonych, przeniesione z Niemiec.
Siły USA w takiej formie i tak byłyby elementem odstraszania. Nie byłyby w stanie przeciwstawić się agresji Federacji Rosyjskiej – realnie patrząc.
REKLAMA
Chodzi zatem o poprawę szybkości reakcji NATO – żeby NATO było w stanie odpowiedzieć na agresję rosyjską, wysłać pomoc. Podjęto pewne kroki, powstała tzw. szpica NATO, ale nadal te działania są one niewystarczające.
Chodzi zatem o systematyczne, ciągłe wzmacnianie wschodniej flanki, podnoszenie kosztów dla Rosji. To kluczowe dla bezpieczeństwa. Mamy obecnie obecność stałą rotacyjną wojsk USA, mamy brygadę pancerną USA, odbywają się ćwiczenia. Widać, że choć uwagę USA zaprzątają Chiny, to jednak widać powrót Waszyngtonu do tego regionu. Bezpieczeństwo jest wzmacniane, jednak proces nie jest zakończony, musimy dbać o to, by prowadzić go dalej. Trzeba utrzymywać uwagę sojuszników na tym regionie i uświadamiać im potężne zagrożenie.
A zagrożenie jest duże. Wiele miejsc może być obiektem napaści: choćby Łotwa, rejon Lipawy, Rygi. Ważnym miejscem z punktu widzenia wojskowego jest przesmyk suwalski.
Problematyczna jest sytuacja Białorusi. Gdyby na Polskę poszedł atak z Brześcia, to de facto kieruje się otwartą autostradą na naszą stolicę, na Warszawę. Ten aspekt umyka wielu ekspertom. A trzeba pamiętać, że te manewry na wielką skalę odbywają się właśnie na Białorusi: manewry Zapad mają miejsce także na poligonach Białorusi. A my nie mamy na tym kierunku odpowiednich zdolności.
Należałoby w kontekście zagrożeń rozpatrywać także kwestie regionu bałtyckiego, zwłaszcza Szwecji. Chodzi o kluczowe położenie Szwecji, a przede wszystkim Gotlandii, która ma strategiczne położenie.
REKLAMA
Opanowanie tej wyspy, ulokowanie tam przez Rosję antydostępowych spowodowałoby sparaliżowanie tego regionu. NATO nie miałoby wówczas praktycznie dostępu do tego teatru działań.
Stąd duża rola wsparcia Szwecji: która nie jest co prawda państwem NATO, ale zaczyna dostrzegać zagrożenia ze strony Rosji. W latach 90., tak jak inne państwa zrezygnowała z armii poborowej. Obecnie w Szwecji, która ma armię zawodową, poborem objęto kilka tysięcy żołnierzy. Sztokholm bierze obecnie pod uwagę zagrożenia hybrydowe, wojnę nowej generacji - wedle nomenklatury szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Mamy bowiem do czynienia z licznymi prowokacjami na Bałtyku i naruszeniami przestrzeni powietrznej Szwecji, z cyberatakami.
Szwecja stara się współdziałać z NATO, podpisała porozumienie z NATO dotyczące wsparcia państwa gospodarza (tzw. host nation support). Szwecja może być zatem państwem gospodarzem wojsk NATO, może je przyjąć w razie potrzeby, czy na ćwiczenia, jak ma to miejsce, czy w razie kryzysu.
REKLAMA
Rosja zaś skupia się na tym, żeby nie zacieśniała się współpraca Szwecji z USA. To dla niej priorytet. Szwedzi na razie wciąż współpracują z USA, z NATO, przykładem są ćwiczenia BALTOPS. Jednak Szwecja wciąż jest państwem pozostającym poza Sojuszem.
Pojawiają się głosy, czy Polska nie powinna gdzieś zacieśnić współpracę ze Szwecją. Jednak wydaje się, że Szwecji nie interesują bilateralne kontakty o charakterze militarnym, które w jej ocenie sprowokowałyby Rosję. Szwedzi bardziej tutaj skupiają się na współpracy z USA i Europą Zachodnią. Jeśli chodzi o współpracę dwustronną zaś – kierują się raczej w stronę Finlandii.
Oczywiście Szwedzi dysponują sporymi siłami powietrznymi, marynarką wojenną. Jednak mają problemy kadrowe, związane z małą armią.
W przypadku konfliktu NATO-Rosja Szwecja ze względu na swoje położenie byłaby w ten konflikt włączona. Pytanie tylko, jak zareaguje Szwecja, w jakim stopniu zaangażuje się we współpracę z Sojuszem Północnoatlantyckim.
REKLAMA
Tutaj na pewno Rosja stara się przeciwdziałać, psuć relacje.
W przypadku operacji obronnej państw bałtyckich NATO mogłoby wykorzystać szwedzkie terytorium do obrony państw bałtyckich.
Szwecja wydaje się zatem kluczowa w potencjalnych scenariuszach. W kontekście polskich sił morskich czy nabrzeżnych, zapewne brakuje nam jeszcze wiele. Dotyczy to jednak i niektórych innych zakresów uzbrojenia.
Potencjał, którym dysponuje obecnie marynarka wojenna, nie jest adekwatny do wyzwań i zagrożeń, które są generowane przez Rosję. To szeroki temat.
Rola marynarki wojennej nie kończy się na 12 milach na morzu terytorialnym, licząc od brzegu. A obrona wybrzeża, obszarów morskich, powinna się odbywać na dalekich podejściach do strefy operacyjnej. Ku temu polska marynarka wojenna nie ma obecnie zdolności. Nie możemy bowiem rozpatrywać marynarki wojennej tylko pod kątem Morza Bałtyckiego. Tak naprawdę kształtowanie naszych interesów powinno się odbywać na innych akwenach.
A jeżeli chodzi o nasz region, również nie mamy potencjału do tego żeby się przeciwstawić Federacji Rosyjskiej i zagrożeniu, jeśli chodzi o kwestie morskie. W Polsce są prowadzone programy dotyczące marynarki wojennej: Miecznik, Orka, Czapla. Są w toku. Jednak marynarka wojenna od lat jest w okresie schyłkowym, zaczęło się to 1991 roku, kiedy przestaliśmy być członkiem Zjednoczonej Floty Bałtyckiej. Okres schyłkowy trwa do dzisiaj. Rekomenduje się zakup okrętów dowodzenia, wsparcia, samolotów rozpoznawczych, patrolowych. W raportach Biura Bezpieczeństwa Narodowego wzmiankowane są potrzeby: niszczyciele min, siły przeciwminowe.
REKLAMA
Najbardziej potrzebne są nam fregaty - mają największy potencjał, jeżeli chodzi o przeciwdziałanie i pokazanie realnej siły w przypadku chociażby przełamania A2/AD, strategii przeciwdostępowej Rosji.
Na razie programy modernizacyjne w Polsce imitują wymagane zdolności. Jednostki, którymi dysponujemy, w zakresie zwalczania powietrznego, czyli fregaty pozyskane z USA, typu Oliver Hazard Perry są już nieco przestarzałe, nie mają zdolności do podjęcia odpowiednich działań w rejonie Bałtyku. Usprawnienie systemu fregat powinno być priorytetowym zadaniem w obecnych warunkach środowiska w regionie Morza Bałtyckiego.
Konieczne jest wprowadzenie do służby kolejnej generacji fregat wielozadaniowych, które maja rozszerzone zdolności przeciwlotnicze.
Dlaczego fregaty są tak ważne?
Chodzi o autonomiczność, mogą uzupełniać zapasy na morzu. Mogą zwalczać różnego rodzaju cele nawodne i podwodne. Kwestia autonomiczności, niezależności od bazy odróżnia je od korwet. Fregaty mają też większą interoperacyjność z oddziałami NATO, mogą zabierać na pokład śmigłowce, umożliwiają wykrywanie, śledzenie, zwalczanie rakiet balistycznych.
REKLAMA
Bez fregat, bez zdolności wojskowych nie możemy prowadzić polityki bezpieczeństwa morskiego.
Aktualnie, tylko okręt zabezpieczenia logistycznego ORP Kontradmirał Xawery Czernicki mógł brać udział w jakichkolwiek operacjach stałych zespołów NATO. Poza tym nie mamy takich zdolności, i to jest nasza bolączka, A powinniśmy uczestniczyć w różnego rodzaju operacjach na morzach, chociażby w akcjach przeciwko terroryzmowi, a do tego nasza marynarka wojenna nie ma zdolności.
Marynarka wojenna pełni trzy funkcje: militarną, policyjną i dyplomatyczną. Obecnie mamy w Polsce do czynienia tylko z tą ostatnią, tzn. możemy zawitać do jakiegoś portu i prezentować banderę.
Specjaliści przedstawiają stale programy naprawcze. Władze polskie rozumieją ten problem, ale nie idą za tym konkretne działania. A należałoby powiedzieć, że w kontekście zagrożeń regionu Morza Bałtyckiego marynarka wojenna odgrywałaby również kluczową rolę. Marynarka wojenna jest nam bardzo potrzebna, inne przekonanie jest błędne.
REKLAMA
Na Bałtyku powinniśmy mieć istotne zdolności. Spójrzmy chociaż na kluczowe dla bezpieczeństwa regionu Cieśniny Duńskie. Rosja zawsze chciała je sparaliżować, bo wtedy ma otwartą drogą na świat. Chodzi o to, by mieć zdolności, okręty, które będą w stanie temu zapobiec.
A do obszarów interesów żywotnych zaliczamy też Morza Północne, Norweskie i Śródziemne, na których marynarka wojenna powinna kształtować polskie interesy narodowe. A obecnie tych zdolności nie mamy.
Uwagę przyciąga w tym kontekście silnie uzbrojony obwód kaliningradzki.
Ważnym obszarem oczywiście obwód kaliningradzki. To kluczowy element układanki, ze względu na styczność tego obszaru ze strukturami NATO i z Unią Europejską.
Istotnym czynnikiem, który kształtuje znaczenie ten tego obwodu z punktu widzenia naszego Sojuszu Północnoatlantyckiego jest potencjał morski, którym dysponuje Federacja Rosyjska. To Flota Bałtycka, z siedzibą dowództwa w Bałtyjsku. Ma ona potencjał ofensywny, odpowiednie zdolności: niszczyciele, dwie fregaty, cztery korwety.
REKLAMA
Istotne było wprowadzenie na Morze Bałtyckie okrętów wojennych, które są zdolne do przenoszenia pocisków manewrujących Kalibr NK. Chodzi o dwa okręty rakietowe, Bujan-M. Takich pocisków nasza marynarka wojenna nie posiada.
Ten krok był istotny z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa. Widać, że Rosja, choć ma część przestarzałych sił, to wprowadza element odstraszania, w postaci broni typu Kalibr, tym samym będzie miała większe zdolności do demonstrowania zdolności ofensywnych, projekcji siły oraz wywierania znaczącego wpływu na państwa regionu Morza Bałtyckiego. Potwierdzeniem skuteczności tych pocisków, był atak przeprowadzony przez okręt podwodny ”Rostów nad Donem” typu Kilo, który z zanurzenia wykonał uderzenie na cele w ”stolicy” Państwa Islamskiego w Syrii. Podobną funkcje pełnią Iskandery.
Chodzi tutaj także też o militarne bastiony określane jako bańki antydostępowe (ang. anti-access/area denial, A2/AD). To katalog środków przeciwlotniczych, przeciwrakietowych, z systemami S-300, S-400, które mają niestety zasięg pokrywający dużą część Polski i państw bałtyckich. W kontekście konfliktu z NATO utrudniałoby to działania lotnictwu i przedostanie się wojsk NATO na teren działań wojennych.
Rosja także ćwiczy intensywnie w tym regionie.
Rosja demonstruje siłę militarną w tym regionie poprzez różnego rodzaju ćwiczenia wojskowe. Do najważniejszych należy zaliczyć manewry Zapad, które są elementem wojny nowej generacji, mianowicie chodzi o wojnę informacyjną z Zachodem. Manewry Zapad to zawsze prężenie muskułów i działania propagandowe. Z drugiej strony te ćwiczenia skupiają potężną siłę wojskową, mowa jest o 100 tys. żołnierzy, którzy faktycznie biorą udział w tych manewrach.
REKLAMA
Scenariusze są zazwyczaj ogólne, dotyczą m.in. walki z terroryzmem, ale faktycznie mają na celu ćwiczenie taktyki antydostępowej, ćwiczono też desanty na państwa bałtyckie, na Polskę. Ćwiczone jest przemieszczenie systemów obronnych. A kluczową rolę odgrywają Iskandery.
Te działania Rosji wpisują się w mechanizmy wojny hybrydowej: widzimy połączenie dezinformacji, działań niemilitarnych, wykorzystania nowych technologii i synchroniczność z działaniami militarnymi jako presję na państwa bałtyckie. Zatem demonstracja siły odbywa się na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony to działania niemilitarne, z drugiej strony ćwiczenia na morzu, manewry Zapad, instalacja pocisków manewrujących i zasilenie Floty Bałtyckiej. Te dwa aspekty zawsze trzeba brać pod uwagę.
Eskalowanie napięcia na Bałtyku ma miejsce cały czas. Rosyjskie samoloty cały czas operują w pobliżu przestrzenie powietrznej państw bałtyckich. Rosjanie tłumaczą zawsze, że to loty o charakterze szkoleniowym, jednak nie ulega wątpliwości, że często symulują one prawdziwe ataki w wykonaniu rosyjskich myśliwców.
Ta aktywność, prowokacje, wcale nie słabną. Nasiliły się od czasu napaści Moskwy na Ukrainę. Czytamy często o działaniach misji Baltic Air Policing, samoloty często muszą przechwytywać jednostki Rosji, które naruszają przestrzeń m.in. Estonii. Rosja chce podkreślić swoją siłę, wywrzeć nacisk na państwa bałtyckie, poszerzać dotychczasowe wpływy w regionie.
REKLAMA
Jeśli wrócić od scenariuszy konfliktu, jak one mogą się rozgrywać?
Uderzenie może zacząć się od Łotwy, nie tylko punktu widzenia strategicznego, ale też właśnie ze względu na te aspekty, o których mówiliśmy, związane z wojną informacyjną, z wojną nowej generacji czyli wykorzystywaniem wymiaru narodowościowego na Łotwie, gdzie występuje duży odsetek ludności rosyjskojęzycznej. To właśnie otwiera przed Moskwą szerokie możliwości wykorzystania tego faktu dla własnych celów politycznych.
I tutaj nie bez przyczyny podaje się region Lipawy czy chociażby Rygi, gdzie odsetek etnicznych Rosjan wynosi 26-30% populacji, z czego większość zamieszkuje duże miasta.
Daje to Rosji możliwość kształtowania własnej strategii, ta strategia zakłada takie blokowane procesu asymilacji lub blokowanie emigracji rosyjskich Rosjan. Aby przeprowadzić operację tego rodzaju, wykorzystywany byłby czynnik narodowościowy.
Działania Rosji miałyby charakter hybrydowy, o charakterze psychologicznym. Skuteczność działań militarnych w dużej mierze uzależniona byłaby od działań propagandowo-informacyjnych. Oddziaływanie informacyjne w ramach wojny nowej generacji przygotowałoby pole pod dywersję czy też sabotaż.
REKLAMA
Należy podkreślić, że działania dywersyjne zapewne nie byłyby prowadzone otwarcie, jako operacja prowadzona przez regularne wojsko. Już na Ukrainie Rosja próbowała sprawić wrażenie, że konflikt jest odpaństwowiony, nadać mu rangę wojny domowej.
Rosja ma zorganizowany aparat propagandowy, służący do manipulowania społeczeństwem. Widać to choćby na przykładzie kwestii historycznych. Ta propaganda jest wymierzona także w państwa bałtyckie. W Rosji trwa też kształtowanie niekorzystnego wizerunku kulturowego w odniesieniu do państw bałtyckich.
Z drugiej strony celem Rosji jest osłabienie więzi transatlantyckich, stąd odpowiednie działania hybrydowe w państwach bałtyckich.
Rosja stosuje cały arsenał środków i nie jest to przypadek.
Nie ma sposobu na konwencjonalne odparcie zgromadzonych na tym kierunku rosyjskich konwencjonalnych sił zbrojnych - chodzi o teren państw bałtyckich. Trzeba szukać innych rozwiązań. Eksperci amerykańscy rekomendują komórki oporu – tak naprawdę działania partyzanckie, atakowanie tyłów armii rosyjskiej.
REKLAMA
Duża byłaby zatem rola Polski w obronie państw bałtyckich.
Warto zatem walczyć, by Rosja nie śmiała zaatakować.
W okresie zimnej wojny elementem odstraszanie była broń jądrowa. Obecnie, kiedy mamy do czynienia z zagrożeniami o charakterze asymetrycznym, z prewencją nie jest łatwo.
Ważny jest element odstraszania, tak by ewentualna interwencja z punktu widzenia ekonomicznego była nieopłacalna i by stratedzy rosyjscy wiedzieli, że wojna się nie opłaca i i przyniesie więcej strat niż korzyści. A odstraszanie to działania o charakterze dyplomatycznym, także działania na polu walki, zaangażowanie się na polu walki, w działania, manewry.
Możemy przypomnieć w kontekście polskiej marynarki wojennej, że ona takich zdolności niestety wciąż nie ma. Nie może działać na innych akwenach. Widzimy, jak wiele jeszcze przed nami.
REKLAMA
Zdecydowanie, wciąż jest wiele do zrobienia.
***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
***
Według scenariusza prezentowanego m.in. przez ośrodek NEW Generation Warfare na potrzeby Szwedzkiej Akademii Obrony, a przypomnianego ostatnio przez jeden z polskich tygodników, 6 Armia ze sztabem w Petersburgu może zaatakować Tallin, 1 Gwardyjska Armia Pancerna może uderzyć na państwa bałtyckie, na Łotwę, albo na kierunek polski. 20 Armia może uderzyć na kierunek ukraiński lub białoruski. Z 20 Armią współdziała 98 Brygada Rozpoznawcza. Dodatkowo na kierunku zachodnim rozlokowane są dwie duże jednostki powietrzno-desantowe: 76 Gwardyjska Dywizja Desantowo-Szturmowa w okolicy Pskowa i 106 Gwardyjska Dywizja Powietrznodesantowa w okolicy Tuły. Do tego w Gusiewie w obwodzie kaliningradzkim znajduje się 11 Korpus Armijny. NEW Generation Warfare ocenia na podstawie przebiegu ćwiczeń Zachód 2017, że 1 Gwardyjska Armia Pancerna może uderzyć nie na kierunek bałtycki, ale polski.
Jednostki 1 GAP mogą też uderzyć na łotewską Łatgalię. Stratedzy uznają, że rosyjskie czołgi mogą znaleźć się w okolicach Rygi i Tallina w ciągu 24 do 72 godzin. Możliwy też jest manewr przez Białoruś – wówczas, wraz z wojskami z Kaliningradu, oddziałami Floty Bałtyckiej, wojska Rosji w ciągu kilkunastu dni wykonać manewr pozwalający zagrozić Warszawie z okolic Modlina. Do tego dochodzi okoliczność, że według m.in. raportu Jamestowan Foundation, i nie tylko, państwa bałtyckie nie obronią się same, bo przewaga Rosji na tym kierunku jest zbyt duża, muszą bronić ich Polska i Stany Zjednoczone.
REKLAMA
Jednak co będzie, gdy siły Polski będą skoncentrowane na przesmyku bałtyckim, a siły Rosji uderzą poprzez terytorium Białorusi? Jeden z raportów NEW ocenia na podstawie prowadzonych ćwiczeń, że to możliwe, że wojska Rosji mogą uderzyć najpierw na Polskę, potem na państwa bałtyckie, dodając, że 1 Gwardyjska Armia Pancerna może w kierunku na Brześć przerzucić 6 grup brygadowych na dzień w kierunku na państwa bałtyckie jedną, ze względu na warunki topograficzne. To jeden z najpoważniejszych problemów. Innym problemem jest też sytuacja Łotwy – regionu Łatgalii, wystawionego na znaczne siły Rosji zgrupowane w tym regionie. Eksperci zwracają też uwagę, że wojska Rosji ćwiczyły w ostatnim czasie szybkie przemieszczanie wojsk pancernych.
REKLAMA