"Nie jest własnością rosyjskich lekarzy". Żona Nawalnego o próbie otrucia jej męża
Julia Nawalna, żona opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, nie zgodziła się z ideą powołania wspólnej grupy lekarzy z Rosji i Niemiec, która zbadałaby przyczyny obecnego stanu zdrowia jej męża. - Mój mąż nie jest waszą własnością - skomentowała pomysł rosyjskiej Izby Lekarskiej.
2020-09-07, 11:15
Nawalna zwróciła się do szefa rosyjskiej izby Leonida Roszala, który wcześniej poinformował publicznie o takiej propozycji skierowanej do niemieckiej Izby Lekarskiej. Żona opozycjonisty zapewniła, że przyczyna śpiączki, w której znajduje się jej mąż, jest znana i że jest nią zatrucie związkami fosforoorganicznymi. - W Omsku świetnie o tym wiedzieli - dodała.
Powiązany Artykuł
"Gangsterstwo w czystej postaci". Brytyjskie MSZ wzywa Rosję do wyjaśnień ws. otrucia Nawalnego
"Kiedy pacjent trafia do rosyjskiego szpitala, okazuje się nagle, że miejscowa administracja uważa go za swoją własność. Sądzą oni, że mogą rozgłaszać diagnozy w mediach, publikować dane badań lekarskich (...), a równocześnie okłamywać krewnych i nie dopuszczać ich do chorego" - napisała Nawalna w komentarzu opublikowanym przez niezależne media w niedzielę.
Żona opozycjonisty oceniła, że w ten sposób szpital staje się tym samym, co więzienie. Zarzuciła też szefowi rosyjskiej Izby Lekarskiej, że "nie postępuje jak lekarz", a jak przedstawiciel państwa i "nie chce pomóc pacjentowi", a wyciągnąć potrzebne informacje. "Mój mąż nie jest pańską własnością. Nie miał pan, nie ma i nie będzie mieć żadnego związku z jego leczeniem" - zapewniła Nawalna.
REKLAMA
- "Należy w jakiś sposób zareagować, za wcześnie na sankcje". UE o sprawie Nawalnego
- Nord Stream 2 pod znakiem zapytania. Niemcy mogą wstrzymać budowę po próbie otrucia Nawalnego
Propozycję Roszala skrytykował wcześniej na blogu radia Echo Moskwy lekarz Andriej Wołna. Ocenił on, że dla wyjaśnienia przyczyn stanu Nawalnego wystarczające byłoby wyjaśnienie okoliczności jego leczenia w Omsku na Syberii. Lekarz zadał pytanie, dlaczego medycy pogotowia ratunkowego od razu postawili diagnozę zatrucia i przywieźli pacjenta na oddział reanimacji toksykologicznej.
Wołna zaproponował też, by wyjaśnić, dlaczego do Omska ministerstwo zdrowia Rosji skierowało lekarza anestezjologa, mimo że w Omsku ich nie brakowało - a nie toksykologa. Autor komentarza zwrócił także uwagę na to, że lekarze z Moskwy uczestniczący w leczeniu Nawalnego mówili, że konsultowali się z toksykologami z centrum medycyny sądowej. W centrum tym jednak, według Wołny, pracują jedynie toksykolodzy-chemicy, a nie lekarze kliniczni zajmujący się leczeniem zatruć.
Posłuchaj
"Jeśli otrzyma się odpowiedzi na te pytania, to najprawdopodobniej nie trzeba będzie niepokoić kolegów z Niemiec. Wszystkie odpowiedzi już są - w Omsku i Moskwie, a nie w Berlinie" - napisał komentator Echa Moskwy.
REKLAMA
itom
REKLAMA