Wojsk Rosji dotąd tam nie było, teraz Kreml zacisnął pętlę. Ekspert: działał w tajemnicy i znów wywiódł w pole Zachód

2020-11-21, 23:34

Wojsk Rosji dotąd tam nie było, teraz Kreml zacisnął pętlę. Ekspert: działał w tajemnicy i znów wywiódł w pole Zachód
Kadr z wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim Karabachu. Foto: PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT

- Górski Karabach był jedynym tak zwanym parapaństwem na obszarze postsowieckim, w którym nie było żołnierzy rosyjskich. Rosja rozmieściła tam wojska, wywodząc w pole państwa Zachodu, które teoretycznie monitorują od lat rozwiązanie konfliktu. Kreml zyskał większą kontrolę i nad Armenią, i nad Azerbejdżanem – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Andrzej Wilk (OSW). 


Powiązany Artykuł

epa08822501 (1).jpg
Dziennikarz Biełsatu: zaczął się terror, reżimowi Łukaszenki puściły nerwy: zabicie Bandarenki to zezwierzęcenie

Kreml dowiódł przy okazji karabaskiego konfliktu, że oddziały wojskowe może posłać w wyznaczone tereny właściwie "na gwizdek" – mówi portalowi PolskieRadio24.pl ekspert Andrzej Wilk (OSW). 

- Rosjanie chcieli rozmieścić kontyngent w Górskim Karabachu, ponieważ był to jedyny konflikt zbrojny na obszarze postradzieckim, którego wygaszenie fazy gorącej, nie skutkowało tym, że w obszarze konfliktu jako rozjemca pozostaje armia rosyjska. Rosjanie usadowili się na trwałe w nieuznawanych Nadniestrzu, Abchazji i Osetii Płd., a także w Tadżykistanie. Wybuchała wojna domowa, a oddziały wojsk rosyjskich już tam były. Karabach stanowił wyjątek – mówi portalowi PolskieRadio.24.pl Andrzej Wilk z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Rosjanie rozmieszczają obecnie w regionie Górskiego Karabachu około 2000 żołnierzy, w ramach misji pokojowej, realizowanej na bazie trójstronnej deklaracji o rozejmie. W ten sposób zyskują narzędzie wpływu i na Erywań, i na Baku.

Kadr z materiału wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim K Kadr z materiału wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim Karabachu

- Podpisując z tymi państwami porozumienie o rozejmie Moskwa ominęła i zupełnie ”zneutralizowała” tzw. Grupę Mińską, zajmującą się rozwiązywaniem tego konfliktu – dodaje ekspert. W skład grupy wchodziły oprócz Rosji USA i Francja.

- Można dywagować, na ile wcześnie Rosja była zdecydowana na takie rozwiązanie i jak stało się, że Ormianie i Azerowie, którzy wcześniej nie zgadzali się na obecność Rosjan, teraz na to się zgodzili – zauważa nasz rozmówca.

Analityk dodaje, że to nie pierwszy razy, gdy Moskwa omija Zachód. – Nie widać adekwatnej reakcji Zachodu na to, co dzieje się na Kaukazie – co niestety zwiększa prawdopodobieństwo podobnych manewrów Kremla w przyszłości – ostrzega ekspert.


Powiązany Artykuł

08813308 (1).jpg
Wnioski po Górskim Karabachu. Ekspert: Putin może wykorzystać okres przejściowy w USA, czas zwiększyć sankcje dla Mińska

Moskwa stara się obniżyć koszty operacji, także polityczne

Andrzej Wilk zwraca uwagę, że całą operację Moskwie udało się przeprowadzić w tajemnicy, co dowodzi sprawności kremlowskiej dyplomacji. Teraz też, jak mówi, sufluje się opinii publicznej na Zachodzie oceny, że sukces Moskwy jest jej „geopolityczną” porażką – być może w obawie przed reakcją Zachodu.

Oznaczałoby to obniżenie kosztów całej operacji – tym bardziej, że jak mówi ekspert, koszty wojskowej misji nie są specjalnie duże, to jedna z najtańszych rosyjskich operacji tego rodzaju.

Błyskawiczne przeniesienie wojsk Rosji w region Górskiego Karabachu dowodzi, że siła militarna wciąż jest uważana za Rosję za podstawowe narzędzie polityki – zaznacza tez ekspert. Dodaje, że wojska Rosji ćwiczą bardzo intensywnie, gotowe są do udziału w działaniach wojennych, mówiąc kolokwialnie, „na gwizdek”.

Analityk dodaje, że obecnie sytuacja w regionie jest uzależniona od działania Rosji. - Walki między stronami na linii rozgraniczenia będą zablokowane – chyba że Rosja celowo na nie pozwoli – mówi. - Azerowie dostali cukierek w postaci odzyskania większości utraconych terenów, ale w zamian pozwolili sobie częściowo związać ręce. Na ich dalszą politykę w regionie oddziałuje teraz obecność armii rosyjskiej – zaznacza.

Wojska są gotowe

Rosja niestety w dalszym ciągu wykorzystuje z rozmysłem wojsko jako narzędzie osiągania czy wymuszania celów politycznych i dba o to, by mieć ku temu warunki. - Kreml dwa lata temu doprowadził ćwiczenia do maksymalnego poziomu w zakresie maksymalnego wykorzystania poligonów. Rosyjskie wojska ćwiczą praktycznie non stop, z drobnymi przerwami na sprzątanie czy święto. Wojsko ćwiczy i się dozbraja, i tak cały czas - mówi ekspert.

Co wiadomo o 15. Brygadzie Zmechanizowanej, którą Rosja wyznaczyła na misję w Górskiego Karabachu? Czy prawdą jest, że żołnierze ci walczyli w Syrii, w Donbasie i na Krymie? Co wiemy o roli Turcji w wydarzeniach w rejonie Górskiego Karabachu?

Więcej o tym - w rozmowie.


Kadr z materiału wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim K Kadr z materiału wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim Karabachu

PolskieRadio.pl: Rosja rozmieszcza na Kaukazie, w Górskim Karabachu oddziały wojskowe. Na mocy porozumienia o zawieszeniu broni z Armenią i Azerbejdżanem na linii rozgraniczenia rozmieszczone są siły pokojowe Rosji w liczbie około 1960 z około 500 jednostkami uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Znajdować się one będą także wzdłuż tzw. korytarza laczyńskiego, prowadzącego z terytorium Armenii do Stepanakertu, stolicy Górskiego Karabachu, ale także wzdłuż drogi z terytorium Azerbejdżanu do eksklawy azerskiej, Nachiczewanu. Porozumienie przyznaje Azerom zdobyte już przez nich obszary i dodatkowe terytoria. Nie reguluje ono statusu Górskiego Karabachu.

Andrzej Wilk (OSW): Rosjanie chcieli rozmieścić kontyngent w Górskim Karabachu, ponieważ toczący się tam konflikt zbrojny był jedynym na obszarze postradzieckim, w którym wygaszenie fazy gorącej nie skutkowało pojawieniem się armii rosyjskiej jako rozjemcy.

Karabach był jedynym tak zwanym parapaństwem na obszarze postsowieckim, w którym nie było żołnierzy rosyjskich.

Po wojnach wybuchających na początku lat 90. Rosjanie, którzy przejęli stacjonujące w gorących regionach jednostki armii sowieckiej i dzięki nim decydowali o losach konfliktu, usadowili się na trwałe w nieuznawanych Nadniestrzu, Abchazji i Osetii Płd., a także w Tadżykistanie. Scenariusz był taki: wybuchała wojna domowa i już za chwilę, najczęściej po stronie separatystów, angażowały się oddziały wojsk rosyjskich. Było to dla trapionej wówczas kryzysami Moskwy stosunkowo łatwe, bo wojska były na miejscu.

Górski Karabach stanowił wyjątek. W starciu z Azerbejdżanem w latach 90. Rosja wsparła Ormian militarnie, głównie dostawami uzbrojenia i amunicji, jednak nie miała tam żadnej jednostki, która już wówczas mogła pełnić rolę podobną jak w innych regionach. Po zwycięstwie Ormianie nie potrzebowali rosyjskich rozjemców, którzy mogli ograniczać integrację Karabachu z Armenią, a myślące o rewanżu Baku ich nie chciało.

Można dywagować, na ile wcześnie Rosja była zdecydowana na takie rozwiązanie, na przerzut wojsk do Górskiego Karabachu i jak to się stało, że Ormianie i Azerowie, którzy wcześniej nie zgadzali się na obecność Rosjan, teraz na to przystali.


Rosyjskie pojazdy wojskowe przed załadowaniem ich na samolot transportowy An-124 Rusłan lecący do Erywania, na lotnisku Wostocznyj w Uljanowsku. Fot. PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT Rosyjskie pojazdy wojskowe przed załadowaniem ich na samolot transportowy An-124 Rusłan lecący do Erywania, na lotnisku Wostocznyj w Uljanowsku. Fot. PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT

Kreml przez długi czas działał po cichu.

To prawda. I były różne rozważania na temat przyczyn tej ciszy. Tak czy inaczej, Rosjanie domknęli pewien rozdział. Wszystkie konflikty zbrojne na obszarze poradzieckim charakteryzuje obecność wojskowa Rosji – albo jako rozjemcy, albo czynnika podtrzymującego konflikt. Za pomocą czynnika wojskowego pełni rolę strony, bez której dalsze kroki są niemożliwe.

W efekcie porozumienia w sprawie rozejmu Górski Karabach został znacznie okrojony.

Azerowie uzyskali bardzo wiele, jeśli chodzi o zdobycze terytorialne. Jednak wojska Rosji w regionie ograniczają rolę i Armenii, i Azerbejdżanu. Sytuacja jest uzależniona od działania Rosji. Walki między stronami na linii rozgraniczenia będą zablokowane – chyba że Rosja celowo na nie pozwoli.

Rosjanie mogą też działać sami – w razie potrzeby.

Rosjanie mogli rozmieścić w regionie Górskiego Karabachu swoje wojska już wcześniej, wykorzystać dywizje powietrzno-desantowe, ale tego nie zrobili. Widocznie uznali, że azerska rekonkwista nie zagraża ich interesom.

Byli w stanie odczekać długo, Azerowie zostali zatrzymani właściwie tuż przed zdobyciem Stepanakertu, stolicy nieuznawanego Górskiego Karabachu. Zdobyli Szuszę – byli o krok od Stepanakertu.


Rosyjskie pojazdy wojskowe przed załadowaniem ich na samolot transportowy An-124 Rusłan lecący do Erywania, na lotnisku Wostocznyj w Uljanowsku. Fot. PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT Rosyjskie pojazdy wojskowe przed załadowaniem ich na samolot transportowy An-124 Rusłan lecący do Erywania, na lotnisku Wostocznyj w Uljanowsku. Fot. PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT

Wejście do Stepanakertu oznaczałoby jednak wiele ofiar, w Szuszy mieszkało wielokrotnie mniej osób. Była to dawna azerska stolica, dawni mieszkańcy w niej nie pozostali, a nowych jest niewielu.

Są teorie, że Moskwa chciała ukarać Nikola Paszyniana za jego proeuropejskie ambicje. De facto Azerowie dostali zielone światło na zdobycze - tyle że do pewnego momentu. Inna rozpatrywana płaszczyzna to relacje Rosji z Turcją. Ważniejsze dla Rosji od wsparcia „braci Ormian” okazało się wyłuskiwanie Turcji z NATO.

Wojska Rosji w regionie pewnie nie cieszą Turcji.

Stosunki Moskwy i Ankary są utrzymywane bardziej w tonie relacji chanatów niż nowoczesnych państw.

W wymiarze operacyjnym sukcesu Rosji nie można ukryć. Przede wszystkim pokazała, że może decydować o tym, co się dzieje w regionie Południowego Kaukazu.

Jeśli chodzi o korzyści, wciąż potencjalne, dla Turcji, ustalono, że powstanie wspólne centrum monitorowania poza Górskim Karabachem.

Nie jest jednak jasne, co to będzie oznaczać, co Turcy zyskali. Sprawę centrum monitorowania zawieszenia rozejmu ma regulować odrębne porozumienie – takie stwierdzenie padło ze strony rzecznika Kremla.

Cokolwiek to będzie, Turcy dostają to z łaski Rosji. Doprowadzili jednak na swój sposób do tego, że Rosjanie zgodzili się na azerską rekonkwistę. To ustępstwo, a przynajmniej ukłon w stronę Turcji.

Czego możemy oczekiwać dalej w tym ciągu wydarzeń?

Obecnie widzimy tyle, iż Rosja osiągnęła to, że wszystkie konflikty na obszarze poradzieckim łączą się z obecnością wojskową Rosjan w tych regionach. Co dalej – czas pokaże.

W jak bardzo istotnym stopniu zmienia się sytuacja militarna na Kaukazie?
Tu sytuacja nie jest jednoznaczna. Obecność wojskowa Rosji zmienia wiele w relacjach Armenii i Azerbejdżanu, wymusza stabilizację relacji pomiędzy tymi dwoma państwami.


Rosyjskie pojazdy wojskowe przed załadowaniem ich na samolot transportowy An-124 Rusłan lecący do Erywania, na lotnisku Wostocznyj w Uljanowsku. Fot. PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT Rosyjskie pojazdy wojskowe przed załadowaniem ich na samolot transportowy An-124 Rusłan lecący do Erywania, na lotnisku Wostocznyj w Uljanowsku. Fot. PAP/EPA/RUSSIAN DEFENCE MINISTRY/HANDOUT HANDOUT

To bardzo istotna zmiana polityczna.

Interesujące jest, że porozumienie zakłada dwie drogi eksterytorialne Jedna ma pozwolić, by Stepanakert miał łączność z Armenią, chodzi o jej obszary uznawane przez społeczność międzynarodową.

Enklawa ormiańska Nachiczewan także będzie miała połączenie z Azerbejdżanem przez eksterytorialną autostradę. Do tej pory Azerowie musieli jeździć do Nachiczewanu przez Iran. Narzucona została wymiana handlowa – nie będzie np. możliwe embargo między Armenią i Turcją. Zakładam, że innego wyjścia nie będzie. Gospodarka i wymiana handlowa narzucają normalizację.

Co do wojsk zaś – trzeba zauważyć, że Kaukaz Południowy nie jest aż tak operacyjnie rozległym terenem dla działań współczesnych wojsk. Z czysto militarnego punktu widzenia siły pokojowe to nie jest gwóźdź programu dla Kremla. Ich główny punkt oparcia na tym terenie to baza w Armenii. Jest tam rozmieszczony ekwiwalent brygady zmechanizowanej - wzmocniony komponentem rakietowym obrony powietrznej, eskadrą lotnictwa, eskadrą śmigłowców. Mają tam rozwinięty kontyngent ze wszystkimi środkami rozpoznania i zarządzanie tym obszarem pod względem wojskowym w pełni umożliwia im kompleks baz Giumri-Erebuni. W bazach w Armenii jest około 6-6,5 tysięcy żołnierzy. 

Wojska w Górskim Karabachu nie dają im nowych istotnych możliwości ani na kierunku tureckim, ani irańskim.

Do tego Rosjanie mają jeszcze bazy w nieuznawanych republikach Abchazji i Osetii Południowej. Są tam jednostki będące ekwiwalentem dwóch brygady zmechanizowanych. To około 4-4,5 tysięcy żołnierzy w każdym z parapaństw.

Co można powiedzieć o jednostce, którą Kreml rozmieścił na linii rozgraniczenia?

To interesująca formacja. 15 Samodzielna Brygada Zmotoryzowana z Samary, tzw. Aleksandrowska, była formowana dekadę temu – od razu jako tzw. brygada „pokojowa”. Miała inną strukturę, opracowaną na podstawie doświadczeń z pacyfikowania Czeczenii.

Ta jednostka miała z jednej strony komponent operacyjny, a z drugiej porządkowy. Nie jest uzbrojona silnie na tle innych rosyjskich brygad, choć porównywalna jest do naszych brygad, poruszających się na rosomakach.


PAP PAP

Porozumienie ws. rozejmu omija Mińską Grupę OBWE.

Mińska Grupa OBWE de facto przestała istnieć. Obecnie głos decydujący mają Rosja i Turcja.

Teoretycznie, możemy spodziewać się jeszcze reakcji ze strony państw Grupy Mińskiej. A 15. brygada nie są to jednak siły stricte pokojowe?

Brygada ta mogłaby działać w normalnych warunkach bojowych. Dostała jako wsparcie śmigłowce, w tym bojowe …

Brygada ta brała udział w operacjach w Syrii.

W Syrii w działaniach wojennych uczestniczy przede wszystkim rosyjskie lotnictwo. W działaniach wojennych uczestniczą żołnierze z takich formacji jak tzw. wagnerowcy, z regularnych wojsk w operacjach na lądzie uczestniczą co najwyżej siły specjalne, raczej w niewielkim zakresie.

Brygada, która była w Syrii na kilku zmianach, miała głównie za zadanie zabezpieczenie terenów już kontrolowanych – takie samo zadanie, jakie dostała teraz. To zadanie rozejmowe, nie zaś operacyjne. W Syrii żołnierze tej brygady patrolowali tereny między Aleppo i Idlibem, prowadzili patrole razem z Turcją etc. Trzeba dodać, że na linii rozgraniczenia w Syrii przeprowadzono już ponad 100 wspólnych patroli rosyjsko-syryjskich.

Nie wyklucza to jednak, że podczas działań klasycznych brygada ta może potencjalnie wykonywać takie operacje jak inne jednostki zmechanizowane.

Wedle śledztw przeprowadzonych przez media niezależne na Ukrainie, m.in. portal Mirotworiec, część żołnierzy z 15. brygady brała udział w operacjach na Krymie czy w Donbasie, w Syrii.

W przypadku części z nich, na przykład dowódcy kontyngentu w Górskim Karabachu, jest to niemal pewne.

Chodzi o Rustama Muradowa. Wygląda na to, że to „ człowiek od ponurych zadań specjalnych”.

Jest wyznaczony na dowódcę I zmiany kontyngentu. Jako jednostka 15 Brygada Zmechanizowana nie brała udziału w działaniach na Ukrainie, dotyczy to jednak części osób, które obecnie w niej służą.

W przypadku 15. Brygady widzimy maksimum wysiłku mobilizacyjnego. Do Karabachu wysłano niemal połowę stanu 15. Brygady – jej części operacyjnej. Brygada w Rosji liczy przeciętnie 4-4,5 tysięcy żołnierzy, do Górskiego Karabachu posłano 2000 osób. W przypadku zmiany w ten region może trafić pozostała część brygady.

Może się jednak zdarzyć, że zostanie zmieniona także przez inną jednostkę.

Powtórzę jednak, najważniejszą zmianą jest fakt, że Rosja domknęła ostatnią furtkę na obszarze konfliktów poradzieckich.

A paradoksalnie, to najmniej kosztowny kontyngent Rosji poza granicami, może porównywalny tylko z kosztami jednostek w Naddniestrzu.

Jest to bowiem relatywnie najmniejszy kontyngent, po drugie nie jest to jednostka specjalnie stworzona do tego zadania. Tu obecność będzie rotacyjna, koszty będą takie, jak podczas misji wojskowej, w której gros kosztów pochłania transport do rejonu operacji. W warunkach rosyjskich było to nieco ponad 200 lotów lotnictwa transportowego, dla którego operacja przerzucenia wojsk do Karabachu mogła stanowić część programu szkolenia i mogła też zostać sfinansowana ze środków na szkolenie.


Kadr wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim Karabachu. PA Kadr wideo, udostępnionego przez służbę prasową rosyjskiego Ministerstwa Obrony przedstawia rosyjskie siły pokojowe, sprawdzające samochód na punkcie kontrolnym w korytarzu laczyńskim. W wyniku porozumienia z 9/10.11 Rosja wysyła siły pokojowe i sprzęt wojskowy do Armenii w celu kontroli zawieszenie broni w strefie konfliktu w Górskim Karabachu. PA

Widać kontynuację polityki Rosji, która zakłada, że wszystkimi środkami, też militarnymi próbuje się kontrolować terytoria, które w założeniu miałyby być zależne od Kremla. Nic tutaj się nie zmienia, sytuacja się pogarsza.

Dzięki takiemu rozwiązaniu Moskwa uzależnia od siebie Azerbejdżan, jest gwarantem skuteczności i trwałości przeprowadzonej przez Baku rekonkwisty. Armenia jest i tak już zależna od Kremla w wielu aspektach.

Choć walczy z tą zależnością, ale jest zależna militarnie.

Ormianie są źli na Rosjan z wielu przyczyn, ale nie mają obecnie innego wyjścia, muszą być z nimi w sojuszu wojskowym.

Azerowie w wyniku wprowadzenia kontyngentu na linię rozgraniczenia uzależniają się od Rosjan bardziej. Dostali cukierek w postaci odzyskania większości utraconych terenów.

Za te zyski terytorialne i prestiżowe płacą większym uzależnieniem od Rosji. Odzyskali większość utraconych terenów, ale ich dalszą politykę w regionie kanalizuje teraz obecność armii rosyjskiej.

Rosja w każdym razie nadal uważa wojsko, siły militarne za przedłużenie polityki zagranicznej.

Rosja ma niewiele do zaoferowania, może jedynie sprowokować jakąś awanturę, konflikt, zaburzyć sytuację – to stara się robić wszędzie, wykorzystując cały wachlarz środków od nauki i kultury po ropę i gaz Oczywiście zawsze pod czujnym okiem służb specjalnych. A jak efekty „awantury” zaczynają być z punktu widzenia Moskwy niewłaściwe, wprowadza do akcji wojsko.

Kontyngent trafił na miejsce w niezwykle szybkim czasie od ogłoszenia tego planu.

Rosyjskie jednostki są obecnie tak przygotowane, że ich grupy inicjatywne są gotowe do działania w ciągu 48 godzin. Są w stanie działać stosunkowo szybko.

Rosjanie wykazali się tutaj sprawnością dyplomacji. Ich decyzja na dobrą sprawę musiała być wypracowana w poprzednich tygodniach, już wcześniej przygotowywano przybycie kontyngentu, a wszystko to udało się utrzymać w tajemnicy.

Wszyscy zastanawiali się wcześniej, zanim dowiedzieliśmy się o oddziałach pokojowych, dlaczego Rosja jest tak wycofana w przypadku tego konfliktu.

Okazało się, że Rosjanie wszystkich wywiedli w pole. Teraz słychać z kolei komentarze, że to „rosyjska klęska w wymiarze geopolitycznym” – i to od rosyjskich ekspertów. Czy chodzi o uspokojenie świata, żeby nie było żadnej reakcji na to, co zrobiła Rosja?

De facto Kreml ominął partnerów zachodnich i sam zaczął wprowadzać swoje zasady w Górskim Karabachu - reakcji można byłoby się teoretycznie spodziewać. Część komentatorów ma na myśli przegraną moralną Kremla, ale nie na tym obszarze Kreml się skupia.

Słyszeliśmy tyle razy, że Kreml czegoś nie uczyni, bo zepsuje sobie wizerunek. Ewidentnie się tym nie przejmuje. Kreml tych kwestii nie postrzega tak, jak demokratyczne państwa zachodnie.

Niektóre głosy potępiające klęskę Rosji, przy zaskoczeniu Zachodu, mogą być elementem wojny informacyjnej, suflowaniem pewnych tez.

Choć z pewnością nie zawsze. Wielu krytyków Kremla potępia jego działania moralnie. Tyle że Kreml, Putin, moralnością się nie przejmuje, atakując Krym czy próbując otruć Siergieja Skripala czy Aleksieja Nawalnego.

Ważnym wątkiem jest rozpoznawanie wojny informacyjnej. Nie wystarczy wczytać się w chwytliwe nagłówki, trzeba czytać treść artykułów i zadawać krytyczne pytania.

To co się dzieje w kwestiach wojskowych, jest niestety stabilne i przewidywalne. Co parę lat pojawiają się też informacje, że Kreml jest niemal na skraju finansowej zapaści, ale okazuje się, że środki na intensyfikację zbrojeń zawsze się znajdują.

Ćwiczenia wojskowe nadal są intensyfikowane?

Kreml dwa lata temu doprowadził ćwiczenia do maksymalnego poziomu w zakresie wykorzystania poligonów. Rosyjskie wojska ćwiczą praktycznie non stop, z drobnymi przerwami na sprzątanie czy święto. Osiągnięcie kolejnego poziomu intensyfikacji będzie możliwe dopiero po zakończeniu „cyfryzacji” sieci poligonów, umożliwiającej prowadzenie i ocenę procesu szkolenia w czasie rzeczywistym.

Wojsko ćwiczy i się dozbraja, i tak cały czas.

I potem te siły są gotowe na przerzucenie do Górskiego Karabachu w krótkim czasie.

Z perspektywy zjadacza chleba gotowe są do działania „na gwizdek”.

Jest to niepokojące z punktu widzenia Zachodu. Niepokojący jest także brak reakcji Zachodu na to, że Rosja łamie uzgodnienia międzynarodowe i sama wprowadza swoje zasady i do tego wojska w spornym regionie Górskiego Karabachu.

Obawiam się, że nie tylko reakcji nie będzie, a ONZ w takiej czy innej wersji może nawet zatwierdzić te fakty dokonane, które próbuje tworzyć Rosja. Może stanie się to w formie transakcji wiązanej.

Zobaczymy. Tyle razy już Kreml wywiódł  w pole państwa Zachodu, że chyba przyzwyczaiły się do tego?

Niestety, można pomyśleć że takie wywiedzenie w pole Zachodu, któremu nie towarzyszy żadna reakcja - w przypadku Kremla zwiększa szanse na kolejne tego rodzaju sytuacje.

Niestety tak. W tej sprawie najważniejsza jest niesłabnąca na Zachodzie wiara, że z Rosją i na Rosji można dużo zarobić. A jak głosi porzekadło „pieniądze nie śmierdzą”.


*** 

Z Andrzejem Wilkiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej