"Patrioci, którzy mnie poparli, będą potężnym głosem". Trump o swoich wyborcach
Prezydent USA Donald Trump napisał w piątek na Twitterze, dzień po zamieszkach na Kapitolu wywołanych przez jego zwolenników, że patrioci, którzy go poparli, będą "potężnym głosem", słyszanym w dalekiej przyszłości.
2021-01-08, 16:53
"75 000 000 wspaniałych amerykańskich Patriotów, którzy głosowali na mnie, AMERYKĘ PRZEDE WSZYSTKIM i UCZYŃMY AMERYKĘ ZNOWU WIELKĄ, będą mieli POTĘŻNY GŁOS słyszany w dalekiej przyszłości. Nie będą lekceważeni lub traktowani nieuczciwie w żaden sposób (...)!" - głosi tweet Trumpa, którego konto zostało w środę czasowo zawieszone przez Twitter, a następnie również przez Facebooka i YouTube.
Reuters przypomina, że prezydent obiecał dzień wcześniej uporządkowane, płynne przekazanie władzy prezydentowi elektowi Joe Bidenowi, którego wyborcze zwycięstwo zatwierdził w czwartek Kongres mimo wtargnięcia zwolenników Trumpa na Kapitol.
Powiązany Artykuł
Dojdzie do impeachmentu i usunięcia z urzędu prezydenta Donalda Trumpa?
W środę Trump zamieścił na Twitterze nagranie ze skierowaną do jego zwolenników wypowiedzią, w której jednocześnie wezwał tłum do rozejścia się spod Kapitolu i mówił o "skradzionych wyborach". Powtórzył, że zostały one sfałszowane.
- "Może dziwić, że tak słabo pilnowano Kapitolu". Ekspert o wydarzeniach w USA
- Demokraci zapowiadają wszczęcie procedury odwołania Trumpa. Mają poparcie części republikanów
"To są wydarzenia, które mają miejsce, gdy święte, miażdżące zwycięstwo wyborcze jest tak bezceremonialnie i okrutnie zabierane wielkim patriotom, którzy byli źle i niesprawiedliwie traktowani przez tak długi czas. Idźcie do domu w miłości i pokoju. Na zawsze zapamiętajcie ten dzień!" - brzmiał kolejny wpis, który pojawił się na twitterowym koncie Trumpa.
Twitter zablokował możliwość powielania tej wypowiedzi i dyskusję pod nią, później ogłosił, że konto "@realDonaldTrump" zostało na 12 godzin zablokowane.
Podczas zajęcia siedziby amerykańskiego parlamentu Trump odrzucał apele doradców o potępienie uczestników zamieszek i nie chciał w ogóle o tym rozmawiać - przekazali jego współpracownicy.
Tłum, który wtargnął w środę do Kapitolu, był częścią wielotysięcznej demonstracji w Waszyngtonie przeciwko rzekomym fałszerstwom wyborczym, odbywającej się pod hasłem "Uratować Amerykę". Do wzięcia udziału w manifestacjach zachęcał na Twitterze sam prezydent, który na około godzinę przed szturmem przemówił do demonstrantów, zapewniając ich, że nigdy nie zrezygnuje z walki przeciwko "kradzieży" wyborów. W wyniku zamieszek zginęło pięć osób, w tym jeden policjant.
kb
REKLAMA
REKLAMA