W Rosji ograniczono prawa człowieka. Działacz Memoriału: Kreml może się znów zdecydować na rodzaj agresji zewnętrznej

2021-01-13, 04:00

W Rosji ograniczono prawa człowieka. Działacz Memoriału: Kreml może się znów zdecydować na rodzaj agresji zewnętrznej
Moskwa, lipiec. Protest przeciwko poprawkom do konstytucji, potencjalnie przedłużającym władzę Putina dożywotnio. Foto: PAP/EPA/YURI KOCHETKOV

- Ograniczenie praw człowieka to często odpowiedź na słabe notowania władz. Z kolei agresja zewnętrzna to sposób Kremla na zwiększenie swojej popularności - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Siergiej Dawidis, działacz Memoriału. Działacz zaznacza, że Zachód powinien obserwować sytuację praw człowieka w Rosji, choćby dlatego, że ma ona potem przełożenie na politykę zagraniczną. Zwraca uwagę, że rewolucja białoruska nie powiodła się do tej pory właśnie dzięki bezpośredniemu udziałowi Kremla – bez niego Łukaszenka dawno by ustąpił.


Powiązany Artykuł

pap białoruś protesty 1200.jpg
O tym, jak Białorusini zaskoczyli świat. Walka o wolność i demokrację tuż za polską granicą

Koniec roku przyniósł falą nowych przepisów ograniczających prawa człowieka, m.in. rozszerzających pojęcie tzw. zagranicznego agenta – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Siergiej Dawidis, działacz Memoriału.

Obecnie prawo przewiduje karę nawet 5 lat łagrów dla tzw. zagranicznych agentów, kryteria kary nie są jasne – resort sprawiedliwości na ich listę może wpisać media, instytucje, osoby fizyczne, nie tylko otrzymujące środki z zagranicy, ale i szkolenia, wsparcie innego rodzaju. Wprowadzono też szereg ustaw ograniczających prawa i wolności zgromadzeń, wypowiedzi, prawa wyborcze, prawa zrzeszania się.

Działacz, pytany, dlaczego tak ostro ograniczono prawa człowieka, czy władze czegoś szczególnie się boją, zaznaczył, że wygląda to albo na przygotowanie do czegoś, o czym jeszcze nie wiemy, albo brak rozeznania w tym, co należy robić. Jak zaznaczył, na razie nastroje społeczne nie stwarzały dla Kremla zagrożenia. Realne zagrożenie, jak dodał, stanowił Aleksiej Nawalny, który rozbudowywał sieć rozpowszechniania informacji i był bardzo efektywnym politykiem. Obecnie władze niszczą regionalne struktury jego organizacji.

Prawa człowieka i polityka zagraniczna

Działacz ocenił, że administracja Joe Bidena będzie zapewne w ostrzejszy sposób niż poprzednia reagować na naruszenia praw człowieka w Rosji. - To jednak może mieć inny efekt – może skłonić reżim Putina do agresywnych kroków na zewnątrz kraju. Regularnie widzimy ataki hakerskie w innych krajach, próby zabójstw osób znajdujących się poza granicami Rosji. Nie ma pewności, że Kreml przed wyborami nie zdecyduje się na dalej idące kroki, tak by zmobilizować społeczeństwo. Nie byłaby to rozsądna decyzja. Ale doświadczenie pokazuje, że nie tylko rozważne decyzje podejmował Kreml – zaznacza działacz.

- Agresja na zewnątrz Rosji jest możliwa w związku ze zduszeniem wewnętrznej opozycji, a z drugiej strony jest instrumentem mobilizacji społeczeństwa, konsolidacji władzy w swoich rękach i tłumienia oponentów (…). Naruszenia praw człowieka niosą jednak ze sobą także zagrożenia w wymiarze porządku międzynarodowego, niosą ryzyko agresywnych działań reżimów – zaznaczył.

Obecnie świat zwrócił większą uwagę na Białoruś, może poświęci też więcej uwagi Rosji. Działacz Memoriału zwrócił uwagę, że gdyby nie bezpośrednie zaangażowanie Władimira Putina i Kremla w przeciwdziałanie protestom na Białorusi – Łukaszenki nie byłoby już w Mińsku.

- To finansowe wsparcie, w zakresie wsparcia struktur siłowych. Powiedziane zostało, że w razie potrzeby wsparcie strukturami siłowymi będzie miało miejsce. Podpisano umowę z Rosgwardią. Putin był bezpośrednim uczestnikiem wydarzeń na Białorusi. Przy wszystkich różnicach, które dzielą go z Łukaszenką i osobistym konflikcie, w sytuacji wyboru między dyktaturą a demokracją, putinowski reżim wybrał oczywiście dyktaturę – mówił.

Obecnie zaś, jak zaznaczył, Putin przeciwdziała wysiłkom Zachodu, który próbuje pomóc Białorusinom w doprowadzeniu do pokojowej zmiany władzy.

Więcej w rozmowie.

Powiązany Artykuł

białoruś free 1200.jpg
Naddniestrze u granic Polski? Hanna Liubakova ("Atlantic Council"): Kreml już realizuje plan B, by nie stracić Białorusi, Zachód działa zbyt wolno

***

PolskieRadio24.pl: Na koniec roku w Rosji doszło do bardzo wyraźnego pogorszenia sytuacji praw człowieka. Co dziś można o niej powiedzieć?

Siergiej Dawidis, Centrum Obrony Praw Człowieka Memoriał: Koniec roku obfituje w informacje o procesach i różnego rodzaju represyjnych przepisach prawa. Ledwie kilka dni temu Władimir Putin podpisał ustawę o zagranicznych agentach, Komitet Śledczy ogłosił, że wszczął kolejne postępowanie karne przeciwko Aleksiejowi Nawalnemu. Dzień wcześniej Federalna Służba Więzienna (FSIN) zażądała, by następnego dnia Aleksiej Nawalny stawił się w jej siedzibie na kontrolę  – jakoby przeczytawszy medyczne czasopismo Lancet i wysnuwając wniosek, że opozycjonista jest już zdrowy. Można jeszcze długo wymieniać.

To tylko niektóre głośne przykłady. Prawo o zagranicznych agentach jest jednak szczególnie okrutnym narzędziem represji – zagranicznymi agentami w Rosji mogą być nazwane nie tylko organizacje, ale i osoby fizyczne. Za aktywność, która się nie podoba władzom, można trafić do łagru na pięć lat. A o nadaniu komuś tego określenia decyduje resort sprawiedliwości.

Kary nakładane są za niedopełnianie zobowiązań, nakładanych na „zagranicznych agentów”. Ministerstwo sprawiedliwości decyduje o uznaniu kogoś za takowego, naruszeniami zajmuje się już potem Komitet Śledczy.

A nie chodzi tylko o publiczną aktywność. Chodzi również o wypowiedzi publiczne. Parę dni temu poinformowano o wniesieniu do spisu zagranicznych agentów kilku dziennikarzy, działaczkę i znanego obrońcę praw człowieka Lwa Ponomariowa.

Legendę ruchu praw człowieka, osobę, którą Rosja może się szczycić i którą powinna uhonorować.

Stało się to na mocy wcześniejszej jeszcze nowelizacji prawa o zagranicznych agentach z końca 2019 roku. Jeszcze wcześniej zagranicznymi agentami zdecydowano się określać niektóre media – dotknęło to m.in. Radio Svoboda i jego różne rozgłośnie i oddziały, w tym  kanał telewizyjny Nastojaszcze Wremia (Current Times TV), lokalne oddziały, takie jak Krym Realii i inne.

Obecnie niemalże każdą osobę, która brała udział w życiu publicznym, w sieciach społecznościowych podawała posty z materiałami tych rozgłośni czy je komentowała – można uznać za zagranicznego agenta – bo do tej grupy można zaliczyć osobę czy instytucję, która otrzymywała środki finansowe czy wsparcie z zagranicy – nawet jeśli o tym nie wie. Czasem to przecież trudno stwierdzić. Przy tym resort włącza osoby do spisu bez zbędnych uzasadnień, a jeśli ktoś się z tym nie zgadza, może udać się do sądu. Zrozumiałe jednak, że raczej nie uda się tego orzeczenia zakwestionować.

"

Многие из вас уже наверняка слышали о том, что в Госдуму внесён целый ряд законопроектов, существенно расширяющий...

Opublikowany przez Правозащитный Центр "Мемориал" Środa, 23 grudnia 2020

Osoby fizyczne mogą być teraz określane jako zagraniczni agenci – w takim wymiarze, jak wcześniej organizacje pozarządowe i organizacje niekomercyjne. Obecnie za zagranicznego agenta można zatem uznać osobę, która bierze udział w życiu politycznym – a pod tym ostatnim określeniem można rozumieć absolutnie wszystko, to może być każda próba wpływu na otoczenie, branie udział w wydarzeniach, przeprowadzanie sondaży, opisywanie świata – w warunkach, gdy  taka otrzymuje finansowe środki czy wsparcie z zagranicy – przy czym te ostatnie także mogą być rozumiane bardzo szeroko.

Za zagranicznego agenta można uznać teraz osobę, która nie tylko otrzymuje środki finansowe z zagranicy albo od kogoś, kto dostał je z zagranicy, ale otrzymuje z zagranicy jakiekolwiek wsparcie – na przykład bierze udział w jakimś seminarium – i do tego prowadzi jakiś rodzaj działalności, uznanej za polityczną.

A za działalność polityczną można uznać post na Facebooku.

To nie jedyna grupa przepisów. Wszedł w życie duży pakiet ograniczających prawa człowieka.

Pewnie niedługo o nich usłyszymy. Zazwyczaj tego rodzaju przepisy stają się narzędziami represji. Czy można wspomnieć jeszcze niektóre z nich?

Wzmocniono presję w zakresie możliwości zrzeszania się, bo teraz zagranicznymi agentami mogą być niezarejestrowane wspólnoty. Może to być grupa na Facebooku – a nie ma żadnych formalnych ścisłych kryteriów, by ją zakwalifikować jako zagranicznego agenta, decyduje o tym państwo.

Jeśli zaś ktoś jest uznany za zagranicznego agenta, musi zdawać relację ze swoich działań, oznaczać wszystkie materiały, że jest zagranicznym agentem.

Jestem członkiem Memoriału – i skoro Memoriał został przez władzę uznany za „zagranicznego agenta” to według prawa ja, jako osoba z grona kierownictwa i współzałożycieli organizacji, uznanej za „zagranicznego agenta”,  muszę w swoich materiałach zaznaczać, że do niej należę.

W przepisach jest dużo niejasności. Natomiast przewidziano wiele kar. Oczywiste jest, że represje będą wybiórcze. Jednak taka możliwość, bycia represjonowanym, wywiera dużą presję na ludzi.

Ograniczono także swobodę gromadzenia się. Obecnie trzeba ustanowić specjalne konto, na które przeznaczone są pieniądze na wydarzenie publiczne, a potem trzeba zdać raport na temat wydatków. To dość istotne, bo z przepisami dotyczącymi zgromadzeń publicznych, wiążą się zaś duży kary finansowe – a czwarte przewinienie tego rodzaju może prowadzić do odpowiedzialności karnej.

Nie można obecnie też udostępniać nierzetelnych informacji o celach publicznego zgromadzenia. Już teraz władze czasami stwierdzają, że w zawiadomieniu o zgromadzeniu napisano, iż dotyczy praw człowieka, a przecież mowa była o więźniach politycznych… To może być powód wydania zakazu, by na wydarzeniu nie pokazywać transparentów z więźniami politycznymi. Teraz tego rodzaju uwaga może być teraz powodem wszczęcia sprawy administracyjnej. A cztery takie przypadki mogą oznaczać odpowiedzialność karną.

Do tego trzeba dodać uznaniowość, jeśli chodzi o pociąganie poszczególnych osób do odpowiedzialności administracyjnej i karnej.

To wszystko bardzo utrudnia realizowanie prawa do wolności zgromadzeń. W czasie pandemii ona i tak praktycznie nie istniała – jednak epidemia dobiega kresu, a ustawodawstwo pozostanie.

Wprowadzono też ograniczenia działalności edukacyjnej. Teraz powinna ona mieć miejsce w trybie ustanowionym przez władze. Również tutaj jest duże pole do interpretacji i do decyzji władz.

Wszystko to dzieje się pod przykryciem dostosowywaniem prawa do poprawek w konstytucji. Poza tym jest wiele innych zmian, które też mogą ograniczać wolności, czy być użyte w tym celu - rozszerzono pojęcie chuligaństwa, w dużym stopniu rozszerzono odpowiedzialność karną za oszczerstwo….

Duża liczba procesów i zaostrzenie prawa związane są z tym, co dzieje się na Białorusi, w Chabarowsku? Kreml boi się protestów?

Trudno odpowiedzieć w pełni wiarygodny sposób na to pytanie. Obecnie poziom zagrożenia dla władz na Kremlu można określić jako niewielki. W Chabarowsku miały miejsce duże, ale pokojowe protesty i po około pół roku praktycznie się wyciszyły.

Wprowadzane przepisy mają jakby charakter prewencyjny, tak jakby władze się do czegoś przygotowywały, do jakichś przyszłych zagrożeń.

Obecne zagrożenia nie wymagają tak surowego przykręcania śruby. Czy jednak władze przewidują pogorszenie swojej sytuacji? Stopień ograniczenia praw człowieka i nowe procesy mogą świadczyć o tym, że władze szykują się do czegoś, o czym jeszcze nie wiemy, albo też o tym, że system działa bardzo źle i władze już nie wiedzą, co powinny robić. To chyba bardziej prawdopodobne. A może to połączenie tych dwóch czynników.

Zarzuty w kolejnej sprawie karnej wobec Aleksieja Nawalnego są zupełnie nieprzekonujące. Kreml stara się pozbyć ważnego konkurenta politycznego.

W przypadku Nawalnego sytuacja jest ciut inna. Jest najbardziej efektywnym oponentem władzy, jest zdolny do mobilizacji opinii publicznej, buduje kanały przekazywania informacji.

Próba jego otrucia i niedawne represje są zrozumiałe z punktu widzenia pragmatycznego interesu władz. Nawalny rzeczywiście przedstawia zagrożenie dla Kremla, Kreml miał motywację, by starać się go otruć. Teraz władze starają się, by nie wracał do kraju – dlatego wszczęto sprawę karną w sprawie środków finansowych, gromadzonych przez fundacje Aleksieja Nawalnego. Gromadził pieniądze na walkę z reżimem – teoretycznie Kreml powinien się cieszyć, jeśli by je zdefraudował. Wszystko to wygląda dość dziwnie. A zarzuty są gołosłowne, nieprawdziwe.

Sprawa karna, dotycząca tego, że środki Nawalnego niby nie zostały wydane na walkę z reżimem, a na coś innego, może wydawać się nieco śmieszna.

Wygląda na to, że Kreml przestał już się miarkować w swoich działaniach. Mamy tu na myśli próbę otrucia, i sprawy karne przeciw opozycji. Kreml już nie zamierza nikogo przekonywać, ma określoną reputację – chce już tylko zastraszyć myślących, niepopierających go ludzi i demonstrować, że nie zamierza brać pod uwagę krytycznych uwag i ocen, napływających ze świata.

Na Białorusi stosuje się przemoc fizyczną, tutaj jest quasi-prawna. Podobne są jednak zasady – demonstruje się prawo siły, odrzuca wzgląd na dobro społeczne, rządy prawa.

To bardzo niebezpieczna tendencja.

To ma dwie strony. Z jednej strony przemoc może przynieść szkody oponentom władzy. Z drugiej strony fakt, że ktoś ucieka się do takich sposobów, ograniczenia nie tylko działań, ale i wypowiedzi, daje sygnał społeczeństwu, że nie po jego stronie jest prawda.

Oprócz siły nie ma już u reżimu instrumentów. To pokazuje, że reżim już sam nie wierzy w swoje siły, myśląc, że ma po swoje stronie tylko przemoc. To będzie miało efekty. Może to być wskaźnik tego, że same władze rozumieją, że poparcie dla nich jest bardzo niskie. Może to być sygnał, że szykują się zmiany.

Trudno jednak to obecnie ocenić.  Jest to bowiem wskaźnik tendencji, ale jak szybko one będą się urzeczywistniać – trudno powiedzieć.

Dramatycznie brzmi to, że za wypowiedzi można zostać ukaranym.

Takie przepisy już były, teraz zostały jeszcze rozszerzone. Represje w tej sferze możliwe są w szerszym zakresie. Pod pretekstem sytuacji pandemicznej wprowadzono odpowiedzialność karną za tzw. fake newsy. Takich postępowań nie jest tak dużo – ale są. Najważniejsze zaś, że wprowadzono odpowiedni instrument, który może zastraszać społeczeństwo. Do tego należy dodać ograniczenia związane z karaniem za oszczerstwa, ze zgromadzeniami publicznymi, z organizacjami pozarządowymi.

Można być ukaranym za nierzetelne wypowiedzi – to brzmi strasznie.

W tym roku lewicowy polityk Nikołaj Płatoszkin znalazł się w areszcie domowym m.in.  za rozpowszechnianie fake newsów. Nie wiadomo jednak, czego miały one dotyczyć. Wzywać on też miał do wyjścia na miting.

Znaczy to, że trzeba bardzo uważnie patrzeć na to, co się dzieje w Rosji. Kreml stara się, by nikt nie przywiązywał uwagi do tego, co się dzieje. Kreml stara się ukryć to, co się dzieje, rzeczywistość?

Nie powiedziałbym, że władze chcą coś ukryć – to niemożliwe. Działają organizacje pozarządowe, wiele osób przez cały czas przekazuje prawdę o sytuacji w Rosji.

Zwiększa się jednak zagrożenie dla tych, którzy mówią rzeczy nieprzypadające do gustu władzy. Nie chodzi o to, by coś ukryć, ale by utrudnić dotarcie ze swoją opinią do szerokich kręgów społeczeństwa w całym kraju. Przeszkadza się też w tym, by organizować zgromadzenia, przekazywać coś innym osobom, przedstawiać oceny różnych zdarzeń.

Ograniczenia dotyczą nie tyle sensu samej informacji – co rozpowszechnienia jej w społeczeństwie rosyjskim.

Pojawiły się obecnie także wezwania, by karać tych, którzy sprzyjają sankcjom – na razie jednak ich nie wprowadzono. Możliwe jednak, że takie kroki będę podjęte.

Kreml zatem stara się utrudnić życie wszystkim, którzy próbują coś z siebie dać społeczeństwu – czy będzie to Julia Galiamina, czy Liubow Sobol, czy Aleksiej Nawalny, czy zwykli, nieznani nikomu ludzie.

Tak. Takie procesy widoczne są w różnych obszarach. Procesy i represje dotyczą i opozycji, i NGO, ale i różnych wspólnot, które nie znajdują się w głównym nurcie – dotyczy to i niektórych prawosławnych, i muzułmańskich zgromadzeń, i świadków Jehowy.

To takie element totalitarności – tylko że bez ideologii: żąda się, by ludzie zachowywali się tak, by nie odstępować od tego, co przyjęte, jakby była jakaś ideologia, działać w formalnych strukturach. Każdy, kto wychodzi poza struktury oficjalne – może ponieść karę. Zachowania inne niż zalecane podlegają represjom.

Także procesy o szpiegostwie wytaczane są przypadkowym ludziom, uczonym, etc. Niedawno o szpiegostwo na rzecz Mołdawii oskarżono m.in. członkinię zarządu korporacji energetycznej. To kolejne ostrzeżenie, że zdaniem władz lepiej nie stykać się z obcokrajowcami.

Jak podsumowałby pan ten rok w zakresie praw człowieka?

Ten rok zademonstrował, że władze przegrywają na polu informacyjnym. Na szczęście próba otrucia Aleksieja Nawalnego skończyła się fiaskiem, podobnie jak próba ukrycia udziału władz w tej sprawie. Pokazały to i rejestry lotów agentów, i rozmowa z jednym z nich. Władza zatem wykazała się nieefektywnością.

Zapewne władza nadal będzie uciekać się do przemocy.  Zmiany w Konstytucji, pod płaszczykiem wprowadzenia m.in. definicji małżeństwa, zachowujące u władzy Putina „na zawsze”, także są znakiem tego, że odrzucono wszelkie pozory i władze uciekają się do użycia siły. Na krótką metę to może być efektywne – ale przecież nie będzie skuteczne zawsze.

Zatem opinia międzynarodowa powinna pilniej przyglądać się temu, co dzieje się w Rosji.

Tak, opinia publiczna, organizacje międzynarodowe, powinny zwracać na to uwagę. Naruszenia prawa człowieka powinny być właściwie oceniane. Należy wspierać ofiary represji.

Obywatele Rosji będą z pewnością reagować na to, co się dzieje. To, że obecnie nie ma dużych mityngów, związane jest częściowo z pandemią. Potrzebna jest jednak solidarność, orientacja w sytuacji w Rosji, reagowanie na to, co się dzieje.

W 2021 roku w Rosji będą wybory parlamentarne.

Władze robią wszystko, żeby te wybory były maksymalnie oczyszczone z oponentów władzy. Wśród przyjętych ustaw jest i norma ograniczająca prawa wyborcze. Zakazano m.in. prowadzenia agitacji, która nie jest opłacona z funduszu wyborczego. To potencjalnie może ograniczyć możliwości wypowiedzi na temat wyborów: czy w gazecie, czy na portalu społecznościowym.

Przeciw osobom, które mają szansę wygrać w wyborach, wytacza się procesy – na przykład przeciwko Julii Galiaminie, Iwanowi Żdanowowi.

Władze boją się przegrać nawet w takich wyborach, których przebieg w dużym stopniu kontrolują. To także wskaźnik zmiany nastrojów społecznych. Społeczeństwo będzie jednak walczyć w czasie wyborów – na przykład wymyślone przez Aleksieja Nawalnego tzw. sprytne głosowanie mocno przeraża władzę i wzrost aktywności władz wobec struktur Nawalnego związany jest właśnie m.in. z efektywnością sprytnego głosowania.

Można tylko podsumować, że to wyjątkowo ciężkie czasy dla Rosjan.

Trzeba też mieć na uwadze doświadczenie 2014 roku, widzieliśmy, że kremlowski reżim w celu zwiększenia poparcia społecznego, gotów jest na ryzykowne przedsięwzięcia za granicą. Poparcie dla Kremla w dużej mierze warunkowane jest względami polityki zagranicznej.

Administracja Joe Bidena będzie zapewne w ostrzejszy sposób niż poprzednia reagować na naruszenia prawa człowieka w Rosji. To jednak może mieć inny efekt – może skłonić reżim Putina do agresywnych kroków na zewnątrz kraju. Regularnie widzimy ataki hakerskie w innych krajach, próby zabójstw osób, znajdujących się poza granicami Rosji. Nie ma pewności, że Kreml nie zdecyduje się na dalej idące kroki przed wyborami, tak by zmobilizować społeczeństwa.

Nie byłaby to rozsądna decyzja. Ale doświadczenie pokazuje, że nie tylko takie podejmował Kreml.

Widać, że wszystko się ze sobą wiąże – i prawa człowieka, i zewnętrzna agresja…

Agresja na zewnątrz Rosji jest możliwa w związku ze zduszeniem wewnętrznej opozycji, a z drugiej strony jest instrumentem mobilizacji społeczeństwa, konsolidacji władzy w swoich rękach i tłumienia oponentów.

To też ważny aspekt, który wiąże się z represjami. Tym bardziej świat powinien zajmować sytuacją praw człowieka w Rosji.

Tak, świat powinien się zajmować tą sferą nie tylko ze względu na wartości, ale i ład światowy i obronę swoich własnych interesów, z powodów pragmatycznych. Polityka zagraniczna bywa pragmatyczna – i tutaj widać powody, dlaczego również prawa człowieka powinny być w sferze jej zainteresowania.

Naruszenia praw człowieka niosą jednak ze sobą także zagrożenia w wymiarze porządku międzynarodowego, niosą ryzyko agresywnych działań reżimów.

W Polsce sytuacja w Rosji budzi zainteresowanie.

W Polsce ze względów historycznych jest zainteresowanie sytuacją w Rosji. Dobrze byłoby, gdy także inne kraje także się nią interesowały.

W ostatnim czasie świat zainteresował się Białorusią, więc jest możliwość, że dostrzeże i działania Kremla w tej sprawie, i przyjrzy się sytuacji w Rosji.

Łukaszenka nie ma już poparcia narodu. Koniec końców, utrzymanie się tego reżimu u władzy jest możliwe tylko dzięki wsparciu Władimira Putina. Zrozumiałe, że gdyby za Łukaszenką nie stał Putin, to jego reżim by się nie utrzymał.

Gdyby nie Putin, nie byłoby już Łukaszenki u władzy.  Nie miałby nawet środków finansowych na walkę ze społeczeństwem.

To finansowe wsparcie, w zakresie wsparcia struktur siłowych. Powiedziane zostało, że w razie potrzeby wsparcie strukturami siłowymi będzie miało miejsce. Podpisano umowę z Rosgwardią.

Putin był bezpośrednim uczestnikiem wydarzeń na Białorusi. Przy wszystkich różnicach, które dzielą go z Łukaszenką i osobistym konfliktem, w sytuacji wyboru między dyktaturą a demokracją, putinowski reżim wybrał oczywiście dyktaturę.

Putin wspiera politycznie Łukaszenkę. Obecnie państwa Zachodu popierają Radę Koordynacyjną, Swiatłanę Cichanouską.

Jednak działania Zachodu mają ograniczony wpływ, skoro z drugiej strony stoi Putin, który może im przeciwdziałać.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl.


Polecane

Wróć do strony głównej