Głód i nędza przybierają na sile. Rok od zamachu stanu w Birmie
Mija rok od wojskowego zamachu stanu w Birmie. Od tamtej pory brutalnie tłumione protesty pochłonęły ponad 1,5 tys. ofiar. Walki wciąż trwają, wielu mieszkańców głoduje, a według ONZ, ponad połowa ludności już w tym roku może znaleźć się poniżej granicy nędzy.
2022-02-01, 07:26
1 lutego 2021 roku birmańska armia, Tatmadaw, obaliła demokratycznie wybrany rząd Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD). Żołnierze aresztowali demokratyczną przywódczynię kraju Aung San Suu Kyi, prezydenta Win Myinta, wielu członków rządu, polityków NLD i działaczy demokratycznych.
Pucz gwałtownie przerwał trwający od 2011 roku powolny proces demokratyzacji Birmy po dziesięcioleciach twardej dyktatury wojska. NLD, która rządziła krajem od pierwszych wolnych wyborów w 2015 roku, zwyciężyła również w kolejnym głosowaniu w 2020 roku, ale armia nie uznała tego wyniku i zarzuciła jej oszustwa.
Ponad 1,5 tys. ofiar
Od puczu w Birmie dochodzi do starć pomiędzy siłami kontrolującej kraj junty a zbrojnym ruchem oporu. Lokalne grupy paramilitarne, określające się jako Ludowe Siły Obrony (PDF) atakowały konwoje wojskowe i dokonywały zamachów na urzędników. Według stacji BBC ruch nieposłuszeństwa wobec armii przerodził się zasadniczo w wojnę domową.
Przywódca junty gen. Min Aung Hlaing oświadczył, że w kraju przeprowadzone zostaną nowe wybory, a jednocześnie mianował się premierem tymczasowego rządu i zacieśnia władzę nad krajem. Siły porządkowe brutalnie tłumiły masowe protesty i strajki przeciwko zamachowi stanu, wielokrotnie otwierając do demonstrantów ogień ostrą amunicją.
REKLAMA
Według obliczeń działaczy ze Związku Pomocy Więźniom Politycznym siły podległe juncie zabiły od puczu 1503 osoby, a 8835 zostało zatrzymanych, oskarżonych o przestępstwa lub skazanych. Wojskowe władze kwestionują te dane, twierdząc ponadto, że w starciach z demonstrantami zginęło wielu mundurowych.
Represje wobec naukowców i dziennikarzy
Nasiliły się również represje wobec naukowców i dziennikarzy. Niezależnym mediom odebrano licencje na prowadzenie działalności, organizowano naloty na redakcje i aresztowano ich pracowników. Zatrzymano też kilku zagranicznych dziennikarzy i fotoreporterów, których po pobycie w areszcie wydalono z kraju.
Już przed puczem Birma należała do słabiej rozwiniętych państw, a strajki przeciwko juncie i panująca w kraju atmosfera strachu sparaliżowały gospodarkę i dodatkowo pogłębiły kryzys. Według singapurskiej stacji CNA w 2017 roku 25 proc. z 55 mln mieszkańców Birmy żyło poniżej granicy nędzy, a ONZ przewiduje, że w tym roku będzie to już ponad połowa ludności.
Przedsiębiorca z branży budowlanej z Rangunu, największego miasta Birmy, powiedział CNA, że w pierwszych dniach po zamachu stanu wciąż mógł pracować. - Ale kiedy armia zaczęła strzelać do protestujących, nasza praca się skończyła – dodał.
REKLAMA
Od zamachu stanu w kraju nasiliły się przerwy w dostawach prądu. Szaleje też inflacja: za 50-kilogramowy worek ryżu, przed puczem równowartość 25 dolarów, teraz trzeba zapłacić 38 dolarów. Cena ryb wzrosła ponad dwukrotnie, z 3 do 7 dolarów – pisze CNA.
Wojskowe władze postawiły 76-letniej Suu Kyi, wieloletniej opozycjonistce i laureatce Pokojowej Nagrody Nobla, szereg zarzutów kryminalnych, za które grozi jej łącznie ponad 100 lat więzienia. Skazano ją już na sześć lat m.in. za rzekome złamanie obostrzeń covidowych, nielegalne posiadanie krótkofalówek i podżeganie do buntu. Jest też oskarżona o przestępstwa wyborcze.
- Japonia nie uznaje birmańskich dyplomatów mianowanych przez juntę. "To byłoby zaakceptowanie zamachu stanu"
- Wielki Chiński Brat patrzy. Trwa ludobójstwo kulturowe Ujgurów w Sinciangu
Rządy terroru
Suu Kyi zaprzecza wszystkim oskarżeniom. Według jej zwolenników armia postawiła jej zmyślone zarzuty, by odsunąć ją od polityki, podczas gdy sama umacnia swoją władzę w kraju. Szef junty Min Aung Hlaing początkowo zapowiadał, że po rocznym stanie wyjątkowym odbędą się wybory, ale później oświadczył, że nastąpi to dopiero w sierpniu 2023 roku. Wielu mieszkańców nie wierzy w te zapewnienia.
REKLAMA
Zamach stanu spotkał się z międzynarodową krytyką i pogłębił izolację Birmy. Przedstawiciele ONZ ostrzegali, że krajowi grozi dalsze pogorszenie kryzysu humanitarnego, eskalacja przemocy i wzrost liczby osób żyjących w nędzy. Sekretarz stanu USA Antony Blinken oskarżył juntę o sprawowanie "rządów terroru". USA, UE i Wielka Brytania nałożyły sankcje na wojskowych urzędników.
Chiny zawetowały oświadczenie Rady Bezpieczeństwa ONZ potępiające pucz w Birmie, ale poparły apele o przywrócenie w kraju zasad demokratycznych.
as
REKLAMA