Berlin zablokuje budowę elektrowni atomowych w Polsce. Felieton Miłosza Manasterskiego

W przeddzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę usłyszeliśmy wyrażone wprost groźby ze strony naszych zachodnich sąsiadów. Elektrownie atomowe mogą mieć Francuzi, Czesi, Szwedzi, Holendrzy czy Belgowie. Tylko Polakom na nie Niemcy nie pozwolą - pisze w swoim nowym felietonie Miłosz Manasterski.

2022-02-24, 15:10

Berlin zablokuje budowę elektrowni atomowych w Polsce. Felieton Miłosza Manasterskiego
Siłownie nuklearne działają w Czechach, Holandii, Belgii, Szwecji i szczególnie we Francji. Foto: Shutterstock/hlopex

Po spotkaniu z minister klimatu i środowiska Anną Moskwą, jej odpowiedniczka w rządzie RFN Steffi Lemke powiedziała, że "jeśli w Polsce dojdzie do budowy reaktorów, to będziemy pracować z użyciem odpowiednich instrumentów prawnych". - Dla mnie to oczywistość - mówiła otwarcie minister Lemke.

Dla nas oczywistością z kolei jest to, że Niemcom nie podobają się polskie elektrownie atomowe, ponieważ to Niemcy same chcą sprzedawać energię i surowce Europie. Po raz pierwszy jednak słyszymy konkretną pogróżkę wypowiedzianą przez przedstawiciela RFN w bardzo szczególnym momencie - w przeddzień spodziewanej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ta zbieżność czasowa nie jest przypadkowa. Groźba minister Steffi Lemke pokazuje, że nawet w sytuacji wojny rosyjsko-niemiecka polityka energetyczna (dla niepoznaki nazywana klimatyczną) nie ulega korekcie.

O napaści Federacji Rosyjskiej na Ukrainę Berlin zamierza szybko zapomnieć i w pierwszym możliwym terminie wrócić do budowy wspólnych, głębokich (podmorskich!), relacji gospodarczych z Moskwą. Rosyjska agresja na Ukrainę z perspektywy Niemiec to w najgorszym razie opóźnienie, a nie przeszkoda w realizacji planu dominacji energetycznej.

Być może nawet opóźnienie bardzo niewielkie. Jeśli w ramach rosyjskich bombardowań dojdzie do całkowitego zniszczenia infrastruktury przesyłowej na Ukrainie, niemieccy politycy zaraz zaapelują o szybkie uruchomienie Gazociągu Północnego. O tym, że Nord Stream 2 zapewnia bezpieczeństwo energetyczne Europie nie tak dawno mówił przecież kanclerz Olaf Scholz podczas wizyty na Kremlu. Cóż - czyj gazociąg, tego bezpieczeństwo.

REKLAMA

Politycy w RFN, którzy cały czas krzyczą o konieczności ochrony klimatu, doskonale zdają sobie sprawę z tego, że najskuteczniejszym sposobem ograniczenia emisji CO2 jest energetyka jądrowa. Te kraje, które postawiły na atom, dzisiaj są liderami ograniczeń emisji. Uzyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych jest atrakcyjne medialnie - ale bardzo kłopotliwe. Wszak słońce świeci tylko w dzień, a wiatr wieje wtedy kiedy chce. Niemiecki miks energetyczny w związku z wygaszaniem elektrowni atomowych przestał się bilansować w ubiegłym roku, bo było mniej wietrznie. W efekcie RFN spaliła więcej węgla niż w latach poprzednich. I nie bez znaczenia jest fakt, że był to węgiel eksportowany z Rosji. - Sorry, mamy taki klimat - chciałoby się powiedzieć, cytując byłą minister z PO Elżbietę Bieńkowską.

Politycy w RFN doskonale zdają sobie także sprawę z tego, że ich sąsiedzi korzystają na dużą skalę z energetyki jądrowej. Siłownie nuklearne działają w Czechach, Holandii, Belgii, Szwecji a już szczególnie nasycona jest nimi Francja. Tymczasem zapowiadają wejście na drogę prawną z Polską, która chce dopiero elektrownie atomowe budować. Dodajmy, że będą to elektrownie nowe, zatem prawdopodobnie najbezpieczniejsze ze wszystkich, które wokół Niemiec dalej pracują.

Czy wobec tego rząd Niemiec jest w stanie zablokować budowę elektrowni atomowych w Polsce? Dzisiaj atomem są zainteresowane zarówno spółki skarbu państwa jak i inwestorzy prywatni - zarówno małymi, średnimi jak i dużymi reaktorami. Pogróżki niemieckie trzeba traktować z całą powagą, choć teoretycznie łatwo byłoby je obalić w sądzie. Pytanie tylko w którym sądzie. Bo akurat na pewno nie w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ten quasi-sąd, a w istocie polityczny trybunał zaordynował już Polsce drastyczne zalecenie zamknięcia kopalni w Turowie. Skoro TSUE potrafi zażądać wyłączenia kopalni istniejącej, to tym bardziej potrafi, nawet przed orzeczeniem, w ramach zabezpieczenia elektrownię dopiero powstającą.

Inna możliwość zablokowania budowy przydarzy się w 2023 roku. Będzie to rok wyborów w Polsce, w których z rządzącą Zjednoczoną Prawicą zmierzy się proniemiecka Platforma Obywatelska. Trzeba uczciwie przyznać, że to rząd PO podniósł kwestie budowy elektrowni atomowych w Polsce. I następnie ją zakopał, głębiej niż Nord Stream 2. Czy to był efekt protestu Berlina? Dzisiaj wydaje się to bardzo prawdopodobne. W efekcie rząd Zjednoczonej Prawicy w kwestii energetyki atomowej znów znalazł się w punkcie zero. Jeśli jednak lider PO i EPL wróci do rządów - na co bardzo liczą w RFN, budowa polskich elektrowni atomowych natychmiast ponownie zostanie zatrzymana. Podobnie jak inny, drażniący Niemców projekt, czyli Centralny Port Komunikacyjny.

REKLAMA

Tymczasem wobec nieprzewidywalnej, agresywnej i grożącej swoim sąsiadom Rosji, bezpieczeństwo energetyczne jest równie ważne jak militarne. Polska bez elektrowni nuklearnych będzie zmuszona kupować energię od sąsiadów. Do takiej sytuacji doprowadziłoby nas wykonanie zabezpieczenia TSUE w sprawie Turowa. W ramach polityki klimatycznej UE, Berlin z Brukselą chcą nas do zamknięcia już nie tylko Turowa, ale wszystkich elektrowni węglowych. W zamian możemy sobie postawić wiatraki i panele, produkowane nota bene w RFN. Że prądu z nich nie wystarczy do rozwoju przemysłu, to nie szkodzi, bo przecież jest już przemysł w Niemczech. Podobnie jak lotnisko.

Jak więc realizować program budowy energetyki nuklearnej w Polsce, wiedząc, że storpeduje go najpotężniejsze państwo w Unii Europejskiej? Ogranicza to nasze możliwości wyboru partnera, do takiego, który razem z nami przeciwstawi się niemieckim prawnikom. Poważnym kandydatem pozostaje Francja, która sama nie zamierza swoich elektrowni zamykać. Tylko czy wystarczy jej argumentów i konsekwencji w sporze z Berlinem? Twardsi mogą być Amerykanie, którzy także są zainteresowani budową elektrowni w Polsce. Być może to jedyny partner, który będzie potrafił wesprzeć nas nie tylko technologicznie, ale i politycznie w sporze z rządem RFN.


Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej