Czy Niemcy mają sumienie? Felieton Miłosza Manasterskiego
Premier Mateusz Morawiecki pojechał do Berlina "poruszyć niemieckim sumieniem". To zadanie może okazać się niewykonalne i to nie z winny szefa polskiego rządu. Nie da się bowiem poruszyć czymś, czego być może nie ma - pisze Miłosz Manasterski.
2022-02-26, 20:00
Brutalną inwazję rosyjskich wojsk na Ukrainę w Berlinie obserwują ze stoickim spokojem. Ambasador Ukrainy w RFN ponawiający prośby o broń dla swojego kraju, miał usłyszeć od polityków niemieckiego rządu, że nie ma sensu pomagać Ukrainie, ponieważ upadnie w ciągu kilku godzin. Tymczasem zarówno wojsko jak i ludność ukraińska już trzecią dobę stawiają heroiczny opór przeważającym siłom Federacji Rosyjskiej.
Ani zdjęcia zbombardowanych budynków mieszkalnych, szpitali i przedszkoli, ani zatrważająca liczba ofiar cywilnych nie robią najmniejszego wrażenia na politykach w Niemczech. Zbrodnie wojenne, których dokonują na Ukrainie Rosjanie są wręcz wytłumaczeniem, dlaczego nie należy przekazywać obrońcom Ukrainy uzbrojenia. "Neue Osnabruecker Zeitung" wyjaśnia, że "chociaż atak na Ukrainę należy potępić i powinien mieć poważne konsekwencje dla Rosji i jej reżimu, nie ma tu łatwych odpowiedzi. Czy Ukrainę należało wesprzeć dostawami broni? To pomogłoby jej w realizacji prawa do samoobrony. Jednocześnie są powody, by życzyć sobie jak najszybszego zakończenia tej wojny. Warto na nią spojrzeć trzeźwo: nie spodziewając się innego wyniku, każdego jej dnia będzie ginąć coraz więcej młodych żołnierzy i cywilów. Ci, którzy chcą ją przedłużyć, milcząco się na to godzą. Celem musi być jak najszybsze jej zakończenie, a nie prowadzenie walk ulicznych w Kijowie. Wstrzemięźliwa postawa rządu niemieckiego była i jest słuszna".
Zgodnie z "trzeźwą" niemiecką logiką sposobem zapobiegania wojnie jest poddanie się woli agresora, a odpowiedzialność za ofiary spada na broniącego się przed agresją. Ciekawe czy nasi zachodni sąsiedzi użyliby tej samej teorii pokoju, gdyby chodziło o nich samych? Czwarty na świecie producent broni twierdzi, że jest pacyfistą, jeśli chodzi o walkę Ukrainy z Rosją. Obiecane niemieckie hełmy dopiero teraz dotarły na Ukrainę, bo niemieccy urzędnicy ponoć nie wiedzieli pod jaki adres je dostarczyć. W końcu adresy w Kijowie pisane są cyrylicą. Dobrze, że przez pomyłkę Niemcy w końcu nie wysłali ich do Rosji.
Zostawmy już broń, którą dostarczają Ukrainie inne kraje, w tym Polska. Najgorsze jest to, że RFN blokuje sankcje i działania na poziomie NATO i Unii Europejskiej. W tym pierwszym przypadku na szczęście liczy się bardziej mocny głos Ameryki, która po afgańskim blamażu musi odbudować swój wizerunek supermocarstwa. Za to w Unii Europejskiej to Niemcy trzymają wszystkie karty. W tej sytuacji premier Mateusz Morawiecki razem z szefem rządu Litwy Gitanasem Nausedą podjęli rozmowy ostatniej szansy z kanclerzem Olafem Scholzem.
REKLAMA
Na stole leżą decyzje, która uderzą w Rosję zdecydowanie mocniej niż wykluczenie jej z finału Eurowizji. Mateusz Morawiecki mówi konkretnie: chodzi przede wszystkim o zgodę na wykluczenie Rosji z systemu komunikacji międzybankowej SWIFT, zamknięcie obu gazociągów Nord Stream, odcięcie rosyjskie firm i banków od finansowania na rynkach kapitałowych. Morawiecki chce także zamrozić i konfiskować majątki współpracujących z Putinem rosyjskich oligarchów, na rzecz funduszu odbudowy Ukrainy.
Decyzja – wydawałaby się oczywista, jest ciągle niemożliwa, bo mogłaby spowodować straty w budżecie RFN. Niemcy więc grają na zwłokę i kombinują jak dalej robić interesy z Rosjanami obchodząc sankcje. W tym czasie bandyci w mundurach Federacji Rosyjskiej atakują kolejne osiedla mieszkaniowe. Cały cywilizowany świat w odruchu niechęci odwraca się od rosyjskich firm, marek, drużyn sportowych, artystów. Oczywiście nikt nie twierdzi, że to wszyscy Rosjanie indywidualnie odpowiadają za haniebne działania ich wojska. Jednak nie sposób już udawać, że utrzymywanie stosunków z Rosją i jej oficjalnymi przedstawicielami nie jest formą akceptacji dla reżimu atakującego niezagrażające mu w niczym państwo. Ale nad Sprewą nadal trwa niuansowanie i liczenie euro. Koszt ukraińskiego życia w tym bilansie nie ma znaczenia.
Premier Mateusz Morawiecki zapewne powiedział dzisiaj wiele gorzkich słów kanclerzowi Niemiec. Zapewne także i to, że to Niemcy walnie przyczyniły się do stworzenia problemu, z którym dzisiaj nawet nie próbują walczyć, za to przeszkadzają pomagać innym. Niemiecka polityka energetyczna, układy zawierane ponad głowami Europy Środkowo-Wschodniej, przymykanie oczu na kolejne zbrodnie reżimu Putina – to wszystko wzmocniło autorytarną Rosję i zachęciło do krwawej agresji. Także osłabianie przez RFN swoich najbliższych sąsiadów, próby podporządkowania sobie Europy Środkowo-Wschodniej poprzez wybiorczo stosowaną doktrynę europejskiej integracji. To ciągłe atakowanie Polski za rzekome naruszanie praworządności, za rzekome ograniczanie wolności mediów czy po prostu "rusofobię". To niemiecka wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katarina Barley kazała "zagłodzić" nie putinowską Rosję, ale Polskę i Węgry! To niemiecka przewodnicząca Komisji Europejskiej, koleżanka Angeli Merkel, Ursula von der Leyen, blokuje należne Polsce fundusze na odbudowę gospodarki po pandemii. Język jakim tłumaczą agresję prawną wobec Polski jest bardzo podobny do rosyjskiego uzasadnienia ataku na Ukrainę. Czy to przypadek, że Władimir Putin zapowiadając wojnę, mówił, że Ukraina to państwo, które nie ma wolnych sądów i które nie reprezentuje wszystkich swoich obywateli? Czy nie brzmi to nazbyt podobnie do tego, co słyszymy w Berlinie i Brukseli?
REKLAMA
Miłosz Manasterski
REKLAMA