Ranny żołnierz sił ONZ na granicy z Izraelem. Liban obawia się wciągnięcia w wojnę

2023-10-29, 19:05

Ranny żołnierz sił ONZ na granicy z Izraelem. Liban obawia się wciągnięcia w wojnę
Kłęby dymu unoszące się nad północną częścią Strefy Gazy po izraelskim nalocie. Foto: PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE

Tymczasowe Siły ONZ (UNIFIL), działające od 1978 roku w południowym Libanie, poinformowały w niedzielę, że jeden z ich żołnierzy został ranny po tym, gdy w sobotę w bazę misji w pobliżu wioski Hula na granicy libańsko-izraelskiej trafiły pociski.

UNIFIL prowadzi dochodzenie w celu ustalenia źródła ataku. Armia izraelska i wspierane przez Iran ugrupowanie Hezbollah w Libanie codziennie wzajemnie się ostrzeliwują od rozpoczęcia konfliktu w Strefie Gazy trzy tygodnie temu.

UNIFIL poinformował w sobotę, że jego siedziba w pobliżu libańskiego nadmorskiego miasta An-Nakura również została uszkodzona pociskiem, który spadł na teren bazy. - Na szczęście nie wybuchł i nikt nie został ranny - powiedziała rzeczniczka UNIFIL Andrea Tenenti, dodając, że UNIFIL badają, skąd nastąpił atak i pracują nad rozładowaniem napięcia.

Siły UNIFIL zostały utworzone na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa z 19 marca 1978 roku. Celem ich powołania było monitorowanie wycofania wojsk Izraela z Libanu, przywrócenie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa w regionie, a także pomoc rządowi Libanu w przywróceniu efektywnej władzy. Ze względu na zmieniającą się sytuację w regionie mandat misji był dwukrotnie zmieniany.

Według stanu z 30 sierpnia 2023 roku siły UNIFIL liczyły 9 994 żołnierzy z 49 państw, w tym z Polski (22

Liban zostanie wciągnięty w konflikt Izraela z Hamasem? 

W pogrążonym w kryzysie gospodarczym Libanie narastają obawy, że kraj zostanie wciągnięty w wojnę pomiędzy Izraelem a Hamasem, co według zapowiedzi izraelskich władz mogłoby mieć dla niego katastrofalne skutki - pisze w niedzielę dziennik "Washington Post".

Działające w Libanie zbrojne ugrupowania, w tym Hezbollah i tamtejsze skrzydło Hamasu, od dawna angażują się w starcia z wojskami Izraela na niewielką skalę na granicy libańsko-izraelskiej. Kraje zachodnie apelują do władz Libanu o uniknięcie eskalacji, ale Hezbollah nie wyklucza nasilenia działań.

- Wszystkie kraje zachodnie rozmawiają z nami, przysyłają swoich ambasadorów, mówiących, że Hezbollah nie może włączyć się do wojny - powiedział "WP" libański urzędnik, zastrzegając sobie anonimowość. Liban odpowiada na te apele żądaniem, by USA wpłynęły na Izrael, aby powstrzymał się od dużej inwazji lądowej na Strefę Gazy, co mogłoby sprowokować Hezbollah.

- Jako rząd, mówimy Hezbollahowi, że "nie możemy sobie pozwolić na wojnę". Jego odpowiedź brzmi: "Rozumiemy was, ale my nie możemy zaakceptować upadku Hamasu" - przekazał libański urzędnik.

Według amerykańskiej gazety życie w Libanie praktycznie ustało. Restauracje, hotele i bary opustoszały, kluby odwołały wydarzenia w akcie solidarności z mieszkańcami Strefy Gazy. Jednocześnie narastają obawy, że jeśli Hezbollah przystąpi do wojny, Liban zostanie zniszczony tak, jak Gaza.

"Wzywamy ich do dalszego uczestnictwa"

Przedstawiciele Hamasu wyrażali nadzieję na większy udział Hezbollahu w walkach, które rozpoczęły się po brutalnym ataku palestyńskiego ugrupowania na Izrael z 7 października. - Spodziewaliśmy się znacznie większego zaangażowania niż to, co ma miejsce. Wzywamy ich do dalszego uczestnictwa - mówił 16 października członek biura politycznego Hamasu Musa Abu Marzuk.

Lider Hezbollahu Hassan Nasrallah nie zabrał publicznie głosu od ataku z 7 października, a wraz z upływem dni jego milczenie staje się coraz bardziej znaczące - ocenia "WP". Jego zastępca Naim Kassem oświadczył natomiast, że mimo apeli o powstrzymanie się od zaangażowania, Hezbollah "jest częścią tej walki" i jeśli potrzebne będzie większe zaangażowanie, "zrobimy to".

Jeden z zachodnich urzędników powiedział "WP", że nawiązano kontakt z przedstawicielami libańskich władz oraz z Hezbollahem, by przekonać ich, aby "powstrzymali się od wszelkiego rodzaju eskalacji na granicy i ogólnie utrzymywali Liban z dala od konfliktu, toczącego się w Strefie Gazy".

Liban i jego ludność "nie mogą sobie pozwolić na nowy konflikt w obliczu upadku państwa i fatalnej sytuacji gospodarczej" - dodał ten urzędnik, zastrzegając sobie anonimowość.

W 2006 roku Hezbollah najechał na Izrael

W 2006 roku Hezbollah najechał na Izrael i porwał dwóch jego żołnierzy. W odpowiedzi izraelskie wojsko uderzyło w lotnisko w Bejrucie, zablokowało libańskie porty i przestrzeń powietrzną. Ponad 50 tys. osób uciekło z Libanu do Syrii, która wówczas przyjmowała uchodźców. Po wojnie, która trwała 34 dni, kraje Zatoki Perskiej pomogły sfinansować odbudowę Libanu.

- Obecnie pogrążona w wojnie domowej Syria nie może sobie pozwolić na przyjęcie uchodźców. Państwa arabskie, które pomogły w 2006 roku, przestały dawać pieniądze - powiedział libański urzędnik.

[CZYTAJ NA PORTALU POLSKIERADIO24.PL] Atak Hamasu na Izrael - więcej informacji

W związku ze złą sytuacją gospodarczą z Libanu wyjechało wielu profesjonalistów, a ci, którzy zostali, z trudem wiążą koniec z końcem. Kraj, który dawniej utożsamiano z luksusem i zbytkiem, jest w tym roku na szczycie listy państw z najszybciej rosnącymi cenami żywności - zauważa "WP".

Czytaj więcej:

PAP/nt

Polecane

Wróć do strony głównej