Cła zaporowe na rosyjskie i białoruskie zboże. KE przedstawi szczegóły

Komisja Europejska ogłosi dziś szczegóły nałożenia ceł zaporowych na zboże i rośliny oleiste z Rosji i Białorusi. Zapowiedziała to wczoraj, po zakończeniu pierwszego dnia unijnego szczytu w Brukseli, przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen.

2024-03-22, 05:47

Cła zaporowe na rosyjskie i białoruskie zboże. KE przedstawi szczegóły
Komisja Europejska ogłosi dziś szczegóły nałożenia ceł zaporowych na zboże i rośliny oleiste z Rosji i Białorusi. Foto: Shutterstock/Art Konovalov

O ograniczenie rosyjskiego i białoruskiego importu produktów rolnych apelowała grupa unijnych krajów na czele z Polską. Początkowo apel dotyczył embarga, ale nie chciała tego Komisja Europejska i nie było też niezbędnej jednomyślności wśród krajów członkowskich.

Cła zaporowe na Rosję i Białoruś

Powody nałożenia ceł wyliczała wczoraj szefowa Komisji: "To zapobiegnie destabilizacji unijnego rynku przez rosyjskie zboże, pozbawi Rosję dochodów z eksportu do Unii Europejskiej i zapewni, że nielegalny rosyjski eksport skradzionego ukraińskiego zboża nie trafi na rynek Unii Europejskiej". Cła mają być zaporowe. Teraz nie przekraczają procenta, a mają wzrosnąć do 50 procent.

Komisja sięga po cła, a nie po embargo, by - jak tłumaczy - nie zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu w świecie. A poza tym, do nałożenia ceł wystarczy zgoda większości unijnych krajów.

- Rosyjskie zboże stało się naprawdę problemem nie tylko gospodarczym, ale również politycznym - mówił podczas szczytu prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Bo z jednej strony Unia ograniczała import produktów z rolnych z Ukrainy, a z drugiej płynęły te z Rosji i Białorusi. Co zresztą wytknął unijnym przywódcom, łącząc się z nimi zdalnie, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. - To niesprawiedliwe - mówił.

REKLAMA

Handel z Ukrainą

Na temat większych ograniczeń w umowie o bezcłowym handlu z Ukrainą unijni przywódcy mają rozmawiać drugiego dnia szczytu w Brukseli, przy okazji dyskusji o kryzysie w rolnictwie. Większych limitów importowych domagają się między innymi Polska i Francja. Premier Donald Tusk przekazał już wcześniej europejskim przywódcom, że brak jakichkolwiek ograniczeń szkodzi nie tylko Unii, ale też Ukrainie.

- Bo jeśli stracimy to wsparcie, tak powszechne w Europie i w Polsce dla Ukrainy, bo ludzie będą zmęczeni tym, że ponoszą duże ciężary, to wszyscy na tym stracimy - mówił niedawno szef polskiego rządu. Prezydent Ukrainy widzi to inaczej i krytykuje ograniczenia. - Każda strata w handlu oznacza dla nas mniej środków na zatrzymanie Rosji - podkreślał wczoraj Wołodymyr Zełenski, łącząc się z unijnymi przywódcami.

Polska i Francja uważają, że listę produktów objętych ograniczeniami w handlu z Ukrainą należy wydłużyć i do jaj, cukru, drobiu, kukurydzy, mąki i miodu dopisać pszenicę. Te państwa chcą też, by przy wyznaczaniu limitów nie brać pod uwagę tylko ostatnich dwóch lat, ale także 2021 rok. To oznaczałoby większe ograniczenia importowe, bo w 2021, jeszcze przed rosyjską napaścią, nie dochodziło do nadmiernego wwozu ukraińskich produktów do Unii.

Czytaj także:

dz/IAR, Beta Płomecka

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej