Jej mózg po śmierci miał posłużyć do ważnych badań. Szpital zgubił organ
Zgodnie z wolą 24-letniej Ashtyn Fellenz jej mózg, po śmierci, miał zostać oddany na cele naukowe. Lekarze liczyli, że organ dostarczy wielu danych na temat jego reakcji na pionierską metodę leczenia, której został poddany. Jednak nic z tego: do badań nie doszło, gdyż szpital - przypadkowo - pozbył się mózgu zmarłej kobiety.
2025-05-10, 08:40
Eksperymentalna operacja
Fellenz zmarła 5 grudnia 2024 roku. Od dzieciństwa zmagała się z chorobą Canavana, czyli z rzadkim zaburzeniem genetycznym, prowadzącym do uszkodzenia komórek nerwowych w mózgu. Jak podaje "The Independent", dzieci doświadczone tą chorobą "stopniowo tracą zdolność poruszania mięśniami", aż w końcu "zamykają się we własnym ciele".
Fellenz w 2003 roku, mając trzy lata, przeszła "eksperymentalną operację, podczas której do jej mózgu wstrzyknięto funkcjonalny gen". Lekarze mieli nadzieję, że zastąpi on wadliwy gen. Choroby nie udało się wyleczyć, jednak operacja wydłużyła życie pacjentki.
"Scenariusz był idealny"
Brytyjski dziennik informuje, że prof. Paola Leone, biolog z Uniwersytetu Rowan, poprosiła o zachowanie mózgu Fellenz po jej śmierci. Miała nadzieję, że organ dostarczy wielu informacji
"zarówno o samej chorobie, jak i o reakcji organizmu na jej eksperymentalne leczenie". Zwłaszcza że 24-latka zmarła w szpitalu (wspomnianym szpitalu dziecięcym w Wisconsin), gdzie "lekarze mogli szybko podjąć działania, aby uratować jej mózg [przed degradacją uniemożliwiającą dalsze badania - red.]".
- Scenariusz był idealny. W szpitalu był suchy lód, gotowy do użycia - relacjonowała prof. Leone. Zgodę na wykorzystanie mózgu do badań wyraziła przed śmiercią sama pacjentka. - Musieliśmy to zrobić. To była duża część jej spuścizny - opowiadali mediom jej rodzice.
"Wyrzucili jej mózg"
Jednakże nigdy nie doszło i nie dojdzie do badań mózgu Ashtyn Fellenz. Najpierw wystąpiły problemy formalne (w ocenie szpitala dziecięcego, formularz ws. pobrania organu, podpisany przez rodziców zmarłej pacjentki stracił ważność; placówka nakazała wypełnienie i podpisanie kolejnego). Formalności zostały spełnione - sprawę osobiście doglądała prof. Leone - ale mózg wciąż nie został pobrany.
W połowie stycznia dr Lauren Parsons, dyrektor wydziału patologii w szpitalu dziecięcym, napisała maila do prof. Leone, dziękując jej za "cierpliwość". Stwierdziła ponadto, że na skutek "świąt i pewnych zmian w kierownictwie personel był zajęty" - relacjonuje "The Independent".
Przez kolejne dwa miesiące - jak podaje dziennik - szpital ignorował ponaglenia prof. Leone. "W marcu Arlo Fellenz [matka pacjentki - red.] zadzwoniła do szpitala, domagając się odpowiedzi" - czytamy. Szpital powiadomił wówczas rodziców zmarłej pacjentki, że przypadkowo "pozbył się" mózgu ich córki.
REKLAMA
- Wyrzucili jej mózg. Jak można coś takiego zrobić? - nie dowierzała matka pacjentki. "Połowa mózgu Fellenz ostatecznie została wysłana do Ohio, ale Leone była najbardziej zainteresowana informacjami, które mogłaby ujawnić druga połowa - ta, która nie otrzymała eksperymentalnego zastrzyku" - podaje brytyjski dziennik.
- Przełom w leczeniu raka? Celem odbudowa komórek, a nie ich eliminacja
- Biomechanika kręgosłupa. "Chroni także układ nerwowy człowieka"
Źródło: The Independent/łl
REKLAMA