Strefa śmierci i długi mecz. Ukraiński pułkownik: Rosja zaczęła już wojnę z Polską
Na Ukrainie utworzyła się strefa śmierci, która utrudnia przeprowadzenie Rosji ofensywy na dużą skalę. - Nie można jednak się zrelaksować - ostrzega w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl pułkownik Serhij Hrabski. Dodaje, że Rosja sama mówi, że prowadzi długi mecz, a jej rozgrywka z Polską zaczęła się już dawno temu.

Agnieszka Kamińska
2025-05-29, 06:31
Strefa śmierci na linii frontu
- Na linii frontu utworzyła się strefa śmierci - tłumaczy portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik rezerwy Serhij Hrabski. Generał Walerij Załużny, były dowódca ukraińskiej armii, mówił w maju o powstaniu tzw. kill zone (strefie śmierci), wykluczającej na ten moment użycie dużych mas wojsk Rosji. Na forum obronnym w maju były głównodowodzący wojsk ukraińskich Wałerij Załużny powiedział, że w odległości 15 km od linii frontu panuje obecnie tzw. strefa absolutnej śmierci, całkowitej zagłady. Chodzi o to, że teren szerokości 15 km jest obecnie miejscem starcia dronów i systemów walki elektronicznej, a klasyczna operacja ofensywna byłaby, na ten moment, samobójcza w takich warunkach.
- Dlatego na początku maja można było obserwować głównie napieranie wroga na nasze pozycje i tak samo napieranie jednostek ukraińskich na pozycje Rosji. Wojsk wroga jest jednak więcej. Niemniej żadna ze stron nie mogła w takiej strefie osiągnąć swoich celów. W związku z powstałą strefą śmierci siły rosyjskie, mając co najmniej trzykrotną przewagę nad ukraińskimi, nie mogą jej wykorzystać. Tak wygląda dziś wojna w strefie śmierci, w wojnie dronów - wyjaśnia portalowi PolskieRadio24.pl Serhij Hrabski.
Najważniejszy jest kierunek doniecki
Pułkownik dodaje, że wojska rosyjskie nadal wykonują lub próbują wypełniać zadania, które zostały im przydzielone trzy lata temu, na początku pełnoskalowej inwazji. Zaznaczył, że Rosjanie nacierają zdecydowanie głównie na kilku obszarach frontu, a najważniejszym sektorem jest dla nich kierunek doniecki. Ten składa się z czterech odcinków. Są to po pierwsze, rejon Nowopawływki, dawny kierunek kurachowski, po drugie rejon Pokrowska i Myrnohradu, po trzecie Toreck i po czwarte Czasiw Jar. I ponad 70 proc. działań bojowych, które były na początku maja obserwowane na linii frontu, koncentrowało się na tym właśnie kierunku donieckim.
Jak mówi Hrabski, na innych obszarach frontu, np. na kierunku charkowskim i kupiańskim, Rosjanie próbowali znaleźć słabe punkty i tam się przebić. Do tego Rosja chciała stworzyć przyczółek na zachodnim brzegu rzeki Oskił, w celu utworzenia głębi operacyjnej. Rosyjskie siły próbowały też zdobyć Łyman, obchodząc go od północy. Bo, jak mówi ukraiński pułkownik, Moskwa chce, by, stał się on hubem logistyczno-dowódczym.
REKLAMA
Wojska Rosji przy obwodzie sumskim
Wojskowy dodaje, że od początku maja dyskutuje się o możliwości ofensywy w obwodzie sumskim. W tym rejonie utworzono tzw. szarą strefę. Ta zajmuje część obwodu sumskiego, część obwodów kurskiego i biełgorodzkiego Federacji Rosyjskiej. Można ją też nazwać strefą buforową. - Ukraina stara się rozszerzyć tę strefę na terytorium obwodu kurskiego i biełgorodzkiego, a Rosjanie próbują posuwać się naprzód w rejonie obwodu sumskiego. Ale wcześniej siły i środki były wystarczające, aby prowadzić działania wojenne w tej strefie na maksymalną głębokość 10 kilometrów - wskazuje wojskowy.
- Strefa śmierci "wypłukuje" siły i zasoby Rosji - podsumowuje pułkownik. Dodaje, że według szacunków dziennikarzy, jeśli Rosja będzie kontynuowała ofensywę w tym samym tempie, to będzie okupować Ukrainę "do 2256 roku, tracąc 101 milionów żołnierzy". Obecnie trwa zatem wojna na wyczerpanie się, wypłukanie zasobów, co oczywiście może się zmienić. Pułkownik nie widzi obecnie szans na pokojowe rozwiązanie tej wojny, strony są bardzo daleko od jakichkolwiek praktycznych decyzji.
Trzeba obserwować sytuację na Białorusi
Wojskowy podkreśla też, że sytuacja na Białorusi jest groźna - chodzi o kontrolę Moskwy nad tym krajem. To stwarza duże zagrożenie dla Polski, państw bałtyckich. Choć na przykładzie ukraińskiego frontu widać, że póki co Rosjanie nie mogą jednocześnie posuwać się naprzód na dwóch kierunkach operacyjnych, nawet w ramach tej samej kampanii. - Nie można się jednak zrelaksować i zapomnieć o takim zagrożeniu - dodaje. Bo Rosjanie, jak sami mówią, grają długi mecz. - I ten długi mecz już dawno temu zaczął się przeciwko Polsce, ten mecz już trwa od dawna przeciwko krajom bałtyckim - podkreśla wojskowy.
- Jeżeli mówimy dziś o kryzysie migracyjnym, skierowanym przeciwko krajom bałtyckim, przeciwko Polsce, dla mnie, jako dla wojskowego, jest to ewidentnie operacja mająca na celu infiltrację niechcianych elementów terrorystycznych na terytorium krajów Unii Europejskiej - wskazuje wojskowy. - W tym świetle wojna z Polską nie zaczęła się dzisiaj, nie wczoraj. Zaczęło się to dawno temu.
REKLAMA
Chodzi tu o jeden z elementów tej wojny, tzw. infiltrację - ocenia. Dodaje, że na teren Polski, w tym przez obszar Ukrainy, wjeżdżają też byli obywatele Rosji, którzy np. mają obywatelstwo polskie albo pobyt stały. I strona ukraińska nie ma pretekstu, aby ich zatrzymywać. A Rosja, jak mówi, dąży do stworzenia sieci agenturalnej w celu dokonywania ataków terrorystycznych. W jego ocenie istnieje zagrożenie stworzenia terrorystycznej siatki agentów Rosji aż do Niemiec włącznie.
Jak zaznacza wojskowy, trzeba pilnie obserwować sytuację na Białorusi. Chodzi o to, jakie siły przemieszczają się po jej terenie, niby to dla przeprowadzenia ćwiczeń. Czy wojska Rosji opuszczą teren Białorusi po manewrach? Ponadto, jak mówi żołnierz, ma miejsce wzmacnianie rosyjskich baz wojskowych na terytorium enklawy królewieckiej. Odbywa się to np. przez Morze Bałtyckie. To przypomina o zagrożeniu dla przesmyku suwalskiego.
- Kolejnym niepokojącym znakiem pogorszenia sytuacji jest tworzenie infrastruktury wojskowej na terytorium Białorusi, która będzie działać lub już działa w interesie Federacji Rosyjskiej. Białoruś jest okupowana przez Moskwę, tam Rosja sprawuje kontrolę nad wszelkimi sferami życia - wskazuje wojskowy.
Dodaje, że Ukraina otoczyła swoje granice polami minowymi i odgrodziła się od Białorusi umocnieniami inżynieryjnymi. Zaznacza, że negowanie zagrożeń dla państw NATO byłoby „niedopuszczalną zbrodnią”. Co się stanie, trudno przewidywać, wskazywał pułkownik. Rosja być może nie być w stanie prowadzić kolejnej wojny z racji problemów gospodarczych. Ale może zaryzykować. I trzeba być na to gotowym.
REKLAMA
Czy Korea Północna dostarczy nowe pociski?
Wojskowy ocenia także, że Korea Północna była w stanie szybko zorganizować wsparcie i częściowo zaspokoić potrzeby Rosji, jeśli chodzi o amunicję, bo to państwo dyktatorskie. Do 50 procent pocisków ze strony Rosji na froncie pochodziło z Korei Północnej. Jednak o ile w 2023 roku i na początku 2024 Rosja wystrzeliwała w Ukrainie nawet 45-47 tysięcy pocisków artyleryjskich na dobę, to teraz ta liczba spadła. Rosja ostrzeliwuje Ukrainę nadal w proporcji dwa do jednego, ale teraz to nie 40 tysięcy wobec 20 tysięcy, a 20 tysięcy wobec 10 tysięcy pocisków artyleryjskich. Stąd wniosek, że Korea Północna nie może zapewnić tak ogromnego zapasu pocisków, by Rosja nadal tak intensywnie, jak wcześniej, użytkowała artylerię. I Korea Północna nie będzie w stanie w przyszłości zapewnić Rosji 50 procent pocisków; musiałaby budować specjalne zakłady i znaleźć nowych specjalistów.
- Parasol nuklearny się poszerzy? Przygotowania do szczytu NATO
- Traktat z Nancy, czyli Polska i Francja na tej samej fali. "Chodzi o Rosję i NATO"
Z pułkownikiem Serhijem Hrabskim rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl/k
REKLAMA
REKLAMA