Malował swastyki z ludzkiej krwi. Zatrzymano podejrzanego

Niemiecka policja zatrzymała 31-letniego obywatela Rumunii. Jest on podejrzany o namalowanie swastyk na samochodach i budynkach w mieście Hanau. Użył do tego ludzkiej krwi.

2025-11-07, 09:43

Malował swastyki z ludzkiej krwi. Zatrzymano podejrzanego
Niemcy. Swastyki z ludzkiej krwi na domach i autach. Foto: Michael Probst/Associated Press/East News

Krwawe swastyki w Hanau. Zatrzymano sprawcę

Mężczyzna został aresztowany w swoim domu w Hanau na zachodzie Niemiec. - Był pod wpływem alkoholu. Jego motyw wydaje się być osobisty. Miał obrażenia, które wskazują na samookaleczenie - powiedział rzecznik policji Thomas Leipold.

Pierwsze zgłoszenie o swastykach dotarło do policji w środę wieczorem. Jeden ze świadków zgłosił, że na masce zaparkowanego samochodu namalowano zakazany symbol czerwoną cieczą. W podobny sposób zbezczeszczono prawie 50 aut oraz fasady budynków.

Funkcjonariusze wykryli w pobliżu kolejne akty wandalizmu. Rysunki wyglądały jakby powstały z ludzkiej krwi - co potwierdziły testy. Eksponowanie symboli nazistowskich, w tym swastyki, jest w Niemczech surowo zabronione.

Władze Hanau nie kryją oburzenia. - To odrażający i niepokojący znak nienawiści. W naszym mieście nie ma miejsca dla swastyk. Nie pozwolimy, by takie symbole siały strach czy dzieliły społeczeństwo - powiedział burmistrz Claus Kaminsky.

Strzelanina w Hanau. Miasto wciąż pamięta

To nie pierwszy raz, kiedy to niemieckie miasto ląduje na pierwszych stronach gazet. 19 lutego 2020 roku doszło do strzelaniny w dwóch barach. Zginęło 11 osób, a 6 zostało rannych. Sprawca, który popełnił samobójstwo, zostawił list pożegnalny. Jego treść sugeruje, że działał z pobudek ksenofobicznych - w atakach zginęli imigranci.

Burmistrz Hanau nawiązał do tych wydarzeń. Stwierdził, że heskie miasto wciąż nosi głębokie ślady tragedii sprzed 5 lat. - W tym kontekście obecny akt wandalizmu ma szczególnie bolesny wydźwięk, wywołując silne emocje wśród mieszkańców - zaznaczył.

Czytaj także:

Źródła: The Guardian/AP/ Deutsche Welle/pb

Polecane

Wróć do strony głównej