Dwa lata w piekle. Maksym: Rosjanie razili prądem, bili. W niewoli wciąż są przyjaciele
– Rosjanie razili paralizatorami jeńców wojennych, bili. Fabrykowali przeciw nim sprawy karne. W niewoli wciąż są moi przyjaciele – mówi w rozmowie z PolskieRadio24.pl Maksym Butkiewicz, dziennikarz, były jeniec wojenny i obrońca praw człowieka.
2025-11-19, 13:56
- Szturm Rosji w Pokrowsku. Matka i dziecko jako żywa tarcza
- Rosja pokazuje szczątki ATACMS. Ujawniono zdjęcia
- Ukraina zadała potężny cios Rosji. Amerykańskie ATACMS użyte w zmasowanym ataku
Maksym Butkiewicz przez 15 lat działał na rzecz innych. Współzakładał w Ukrainie centrum ZMINA, zajmujące się prawami człowieka. Gdy wybuchła wojna, poszedł bronić kraju. Bo wiedział, że gdy wygra Rosja, żadnych praw człowieka w Ukrainie nie będzie – wspominał w wywiadzie kilka miesięcy po uwolnieniu. Został schwytany latem 2022 roku w regionie Ługańska razem z połową swojego oddziału. Uwolniono go po ponad dwóch latach.
Rosjanie torturowali go, kazali "przyznać się" do "zbrodni wojennej", której nie popełnił. Kazano podpisać przyznanie się do winy, ale czysta kartka zasłaniała, do czego dokładnie. Jak mówi nam Maksym Butkiewicz, fabrykowaniem spraw zajmowała się specjalna grupa przy Komitecie Śledczym Rosji ds. badania zbrodni wojennych popełnionych przez Ukraińców. Inne osoby także były w ten sposób "skazywane" przez Rosjan za niepopełnione zbrodnie. Dotyczyło to też cywilów. We wszystkich tych przypadkach istniał wspólny wzorzec. Jak mówił Butkiewicz na panelu konferencji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w Warszawie, ukraińscy jeńcy wojenni są oskarżani o napady na ludność cywilną, atakowanie cywilów i ranienie ich, choć tych zbrodni dokonują Rosjanie. Gdy wojska rosyjskie zajmowały jakąś wieś czy miasteczko, okrążały je i intensywnie bombardowały swoją artylerią czy moździerzami. A potem, gdy Rosjanie je przejmowali i znajdowali cywilów, którzy przeżyli, winę za swój ostrzał i jego ofiary zrzucali na ukraińskich jeńców.
Rosyjski Kodeks Procesowy Karny wyraźnie zabrania traktowania przyznania się do winy jako podstawy skazania, ale Maksym słyszał, że "to nie jest żaden problem". Wspominał także, że był w kolonii karnej razem z pracownikami OBWE Dmytrem Szabanowem i Maksymem Pietrowem. Ci do tej pory są uwięzieni. I nie wiadomo, co się z nimi dzieje.
Maksym Butkiewicz został wymieniony 18 października 2024 roku. Około roku później mogliśmy porozmawiać z nim podczas konferencji OBWE w Warszawie.
Maksym Butkiewicz PolskieRadio24.pl: Czy mogę spytać o najważniejsze przemyślenie, którym chciałby się Pan podzielić ze wszystkimi, po tym gdy udało się wyjść z tego strasznego piekła na wolność?
Maksym Butkiewicz, były jeniec wojenny, obrońca praw człowieka: W niewoli dostrzegłem, że system, w którym się znalazłem, odzwierciedla zasady rządzące Rosją i rosyjskim społeczeństwem. Zobaczyłem, że różnica między Rosją a Ukrainą dotyczy w pierwszym rzędzie światopoglądu. Chodzi o stosunek do człowieka. W Rosji to materiał eksploatacyjny. Człowiek jest tam pochodną państwa. Tam państwo jest wartością numer jeden, a człowiek nie jest ważny. Na tym zbudowany jest rosyjski świat, russki mir, i rosyjski światopogląd.
W Ukrainie jest zupełnie na odwrót. Na czym innym budujemy światopogląd. Bo przecież chciałoby się wierzyć, że szacunek do człowieka jest wartością numer jeden, a państwo jest tylko narzędziem dla ludzi, istnieje po to, by żyło się lepiej. I tak naprawdę ta trwająca wojna - to nie wojna o terytoria. I nawet nie o pozbawienie Ukrainy takiej czy innej formy czy władzy politycznej.
To wojna wartości, różnych światopoglądów. Ukraina broni nie tylko swojego terytorium i wolności, Ukraina broni podstawowych wartości, które są ważne nie tylko dla niej, ale dla wszystkich narodów, które chcą żyć w wolności. Ważne dla tych, którzy chcą mieć wpływ na swoje życie, swoją przyszłość i żyć w szacunku dla siebie nawzajem. I chcą żyć bez strachu. W mojej ocenie bardzo ważne jest zrozumienie, że Ukraina prowadzi wojnę nie tylko na rzecz siebie. To najważniejsza rzecz, jaką zrozumiałem.
Czy jako dziennikarz, działacz, wojskowy ma Pan jakieś refleksje, jeśli chodzi o bieg wojny? Prezydent USA Donald Trump do niedawna zabiegał o pauzę w wojnie.
O rozejmie czy pokoju możemy mówić tylko wtedy, gdy Ukraina będzie miała realne gwarancje bezpieczeństwa. I nie memorandum budapeszteńskie, i nie porozumienia mińskie. To musi być coś realnego. Trzeba mieć jasną i konkretną odpowiedź na pytanie, co się stanie, jeśli Rosja zdecyduje się na przedłużenie imperialistycznej, ludobójczej wojny przeciwko Ukrainie. Jeśli nie będzie tych gwarancji, to każda pauza, jakkolwiek ją nazwać, czy rozejmem, czy pokojem, będzie tylko pauzą, którą Rosja wykorzysta do przegrupowania, dozbrojenia i kontynuowania wojny.
A zatem najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, to wywrzeć presję na Rosję. I sprawić, że wojna będzie dla niej zbyt kosztowna. Trzeba pomóc Ukrainie, w tym dostarczając broni, której potrzebuje do samoobrony. Gdyby nasi sojusznicy w roku 2022 roku dostarczyli nam potrzebną nam broń, być może nie musielibyśmy prowadzić wojny czwarty rok.
Czy wiemy, co dzieje się na terytoriach okupowanych? Pan tam właśnie został pojmany, walczył Pan o to, by nie wpadły w ręce Rosji.
Trzeba pamiętać, że okupacja nie oznacza pokoju. Okupacja to kontynuacja wojny innymi środkami. W rzeczywistości setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi, są zakładnikami rosyjskich okupantów. To ci, którzy mieszkają na okupowanych przez nich terytoriach, nasi współobywatele. Wciąż dochodzi tam do zatrzymań ludności cywilnej, często nawet bez stawania zarzutów. Poluje się na wszelkie próby niezależnego relacjonowania sytuacji, wyłapuje się dziennikarzy.
Tortury są powszechnie stosowane wobec zatrzymanych. Odbywają się tak zwane procesy, które dają ludziom długoletnie wyroki więzienia. Wbrew międzynarodowemu prawu humanitarnemu, okupanci narzucili teraz rosyjskie paszporty tej ludności, która pozostała na terenach. Życie bez uzyskania rosyjskiego paszportu na terytoriach okupowanych jest teraz praktycznie niemożliwe. A jednocześnie Rosjanie zabierają mienie tym, którzy odmówili przyjęcia rosyjskich paszportów i wyjechali, tak wygląda okupacja.
Czy mogę spytać Pana o czas niewoli? Jak dostał się Pan do niewoli? Co to znaczy? Jak to przetrwać?
Spędziłem w niewoli dwa lata i cztery miesiące. Dostałem się do niewoli 21 czerwca 2022 roku. Byłem dowódcą plutonu, ja i moich ośmiu ludzi zostaliśmy podstępem wyprowadzeni na rosyjskie pozycje. Do niewoli dostał się żołnierz jednego z sąsiednich oddziałów. Nie wiedzieliśmy o tym. Poinformował nas, że Rosjanie otoczyli cały teren, ale jeszcze nie domknęli pierścienia, i da nam wskazówki, jak wydostać się z okrążenia. Jednak tak naprawdę zaprowadził nas na pozycje rosyjskie. Był on bowiem już w niewoli u Rosjan.
I od tej pory spędziłem w niewoli dwa lata i cztery miesiące. Pierwsze miesiące, ponad pół roku, przebywałem w areszcie śledczym w Ługańsku, w części zarezerwowanej dla ukraińskich jeńców wojennych. Był to najtrudniejszy okres także pod względem wyżywienia. Zmuszali nas do nadmiernego wysiłku, ćwiczeń fizycznych. Miały też miejsce przesłuchania, a jednocześnie rozpoczęto fabrykowanie sprawy karnej przeciwko mnie za rzekome popełnienie zbrodni wojennej. I w marcu 2023 roku zostałem za to skazany na podstawie sfabrykowanego oskarżenia
Wtedy przeniesiono mnie do innej części więzienia, gdzie przetrzymywano osoby oskarżone o przestępstwa kryminalne. Tam reżim był znacznie łagodniejszy. A następnie przeniesiono mnie do kolonii jesienią 2023 roku. Tam spędziłem resztę wyroku aż do uwolnienia.
Sytuacja była inna na różnych etapach. A najtrudniejsze były pierwsze miesiące. I chyba tylko rozumienie, że o mnie walczą, że na wolności są ludzie, którym nie jestem obojętny i nie zapomnieli o mnie, to pozwoliło mi nie stracić ducha, zachować spokój i czekać na uwolnienie.
Czy w więzieniu nad jeńcami znęcali się Rosjanie? Czy to oni zajmowali się także fabrykacją oskarżeń wobec Pana i innych osób?
W niewolę zostałem wzięty przez Rosjan, wojska rosyjskie. Strażnikami w więzieniu w Ługańsku byli miejscowi kolaboranci, ale przesłuchiwali, sfabrykowali sprawę karną i znęcali się nad jeńcami przede wszystkim Rosjanie. Najpierw rosyjscy wojskowi, a potem była to specjalna grupa rosyjskiego Komitetu Śledczego.
Codziennie na terenach okupowanych popełniane są zbrodnie. Czy ci ludzie, którzy ich dokonują, odpowiedzą za nie?
W Ukrainie wszczęto sprawę karną, która dotyczy nieludzkich tortur wobec jeńców wojennych. Niektórzy są zgłoszeni jako poszkodowani. Sprawy te są badane przez ukraińskie organy ścigania. Zeznania jeńców wojskowych dotyczące tego, co im zrobiono, są przekazywane do Międzynarodowego Trybunału Karnego.
Jest osobna sprawa karna dotycząca fabrykowania spraw karnych i odmawiania dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Dotyczy to ludzi, którzy zostali skazani na podstawie sfabrykowanych zarzutów. Jest ona również badana przez ukraińskie organy ścigania. Mam nadzieję, że prędzej czy później winni zostaną postawieni przed sądem, w każdym razie warto o to zabiegać i do tego dążyć.
Musimy szukać dróg, by winni jak najszybciej ponieśli odpowiedzialność za zbrodnie. Tak, by to się nie powtarzało.
Dążymy do tego, aby żadne przestępstwo nie pozostało bezkarne. To może skłonić okupantów do namysłu, zanim zdecydują się robić coś nielegalnego, w szczególności przeciwko obywatelom Ukrainy, ukraińskim cywilom czy jeńcom wojennym. Być może każe im to dwa razy zastanowić się, jaka będzie ich odpowiedzialność za te czyny.
Czy pamięta Pan inne osoby z aresztu śledczego, o których mógłby Pan coś powiedzieć?
Tak, oczywiście, byłem więziony z innymi jeńcami wojennymi zarówno przed moim skazaniem za sfabrykowaną sprawę, jak i po nim. Zaprzyjaźniłem się z niektórymi jeńcami wojennymi. Jednak prawie wszyscy pozostają w niewoli. Zatem nie będę nikogo osobno wymieniał, bo jeśli taka osoba jest wskazana z nazwiska, może to mieć dla złe konsekwencje. Rosjanie monitorują media.
Co można powiedzieć bez podawania nazwisk?
Mówimy o dziesiątkach ludzi. To cała geografia Ukrainy z Donbasu, ze wschodu z południa, z Ukrainy Zachodniej, różne języki ojczyste, ukraiński, i rosyjski. Wykonywali różne rodzaje zawodów do inwazji na pełną skalę. Prawie żadna z tych osób nie była żołnierzem zawodowym. To byli rolnicy, taksówkarze lub migranci zarobkowi, którzy pracowali za granicą, ale wrócili na Ukrainę po inwazji na pełną skalę, by walczyć w obronie Ukrainy,
To byli bardzo, bardzo różni ludzie, ale zjednoczeni tym, że od pierwszych dni pełnoskalowej inwazji przeszli do sił obronnych Ukrainy, aby bronić Ukrainy. I to ich jednoczyło. Ale żaden z nich wcześniej nie myślał o byciu wojskowym. To są cywile, którzy zostali zmuszeni przez rosyjską agresję do noszenia mundurów wojskowych.
Jakie są warunki w niewoli? Ludzie są bardzo chudzi, wymęczeni, torturowani.
Cóż, przede wszystkim w prawie wszystkich miejscach przetrzymywania jedzenie jest dalekie od ideału lub po prostu bardzo skromne. W pierwszych miesiącach naszej niewoli mieliśmy bardzo słabe jedzenie, schudłem w sumie prawie trzydzieści kilogramów. Teraz znowu trochę przytyłem. W więźniach ludzie byli zmuszani do wielokrotnego robienia pompek z podłogi, czy kucania z dużym obciążeniem. Jeśli mówimy o kolonii karnej, to praca fizyczna tam jest często dość trudna, oczywiście wszystko to odbija się na zdrowiu. Nikt nie wraca zdrowszy niż był.
Podczas przesłuchań niektórzy byli rażeni prądem. Pobicia podczas przesłuchań były dość powszechne, owszem. To powszechne w prawie wszystkich miejscach zatrzymań.
Torturowanie jeńców wojennych jest oczywiście pogwałceniem zasad międzynarodowego prawa humanitarnego.
Zakazu tortur nie można naruszać, niezależnie od tego, czy to wojna, czy czas pokoju.
Nie wszyscy tortury przetrwali.
Nie byłem świadkiem, jak ludzie umierali w niewoli, ale wiem, że były takie przypadki. Ponad sto ukraińskich jeńców wojennych niestety nie przeżyło niewoli i zmarło od tortur, chorób, nie wytrzymało im serce. Dokładna liczba nie jest znana.
W Polsce głośna była sprawa dziennikarski Wiktorii Roszczyny, której ciało oddano z potwornymi uszkodzeniami. Dlaczego Rosja to robi?
Niestety, trudno mi zrozumieć, co dzieje się w głowach katów, gdy torturują przetrzymywanych cywilów czy jeńców wojennych. Oczywiście nie robi się tego w celu uzyskania żadnych praktycznych korzyści. Jest to przejaw sadyzmu albo celowej polityki eksterminacji tych ludzi.
Z Maksymem Butkiewiczem, wybitnym działaczem ukraińskim i dziennikarzem, rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl.