Karwina: Polacy i Czesi odwiedzają miejsce katastrofy. "Tyle możemy zrobić"

2018-12-26, 13:43

Karwina: Polacy i Czesi odwiedzają miejsce katastrofy. "Tyle możemy zrobić"
Ludzie zapalają znicze przed kopalnią CSM Stonava w czeskiej Stonavie koło Karwiny. Foto: PAP/Andrzej Grygiel

Polacy i Czesi zapalają w środę znicze i modlą się przed kopalnią CSM w czeskiej Karwinie nieopodal granicy z Polską. To zarówno bliscy ofiar czwartkowej katastrofy, jak i ludzie związani z górnictwem.

"Święta Barbaro, miej ich w opiece" – głosi transparent rozłożony przez kibiców jednego ze śląskich klubów piłkarskich przed wejściem do kopalni. Obok, pod znaną z relacji telewizyjnych ścianą z żółtą mozaiką przedstawiającą górnika wyciągającego ręce do dziecka, płoną setki zniczy. Są też stroiki bożonarodzeniowe, a nawet biały miś.

- Mój mąż pracuje w tej kopalni. W dniu katastrofy był na rannej zmianie - miał szczęście, że nie na popołudniowej – powiedziała pani Eva z Karwiny, która przyjechała do kopalni z synem. - Czech, który zginął razem z Polakami, to dobry kolega męża. Pozostawił dwoje małych dzieci – dodała ze łzami w oczach.

"To wielka tragedia"

Przed kopalnią stała też w środę siedmioosobowa rodzina jednego z polskich górników, który zginął w katastrofie. Przed odejściem uklękli oni do modlitwy na mokrym asfalcie. Nie chcieli rozmawiać.

- To wielka tragedia. Nie pomożemy, ale cóż, tyle możemy zrobić – powiedziała Radka z czeskiego Cieszyna zapalając znicz. Jej nieżyjący ojciec też był górnikiem.

Roman Vojar przyjechał do Karwina z żoną Moniką i 10-letnim synem Robinem. - Serce mi kazało. Mój dziadek i ojciec byli górnikami, ja też pracowałem na dole. Wyrastałem w tym i wiem, jak to jest. Nieszczęście chodzi wokół człowieka - powiedział. Pytany o to, czemu zabrał syna, odpowiedział: "Powinien wiedzieć. Nie chcę, żeby pracował w kopalni, za nic".

"Na miejsce tragedii co chwila ktoś przyjeżdża"

Pracownica ochrony kopalni mówi, że i w pierwszy, i w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia co chwila ktoś przyjeżdża – i Polacy, i Czesi. - Tych zniczy nie usuwamy co ludzie przynieśli, to tutaj jest – zapewniła.

Do wybuchu metanu w kopalni CSM w Karwinie doszło w czwartek wieczorem. Górnicy znajdowali się 800 metrów pod ziemią. Zginęło 13 osób - 12 Polaków i Czech. Ciała dziewięciu ofiar wciąż znajdują się pod ziemią. W wybuchu obrażeń doznało 10 górników. W szpitalu w Ostrawie przebywa jeszcze dwóch z nich. Obaj są Polakami. 

pz

Polecane

Wróć do strony głównej