Białoruski politolog: antypolska kampania zaczęła się już po wyborach prezydenckich, konflikt eskaluje

2021-03-18, 11:30

Białoruski politolog: antypolska kampania zaczęła się już po wyborach prezydenckich, konflikt eskaluje

- Trwa antypolska kampania. Postrzegam ją w ramach koncepcji poszukiwania wroga zewnętrznego, którego władze potrzebują, by objaśnić różnego rodzaju problemy wewnątrz kraju. Zwróciłbym uwagę, że niedawno białoruskie władze zaproponowały nowe święto - Dzień Jedności Narodowej 17 września. Także ono ma antypolski charakter i w pełni wpisuje się w tego rodzaju koncepcję poszukiwania wroga – mówi portalowi PolskieRadio24.pl białoruski politolog dr Waler Karbalewicz.


Powiązany Artykuł

Kreml free 1200 zima
Ekspert OSW: masowe sankcje dla winnych represji i oszustw wyborczych w Rosji i Białorusi doprowadziłyby do erozji reżimu

- Obecny konflikt dyplomatyczny między Polską a Białorusią to kontynuacja, kampania przeciw Polsce zaczęła się już po wyborach 9 sierpnia. Konflikt rozwija się teraz drogą eskalacji – mówi portalowi PolskieRadio24.p dr Waler Karbalewicz, białoruski niezależny politolog.

Jak wyjaśnia, białoruski oficjalny reżim potrzebuje zewnętrznego wroga, po to by można było mobilizować swoich stronników i nomenklaturę, a także wytłumaczyć przyczyny protestów, które, jak przekonuje reżim, "są inspirowane z zewnątrz".

Czytaj także

- Obecnie w tym konflikcie władze zaczęły prześladować białoruskich Polaków.  To nowy wątek, ale i powrót do tego, co już było. To cofa sytuację do tego, co było w  2005 roku, gdy miał miejsce ostry konflikt wokół Związku Polaków na Białorusi – zauważa.

Analityk zaznacza także, że władze niezmiernie boją się kolejnych, spodziewanych na marzec demonstracji na Białorusi i intensywnie się do nich przygotowują.

Czytaj także

Wybory lokalne, referendum, kampanie i nowe protesty na przełomie roku

Politolog podkreśla, że na końcu roku lub początku następnego może rozpocząć się szereg kampanii wyborczych - na początek przed wyborami regionalnymi. Będzie to moment trudny dla władz. Można spodziewać się, że z nową siłą wybuchną wówczas protesty.

Jak zaznacza, Łukaszenka zapowiada także na początek 2022 roku referendum ws. nowej konstytucji, a potem mogą odbyć się wybory parlamentarne i prezydenckie. To oznaczać może kolejne kampanie wyborcze i kolejne manifestacje.

Plan Łukaszenki - władza dożywotnia

Nasz rozmówca przypominał także, że trwają prace nad zmianą konstytucji Białorusi. Są doniesienia, że Aleksander Łukaszenka będzie próbował stworzyć dla siebie specjalny, może dożywotni urząd - miałby stanąć na czele Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego. Nie musiałby się wówczas martwić wyborami.

Jednym z filarów nowej Konstytucji ma być uznanie Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego za  konstytucyjny organ władzy. W ostatnich dniach Łukaszenka spotkał się z członkami komisji komponującej nową konstytucję, wśród których nie ma ani jednego członka opozycji. 

***

W rozmowie także o przetasowaniach kadrowych w administracji, głównie w kierownictwie resortów siłowych, o planach użycia kilku tysięcy wojskowych do ochrony obiektów państwowych podczas marcowych demonstracji i o coraz ostrzejszych represjach, które w ocenie Aleksandra Łukaszenki są jedynym możliwym rozwiązaniem kryzysu politycznego na Białorusi.

Zachęcamy do przeczytania rozmowy.

PolskieRadio24.pl: MSZ Białorusi w zeszłym tygodniu wydaliła konsula z Brześcia, za udział w uroczystości upamiętniającej żołnierzy wyklętych. Zatrzymano także dyrektor szkoły Polskiej w Brześciu Annę Paniszewą i polskiego działacza 43-letniego współzałożyciela organizacji Polska Szkoła w ramach postępowania karnego w sprawie "heroizacji przestępców wojennych". Chodzi o organizowaną 28 lutego "imprezę masową", na której rzekomo miano wysławiać Burego. Jednak wedle wiedzy polskich dyplomatów i obecnych tam – nic takiego nie miało tam miejsca. O tym, że nikt Burego tam nie wychwalał, mówił też m.in. chargé d'affaires Marcin Wojciechowski, i jak przypominał, polskie władze jednoznacznie potępiają jego zbrodnię na ludności białoruskiej i nic w tej kwestii się nie zmienia. Spotkanie w Brześciu było zaś poświęcone bohaterom walkom z komunizmem i represjonowanym ofiarom.

W odpowiedzi na wydalenie konsula z Brześcia strona polska wydaliła białoruskiego dyplomatę, następnie, nie jest jasne z jakich przyczyn, strona białoruska wydaliła dwóch konsulów z Grodna, co poważnie uderzyło w tamtejszą polską placówkę.

Następnie strona polska w odpowiedzi wydaliła dwóch dyplomatów białoruskich.

W tym tygodniu, jak podaje Prezes Związku Polaków na Białorusi, mają miejsce kontrole prokuratury w polskich szkołach. Skąd taki nagły atak białoruskich władz? Dlaczego, co on ma im w efekcie przynieść?

Dr Waler Karbalewicz, niezależny białoruski politolog: Warto spojrzeć parę miesięcy wstecz: to nie całkiem nagłe działania. Antypolska kampania zaczęła się już po 9 sierpnia, po wyborach prezydenckich.

Co bardzo ważne, w ideologicznej koncepcji władz Białorusi niepodważalna jest teza, że cały naród białoruski popiera Łukaszenkę i obecny reżim. Stąd wewnętrznych przyczyn protestu na Białorusi nie ma i z zasady ich być nie mogło.

Wedle założeń tej ideologii wszelkiego rodzaju protesty na Białorusi inspirowane są z zewnątrz – manipulują nimi siły zewnętrzne z pomocą „zdrajców”, różnego rodzaju „piątych kolumn” etc.

Jeśli do dnia wyborów władze w Mińsku twierdziły, że to Rosja manipuluje ruchem protestu, to po 9 sierpnia ub.r. pojawiła się koncepcja, że kolorowa rewolucja została zorganizowana przez Zachód.

A jakie państwa znajdują się najbliżej granic Białorusi? To Polska i Litwa. Dlatego Polska i Litwa stały się głównymi wrogami, dlatego po wyborach Aleksander Łukaszenka sugerował, że Polska zamierza zacząć wojnę z Białorusią”, że stoją tam amerykańskie wojska i niemal za chwilę wejdą, tym tłumaczył też wówczas przeniesienie części sił zbrojnych w pobliże polskich granic. Z kolei media państwowe pisały, że Polska zamierza przejąć obwód grodzieński.

Czytaj także:

To oczywiście nieprawda.

Obecny konflikt dyplomatyczny to kontynuacja poprzednich działań.  Władze znalazły pretekst i się go uchwyciły. Konflikt rozwija się teraz drogą eskalacji.

Białoruski oficjalny reżim potrzebuje zewnętrznego wroga, po to by można było mobilizować swoich stronników i nomenklaturę. I Polska znalazła na pierwszej linii tej bity.

Zwróciłbym uwagę, że także niedawno białoruskie władze zaproponowały nowe święto - Dzień Jedności Narodowej 17 września. To także ma antypolski charakter. I ono w pełni wpisuje się w tego rodzaju koncepcję „wroga”.

Obecnie w tym konflikcie władze zaczęły prześladować białoruskich Polaków.  To nowy wątek, ale i powrót do tego, co już było. To cofa sytuację do tego, co było w  2005 roku, gdy miał miejsce ostry konflikt z racji Związku Polaków na Białorusi.

Trwa zatem antypolska kampania. Postrzegam ją w ramach koncepcji poszukiwania wroga zewnętrznego, którego władze potrzebują, by objaśnić różnego rodzaju problemy wewnątrz kraju.

Są też spostrzeżenia, że takie działania władz mają i odwrócić uwagę społeczeństwa od innych spraw, niewygodnych dla władz, problemów wewnętrznych, filmu o korupcji Łukaszenki, który obejrzały już miliony osób, przygotowanego przez blogera NEXTA. Bo jak też pan zauważał, ten wewnętrzny kryzys nie zniknął, utrzymuje się na Białorusi. Władze nie mają na to sposobu.

Aleksander Łukaszenka uważa, że ma receptę na ten kryzys polityczny – jedyny i bezdyskusyjny. To ostre represje. Innych wariantów rozwoju sytuacji Łukaszenka nie widzi. Stąd fala represji, które każdego dnia stają się coraz ostrzejsze. Są coraz to nowe informacje o nowych zatrzymaniach, nowych procesach, nowych więźniach politycznych.

To widać. Więźniów politycznych na Białorusi jest coraz więcej, już blisko 300. W ostatnich dniach znów osądzono kolejne osoby  - na przykład na 1,5 roku więzienia za udział w demonstracjach w Brześciu. Takich represji jest bardzo dużo, liczba więźniów politycznych sięga już niemal 300.

Wracając jeszcze do konfliktu dyplomatycznego Polski i Białorusi, to czy można przewidywać, czym może się on zakończyć? Taki konflikt wydaje się groźny.

Trudno tutaj przedstawiać prognozy. Oficjalne oświadczeni Marcina Wojciechowskiego, pełniącego obowiązki kierownika misji dyplomatycznej jest pokojowe w tonie, jakby proponujące zawieszenie tego konfliktu, wzajemnych wydaleń dyplomatów.

Czy gotowa jest na to strona białoruska? Trudno stwierdzić. Trudno czynić prognozy, nie można niczego wykluczać, nawet zamknięcia placówek dyplomatycznych. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Spostrzega się także, że coraz gorsze relacje Łukaszenki z Zachodem, także z Polską, to dobra okoliczność dla Kremla. Moskwa z pewnością odnosi korzyści z tego konfliktu. Łukaszenka zaostrza ten konflikt także po to, by przypodobać się Moskwie?

Myślę, że Moskwa nie zarządza rozwojem tego konfliktu, ale z pewnością zaostrzenie konfliktu Łukaszenki z Zachodem jej odpowiada.

Nie sądzę jednak, że Moskwa wydaje tutaj polecenia czy wywiera nacisk. Myślę, że konflikt jest inicjatywą Mińska.

Jednak sama w sobie koncepcja konfliktu z Zachodem jest oczywiście wspierana przez Kreml.

W tym czasie, wiele jest takich sugestii, konflikt z Zachodem wzmiankuje się częściej w kontekście bezpieczeństwa. Miały miejsce zmiany w blokach siłowych – w ostatnich dniach Łukaszenka wręczył kilka nominacji, mianował także nowego Szefa Sztabu Generalnego w siłach zbrojnych.

Obecnie mają miejsce ćwiczenia wojskowe. Zawarto pięcioletnie porozumienie o współpracy wojskowej. Powstają wspólne centra szkoleniowe Rosji i Białorusi. To bardzo intensywne działania, nawet jak na bliskie relacje Moskwy i Mińska.

Ma miejsce wzmocnienie współpracy wojskowej. To zapewne jeden z rezultatów rozmów w Soczi. W mojej ocenie Łukaszenka proponuje Rosji inne formy współpracy niż baza lotnicza na Białorusi, takie jak na przykład trzy wspólne centra szkoleniowe.

Jeśli chodzi o zmiany w strukturach siłowych, to od 9 sierpnia Łukaszenka wymienił już niemal wszystkie kluczowe figury siłowego bloku. To i przewodniczący KGB, i przewodniczący Komitetu Kontroli Państwowej, minister spraw wewnętrznych, Prokurator Generalny, dwa razy zmieniano sekretarza Rady Bezpieczeństwa.

A w zeszłym tygodniu doszło do zmiany szefa Komitetu Śledczego i także wymiany na pewnych stanowiskach w Ministerstwie Spraw Nadzwyczajnych.

Wszystko to mówi o problemie lojalności struktur siłowych względem Aleksandra Łukaszenki - do końca go ona nie zadowala. Poszukuje zatem sposobów jej wzmacniania.

W strukturach siłowych i aparacie państwowych reżim staje się coraz bardziej monolityczny. Na ważnych stanowiskach umieszcza się takie osoby, wobec których władza nie ma żadnych wątpliwości. Wyraźnie stawia się przy tym na generałów, pracowników KGB. Obecnie na czele Komitetu Śledczego stoi osoba, która ponad 20 lat pracowała w KGB. A do Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych przyszedł generał milicji.

W ostatnim czasie wyciekł dokument adresowany do ministra obrony Wiktora Chrenina, w którym wnioskuje się o przydzielenie około 3700 wojskowych do ochrony różnych obiektów. Dokument opublikował bloger NEXTA. Jego oryginalność potwierdziła organizacja BYPOL, zrzeszająca b. funkcjonariuszy białoruskich, z siedzibą w Polsce. Wojskowi mieliby ochraniać obiekty w marcu, kiedy spodziewane są nowe protesty przeciwko Łukaszence. Co pan o tym myśli? Czy  taki jest plan, by włączyć wojskowych w działania ochrony przed protestującymi? To pokazuje strach władz i to, że w ich ocenie protesty mogą mieć bardzo szeroki zakres? Jak pan na to patrzy?

Użycie sił zbrojnych przeciwko protestującym miało już miejsce w niektórych miastach. W Brześciu wojskowy zastrzelił jednego  z protestujących. W Mińsku także donoszono o udziale wojskowych podporządkowanych ministerstwu obrony w operacjach dotyczących protestów.

Łukaszenka w zeszłym tygodniu oświadczył, że główny wróg Białorusi obecnie nie tyle znajduje się zewnątrz kraju, co wewnątrz. Stąd, jak można dodać, głównym zadaniem armii jest reorientacja na walkę z wrogiem wewnętrznym. W ramach tej koncepcji można wierzyć założeniom dokumentów, o których pani mówi.

Co zatem może czekać nas 25 marca, w Dzień Woli, tradycyjne święto niezależnych Białorusinów?

Władze rzeczywiście się boją, szykują się do tej daty, ubezpieczają się. Łukaszenka mówił nie raz, że oczekuje gorącej wiosny, że może go czekać próba sił. Dlatego władze bardzo intensywnie się szykują na ten dzień.

W mediach państwowych KGB straszy, że znaleziono broń czy skład niebezpiecznych materiałów, a terroryści chcą przygotowywać eksplozje. To znany sposób zastraszania ludzi, by nie wychodzili na demonstracje.

Jak liczny będzie protest na Dzień Woli? Trudno powiedzieć. Myślę, że nie będzie tak duży, jak latem, jesienią ubiegłego roku. Przyczyn tego jest wiele, wśród nich represje, emigracja, zmęczenie obecną sytuacją. Część osób też nie wie już, czemu miałyby służyć manifestacje – w sierpniu, wrześniu była jeszcze nadzieja, że coś one zmienią.

Co zaś można powiedzieć o planowanych zmianach w konstytucji?

W tych dniach miało miejsce spotkanie Łukaszenki z komisją konstytucyjną, która szykuje nową ustawę zasadniczą. Ma ona się pojawić na początku jesieni. Mniej więcej na początku 2022 roku ma być w tej kwestii przeprowadzone referendum. Do tej komisji nie włączono praktycznie nikogo ze środowisk, które brały udział w protestach.

W skład komisji konstytucyjnej wchodzą stronnicy Aleksandra Łukaszenki, a to znaczy, że będzie pisał Konstytucję dla siebie samego. Społeczeństwo w żaden sposób nie będzie miało na to wpływu.

To wszystko znaczy, że Łukaszenka zmienia system polityczny pod kątem swoich politycznych potrzeb.

Wcześniej mówiono o zmianie konstytucji na rzecz Rosji, a teraz czyni to dla siebie? To groźne, różne idee mogą zostać tam włączone.

To, o czym wiadomo dziś, to idea, by Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy otrzymał konstytucyjny status, stał się organem władzy na Białorusi. A przecież to ciało nie jest przez nikogo wyłaniane w wyborach.

Wedle obecnie obowiązującej Konstytucji wszystkie najwyższe organy władzy pochodzą z wyborów – prezydent, parlament. Inną rzeczą jest, że realnych wyborów nie ma.

A jaki byłby cel nadania Zjazdowi Ludowemu nowego statusu?

Można przypuszczać, że Łukaszenka chciałby stanąć na czele Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego i nie musiałby brać udziału w wyborach prezydenta.

Rządziłby nie w roli prezydenta, a przewodniczącego Zjazdu. Wciąż nie jest jasne, jak ten urząd miałby się nazywać. Byłoby to coś podobnego do tego, co Nursułtan Nazarbajew zrobił w Kazachstanie.

Wybory nie byłyby już bólem głowy dla Łukaszenki, bo realna władza byłaby już na zawsze w jego rękach?

Ta funkcja byłaby zapewne dożywotnia. Prezydenta pewnie by wybierano, ale Łukaszenka do końca życia zachowałby władzę na nowym stanowisku.

Zapewne jakieś zmiany się szykują. A wszystko to zamiast przekazania władzy osobom, które powinny ją przejąć, wygrały wybory.

Łukaszenka zapewne nazwie ten proces przekazaniem władzy.

Co jeszcze bardzo istotne, w końcu tego roku lub na początku przyszłego roku będą wybory lokalne. Łukaszenka mówił także, że po przyjęciu konstytucji mogą mieć miejsce wybory prezydenckie i parlamentarne. Jeśli tak, to Białoruś czekałyby cztery kampanie wyborcze – przed wyborami regionalnymi, referendum…

Ta sytuacja przypominałaby, jeśli chodzi o władze, chodzenie po polu minowym. Do czego doprowadziła ostatnia kampania wyborcza, pamiętamy. Taka gra jest dla władz bardzo ryzykowna.  

To oznacza, że będą nowe protesty. Białorusini niczego Łukaszence nie zapomnieli.

Myślę, że tak. Jednak władza myśli, że stłumiła już wszelki ruch protestu i że wszelkie kampanie wyborcze będą się odbywać pod kontrolą.

***

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej