Sprzeciw Hongkongu zduszony. Kolejnym celem Chin może być Tajwan

2022-01-01, 12:53

Sprzeciw Hongkongu zduszony. Kolejnym celem Chin może być Tajwan
Formalnym ukoronowaniem chińskiej ofensywy były grudniowe wybory do hongkońskiego parlamentu, które przeprowadzono według napisanej w Pekinie ordynacji. Foto: Forum/Zuma Press/Nora Tam

Jeszcze dwa lata temu tysiące Hongkończyków wychodziły na ulice, by protestować przeciwko decyzjom władz lub otwarcie wzywać do zmiany jednopartyjnego systemu Chińskiej Republiki Ludowej. W ciągu zaledwie 1,5 roku komunistyczne władze Chin rozprawiły się z prężnym ruchem demokratycznym w Hongkongu. Mógł to być zaledwie krok w większej strategii ChRL, w której następnym celem może być Tajwan lub Morze Południowochińskie.

Prędkość ofensywy politycznej chińskich władz w Hongkongu zaskoczyła nawet tamtejszych sympatyków Pekinu. Jeszcze dwa lata temu tysiące mieszkańców Hongkongu wychodziły na ulice, by protestować przeciwko decyzjom władz czy upamiętniać ofiary masakry na placu Tiananmen.

Teraz większość działaczy opozycyjnych siedzi w więzieniach lub aresztach, coraz więcej mieszkańców decyduje się na emigrację, w prasie i na uczelniach zapanowała cenzura, organizacje pozarządowe i zagraniczne media zamykają swoje biura. Władze zakazują też zgromadzeń w rocznice Tiananmen, a za złamanie zakazu karzą więzieniem.

Według wykładowcy z Uniwersytetu Harvarda i byłego hongkońskiego posła Dennisa Kwoka świat nie powinien patrzeć na Hongkong w izolacji. - Powinniśmy patrzeć na całą sytuację związaną z chińską polityką wewnętrzną, czy to w Sinciangu, w Hongkongu, czy też ich polityką wobec Tajwanu i Morza Południowochińskiego (…) Również ich relacje z Europą, Wielką Brytanią, karaniem Australii, aresztowaniem obywateli Kanady - ocenił Kwok.

Czytaj także:

Zmiany według reżimu

Pekin narzucił Hongkongowi przepisy bezpieczeństwa państwowego, pozwalające oskarżać opozycjonistów o nieprecyzyjnie zdefiniowaną "działalność wywrotową" i "zmowę z obcymi siłami". Upodobniły one Hongkong do Chin kontynentalnych, gdzie podobne ustawy od lat używane są do tłumienia sprzeciwu i karania dysydentów.

Urzędnicy zapewniali, że nowe prawo będzie dotyczyło jedynie garstki "separatystów" i "agentów obcych sił", ale w rzeczywistości całkowicie zmieniły miasto. Program nauczania przerobiono, by krzewić "patriotyzm", z bibliotek usunięto niewygodne dla władz publikacje, a największy prodemokratyczny dziennik został zmuszony do zamknięcia.

Formalnym ukoronowaniem tej ofensywy były grudniowe wybory do hongkońskiego parlamentu, które przeprowadzono według napisanej w Pekinie ordynacji. W praktyce wykluczyła ona kandydatury opozycjonistów i zmniejszyła liczbę posłów wybieranych w powszechnym głosowaniu do 20 w 90-osobowej izbie, dodatkowo ograniczając wątłą demokrację w mieście.

Rząd ChRL w oficjalnym dokumencie nazwał ten system "demokracją o hongkońskiej specyfice" i zapowiedział, że będzie "w dalszym ciągu rozwijał i poprawiał demokrację w Hongkongu w zgodzie z panującą rzeczywistością". Po wyborach premier ChRL Li Keqiang pogratulował szefowej administracji Hongkongu Carrie Lam skutecznego zarządzania miastem.

Pekin sięgnie teraz po Tajwan?

Władze twierdzą, że przepisy o bezpieczeństwie państwowym są konieczne, by zaprowadzić porządek po masowych antyrządowych protestach z 2019 roku. Jednak zdaniem niektórych komentatorów szybka ofensywa Pekinu w ostatnich latach była tylko widocznym efektem długich, skrupulatnych przygotowań, które wcześniej uchodziły uwadze świata.

Według dziennika "New York Times" pochód w stronę autorytarnej przyszłości Hongkongu zaczął się już w 2014 roku, gdy w chińskim raporcie rządowym napisano, że Pekin przejmie "wszechstronną jurysdykcję" nad tym terytorium. Gazeta zwraca uwagę na pojawiające się w kolejnych latach oznaki, że elity polityczne w stolicy uważają Hongkong za przystań dla wspieranych przez Zachód wywrotowców i mają dość czekania, aż miejscowa administracja coś z tym zrobi.

Pojawiają się obawy, że jeśli działanie w Hongkongu było zaplanowane, następnym krokiem może być rozwiązanie "kwestii tajwańskiej", czyli przejęcie kontroli nad demokratycznie rządzoną wyspą, która sama uznaje się za odrębne państwo.

Rozwiązanie "kwestii tajwańskiej"

Twardogłowy badacz z Pekinu Tian Feilong ocenił w rozmowie z Deutsche Welle, że rozprawa z opozycją w Hongkongu może być wzorem rozwiązania "kwestii tajwańskiej". - Wierzę, że w przyszłości można po prostu zmienić nazwę prawa o bezpieczeństwie państwowym Hongkongu na prawo o bezpieczeństwie państwowym Tajwanu - powiedział Tian.

Chińskie władze oficjalnie dążą do "pokojowego zjednoczenia" z Tajwanem, ale większość mieszkańców wyspy nie jest tym zainteresowana. Pekin nigdy nie wykluczył jednak możliwości zbrojnej inwazji, a w ostatnich latach znacznie nasilił działania militarne wokół wyspy. Pojawiły się głosy, że w ciągu kilku lat może po raz pierwszy w historii osiągnąć zdolność do zbrojnego opanowania Tajwanu.

Oficjalna interpretacja historii

W przyjętej niedawno rezolucji Komunistycznej Partii Chin (KPCh) w sprawie oficjalnej interpretacji historii podkreślono, że "rozwiązanie kwestii Tajwanu i osiągnięcie pełnego zjednoczenia Chin" jest niezbędnym warunkiem realizacji "wielkiego odrodzenia narodu chińskiego", lansowanej przez przywódcę ChRL Xi Jinpinga.

W podporządkowaniu Hongkongu nie przeszkodziła władzom ChRL wspólna chińsko-brytyjska deklaracja z 1984 roku, w której Chiny zobowiązały się do uszanowania autonomii i odmiennego systemu politycznego Hongkongu przez co najmniej do 2047 roku. Londyn zarzucił Pekinowi złamanie tej umowy, ale chińscy urzędnicy twierdzą, że jest ona obecnie tylko „dokumentem historycznym” pozbawionym mocy prawnej.

Czytaj także:

"Przepisy bezpieczeństwa państwowego w Hongkongu są bardzo ważnym sygnałem, że Pekin jest gotowy zignorować międzynarodową krytykę. Będą rodzajem ostrzeżenia dla Tajwanu: »Nie myślcie, że Pekin nie podejmie działań zbrojnych. Nie myślcie, że będzie się obawiał międzynarodowej reakcji«" - oceniał wykładowca z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa Ho-fung Hung, cytowany przez dziennik "Guardian".

Odpowiedź Tajwanu

- Musimy przypomnieć władzom w Pekinie, aby nie popełniały błędu w ocenie sytuacji i zapobiegły wewnętrznemu rozprzestrzenianiu się "militarnego ryzykanctwa" (…). Użycie wojska zdecydowanie nie jest rozwiązaniem sporów w Cieśninie Tajwańskiej. Konflikty militarne naruszyłyby stabilność gospodarczą - powiedziała prezydent Tajwanu Caj Ing-wen w orędziu noworocznym.

Caj w przemówieniu transmitowanym na żywo na Facebooku zaznaczyła, że władze Tajwanu będą w dalszym ciągu obserwować sytuację w Hongkongu, gdzie - jak oceniła - ingerencje Chin w niedawne wybory parlamentarne, zamknięcie prodemokratycznego portalu Stand News i aresztowania dziennikarzy sprawiły, że "ludzie jeszcze bardziej niepokoją się o prawa człowieka i wolność wypowiedzi w Hongkongu".

Czytaj także:

Aspiracje Pekinu niezmienne

Po przemówieniu Caj rzeczniczka chińskiego rządowego biura ds. Tajwanu Zhu Fenglian zapewniła, że Pekin "jest skłony do starań o perspektywę pokojowego zjednoczenia" z Tajwanem. - Ale jeśli separatystyczne siły dążące do niepodległości Tajwanu będą dalej prowokować i wymuszać, a nawet przekraczać czerwoną linię, będziemy musieli podjąć zdecydowane środki - dodała.

Dążenie do niepodległości zepchnie tylko Tajwan w "głęboką przepaść" i doprowadzi do "głębokiej katastrofy" - dodała Zhu.

Władze w Pekinie uznają Tajwan za nieodłączną część ChRL i dążą do przejęcia nad nim kontroli, nie wykluczając możliwości użycia w tym celu siły wojskowej. W ostatnich dwóch latach Chiny znacznie nasiliły działania militarne wokół wyspy oraz międzynarodową presję mającą na celu jej dyplomatyczną izolację. Demokratycznie wybrany rząd w Tajpej uznaje Tajwan za niezależne państwo i wielokrotnie zapowiadał obronę wolności i demokracji na wyspie. Komunistyczna Partia Chin (KPCh) ocenia natomiast "całkowite zjednoczenie ojczyzny" jako konieczny warunek osiągnięcia "wielkiego odrodzenia narodu chińskiego", wizji lansowanej przez przywódcę ChRL Xi Jinpinga.

st

Polecane

Wróć do strony głównej