Na południu Białorusi spadła rakieta. Władze w Mińsku uważają, że to pocisk ukraiński

Na południu Białorusi spadła rakieta. Prawdopodobnie był to pocisk ziemia-powietrze S-300. Białoruskie oficjalne władze twierdzą, że była to ukraińska broń. W czwartek rosyjskie wojsko, stacjonujące także na terenie Białorusi, dokonało kolejnego zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę. O szczegółach korespondent Polskiego Radia Paweł Buszko.

2022-12-29, 18:25

Na południu Białorusi spadła rakieta. Władze w Mińsku uważają, że to pocisk ukraiński
Na południu Białorusi spadł pocisk rakietowy. Foto: Evgen Kotenko / Zuma Press / Forum

Do zdarzenia doszło na polu nieopodal wsi, około 20 km od granicy z Ukrainą. Brak jest informacji o tym, czy pocisk uderzył w terytorium Białorusi, czy został zestrzelony przez białoruskie siły obrony przeciwrakietowej. Nie ma też doniesień o ofiarach - czytamy na łamach Biełaruskiego Hajuna na Telegramie.

Jak powiadomiła służba prasowa Aleksandra Łukaszenki w kanale Puł Pierwogo, przywódca "został niezwłocznie poinformowany o upadku ukraińskiej rakiety na Białorusi". Władze w Mińsku zdecydowały o wysłaniu na miejsce incydentu zespołu śledczych i przedstawicieli resortu obrony.

Tymczasem to Rosjanie używali w czwartek przeciwlotniczych rakiet S-300 do ataków na naziemne cele na Ukrainie, w ramach porannego zmasowanego ostrzału rakietowego. Co najmniej cztery takie rakiety uderzyły w obiekty infrastruktury w obwodzie charkowskim.

Nieuznawane przez społeczność międzynarodową autorytarne białoruskie władze udostępniają swoje terytorium i obiekty wojskowe dla atakujących Ukrainę Rosjan. Według ocen Kijowa, na Białorusi obecnie znajduje się ponad 10 tysięcy rosyjskich żołnierzy, rozmieszczone są także m.in. rosyjskie bombowce.

REKLAMA

Posłuchaj

Na południu Białorusi spadła rakieta - relacja Pawła Buszko (IAR) 0:41
+
Dodaj do playlisty

Wybuch w Przewodowie

Według władz w Mińsku czwartkowy upadek rakiety ma być sytuacją analogiczną do "niedawnego (podobnego) przypadku w Polsce, gdy rakieta poleciała w niewłaściwą stronę". Mowa o wybuchu w Przewodowie, do którego doszło 15 listopada - w dniu, w którym rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany ostrzał Ukrainy. Na teren suszarni, blisko granicy z Ukrainą, spadł pocisk - jak później informowały polskie władze - najprawdopodobniej ukraińskiej obrony przeciwrakietowej. Zginęło wówczas dwóch mieszkańców wsi. Rząd w Warszawie powiadomił, że sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku.

Pomiędzy końcem października i początkiem grudnia odnotowano też dwa podobne incydenty w Mołdawii. Po pierwszym z nich ministerstwo spraw zagranicznych Mołdawii poinformowało, że uznało przedstawiciela rosyjskiej ambasady w Kiszyniowie za persona non grata.

Czytaj także:

REKLAMA

ng//IAR//PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej