Ogromne problemy Szwecji z integracją migrantów. Lewicowy poseł: nasz kraj nie jest już Idyllą
"Mamy ogromne nierówności ekonomiczne, strzelaniny oraz eksplozje, które są wynikiem braku integracji migrantów" - mówi posłanka socjaldemokracji Asa Eriksson, autorka krytykującej własne środowisko polityczne książki "Pożegnanie z Bullerbyn". Eriksson rozprawia się z mitem Szwecji jako idylli z czerwonymi domkami, lasem oraz szczęśliwymi ludźmi, którą opisała Astrid Lindgren w książce "Dzieci z Bullerbyn".
2023-10-15, 09:24
Publikacja jest efektem doświadczeń polityk, będącej w latach 2011-17 burmistrzem niewielkiej gminy Norberg (160 km na północny zachód od Sztokholmu). W 2014 roku zamieszkała przez 5,6 tys. osób miejscowość została zmuszona do przyjęcia 1 tys. azylantów. "Nie mogliśmy odmówić, gdyż miejsca dla nich w wyniku przetargów organizował Urząd Migracyjny. Imigranci zajmowali niewykorzystane schroniska czy ośrodki wypoczynkowe, a korzystali na tym ich prywatni właściciele, mając zapewnione finansowanie od państwa" - wspomina Eriksson.
Polityk opowiada, że początkowo w gminie było szerokie poparcie polityczne, aby pomóc nowo przybyłym, liczono, że część z nich pozostanie w Norberg, skąd wyjeżdżają młodzi.
- Gdy przyjeżdżał pełen autobus za autobusem, to nie byliśmy w stanie zagwarantować ludziom tego, czego powinniśmy. W szkole na sale przeznaczyliśmy pokój nauczycielski, pomieszczenie gospodarcze, bibliotekę, a i tak nie wystarczyło miejsca dla wszystkich nowych uczniów. Jako lokalne społeczeństwo nie dawaliśmy też rady z zapewnieniem nauki szwedzkiego, ani z pokazaniem, jak zrobić zakupy, kupić bilet na autobus albo odebrać paczkę na poczcie. Urząd Migracyjny też nie nadążał, na przykład z wydawaniem legitymacji azylanta - wymienia.
"Zapomnieliśmy, aby utrzymać społeczeństwo jako całość"
Działaczka socjaldemokracji przyznaje, że szybko pojawiła się irytacja.
REKLAMA
- Ja nie byłam odpowiedzialna za migrację, ale za mieszkańców. Pisałam początkowo do ministrów, ale otrzymywałam odpowiedź, że musimy wykazać solidarność. Nasz problem dostrzeżono w Sztokholmie, gdy rozpłakałam się na antenie Szwedzkiego Radia" - opowiada.
Eriksson będąc już parlamentarzystką, aby znaleźć źródło wyzwań, z jakimi przyszło jej się mierzyć na szczeblu samorządowym, skontaktowała się z byłymi działaczami socjaldemokracji odpowiedzialnymi za sprawy migracyjne. W książce przypomniała, że w 1977 roku otwarto drogę wielokulturowości, wówczas zdecydowano, że jednym z celów imigracji ma być zachowanie przez obcokrajowców własnej kulturę.
- My za bardzo koncentrowaliśmy się na tym i zapomnieliśmy, aby utrzymać społeczeństwo jako całość. I też trzeba powiedzieć, że niektóre kultury trudniej integrują się - uważa.
Zdaniem polityk błędem było brak zdecydowanego stawiania wymogów przed imigrantami. - Mówiliśmy: witamy w Szwecji, masz wolny wybór, możesz robić co chcesz, a powinniśmy: u nas zachowujemy się w taki sposób i spodziewamy się, że będziesz postępował podobnie - podkreśla. - My socjaldemokraci zapomnieliśmy o obowiązkach, a za dużo mówiliśmy do czego mają prawo imigranci, co im się należy - dodaje.
REKLAMA
"W Szwecji imigracja zawsze była większa niż możliwości integracji"
Eriksson przekonuje własną partię do samokrytyki przed wyborcami i wyciągnięcia wniosków. - W Szwecji imigracja zawsze była większa niż możliwości integracji. Taka proporcja nigdy nie będzie dobra ani dla tych, którzy chcą się osiedlić, ani dla dotychczasowych mieszkańców. A wtedy też jako socjaldemokraci tracimy poparcie na rzecz Szwedzkich Demokratów (druga siła w szwedzkim parlamencie, od początku przeciwna imigrantom) - zauważa.
Jej zdaniem konieczne jest podniesienie statusu imigranckich dzielnic o niskim statusie socjoekonomicznym, gdzie "ludzie żyją według innych reguł, norm i kultur". "Musimy inwestować w te miejsca, tam powinny być najlepsze szkoły, luksusowe mieszkania czynszowe, aby wprowadzali się ludzie. Powinniśmy przenosić państwowe urzędy, aby ludzie jeździli tam do pracy" - proponuje.
Pytana o duńskie rozwiązania, gdzie przyjęto program wyburzania "problematycznych" osiedli, zwanych tam gettami, odpowiada, że być może jakąś część zabudowy będzie trzeba zniszczyć. "Samo w sobie to nie rozwiązuje problemów, w Szwecji mamy niedobór mieszkań" - zauważa.
REKLAMA
Jak jest teraz w Norberg? Według Eriksson większość imigrantów otrzymała odmowę prawa pobytu albo otrzymała azyl i przeniosła się do innych gmin. - W Norberg przebywa teraz około 300 imigrantów. Problemem jest to, że jeśli od 10 lat pomagamy nowo przybyłym, to mamy mniejsze możliwości zająć się stałymi mieszkańcami. Na przykład nauczyciel musi zająć się większą liczbą dzieci, więc mają one słabe wyniki w nauce - wskazuje.
"Opowiadamy się za utrzymaniem imigracji na niskim poziomie"
Pytana o przyszłość szwedzkiej polityki migracyjnej, która po przejęciu władzy w 2022 roku przez koalicję partii prawicowych, ma ulec znacznemu zaostrzeniu, odpowiada, że "my również socjaldemokraci opowiadamy się za utrzymaniem imigracji na niskim poziomie". - Widzimy, że inne kraje, Włochy, mają problem z uchodźcami. Powinniśmy wspierać pomoc rozwojową, ale Szwecja nie rozwiąże wszystkich problemów. Musimy najpierw powstrzymać segregację we własnym kraju - zaznacza.
Dodaje, że "Szwecja ma teraz ogromne problemy z nierównościami ekonomicznymi, strzelaninami oraz eksplozjami, które są wynikiem braku integracji". - Nie można powiedzieć, kiedy znów będziemy mogli otworzyć się na przyjęcie większej liczby imigrantów. Myślę, że minie sporo czasu zanim scalimy Szwecję - uważa.
Tytuł książki "Pożegnanie z Bullerbyn" nawiązuje do stereotypowego postrzegania Szwecji jako idyllę z czerwonymi domkami, lasem oraz szczęśliwymi ludźmi, znaną z powieści Astrid Lindgren "Dzieci z Bullerbyn". Dla wielu miejscowość Norberg była synonimem Bullerbyn.
REKLAMA
Partia Robotnicza - Socjaldemokraci, której członkiem jest Eriksson, rządziła ostatnio Szwecją w latach 2014-22 oraz przez większość XX wieku, otwierając po II wojnie światowej kraj na imigrantów. W 2015 roku socjaldemokraci wraz z Zielonymi przyczynili się do przyjęcia rekordowej liczby azylantów, ponad 162 tys., przede wszystkim z Syrii, Afganistanu, Iraku, Erytrei, Somalii oraz Iranu.
PAP/mn
REKLAMA